TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1729

04.02.2015 Bolton 1:2 Liverpool

Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl


Prezentujemy Państwu oceny redakcji LFC.pl za środowy mecz z Bolton Wanderers. Liverpool zapewnił sobie udział w 5. rundzie Pucharu Anglii po emocjonującym pojedynku, w którym wyszarpał zwycięstwo dopiero w doliczonym czasie gry. Bramki dla the Reds strzelali Raheem Sterling i Philippe Coutinho, natomiast rzut karny dla gospodarzy wykorzystał Eidur Gudjohnsen.

WYJŚCIOWA XI:

Simon Mignolet - 7 - Choć nie udało mu się powstrzymać Gudjohnsena przed pewnym wyegzekwowaniem rzutu karnego Belg rozegrał dobry mecz. Stabilizacja linii obrony służy mu, jak nikomu innemu, to dzięki niej odzyskał utraconą pewność siebie. W porę reagował na zagrożenie, zawsze był tam, gdzie należało, wyciągnął nawet kilka trudnych piłek. Jest o wiele bardziej odważny, wydaje się też, że poprawił swoją piętę achillesową - wychodzenie do dośrodkowań.

Mamadou Sakho - 6,5 - Na ogół pewny, ale nie ustrzegł się paru momentów, w których tracił koncentrację, czy lekko odpuszczał krycie. Na szczęście nie przyniosło to żadnych negatywnych konsekwencji. Świetnie radził sobie z piłką przy nodze, a jego dokładne wyprowadzanie piłki uruchamiało ofensywne akcje the Reds

Martin Skrtel - 6 - Słowak po raz kolejny wyglądał gorzej od swojego francuskiego kolegi z obrony. Chwilami zachowywał się nerwowo, jego źle wymierzone wejście w nogi Clougha w polu karnym Mignoleta kosztowało Liverpool rzut karny, przez który gospodarze wyszli na prowadzenie. Na plus możemy zaliczyć mu sporo wygranych pojedynków powietrznych i umiejętne korzystanie ze swoich walorów fizycznych.

Emre Can - PIŁKARZ MECZU - 7,5 - Grał tak, jakby wstąpił w niego duch młodego Stevena Gerrarda. Dominował fizycznie swoich rywali i zapewniał ogromną energię gdziekolwiek się pojawiał. Kiedy zespół walczył o swoje być albo nie być w Pucharze Anglii swoim nastawieniem dawał sygnał do ataku i raz za razem pędził do przodu. Dwukrotnie uderzał na bramkę przeciwnika, a jeden z jego strzałów zatrzymał się na poprzeczce. Podobnie jak Sterling i Coutinho pokazał się z najlepszej strony w kluczowym momencie posyłając bajeczną długą piłkę do Jamajczyka, którą ten zamienił na wyrównujące trafienie. Właśnie to charakteryzuje prawdziwie klasowych piłkarzy - biorą na siebie odpowiedzialność i decydują o losach meczu. Ale nawet, gdyby tamto podanie nie dosięgnęło celu, Can byłby chwalony za swój występ, zarówno w ataku jak i obronie. Miał jeden niepewny moment, kiedy przy kontrze Boltonu Clough zaczął miotać nim jak szatan i oddał strzał na bramkę Mignoleta, momentami tracił też orientację przy długich piłkach rywali, ale były to jedyne łyżki dziegciu w ogromnej beczce miodu. Jeśli młody Niemiec będzie rozwijał się w tym tempie to prezes Bayernu Monachium już niedługo zapłacze gorzkimi łzami.

Alberto Moreno - 5,5 - Hiszpan zagrał zupełnie odwrotnie, niż można się było po nim spodziewać: dość dobrze spisywał się w obronie, ale zawiódł jeśli chodzi o wkład w ofensywę. Niestety w meczu z Boltonem było to dość bolesne, ponieważ the Reds przez większość czasu szukali wyrównującego trafienia. Momenty gry, na poziomie, którego od niego oczekujemy były stanowczo zbyt rzadkie.

Steven Gerrard - 5 - Przykro było oglądać kapitana w tak słabej formie, już po kilku minutach można było zatęsknić za Hendersonem. Przy dynamicznym młodym Angliku Gerrard wyglądał jak spiżowy posąg. Często spowalniał akcje Liverpoolu, czy głupio tracił piłkę, niewiele pomagał też w defensywie. Nawet stałe fragmenty gry, jego znak firmowy, stały na fatalnym poziomie. Najlepszym momentem meczu kapitaa było zgrabne wyłożenie piłki Sterlingowi w polu karnym, jednak ten nie zdołał do niej dosięgnąć. Szkoda, że 700. występ Stevena w czerwonej koszulce wypadł tak blado, na pewno chciałby zapamiętać ten dzień lepiej. Miejmy nadzieję, że w niedzielę podczas derbów z Evertonem zobaczymy naszego Captain Fantastic w dyspozycji nawiązującej do jego najlepszych czasów.

Joe Allen - 4,5 - Legenda głosi, że wyszedł wczoraj na boisko... Walijski pomocnik dostał pierwszą od niepamiętnych czasów szansę, aby się wykazać, ale jego występ niczym nie zaimponował. Co prawda nie grał źle, ale wydawał się nie mieć absolutnie żadnych argumentów na grę w pierwszym składzie. Najbardziej brakowało mu zaangażowania, wnosił też o wiele za mało jeśli chodzi o grę w ataku. W 70. minucie zastąpił go Daniel Sturridge.

Lazar Markovic - 5,5 - Serb zagrał bardzo chaotycznie, jego wcześniejsze występy w roli cofniętego skrzydłowego wypadały znacznie lepiej. W pierwszej połowie był na ogół niewidoczny, dopiero w drugiej zaprezentował się nieco lepiej, bezustannie męcząc rywali swoim dryblingiem. Niestety w kluczowych momentach łatwo trafił głowę, ale trzeba zauważyć, że jego prędkość pozwalała skutecznie łatać dziury w obronie. W 65 minucie zastąpił go Fabio Borini.

Adam Lallana - 5 - Na początku meczu dobrze współpracował ze Sterlingiem w ataku, jednak potem wyraźnie przygasł, brakowało mu energii i kreatywności. Niewidoczny, często podejmował złe decyzje. W 55. minucie meczu zastąpił go Jordan Henderson.

Raheem Sterling - 7 - Przez cały mecz frustrował się nieudanymi strzałami, czy dryblingami, po których nie miał do kogo podać, jednak w 87. minucie wszystko to zostało mu wynagrodzone - precyzyjnie wykończył idealne podanie Cana, a jego bramka przywróciła Liverpoolowi nadzieję na zwycięstwo. Wielka szkoda, że nie zdołał zdobyć gola w pierwszej połowie, gdy jego groźny strzał z miejsca uderzył w słupek. Chyba nikt nie ma wątpliwości, jak ważnym piłkarzem dla the Reds jest Jamajczyk, jego wczorajszą nieskuteczność możemy w dużej mierze zrzucić na brak odpowiedniego wsparcia. Powrót do pierwszego składu napastnika z prawdziwego zdarzenia (czytaj: Sturridge'a) pozwoli w pełni wykorzystać jego umiejętności. I tak dostatecznie długo dźwigał na swoich młodych barkach całą ofensywną grę Liverpoolu.

Philippe Coutinho - 7 - Podobnie jak w przypadku Sterlinga setki zmarnowanych strzałów, dryblingów i nieudanych zagrań Brazylijczyka można puścić w niepamięć za sprawą nadzwyczajnego uderzenia z dystansu, które w doliczonym czasie gry dało Liverpoolowi zwycięstwo. Zresztą, ci dwaj filigranowi zawodnicy znakomicie ze sobą współpracowali. Potencjał, jaki drzemie w Coutinho jest niewyobrażalny, zwłaszcza, że wczorajszy mecz z Boltonem nie był pierwszym, w którym jego geniusz zrobił różnicę. W pełni zasłużył na nowy kontrakt, można śmiało powiedzieć, że stał się kluczowym graczem w drużynie Rodgersa.

REZERWOWI:

Jordan Henderson - 6,5 - Po zejściu Adama Lallany zajął miejsce w środku pola, a Gerrard przesunął się do przodu. Dał dobrą zmianę, zapewnił the Reds więcej fizycznych argumentów w pomocy, ożywiając jej grę. Dwukrotnie postraszył też bramkarza gospodarzy, szkoda tylko, że jego potężne strzały minęły się z celem.

Fabio Borini - 5 - Wszedł za Lazara Markovicia w 65. minucie, jednak nie zaprezentował niczego ciekawego

Daniel Sturridge - 6 - Zastąpił Joe Allena w 70. minucie. Popisał się pięknym rajdem na bramkę, niestety jego strzał został zablokowany. Wyraźnie widać, że potrzebuje czasu na dojście do siebie po kontuzji.



Autor: PiotrekB
Data publikacji: 05.02.2015 (zmod. 02.07.2020)