Analiza taktyczna meczu z Chelsea
Artykuł z cyklu Analiza Taktyczna
Brendan Rodgers ustawił swój zespół z trzema środkowymi obrońcami, ale podczas drugiej połowy spotkania powrócił do systemu z czwórką defensorów. Roberto Di Matteo użył tego samego ofensywnego kwartetu, co zazwyczaj, ale zaskoczył wystawieniem Cesara Azpilicuety na prawej obronie. Prawdopodobnie miało to pomóc w nadaniu grze na tej stronie boiska odpowiedniego tempa. Branislav Ivanovic zajął miejsce w środku defensywy.
Rodgers pod absencję Martina Skrtela uwzględnił w składzie Jamiego Carraghera. Suso, który w ostatnich tygodniach często grał w pierwszym zespole, rozpoczął spotkanie na ławce.
Liverpool zdominował posiadanie w tym meczu, ale stał się o wiele groźniejszy dopiero po powrocie do systemu z czterema obrońcami.
Bitwa formacji
Nieczęsto widzimy pojedynek ustawienia 4-2-3-1 z 3-5-1-1 (lub 3-4-1-2 jeśli się uprzemy). Zawsze w tej sytuacji ma miejsce ciekawa bitwa ma miejsce pomiędzy skrzydłowymi a cofniętymi skrzydłowymi przeciwnika – innymi słowy walką o pozycje Juana Maty i Edena Hazarda przeciwko Jose Enrique i Glenowi Johnsonowi. Czy gracze gospodarzy próbowali kryć rywali, czy też pozostawać w głębi pola?
Jednym z głównych problemów Chelsea w tym sezonie (a zwłaszcza tych związanych z obroną) jest brak angażowania się skrzydłowych w krycie przeciwnika, szczególnie dotyczy to Edena Hazarda. Tym razem bez wątpienia zostali zmuszeni do odgrywania bardziej defensywnej roli niż zazwyczaj, a stało się to za sprawą energicznych, cofniętych skrzydłowych Liverpoolu. W zasadzie nie musieli ich ciągle kryć, ponieważ robili to boczni obrońcy Chelsea (pomagał w tym im także brak innych szeroko grających piłkarzy the Reds), ale z pewnością nie naciskali na zewnętrznych środkowych obrońców gości. Zamiast tego skrzydłowi cofnęli się w pobliże linii środkowej boiska.
Dominacja Liverpoolu?
W rezultacie Daniel Agger i Andre Wisdom spędzili mnóstwo czasu przy piłce, a Liverpool zdominował posiadanie, zwłaszcza w pierwszej połowie. Jednakże większość ich podań była wolna, skierowana na boki i pozbawiona penetracji, ponieważ goście mieli po prostu zbyt mało atakujących graczy.
Tak jak wspomniałem w analizie meczu z Evertonem, przyzwoitym wzorcem dla the Reds w systemie 3-5-1-1 mogłoby być Udinese – szybko wyprowadzają piłkę do przodu i grają z kontry. Liverpool zbyt długo przetrzymywał piłkę, pozwalając Chelsea na ustawienie zawodników w obronie,a to coś czego Londyńczycy nie robią zbyt dobrze. Rodgers nie wykorzystał tej słabości przeciwnika. W pierwszej połowie jego zespół nie oddał żadnego strzału na bramkę Cecha i stracił gola ze stałego fragmentu gry po słabym kryciu.
Telewizyjne kamery uchwyciły Rodgersa polecającego pomocnikom zmienienie ustawienia z 2-1 na 1-2 w połowie pierwszej połowy. Sahin odsunął się od Joe Allena, który grał bardzo słabo i przesunął w kierunku Stevena Gerrarda. The Reds potrzebowali większej ilości graczy w ataku.
Liverpool zmienia ustawienie
Wcześniej tego samego dnia Manchester City odmienił swoja grę zmieniając formację defensywną z czterech na trzech obrońców. Rogders zrobił dokładnie odwrotnie. Wprowadził Suso za nieefektywnego Sahina – po wejściu na boisko Hiszpan grał bezpośrednio za Suarezem. Reszta zespołu także zmieniła ustawienie, aż czterech piłkarzy przesunęło się na inne pozycje, a Liverpool zaczął grać w formacji podobnej do 4-1-4-1 lub 4-2-3-1.
Od tej pory miał więcej opcji w ataku i szerokości po dwóch stronach boiska oraz stwarzał dodatkowe zagrożenie dla bramki przeciwnika w postaci Suso, który czuł się bardziej naturalnie w polu karnym niż Sterling. Następny gol również padł po stałym fragmencie gry, a nie po kreatywnej, otwartej grze, ale Liverpool zaczął wywierać nacisk na obronę Chelsea w znacznie wyższych rejonach boiska niż dotychczas.
Dziwne, że była tojedyna znacząca zmiana w tym meczu. Rodgers najwyraźniej nie ma zaufania do swojej ławki rezerwowych, więc skończyło się na młodym Hiszpanie. Zmiany Di Matteo po utracie bramki były dosyć przewidywalne.
Wnioski
Decyzja Rodgersa o wyjściowym ustawieniu i następna o przywróceniu starej formacji jest głównym przedmiotem pomeczowej dyskusji. Zaczynając spotkanie z trzema obrońcami zamierzał stłamsić kreatywność Chelsea przez zepchnięcie ich ofensywnych, szeroko grających zawodników, ale tym samym pozbawił własnego zespołu dodatkowego człowieka w ataku, a piłka spędzała zbyt dużo czasu w linii defensywnej.
Kwestia, czy stanowi to sukces zależy od postrzegania umiejętności obu rywali. Wydaje się, że Liverpool powinien walczyć z Chelsea ręka w rękę, ale zazwyczaj drużyna znajdująca się na trzynastym miejscu byłaby zadowolona z remisu po wyrównanej choć chaotycznej walce, gdzie obie bramki padły po stałych fragmentach gry, z zespołem zajmującym drugie miejsce w tabeli.
W obozie the Blues niewiele się zmieniło – Di Matteo odnalazł właściwą formułę i trzyma się jej (po dokonaniu niewielkich zmian w obronie) w większości swoich meczów. Jednak zarówno Liverpool, jak i Juventus sprawiły mu sporo problemów przez grę trójką obrońców.
zonalmarking.net
Autor: PiotrekB
Data publikacji: 14.11.2012 (zmod. 02.07.2020)