07.02.2015 Everton 0:0 Liverpool
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
Liverpool zremisował bezbramkowo w mało emocjonujących derbach. Skoro zabrakło emocji w meczu, od czego jest redakcja i jej oceny. Zapraszamy do lektury.
WYJŚCIOWA XI:
Simon Mignolet 7
Nie miał na tyle pracy, na ile można było się spodziewać po derbowym starciu. Jednak w końcówce meczu, przy strzale Colemana, popisał się świetną interwencją. Tego właśnie należy oczekiwać od bramkarza the Reds w podobnych spotkaniach, gdy przeciwnik ma jeden jedyny celny strzał.
Emre Can 7,5
Świetnie radził sobie zarówno z Lukaku, jak i Mirallasem. Rewelacyjnie zagrał w obronie, można powiedzieć, że wręcz otarł się o miano zawodnika meczu. Jednak widać też było, że ostatnia asysta z potyczki z Boltonem, nieco zbyt mocno go podpaliła. Czasami za dużo kombinował, czy to z podaniami, czy z dryblingami, co nie zmienia faktu, że w obu aspektach bywa naprawdę mocny. Na mały minus także złe obliczenie lotu piłki przy dośrodkowaniu Colemana, co na szczęście skończyło się złym strzałem Naismitha. W obliczu kontuzji Lucasa, pojawia się zasadnicze pytanie o to, czy Rodgers kupuje go w całości, jako dryblującego stopera, czy może przesunie go na miejsce Brazylijczyka.
Martin Škrtel 8
Nie będę może wyskakiwał z utartymi „gladiatorami” oraz „walczakami”, ale wreszcie oglądając jego grę włos nie jeżył się na głowie. Rolę człowieka, który ma dostarczyć dreszcz emocji przejął tym razem Sakho. Natomiast Słowak nie dość, że wyłączył Lukaku z gry, to jeszcze wspomagał obu kolegów z obrony w ciężkich chwilach. Przypomniał wreszcie, że w momentach, kiedy nie zamienia się w Mr. Hyde’a, potrafi być naprawdę niezłym stoperem. Jeśli jego kolega otarł się o miano gracza meczu, to Martin dosłownie trzymał je w rękach.
Mamadou Sakho 6
Czasami wygląda jak boiskowy socjopata i pokazuje, jak cienka jest granica między stoickim spokojem a nadmierną pewnością siebie. Jego ryzykowne zagranie do Škrtela z drugiej połowy mogło być niezłym prezentem dla Evertonu. Mimo, że starał się grać agresywnie w defensywie, nie wypadł tak przekonująco, jak Słowak i Niemiec.
Jordon Ibe 8 GRACZ MECZU
Nieoczekiwanie wszedł do pierwszego składu i w pełni wykorzystał swoją szansę. To był jego dzień, co zapewne potwierdziłby Oviedo, który nie miał z Anglikiem łatwego życia przez całe spotkanie. Szkoda, że po wspaniałej indywidualnej akcji trafił jedynie w słupek. Szkoda, że po jego szarży z linii bocznej, Moreno odskoczyła piłka. Szkoda, że na początku meczu bramkarz zablokował jego strzał z najbliższej odległości. Szkoda, bo mógł to być jeszcze efektowniejszy powrót do drużyny.
Alberto Moreno 6,5
W akcjach ofensywnych wyglądał czasami naprawdę dobrze, zaliczył cztery kluczowe podania i w ogóle. Niestety marnował też dobre okazje, jak chociażby wtedy, gdy po efektownym wejściu Cana i zamieszaniu w polu karnym, nie zdołał oddać celnego strzału. W dodatku mógł być współodpowiedzialnym za utratę bramki w samej końcówce, kiedy nie zdążył z powrotem za Colemanem.
Lucas Leiva BEZ OCENY
Opuścił boisko w 16. minucie więc trudno go ocenić za tak krótki czas na boisku. Warto jednak odnotować, że zdążył zaliczyć przed zmianą dwa odbiory.
Jordan Henderson 6,5
Starał się przyspieszać akcje the Reds, co w jednym przypadku mogło się zakończyć tragicznie. Źle wyprowadzając piłkę rozpoczął wspomnianą wcześniej sytuację, po której Naismith strzelił prosto w Mignoleta. W dodatku zabrakło mu wyraźniejszego zaznaczenia swojej obecności na boisku od nieustannego nękania podopiecznych Martineza i kłótni z Naismithem. Chociaż wstydu też nie było.
Philippe Coutinho 7
Potwierdził w tym spotkaniu, że jest najbardziej kreatywnym zawodnikiem Liverpoolu. Tym razem jednak jego kluczowe podania nie tworzyły już tak ewidentnych okazji bramkowych. Na spory plus na pewno gra w obronie i świadomość taktyczna. Jego dwa przechwyty podań Barry’ego w krótkim odstępie mogły spokojnie zakończyć się golem. Ale trzeba dodać, że pierwszą z przytoczonych sytuacji sam zawalił niecelnie podając. Tym bardziej szkoda jego zmiany w 55. minucie, ponieważ w tamtym momencie był ewidentnie w gazie.
Steven Gerrard 5
Na plus: przyzwoicie wykonany rzut wolny i hollywoodzkie nożyce. Na minus: znikome zaangażowanie i kłopoty z odnalezieniem się na boisku. Trochę słabo, jak na teoretycznie ostatni mecz derbowy w życiu. Chociaż z drugiej strony to był 224. mecz Liverpoolu z Evertonem. Rozkładając liczby na czynniki pierwsze sytuacja staje się jasna: 2+2+4=8, czyli wiadomo kogo numer na koszulce. To musi być spisek gwiazd i galaktycznego spaghetti. O czym to ja mówiłem…
Raheem Sterling 6
Nieprzekonujący występ Anglika. Niby odnajdował się w sytuacjach, które kreował mu Coutinho, ale albo później tracił piłkę, albo zasypywał Joela strzałami oczywistymi. To jego, a nie Brazylijczyka powinien zastąpić Sturridge (przy założeniu, że nie mielibyśmy do czynienia z potrzebą ochrony zdrowia Coutinho). Chociaż doczekał się zmiany w 82. minucie, w postaci Rickiego Lamberta.
REZERWOWI:
Joe Allen 5
Teoretycznie rzecz biorąc zagrał przyzwoicie. Jednak trudno nie odnieść wrażenia, że jego obecność niewiele wnosi na boisku poza tą przyzwoitością. Coraz częściej staje się dla Rodgersa sentymentalną podróżą do czasów Swansea, podobną do naszych wspomnień o powieści z lat młodości o kolei, która jeździła po psie – kiedyś może wszyscy przy tym śmiali się i płakali, ale wszyscy dorośliśmy i czas iść do przodu.
Daniel Sturridge 5
To jeszcze nie jest jego czas, ale jestem przekonany, że wkrótce nadejdzie.
Rickie Lambert 5
Z jego nadejściem formy może być nieco większy problem.
Autor: raf
Data publikacji: 09.02.2015 (zmod. 02.07.2020)