TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1721

25.04.2015 West Bromwich 0:0 Liverpool

Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl


Emocje po meczu z ekipą Tony'ego Pulisa już opadły. Zawodnikom Liverpoolu nie udało się sforsować defensywy ekipy gospodarzy, mimo że kilka razy szczęście było na wyciągnięcie ręki. Czy jest jakiś zawodnik, którego trzeba szczególnie wyróżnić? Kto odstawał poziomem od reszty kolegów z Liverbirdem na piersi? Zobaczmy.

Simon Mignolet: 6.5/10

Przez większą część meczu, bezrobotny. Błysnął refleksem na linii - swoim znakiem rozpoznawczym - gdy odrobinę pogubił się Martin Skrtel i rywale dostali piłkę jak na tacy. Cieszy niesamowity progres, jaki nasz golkiper notuje w piąstkowaniu. Mimo że zbieranie się do tych parad, wygląda nieraz przekomicznie, to jednak najważniejsze, że są skuteczne. Warto też odnotować, że po tym meczu Simon wysunął się na pozycję lidera w walce o Złote Rękawice. Czy jeszcze w listopadzie ktoś postawiłby na to więcej niż pięć złotych?

Glen Johnson 4/10

Johnson wygląda na gościa, który pogodzony jest z tym, że jego czas na Anfield definitywnie dobiega końca. Kiedyś ostoja defensywy, obecnie wygląda niczym chłopak zagubiony we mgle, który bez większego celu i sensu wdaje się w dryblingi i kiwki, które dość często przegrywa. Trudno powiedzieć, czy Brendan Rodgers wystawia nerwy kibiców na próbę czy chodzi o sprawdzenie kondycji zdrowotnej Dejana Lovrena, jednak ustawienie tych dwóch zawodników koło siebie, to niczym rosyjska ruletka.

Martin Škrtel: 6.5/10

Odrobinę pomylił się w jednej ze swoich interwencji, gdy musiał po nim sprzątać Mignolet, jednak patrząc przekrojowo na cały mecz, wracający po zawieszeniu Słowak rozegrał dobre zawody, gdzie błysnął kilkoma ciekawymi rozegraniami futbolówki na połowie przeciwnika. Zazwyczaj był tym, który grał najbliżej swojej bramki i w ostatecznym rozrachunku nie zdołał odcisnąć piętna na przebiegu widowiska. Trochę brakowało jego główek podczas stałych fragmentów gry.

Dejan Lovren: 6.5/10

Aż dziw bierze, że nasz ulubieniec niczego nie zawalił. Mało tego, kilka razy musiał ratować Glena Johnsona, wyglądał na człowieka, który doskonale wie, co tego pięknego, wiosennego dnia robi na boisku. Błysnął kilkoma doskonale wymierzonymi wślizgami i minimalnie niecelną główką w ostatnich sekundach gry. Niestety, przytoczona wyżej główka o kilkanaście centymetrów minęła się z celem. Kto wie, gdyby w lidze było kilka takich zespołów jak WBA, które grają dziesięcioma obrońcami w polu, Dejan nagle okazałby się być całkiem dobrym defensorem. Mimo wszystko, żywię wielką nadzieję, że ten mecz pomoże mu wreszcie się przełamać. Najwyższy czas.

Emre Can: 6/10

Anonimowy występ, gdzie Niemiec aktywował się co jakiś czas, ruszając skrzydłem, usiłując zagrać celną piłkę do Sterlinga bądź Hendersona. Mimo szczerych chęci, nie jestem w stanie wskazać ciekawszych zdarzeń na boisku z jego udziałem. Pod koniec spotkania, uwikłał się w kilka pojedynków biegowych z McManamann'em. Jeden przegrał, jednak szczęśliwie dla Liverpoolu, dobra wrzutka Calluma nie przyniosła dla Liverpoolu większego zagrożenia.

Jordan Henderson: 6/10

Walczył w środku pola, jednak nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w duecie z Gerrardem, nasz - najpewniej - nowy kapitan automatycznie traci większość ze swojego potencjału. Wespół ze Sterlingiem i Ibe'em, usiłował przełamać linię pola karnego gospodarzy, jednak poza kilkoma prostopadłymi podaniami i pokazywaniem się do gry, nie był w stanie niczym chwycić za serce.

Jordon Ibe: 7/10

Jordon "Tsunami" Ibe to bez wątpienia jeden z tych zawodników, który napsuł podopiecznym Pulisa najwięcej krwi. Usiłował zrywać się, zdobywać przestrzeń i kreować zagrożenie. Błysnął kilkoma fajnymi zagraniami, które siały wielki popłoch w szeregach gospodarzy. Po akcji z Balotellim, z impetem obił poprzeczkę. Gdyby piłka szła kilka centymetrów niżej, Myhill mógłby jedynie odprowadzić piłkę wzrokiem.

Steven Gerrard: 5/10

Powinno być 4.5 ale zakończony już mecz był dla naszego kapitana spotkaniem jubileuszowym, więc niech ma. Okopał się nieopodal środka boiska, jedynie co jakiś czas opuszczając wygodny przyczółek, podchodząc wyżej i wyżej. Gdzieś znikły jego magiczne crossy i potężne strzały zza pola karnego. Raz znalazł się w dogodnej sytuacji, jednak strzał, który zdołał przedostać się przez zasieki obrony, nie mógł zaskoczyć doskonale dysponowanego bramkarza gospodarzy. Na plus "ostatni akord", czyli wymierzone podanie do Lovrena, którego ten jednak nie zdołał przekuć na gola.

Phillippe Coutinho: 7.5/10, MOTM

Nasz mały magik był jednym z jaśniejszych elementów w układance Rodgersa, który wyszedł na spotkanie z West Bromem. Uruchamiał kolegów, kiwał, czarował i niemal zapewnił nam prowadzenie, jednak jego sprytne zagranie zostało w ostatniej chwili sparowane przez golkipera. Mimo że nie udało mu zwieńczyć się tego meczu asystą ani golem, nie jestem zdziwiony tym, że Cou znalazł się w jedenastce roku 2015.

Raheem Sterling: 6/10

Trudno przyczepić się do czegoś w jego grze, jednak wyglądał na człowieka, który nie do końca wierzy w to, że ten mecz da się wygrać. Często zbyt długo zwlekał z wrzutkami, wdając się w chaotyczne dryblingi, z których raz za razem musiał ratować go Henderson bądź Emre Can. Widać, że uwiązany na pozycji skrzydłowego, daje nam mniej niż na OP lub gdy ustawiony jest jako fałszywy napastnik.

Mario Balotelli: 6.5/10

Włoch dostał wreszcie szansę i szczerze mówiąc, zagrał bardzo dobrze. Nie odstawał, ze względu na specyfikę obrony gospodarzy, nie było mowy o tym aby znalazł się na spalonym. Usiłował kreować grę, potrafił mądrze przetrzymać piłkę a wespół z Ibe'em, niemal ostatecznie zabili widowisko, jednak piłka po potężnym strzale tego drugiego, zatrzymała się na poprzeczce. Zmieniony przez Boriniego po naprawdę niezłych zawodach.

Rezerwowi:

Wracający po kontuzji Anglik dostał nieco czasu, jednak nie zdołał odcisnąć piętna na zawodach. Trudno wskazać kilka ciekawszych zagrań w wykonaniu naszego zawodnika. Tak samo jak koledzy z drużyny, ugrzązł w okopach, na wojnie pozycyjnej z West Bromem.

Fabio Borini: 5/10

Drugi z duetu włoskich napastników, mimo że dostał nieco więcej niż kilka minut, do czego Rodgers zdążył nas już przyzwyczaić, nie pokazał się z dobrej strony. Kilka razy mignął mi przed polem karnym i... i tyle.



Autor: Kinio
Data publikacji: 26.04.2015 (zmod. 02.07.2020)