Nowe-stare wzmocnienie LFC
Artykuł z cyklu Artykuły
Naby Keïta był szczerze zaskoczony gdy niedawno dowiedział się, że jest posiadaczem rekordu Premier League. Żaden zawodnik nie zagrał w tylu meczach co on nie odnosząc przy tym ani jednej porażki. W tej chwili jego licznik jest na 28 spotkaniach, po tym jak Czerwoni pokonali w sobotę Bournemouth, ale prawdę mówiąc ta statystyka mówi więcej o tym jak piorunująco wysoko znajduje się poprzeczka zawieszona przez Liverpool w ostatnich 18 miesiącach niż o wpływie Gwinejczyka na najwyższą klasę rozgrywkową w Anglii.
Kariera Keïty na Anfield tak naprawdę jeszcze się nie zaczęła od czasu wartego niemal 53 milionów funtów transferu z Lipska w lipcu 2018 roku. To jedyny duży transfer Kloppa, który ma problemy z uzasadnieniem ogromnej kwoty odstępnego. Widzieliśmy już przebłyski jego geniuszu ale wciąż nie zbliżył się do stabilnej formy, którą olśniewał Bundesligę i przekonał Michaela Edwardsa do transferu, którym Liverpool ubiegł Barcelonę i Bayern Monachium.
Jego pierwszy sezon to zaledwie dwa gole i samotna asysta. Nie był w stanie nas przekonać do racji Kloppa, który określał go mianem "pomocnika kompletnego". Potrzebował długiego okresu aklimatyzacji zarówno na boisku, jak i poza nim. Tempo i fizyczność gry w Premier League okazały się dla niego szokiem kulturowym. Potrzebował czasu by przyzwyczaić się do intensywności sesji treningowych i wymagań taktycznych Kloppa. Nie pomogła mu w tym bariera językowa, męczyła go seria kontuzji. Nastrój Gwinejczyka poprawiała tylko przyjaźń z Sadio Mané.
Gdy nadchodził ważne mecze, Keïta był z reguły pomijany. Kiedy Liverpool przegrywał w styczniu z Manchesterem City na Etihad (ich jedyna porażka w 55 meczach ligowych), nie wszedł na boisko z ławki. Uwzględnienie w składzie na wyjazdowy mecz półfinału Ligi Mistrzów z Barceloną było pierwszym znakiem, że zyskał pełne zaufanie Kloppa. Niestety zszedł z boiska w pierwszej połowie z kontuzją pachwiny i przegapił wspaniałe zwieńczenie sezonu w Madrycie.
- To było dla mnie bardzo ciężkie - powiedział Keita. - Wszyscy piłkarze marzą o zagraniu w tak wielkim finale i to byłoby dla mnie coś wielkiego. Byłem dość przygnębiony, muszę przyznać.
Popędzany przez Gwineę przed Pucharem Narodów Afryki w czerwcu doznał kolejnego urazu i przegapił większość przygotowań do sezonu. Jego problemy z biodrem pogłębiły się w sierpniu, a ostatnio zmagał się z przeziębieniem. Problem po problemie.
Liverpool błyszczał bez niego ale tajemnicą poliszynela było, że liderzy Premier League mogą być jeszcze silniejsi jeśli Kloppowi uda się odblokować jego pełny potencjał. Po spędzeniu czterech meczów na ławce rezerwowych, sobotni wyjazd w końcu dał Keïcie okazję której pragnął.
A on nie rozczarował.
24-letni pomocnik poszedł w ślady Divocka Origiego, Xherdana Shaqiriego i Adama Lallany, którzy wykorzystali swoją szansę w środowych derbach. W swoim pierwszym meczu w Premier League od kwietnia Keïta był wulkanem energii. Wychodził na wolne pole z prawej strony środkowego tercetu, sprawiając Bournemouth masę problemów. Był czwartym zawodnikiem Liverpoolu, który najczęściej był przy piłce, notując 111 kontaktów.
Oczywiście nie zagrał idealnie. Dwa razy stracił piłkę w bardzo złym miejscu - najpierw na rzecz Jeffersona Lermy, a potem Ryana Frasera, próbując zbyt długo utrzymać się przy piłce.
Ale pozytywy przyćmiły negatywy i można było się spodziewać, że będzie lekko "zardzewiały". Po fantastycznym podaniu Jordana Hendersona i golu Alexa Oxlade'a-Chamberlaina, Keïta praktycznie zakończył spotkanie tuż przed przerwą. Po fantastycznej akcji, klepce z Salahem i fantastyczniej asyście piętą Egipcjanina, Keïta trafił do siatki zewnętrzną częścią stopy. Reakcja kolegów z drużyny była wymowna - wszyscy byli zachwyceni wejściem Keïty do drużyny po tak niefortunnym początku kariery na Anfield.
Wybitne jest to, że z 19 zawodników z pola, którzy wystąpili w tym sezonie w Premier League, Oxlade-Chamberlain i Keïta byli odpowiednio piętnastym i szesnastym strzelcem. Klubowy rekord z sezonu 2015/2016 to 17. Obecne rozgrywki to zdecydowanie sukces zespołowy.
W drugiej połowie Keïta zmienił się w asystenta. Wykorzystując błąd Jacka Simpsona zagrał idealną prostopadłą piłkę do Salaha, który z zimną krwią trafił w długi róg bramki. W pierwszej połowie stworzył Egipcjaninowi podobną okazję.
Po końcowym gwizdku został doceniony przez menedżera. Poza golem i asystą wykonał 89 podań ze skutecznością 94.7%, trzy odbiory i dwa przechwyty. W 13 sytuacjach przejął posiadanie piłki - więcej niż ktokolwiek inny na boisku.
- Było całkiem jasne, że Naby jest świeży i może zagrać na takim poziomie - przyznał Klopp. - Przez jakiś czas, z różnych powodów, nie daliśmy mu do tego okazji, ale teraz mamy swego rodzaju nowego zawodnika. To naprawdę fajne.
Przed Keïtą poważniejsze wyzwania, ale to był znaczny krok do przodu, a przy okazji pomógł Liverpoolowi wydłużyć serię bez porażki w lidze do 33 spotkań. U boku Keïty wyróżnił się grający w bardziej defensywnej roli Henderson. Miał najwięcej kontaktów z piłką (160), wykonał najwięcej podań (150) w meczu oraz na połowie rywali (79). Jego asysta do Oxlade'a-Chamberlaina przypomniała nam jakość zawodnika, którego Henderson zastąpił w roli kapitana w 2015 roku.
- To świetne w jakiej dyspozycji jest Hendo - cieszył się Klopp. - To był bardzo dobry występ, bez błędów, bardzo dojrzały.
Ten mecz był idealnym przygotowaniem do wtorkowej potyczki w Lidze Mistrzów w Salzburgu, gdzie mistrzowie Europy muszą przynajmniej zremisować by zagwarantować sobie awans do 1/8 finału.
Drużyna Kloppa wygrała ostatnie 5 spotkań z Bournemouth z bilansem 17:0.
Ich kontrola nad spotkaniem była imponująca. Z zagwarantowanymi trzema punktami spuścili lekko z tonu na ostatnie pół godziny, które bardziej przypominały rozgrywkę treningową. Zobaczyliśmy miły akcent w postaci wejścia zawodnika Akademii, Curtisa Jonesa, który zagrał 14 minut w tym meczu.
Co za tydzień dla Kloppa. Po pięciu zmianach w środę, teraz zrobił siedem. Świeżość nowych graczy dała mu dwa zdecydowane zwycięstwa i udowodniła głębię składu. Cóż za dotyk Midasa.
Jedynym zmartwieniem po tym spotkaniu był uraz Dejana Lovrena, ale w Liverpoolu wierzą, że był to tylko skurcz. Joël Matip nie zagra jeszcze przez około dwa tygodnie, a pozycja stopera to jedyna, na której dają się we znaki braki kadrowe.
Mané odpoczął na ławce rezerwowych, a Salah wyglądał świeżo po odpoczynku w meczu z Evertonem. Zdecydowanie było mu bliżej do swojej dawnej dyspozycji. Do tego dodajmy pierwsze czyste konto od 14 spotkań oraz najlepszy mecz Joe Gomeza w tym sezonie.
- Prawie perfekcyjny dzień - ocenił Klopp.
Do czasu lądowania na Lotnisku Johna Lennona i zobaczeniu wyniku z Etihad, słowo "prawie" było już zbędne.
Liverpool zaciska chwyt na tytule mistrzowskim. Powrót Keïty sprawił, że drużyna Kloppa stała się jeszcze silniejsza.
James Pearce
Autor: TPK
Data publikacji: 09.12.2019 (zmod. 02.07.2020)