09.12.2014 Liverpool 1:1 FC Basel
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
Na Anfield opadł już kurz. Kibice powoli godzą się z trudną rzeczywistością, gdzie po pięciu latach oczekiwania na powrót Ligi Mistrzów na Anfield, już po zakończeniu fazy grupowej, The Reds muszą przenieść się do rozgrywek Ligi Europy. Jak zagrali nasi ulubieńcy w ostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów? Zobaczmy.
Wyjściowa jedenastka:
Simon Mignolet: 6.5/10
Na dobrą sprawę, nasz golkiper zaliczył całkiem niezłe zawody. Bramka, jaką straciliśmy w pierwszej połowie, jakkolwiek by nie patrzeć, nie może obciążyć jego konta. Do ostatniej chwili Simon był zasłonięty, zresztą przy tak precyzyjnym strzale jego szanse na udaną interwencję były bliskie zera. Poza kilkoma obronionymi strzałami, zapadnie mi w pamięć jego wymachiwanie rękami, aby nasi zawodnicy wyszli wyżej. Znamiennym była też jego mimika, gdy koledzy z pola po raz kolejny nie umieli szybko zabrać się z kontrą, jaką Mignolet chciał inicjować.
Glen Johnson 4/10
Czy to ze względu na epicką bramkę, jaką nasz defensor strzelił nie tak dawno temu, czy też z jakichś innych - niestety, nie wiem jakich - względów, Anglik rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce. O jego grze trudno powiedzieć cokolwiek dobrego. Z tyłu starał się grać asekuracyjnie, zostawiając prawą flankę odsłoniętą, co zmuszało Skrtela do wychodzenia ze swojej pozycji. Miał swój niechybny udział przy stracie gola, gdyż akcja przechodziła właśnie przez jego strefę. Ostatnim akcentem, jaki zapadł mi w pamięć była przeciągnięta wrzutka do Rickiego Lamberta, będąca zarazem naszą najlepszą - bo jedyną - sytuacją na zdobycia gola w pierwszej odsłonie meczu.
Martin Škrtel: 7/10
Słowak godnie rozstał się z Ligą Mistrzów na Anfield. Poza desperackim wybiciem piłki w kosmos w 30.sekundzie meczu, grał pewnie, ładnie podłączając się do akcji ofensywnych, notując bardzo wysoki procent celnych podań. Błysnął potężnym strzałem, który o ledwie kilkanaście centymetrów minął spojenie bramki strzeżonej przez Vaclika. Jak na ironię, w jednej z ostatnich akcji meczu, przyszło naszemu Słowakowi grać na pozycji środkowego napastnika. I nie dość, że doszedł do piłki, to jeszcze wyklarował sobie naprawdę niezłą sytuację. Bez dwóch zdań, największy wojownik w spotkaniu. Zasługuje na szacunek, nową przyśpiewkę i nowy kontrakt.
Dejan Lovren: 6/10
Dość niespodziewanie wskoczył do pierwszego składu i poradził sobie całkiem nieźle. Nie gubił krycia, dobrze radził sobie z silniejszymi, krzepkimi zawodnikami Bazylei. Pod koniec spotkania, gdy Liverpool grał na dwóch defensywnych obrońców, ładnie powstrzymał jedną z kontr. Oczywiście, mógł zagrać lepiej, jednak to nie w Dejanie Lovrenie należy upatrywać winy za kiepski wynik.
José Enrique: 3.5/10
Słaby występ Hiszpana można podsumować trzema "bez": bezproduktywny, beznadziejny, bez wizji. O ile jestem wielkim zwolennikiem talentu El Toro, o tyle tym razem jedyne, co mu wyszło, to danie pretekstu Rodgersowi do zmiany. Kilka razy wkręcony w glebę, nie rozumiejący się z kolegami, w ofensywie po prostu niewidoczny. Ciężko wskazać jakieś pozytywne akcje, które przechodziłyby przez nogi Enrique. Aż dziw bierze, że nie tak dawno temu ten gracz był jednym z filarów przyjemnie dla oka grającego Liverpoolu.
Steven Gerrard: 6/10
Strzelił gola. Biegał w ostatnich minutach, gdy nagle dotarło do niego, że od odpadnięcia z rozgrywek dzieli nas ledwie kilka-kilkanaście minut. W pierwszej połowie do bólu niedokładny, posyłający podania w pustą przestrzeń, gdzie z sobie znanych względów nie zdążył dobiec Sterling. Nie jest mi w stanie przejść przez gardło, że Stevie rozstał się z Ligą Mistrzów godnie. Nie, tak nie było. Po prostu strzelił ładnego gola. Gola na pożegnanie. Chwała mu za to, ale trzeba zauważyć, że był cieniem samego siebie, tym samym dopasowując się do większości kolegów z boiska.
Jordan Henderson: 6/10
Przyszło mu grać na nowej dla siebie pozycji skrzydłowego, co umiejętnie zdusiło potencjał Anglika. Starał się, po rykoszecie w końcowych minutach meczu mógł zostać bohaterem Anfield, jednak ostatecznie wypadł po prostu poprawnie. Niczego nie zawalił ale też nie był ogniwem, które przechyliłoby szalę zwycięstwa na naszą korzyść.
Joe Allen: 5/10
Allen zawstydził UFO i dosłownie pojawiał się i momentalnie znikał z radarów. Anonimowy występ podczas którego postronni obserwatorzy nie mieli zbyt wielu szans na to, aby usłyszeć jego nazwisko z ust komentatorów. Spodziewałem się, że wobec słabej dyspozycji Gerrarda i ograniczonego pozycją Hendersona, to właśnie Walijczyk będzie tym, który da nam przewagę w środku pola. Niestety, nie tym razem.
Lucas Leiva: 5.5/10
W destrukcji radził sobie całkiem nieźle. No, przynajmniej jak na zawodnika, którego ledwie dwa miesiące temu większość kibiców oddałaby do dowolnego innego klubu z dopłatą. Jego "wjazd" w nogi gracza Basel niesłusznie został ukarany żółtą kartką, choć kilka razy drżałem o to, czy aby Leiva nie wyleci z boiska za irytujące "machajki" i komentowanie decyzji sędziego. Pod względem piłkarskim, zdołał się obronić. Przynajmniej jak na obecny, znajdujący się na równi pochyłej, Liverpool.
Raheem Sterling: 7.5/10, MOTM
Jako jedyny gracz Liverpoolu, rwał, usiłował robić dym i kreował sytuacje. To po faulu na nim odgwizdano rzut wolny, który został zamieniony na bramkę dla Liverpoolu. Jak na ironię, to dwudziestoletni chłopak był sercem, mózgiem i płucami formacji ofensywnej The Reds. Szkoda, że koledzy nie usiłowali nawet zbliżyć się do jego poziomu, bo Raheem po prostu nie miał w kolegach po barwach klubowych godnych siebie partnerów do gry. Przynajmniej do 75.minuty.
Rickie Lambert: 3/10
Jedna celna główka, kilka strąceń, nieudolne próby zastawiania się, wyjście do przeciągniętej wrzutki Johnsona i brak czytania gry, co zaowocowało kilkoma łatwymi do uniknięcia spalonymi. Szkoda, że człowiek który tak bardzo kocha ten klub musiał brać udział w zakończonym remisem blamażu.
REZERWOWI:
Alberto Moreno: 6/10
Wniósł spokój, komunikację między obroną a drugą linią a także znacząco przysłużył się w ofensywie, choć wiele z jego wrzutek nie było w stanie przedrzeć się przez obronę Basel lub było niecelnych. Widać w nim wielki potencjał i pozostaje mieć nadzieję, że Alberto dostanie więcej szans. Bez dwóch zdań na to zasługuje.
Philippe Coutinho: 6/10
Jak na ironię, mózg drugiej linii dostał dość mało czasu aby odwrócić losy spotkania. Starał się, wprowadził innowacyjne zjawisko, które nazwano podaniami prostopadłymi. Umiejętnie podłączał do gry Sterlinga, Hendersona a nawet - w ostatnich podrygach spotkania - zdesperowanego do strzelenia gola, środkowego napastnika - Martina Skrtela.
Lazar Marković: 4/10
Kartka się należała, jednak czy czerwona? Trudno wyrokować. Pewnym natomiast jest to, że Lazar przez te kilkanaście minut jakie spędził na placu gry, pokazał się z bardzo dobrej strony. Jako jeden z pierwszych zawodników Liverpoolu zdołał wedrzeć się z piłką w pole karne Bazylei, stwarzając okazje pozostałym Liverpoolczykom. Szkoda, że przedwcześnie zakończył mecz. Mógł być tym, który zapisze się w tym spotkaniu złotymi zgłoskami. Musi grać częściej. Widać, że ma wiele do pokazania.
Autor: Kinio25
Data publikacji: 15.12.2014 (zmod. 02.07.2020)