13.01.2016 Liverpool 3:3 Arsenal
Artykuł z cyklu Oceny LFC.pl
We wczorajszym meczu z Arsenalem na pewno nie brakowało emocji. Który z piłkarzy Liverpoolu zaprezentował się najlepiej? Który musi popracować nad swoją formą? Zapraszamy Państwa do zapoznania się z ocenami według redakcji LFC.pl!
Simon Mignolet – 4,5
Belgijski bramkarz chyba trochę się rozluźnił po uzgodnieniu nowego kontraktu i w meczu z Arsenalem dał nadzieje na występy młodemu Danny’emu Wardowi. Dwie pierwsze bramki dla Arsenalu padły po błędach Mignoleta, błędach które popełnił w elemencie gry, który zwykle nie sprawia mu problemu. Przy drugiej bramce Giroud nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Miejmy nadzieję, że to pojedynczy wyskok i reprezentant Belgii szybko zostawi za sobą spotkanie z Kanonierami.
Nathaniel Clyne – 6,5
Dużo biegał, dużo pracował i w defensywie radził sobie całkiem nieźle jednak z przodu wciąż brakuje wkładu, z którego znany był w Southampton. Clyne jest jednym z niewielu naszych obrońców, który trzyma stały, w miarę znośny poziom jeśli chodzi o grę pod naszą bramką (o ile nikt nie każe mu kryć dwa razy większego przeciwnika), problemem pozostaje ciągle brak jakiegokolwiek zmiennika dla angielskiego obrońcy, módlmy się więc aby przynajmniej do całkowitego powrotu Flanagana kontuzje trzymały się od Clyne’a z daleka.
Kolo Touré – 6
Można obwiniać go za utratę trzeciej bramki, jednak oprócz tego radził sobie całkiem dobrze. Świetnie czytał grę i przecinał ataki Kanonierów. Pokazał swoje wieloletnie doświadczenie z gry na najwyższym poziomie i jego ostatnie słowa o chęci pozostania w klubie na kolejny rok nie wydają się być aż tak oderwane od rzeczywistości, jak by to uznała większość kibiców jeszcze kilka miesięcy temu.
Mamadou Sakho – 5
Kolejny słaby występ Francuza, nie radził sobie z Giroud, kilka razy niedokładnie podawał prosto pod nogi któregoś z piłkarzy Arsenalu. Rozgrzesza go fakt, że nie był w 100% gotowy do gry po kontuzji, mimo wszystko jest to kolejne już spotkanie, w którym Sakho zamiast bycia skałą w defensywie jest jednym z jej najsłabszych punktów.
Alberto Moreno – 6
Hiszpan jak to ma w zwyczaju był bardzo aktywny w ofensywie, robił dużo hałasu, jednak zbyt wiele z tego nie wynikało. Obok Firmino oddał najwięcej strzałów ze wszystkich graczy Liverpoolu, jednak w większości były one niezbyt dobrze przygotowane i lądowały w trybunach bądź w okolicach brzucha któregoś z zawodników Arsenalu. Powinien wpisać się na listę strzelców przy stanie 2:2, jednak w dogodnej sytuacji źle trafił w piłkę i ta przeleciała obok bramki Petra Čecha.
Emre Can – 7,5
Świetny występ młodego Niemca, wraz z Hendersonem całkowicie zdominowali środek pola niwelując przy tym fenomenalnego w tym sezonie Mesuta Ozila. W drugiej połowie Can opadł trochę z sił i w 82. minucie zastąpił go Joe Allen. Can musi nauczyć się trochę lepiej racjonować siły, bo w końcówce jego występu wyraźnie było widać zmęczenie co skutkowało także niedokładnością w podaniach, jeśli jednak nadal będzie rozwijał się w takim tempie, to niebawem będzie z niego czołowy pomocnik w Premier League.
Jordan Henderson – 8
Ten mecz wyraźnie pokazał, jak ważny dla naszej drużyny jest Henderson. Ciągły pressing, ciągła praca, podania, odbiory – Anglik robi w środku pola wszystko, robi to świetnie i robi to od pierwszej do ostatniej minuty spotkania, nic tylko prosić niebiosa o jego zdrowie. We wczorajszym meczu wraz z Canem, Milnerem, Lallaną i Firmino znakomicie nakładał pressing na piłkarzach Arsenalu. Kto wie jak wyglądałyby wcześniejsze miesiące gdyby Jürgen Klopp miał od początku do dyspozycji zdrowego kapitana?
James Milner – 6,5
Wracający po kontuzji reprezentant Anglii rozegrał wczoraj niezłe spotkanie, non stop doskakiwał do piłkarzy Arsenalu, a w 19. minucie świetnie zapanował nad piłką i dograł ją do Firmino, który potem fenomenalnym strzałem pokonał Čecha. Mógł lepiej spisywać się w defensywie, gdzie kilka razy nie trzymał pozycji, ogólnie rzecz biorąc jednak był to jeden z lepszych występów sprowadzonego latem z Manchesteru City pomocnika.
Adam Lallana – 6
Dużo się starał, trochę pograł kombinacyjnie z Milnerem i Firmino ale wciąż jest tego za mało. Raz świetnie wbiegł w pole karne jednak potknął się zanim zdołał oddać strzał. Dużo pracował w pressingu co pomogło the Reds nie raz odzyskać piłkę i kontynuować zmasowane ataki na bramkę Petra Čecha, wciąż można jednak oczekiwać od byłego kapitana Świętych trochę więcej.
Jordon Ibe – 5,5
Młody skrzydłowy wrócił do zespołu po kontuzji uda i spotkania z Arsenalem nie może zaliczyć do najlepszych. Non stop przegrywał pojedynki 1 na 1 z Nacho Monrealem, a jego próby strzałów zwykle kończyły się na pierwszym obrońcy, podobnie zresztą było z dośrodkowaniami z rzutów rożnych. Miał jednak ze dwie udane akcje skrzydłem, po jednej z nich do szansy powinien dojść Christian Benteke, Belg jednak czaił się w okolicach 16 metra zamiast nabiegać w pole bramkowe gdzie piłkę posłał Ibe.
Roberto Firmino – 8,5 - GRACZ MECZU
Co tu dużo mówić, Firmino pokazał wczoraj dlaczego tak wielu kibiców było podekscytowanych jego transferem z Hoffenheim. Świetny pressing, świetne wychodzenie na pozycje, dobre odegrania i dwie, fenomenalne bramki. Brazylijczyk powinien mieć jeszcze asystę, jednak po jego podaniu 100% sytuacji nie wykorzystał Alberto Moreno. W drugiej połowie Firmino nie był tak aktywny z przodu jak na początku spotkania, jego praca w defensywie była jednak nieoceniona. Miejmy nadzieję, że to tylko przedsmak tego co regularnie będzie nam prezentował były zawodnik Hoffenheim.
REZERWOWI:
Christian Benteke – 6,5
Belgijski napastnik wszedł w 66. minucie za zmęczonego Milnera i dał dobrą zmianę. Dobrze odgrywał do partnerów, próbował grać kombinacyjnie i w końcu wygrywał pojedynki główkowe z przeciwnikami. Po jego strąceniu piłki głową bramkę na wagę 1 punktu zdobył Joe Allen. Powinien jednak dużo lepiej zachować się w wyżej wspomnianej sytuacji w której dośrodkowywał Jordon Ibe.
Joe Allen – 7
Allen na placu gry zameldował się w 82. minucie i stał się nieoczekiwanym bohaterem The Kop. Walijczyk przyznał ostatnio, że walczy o swoją przyszłość w klubie i wyraźnie było to widać w ostatnich spotkaniach, w których brał udział. W 90. minucie dał drużynie upragniony punkt, kiedy świetnie wbiegł w pole karne i pewnym strzałem pokonał Petra Čecha.
Steven Caulker – BRAK
Sprowadzony z QPR dwa dni temu obrońca został na boisko wprowadzony w 88. minucie w roli… środkowego napastnika. Ruch wydawałoby się dziwny, jednak namieszał on w głowach obrońców Kanonierów, którzy przy obecności kolejnego rosłego zawodnika nie mogli sobie pozwolić na ciągłe podwajanie Benteke, co w efekcie poskutkowało wygranym przez Belga pojedynkiem główkowym, po którym bramkę zdobył Joe Allen. Ciężko jednak po tych pięciu minutach ocenić, jaka będzie jego przydatność w defensywie.
Autor: Jetzu
Data publikacji: 14.01.2016 (zmod. 02.07.2020)