05.10.2013 Liverpool 3:1 Crystal Palace
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
Liverpool pewnie pokonał u siebie Crystal Palace, udzielając przy okazji beniaminkowi cennej lekcji futbolu. Mecz zakończył się wynikiem 3:1, co pozwoliło the Reds utrzymać miejsce na podium przed przerwą reprezentacyjną. Poniżej oceny redakcji za to spotkanie.
WYJŚCIOWA XI:
Simon Mignolet 7 - Belgijski golkiper nie miał nadzwyczajnie dużo pracy w tym spotkaniu. Jednak kiedy gracze przyjezdnych starali się mu zagrozić, stawał na wysokości zadania. Szczególnie popisał się niesamowitym refleksem w 26. minucie, kiedy to po strzale Jerome’a piłka została muśnięta przez Jimmiego Kébé, zmieniając nieznacznie trajektorię lotu. Siła tego uderzenia i efekt zaskoczenia nie wystarczą jednak by pokonać takiego fachowca. Warto odnotować, że przy straconej bramce nie miał nic do powiedzenia.
Kolo Touré 7 - Solidny występ Iworyjczyka. Zaprezentował po trochu niemalże wszystkich swoich umiejętności. Należy wspomnieć, że wybił piłkę zmierzającą w stronę bramki po strzale Kébé. Z drugiej strony moc tego uderzenia była tak nikła, że nieuważny obserwator mógłby to wszystko pomylić z puszczeniem powtórki w slow motion. Ewidentnie oddał też pole do uderzeń głową przy stałych fragmentach gry francuskiemu koledze z obrony.
Martin Škrtel 7 - Słowak potwierdził swoją niezłą i co najważniejsze równą formę w tym sezonie. Dobrze grał w obronie, celnie podawał i nie pozwalał na wiele przeciwnikowi - z małymi wyjątkami. W 25. minucie niepotrzebnie doskoczył do przeciwnika razem z Sakho, co umożliwiło Kébé na oddanie słynnego strzału (swoją drogą wymieniam skrzydłowego Crystal Palace, jakby miał Bóg wie ile okazji na strzelenie bramki w tym meczu). Może nie miał niesamowicie wiele do roboty w tym spotkaniu, ale ugruntował swoją pozycję w drużynie.
Mamadou Sakho 8 - Z wymienionej trójki obrońców to właśnie Francuz błyszczał najbardziej. Ze wślizgów zrobił sztukę. Jak zwykle grał twardo i bezkompromisowo. W 24. minucie popisał się rewelacyjnym blokiem - zgadnijcie w jaki sposób? Co prawda w 30. minucie prawie wpakował piłkę do własnej siatki, ale rozbrajający uśmiech praktycznie odebrał mi prawo do krytyki tego zachowania. Szczerze też przyznam, że miałem ogromne problemy z wyborem (UWAGA SPOILER!) gracza meczu pomiędzy nim a Hendersonem. Został zmieniony - w akompaniamencie oklasków - w 67. minucie przez Daniela Aggera.
Jose Enrique 7 - Jeśli zaczyna myśleć na boisku, to okazuje się, że ma wiele do zaoferowania w ofensywie. Odniosłem wrażenie, że mocno popracował nad dalekimi podaniami - w końcu celował w boisko, a nie stację orbitalną. W 11. minucie świetnie zagrał do Mosesa, jednak temu nie udało się prawidłowo przyjąć futbolówki (niepokojąco częsta przypadłość zawodników po dłuższych zagraniach Hiszpana). W dodatku zaliczył asystę po dobrym rozegraniu piłki z Suarezem. Na ocenę wpływa niestety druga połowa. W 67. minucie jego złe zagranie mogło skończyć się bramką rywala, na szczęście Gayle przestrzelił. Ponadto jest współodpowiedzialny za utratę bramki, bowiem młody napastnik Crystal Palace uciekł mu i tym razem wpakował piłkę do siatki. Powtórzył się więc niejako schemat z meczu z United- Enrique i Gerrard przyczyniają się do straconego gola. Ale ogólnie nie było źle, szczególnie w ofensywie.
Raheem Sterling 6 - Niby (z mocnym akcentem na „niby”) wywalczył rzut karny. Starał się też wspomagać Sturridge’a w ofensywie. Zaliczył kilka kluczowych podań i w ogóle. Ale zanotował także sporo niecelnych zagrań i przyczynił się do utraty czystego konta, faulując w niebezpiecznym miejscu Yannicka Bolasiego. Determinacja - 10/10, gra obronna - 2/10.
Steven Gerrard 6 - W pierwszej połowie nie było źle. W końcu kapitan Liverpoolu wykorzystał rzut karny. Swoją drogą okazał po strzeleniu swojej 99. bramki w Premier League tyle entuzjazmu, że mniej mógłby chyba tylko płacząc. Ale jestem pewien, że przy setnej ujrzymy zgoła odmienne emocje na twarzy Steviego. Wracając do występu - w drugiej części poza dobrym dośrodkowaniem na początku, trudno było dostrzec jakieś wyraźne oznaki obecności Gerrarda na boisku (chyba, że za takie uznamy błąd w defensywie przy golu rywala). Najwyraźniej starał się nie skraść show Jordanowi.
Jordan Henderson 8 - GRACZ MECZU - Powrót na środek zebrał swoje żniwo, w postaci fantastycznego występu. Nie było takiej piłki, której nie starałby się przejąć, nie było takiego podania którego nie próbowałby przeciąć. Biegał niemiłosiernie, skutecznie nadrabiając niedyspozycję Gerrarda. Kibicom wyraźnie podobało się jego nastawienie, bo w trakcie każdego przejęcia mocno go oklaskiwali. W dodatku mocno pomagał Sterlingowi i Enrique w prawidłowym wykonywaniu obowiązków defensywnych. Zastanawiam się tylko ilu zawodników Crystal Palace wniosło sprawę do sądu o nękanie przez Anglika. Jeśli Suarez i Sturridge zrobili wiele by wygrać, to Jordan zrobił po prostu wszystko!
Victor Moses 7 - Wielkie wyrazy uznania dla Rodgersa, że zdecydował się ściągnąć go na Anfield. Chociaż Nigeryjczykowi brakowało może tym razem czegoś ekstra, widać że obecność gracza wypożyczonego z Chelsea, w obecnej sytuacji kadrowej, jest niezbędna. To po jego podaniu do Suareza padła ostatecznie bramka. Było wtedy widać, jak na dłoni jego umiejętności utrzymywania się przy piłce. Poza tym dwukrotnie znalazł się w dogodnej sytuacji do strzelenia gola. Niestety raz przeszkodziło niedobre przyjęcie, później zaś dwunasty zawodnik drużyn przyjezdnych - czyli niezawodne obramowanie bramki. Zmieniony przez Luisa Alberto w 66. minucie meczu.
Luis Suarez 8 - Udowodnił, że potrafi strzelać gole z każdej pozycji - nawet leżącej. Dobrze rozegrał całą akcję z Enrique, co zaowocowało wspomnianą bramką. Widać też, że dobra współpraca ze Sturridgem nie jest tylko utartym frazesem, a staje się faktem. W 19. minucie pięknie przepuścił piłkę do Anglika, co zaowocowało groźną sytuacją. Mógł popisać się asystą, jednak po jego dośrodkowaniu - jak już było wyżej wspomniane - Moses trafił w poprzeczkę. W pierwszej połowie niezastąpiony, w drugiej było nieco gorzej. Ale i tak pokazał nieszablonowe zagrania - jak założenie rywalowi siatki krzyżakiem. W 85. minucie ponownie miał szansę zaliczyć asystę, ale ponownie też niezłomne okazało się obramowanie bramki (po strzale Sturridge’a piłka odbiła się od słupka). Należy też dodać, że przyjemnie było zobaczyć nowego członka szalonej rodziny Suarezów.
Daniel Sturridge 8 - Ku uciesze kibiców the Reds (i ku rozpaczy polskich ekspertów), Anglik co mecz udowadnia, że jest obowiązkowym składnikiem reprezentacji Hodgsona. Nie dość, że kiełkuje jego współpraca z Urugwajczykiem, to jeszcze nie stroni od małej rywalizacji z nim o miano najlepszego napastnika w drużynie. Wybitna bramka z pierwszej połowy tylko to potwierdza. Ponadto pokazał, że potrafi sobie sam wypracować miejsce na oddanie strzału. Król strzelców pełną parą.
Rezerwowi:
Luis Alberto 6 - Mógł się pokazać z lepszej strony, biorąc pod uwagę, że tempo gry wyraźnie spadło w drugiej części spotkania. Co prawda parę razy pokazał na co go stać - jak na przykład w 85. minucie, gdzie na skrzydle przeszedł dwóch rywali i podał piłkę do Suareza, po którego odegraniu Sturridge trafił w słupek. Ale to za mało. Przynajmniej udzielił odpowiedzi na pytanie czy będzie zbawieniem przy kontuzji Coutinho.
Daniel Agger 6,5 - Wydawało się, że nie będzie łatwo Duńczykowi zastąpić rewelacyjnie dysponowanego Sakho, ale podołał zadaniu. Pokazał też, co znaczą dokładne podania, zaliczając zaledwie jedno niecelne.
Iago Aspas 5,5 - Niewiele mógł wnieść w końcówce spotkania. Pod kątem kontaktów z piłką mógł się mierzyć, co najwyżej z Ianem Hollowayem, czyli miał ich w sumie tyle, co kot z Anfield napłakał. Jednak nie udało mu się „zapracować” na ocenę wyjściową - głównie przez idiotycznie zdobytą żółtą kartkę.
Autor: Raf
Data publikacji: 07.10.2013 (zmod. 02.07.2020)