LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 1064

Analiza meczu z Southampton

Artykuł z cyklu Głos LFC.pl


Prawie wszyscy fani Liverpoolu spodziewali się łatwego pokonania Southampton. Przecież miało być to łatwe spotkanie, z kilkoma bramkami, czystym kontem i piękną grą. Wielu jednak zostało negatywnie zaskoczonych po końcowym gwizdku. Dlaczego? Oto analiza pierwszego ligowego spotkania.

Zaczęło się mniej więcej tak, jak bywało w poprzedniej kampanii. Liverpool próbował przejąć inicjatywę, od razu próbując narzucić swoje tempo gry. Święci jednak dobrze blokowali, profesjonalnie kryli oraz skutecznie odgradzali The Reds od swojego pola karnego. Jednym z powodów braku dogodnych sytuacji strzeleckich było wystawienie w drugiej linii Lucasa. Liverpool dobrze podawał, ale brakowało większej liczby opcji ofensywnych. Praktycznie brakowało skrzydeł. Na początek przyjrzyjmy się podaniom.

Podań wiele, bo aż 537 samych krótkich piłek posłali do siebie zawodnicy Brendana Rodgersa. Przy okazji wymienili też 74 długie podania oraz 16 przerzutów. Średnio na akcję liczba podań wynosiła pięć, ale to w ramach ciekawostki. Na obrazku zaznaczono dwa miejsca, gdzie podań jest mniej. Są to głównie miejsca pod polem karnym (uwzględniono obie połowy). Bardzo dużo piłek wymieniali zawodnicy jeszcze przed połową rywala, przez co łatwiej było rywalom zorganizować się w defensywie. Wystawienie Lucasa okazało się błędem. Dlaczego?

Lucas faktycznie podawał dobrze. Tylko sześć podań niecelnych. Problem jednak w tym, że większość piłek zagrywał tam, gdzie podobnie zagrywali je Gerrard oraz Coutinho. Brazylijczyk był piątym kołem u wozu i zasadniczo im mniej było Lucasa w akcjach, tym lepiej dla drużyny. Przez zagęszczenie środka pola (oraz zwalnianie akcji graniem przez środek, które mocno ograniczało grę Coutinho) brakowało energii w innych miejscach na boisku. Przyjrzyjmy się, jak podawali kolejno Coutinho oraz Gerrard.

Warto wyróżnić dwie rzeczy. Większość dobrych piłek, to podania krótkie oraz grane w obrębie środka boiska. Druga sprawa to fakt, że przez brak pomocy, większość prostopadłych zagrań jest niecelnych. Philippe potrafił jednak dwukrotnie zagrać kluczowe podanie (kolor jasnoniebieski), dzięki którym Liverpool miał szansę na bramkę. Trzeba jednak szczerze przyznać, że dwa takie zagrania to za mało. Spójrzmy teraz na podania Gerrarda, który wypadł świetnie pod tym względem.

Podawał najwięcej i najskuteczniej. Co więcej – nie ograniczał się do jednego miejsca, co widać. Starał się rozciągać grę i przy okazji wzmacniać formację defensywną. Od tego powinien być Lucas, przez co Stevie miał grać wyżej, lecz sytuacja boiskowa wymusiła na kapitanie pozostawanie na własnej połowie i uruchamianie akcji. Nie zamieściłem tutaj gry Hendersona, ponieważ był on w dużej mierze uzależniony od pozostałych piłkarzy z drugiej linii. Jordan starał się ciągnąć za sobą akcję, wymuszał pressing na rywalach oraz podawał skutecznie (78% celnych podań), gdyby jednak na boisku miał obok siebie typowego skrzydłowego bądź chociaż jeszcze jednego ofensywnego pomocnika, wszyscy mogliby zagrać lepiej, będąc bardziej z przodu. A jeśli chodzi o grę z przodu, to przejrzyjmy sytuacje jakie stworzyli sobie nasi zawodnicy.

Strzały z dystansu nam nie wychodziły. Brakowało również podań w pole karne, które mogłyby zakończyć się bramką (vide pierwsza bramka Sterlinga). Piłkarze mocno ograniczyli się do gry w środku, przez co nie potrafili przebić dobrze zorganizowanej defensywy rywala. Osiem stworzonych sytuacji to zdecydowanie za mało, ale cieszyć może fakt, że jest póki co ktoś, kto potrafi przynajmniej kilka wykorzystać. W kolejnych spotkaniach musimy zdecydowanie skupić się na grze na obu flankach (w tym spotkaniu praktycznie brak sytuacji z tamtych rejonów, co widać powyżej). Warto również zwrócić uwagę na to, jak bardzo nieporadny był Liverpool pod względem przenoszenia piłki pod pole karne rywala.

Na niebiesko pokazani piłkarze Liverpoolu. Nawet najbardziej wysunięty Sturridge nie jest wystarczająco blisko pola karnego Świętych. Oczywiście działa to po obu stronach. Ani gospodarze, ani goście nie potrafili dobrze przebić się pod pole karne. Warto jednak wspomnieć, że mało brakowało, a to rywale strzelili by pierwsi drugiego gola. Koniec końców nasza obrona zagrała w miarę przyzwoite spotkanie. Szkoda jedynie, że w ofensywie nie wszystko grało. Przez wyżej wymieniony brak gry skrzydłami Liverpool podawał głównie środkiem, ale podania niecelne zdarzały się praktycznie wszędzie.

Wiele niecelnych podań było właśnie zagranych z boków boiska. Jeśli rzeczywiście Marković jest gotów do gry w poniedziałek, to powinien go Brendan wystawić właśnie na skrzydle. Kolejnym naszym problem jest również niestosowanie odmiennych zagrywek. W niedzielnym pojedynku było widać wyłącznie jeden sposób gry do napastników – podanie prostopadłej piłki.

Widać ewidentnie przewagę graczy gości. Nasza ofensywna czwórka nie ma jak przebić się przez mur piłkarzy Koemana. Dodatkowo przy Hendersonie jest już dwóch zawodników. Z tyłu pozostaje Lucas, który powinien asekurować przynajmniej jednego rywala. Niestety nie asekuruje.

I kolejna sytuacja. Liverpool znowu stara się zaatakować czwórką piłkarzy, z czego najdalej jest Henderson. Piłkarze są jednak bardzo dokładnie pilnowani, przez co nie ma jak skutecznie rozegrać piłki. Akcje kończyły się strzałami, które albo lądowały w trybunach albo były za słabe aby pokonać bramkarza. Jak radziliśmy sobie w obronie? Nie najgorzej, ale też nie najlepiej. Poniżej błędy w sytuacji , przy której padła wyrównująca bramka.

Przede wszystkim błędy popełnił blok defensywny, ponieważ piłkarze zostawili za dużo miejsca rywalom (czarne strzałki wskazują gdzie i kogo powinni kryć zawodnicy). Dodatkowo właściwie nie pomogli w obronie Coutinho, Sterling oraz… Johnson (zaznaczeni na czerwono). Efekt w postaci straconej bramki chyba wyjaśnia wszystko.

Podsumowując, Liverpool nie rozegrał idealnego spotkania, ale o takie trudno na początku sezonu. Brakowało zdecydowanie skrzydłowych oraz większej liczby piłkarzy ofensywnych. Lucas nie powinien grać w pierwszym składzie, ponieważ nie wnosi nic do gry, dodatkowo hamując kolegów z zespołu. Defensywa ciągle popełnia drobne błędy, przez które tracimy bramki. Kilka niewielkich zmian personalnych oraz skuteczna praca na treningu powinny przynieść pożądane efekty.



Autor: Gall
Data publikacji: 20.08.2014 (zmod. 02.07.2020)