LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1155

2005 - Zwycięzcy Ligi Mistrzów

Artykuł z cyklu Historia


Wszystko o tym, co przeżyliśmy gdy w NAJWSPANIALSZĄ noc bogatej historii Liverpoolu odzyskaliśmy tytuł Królów Europy, cudownie odrabiając 3-bramkową stratę do przerwy w finałowym spotkaniu przeciwko AC Milanowi na stadionie Ataturk w Stambule.

Była to pierwszy występ Czerwonych w finale Pucharu Europy od 20 lat i pomimo iż w pamiętnej drodze do finału wyeliminowaliśmy Juventus oraz Chelsea, do tego meczu przystępowaliśmy postrzegani jako zespół, który od początku jest skazany na porażkę przeciwko takiemu rywalowi jak potężni Rossoneri.

Około 40 000 fanów Liverpoolu przyjechało dopingować swoich bohaterów do Istambułu, ale gdy Milan do przerwy prowadził 3-0, wydawało się, iż ich podróż poszła na próżno. Sygnał do rozpoczęcia meczu podczas niesamowitej rozmowy w przerwie z piłkarzami dał Rafa Benitez, ognisty płacz fanów i najbardziej zdumiewający comeback wszech czasów.

Jamie Carragher (Gracz LFC od 1996): To był jeden z najwspanialszych finałów wszech czasów. Ludzie będą o nim mówić jeszcze przez 20 czy 30 lat. Nie sądzę, aby komuś udało się to powtórzyć. Oczywiście ten klub może wygrać ponownie Puchar Europy, ale wydaje mi się, że sposób w jaki tego dokonaliśmy jest wyjątkowy.

Diego Maradona (Argentyńska legenda futbolu): Nawet Reprezentacja Brazylii, która w 1970 roku zdobywała Mistrzostwo Świata nie zdołała by się podnieść po trzech bramkach Milanu.

The Reds pierwszy cios otrzymali po 53 sekundach gry, kiedy to doświadczony kapitan Milanu, Paolo Maldini, wyprowadził Włochów na prowadzenie. Potem było jeszcze gorzej. Harry Kewell po 23 minutach musiał opuścić boisko z powodu kontuzji, po czym napastnik Hernan Crespo, wypożyczony wtedy z Chelsea, dołożył dwa trafienia. Marzenia Liverpoolu o Lidze Mistrzów wydawały się już tylko iluzją, jednak gwizdek na przerwę nie mógł nadejść wcześniej.

Steven Gerrard (Gracz Liverpoolu od 1998): Milan grał niezwykle szybko i szczerze mówiąc 3-0 to był najmniejszy wymiar kary do przerwy.

Jamie Carragher: Są dobrą drużyną. Kaka był źródłem wszelkich naszych problemów. Na przerwę schodziliśmy załamani i nie sądziłem, iż uda nam się coś zmienić.

Rafa Benitez (Manager LFC od 2004): Bardzo trudno było wejść do szatni widząc piłkarzy ze spuszczonymi głowami. Rozmawialiśmy o innych rzeczach. Ciężko pracowaliśmy przez 10 dni i musieliśmy walczyć do końca. Trzeba pozwolić marzeniom się spełniać. Walczyliśmy ciężko aby dotrzeć do finału. Myślałem o tym, co mówię i o tym, co trzeba zmienić. Musiałem zmienić taktykę, a także musieliśmy zagrać agresywniej. Musiałem dać pewność siebie zawodnikom.

Steven Gerrard: Manager wszedł do szatni i po pierwsze nas uspokoił. Narysował kilka rzeczy na tablicy, zrobił kilka zmian i powiedział, żebyśmy po prostu spróbowali szybko strzelić bramkę. Stwierdził, że jeżeli to nam się uda, wszystko może ulec zmianie. Nie mogłem się skupić. Nie wiedziałem, co przechodzi przez moją głowę. Czułem się dziwnie. Siedziałem tam i trzymałem głowę w swoich rękach. Sądziłem, iż to już koniec.

Rafael Benitez: Podczas przerwy musieliśmy coś zrobić i zdecydowaliśmy się na kilka zmian. W żadnym wypadku nie mogliśmy sobie pozwolić na porażkę czterema czy pięcioma bramkami przed naszymi wspaniałymi kibicami. Zaczęliśmy z myślą i wiarą, że możemy to zrobić, wszystko było możliwe.

Pako Ayestaran (Asystent managera LFC od 2004): Nie mogliśmy nic pozmieniać w pierwszej połowie, gdyż kontuzja Harry'ego Kewella nie pozwoliła nam na to, ale on (Benitez) podczas przerwy znalazł najgenialniejsze rozwiązanie. Didi zaczął przejmować wszystkie piłki, co nam niezwykle pomogło.

Djimi Traore (Gracz LFC od 1999): Kiedy wracaliśmy do szatni piłkarze Milanu byli na zewnątrz, świętując już mistrzostwo, ciesząc się z sukcesu. To nas ruszyło i sprawiło, że ogromnie chcieliśmy powrócić do gry.

Rafael Benitez: Byłem ostatni w szatni. Nie słyszałem radości Milanu, ale Alex Miller słyszał. Powiedział naszym chłopcom, że oni już świętują zwycięstwo. To było dobre dla nas.

Tak samo jak wspaniała rozmowa w szatni Rafy z piłkarzami, siłę Liverpoolowi dał fenomenalny doping sympatyków the Reds.

Luis Garcia (Piłkarz LFC od 2004): Siedzieliśmy w szatni i słyszeliśmy tysiące fanów śpiewających You’ll Never Walk Alone. Możecie sobie wyobrazić jak wtedy się czuliśmy? Dostawaliśmy 3-0 w finale Ligi Mistrzów, a mogliśmy usłyszeć 45 000 osób, które pokazały, iż wciąż w nas wierzą. Wiedzieliśmy, że przebyli długą drogę i poświęcili się niezwykle aby być tutaj. Od tego momentu my także zaczęliśmy wierzyć.

Comeback wszystkich comebacków rozpoczął się w 54 minucie. Riise dośrodkował piłkę z lewej flanki, a Gerrard swoim idealnym uderzeniem głową obok Didy przywrócił ducha zespołowi.

Jamie Carragher: Najlepszą rzeczą jaką zrobił manager tego wieczoru było wpuszczenie na boisko Kaisera (Didi Hamanna). Didi był niesamowity. Kiedy nie było go w pierwszej połowie Kaka sprawiał nam ogromne problemy. Nie mogliśmy go zatrzymać, robił z nami, co chciał, ale Didi zaprzestał temu. Gdy zdobyliśmy pierwszą bramkę po prostu rozpoczęły się problemy Milanu.

Djimi Traore: Kiedy po raz pierwszy udało nam się trafić do siatki rywale wyglądali jakby zaczęli się bać, ich morale opadło. Wejście na boisko Didiego dało nam wiele doświadczenia w linii pomocy i naprawdę rozbiło rywala.

Rick Parry (Dyrektor wykonawczy LFC): W przerwie wiedzieliśmy, że to będzie batalia pod stromą górę, ale potem myśląc o Basel, o Olympiakosie… stwierdziliśmy, iż wszystko jest możliwe. Potem powiedzieliśmy, że przecież gramy z AC Milanem, a oni nie stracą trzech bramek. Szybko strzelony gol sprawił, że uwierzyliśmy w możliwość zrobienia tego, o czym wszyscy marzyliśmy. To był nadzwyczajny wieczór.

Pierwsza bramka Liverpoolu mogła, przynajmniej wtedy, nic nie znaczyć, ale gdy Vladimir Smicer, wchodząc z ławki rezerwowych za kontuzjowanego Harry’ego Kewella, dołożył drugie trafienie nadzieje powróciły już na dobre.

Johan Cruyff (Holenderska legenda futbolu): Nie ma drugiego takiego klubu w Europie z hymnem jak You’ll Never Walk Alone. Nie ma drugiego takiego klubu na świecie tak zjednoczonego ze swoimi fanami. Siedziałem tam oglądając kibiców Liverpoolu i przyprawili mnie oni o dreszcze własnego kręgosłupa. Zgromadzone 40 000 ludzi stanęło jednym murem za swoją drużyną. To jest coś czego nie ma wiele zespołów. Właśnie dlatego podziwiam Liverpool bardziej niż jakikolwiek inny klub.

W związku z wyraźnie podłamaną i gubiącą się obroną Milanu, Liverpoolczycy kontynuowali oblężenie bramki rywali i to przyniosło oczekiwany skutek gdy Xabi Alonso, na raty, ale jednak skutecznie wykorzystał rzut karny po faulu na Gerrardzie.

Napięcie na stadionie przełożyło się teraz także na samą murawę, lecz więcej bramek w meczu nie ujrzeliśmy, głównie dzięki świetnemu zachowaniu Jerzego Dudka.

Jaap Stam (Gracz AC Milanu): Dzięki wspaniałej pierwszej połowie sprawiliśmy, że byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, jednak w 6 minut Liverpool dokonał czegoś niesamowitego. Jeszcze po tym mieliśmy okazje na wygranie tego spotkania, ale nie mogliśmy pokonać Jerzego Dudka.

Steven Gerrard: Kiedy Jerzy popisał się podwójną interwencją przy strzałach Szewczenko, chwilę wcześniej pomyślałem "gol", a wiedziałem, że to pewnie byłby koniec, jednak potem, gdy Jurek przeniósł piłkę nad poprzeczkę, uwierzyłem, iż to może jest nasz dzień.

Jamie Carragher: Kiedy Jerzy obronił strzały Szewczenko stwierdziłem, że musimy wygrać, gdyż napastnik Milanu jest najwyższej klasy snajperem i znajduje się w bardzo dobrej formie. W tej sytuacji praktycznie nie mógł przestrzelić. Po prostu czekałem aż ujrzę piłkę trzepoczącą w naszej siatce. Gdy piłka wyszła poza boisko zaczęto myśleć o tych rzeczach, które się wydarzyły – gol Steviego Gerrarda w ostatniej minucie z Olympiakosem, odrobienie trzech bramek w finale.

Jerzy Dudek (Bramkarz LFC od 2001): Mój brat zadzwonił do mnie rano, po meczu i zapytał mnie czy widziałem mecz ponownie? Powiedziałem, że nie, a on odpowiedział "musisz to zobaczyć ponieważ Twoja interwencja przy strzale Shevy była ręką Boga". Powiedziałem mu, iż nie wiem jak to zrobiłem.

Nerwy stanęły u kresu wytrzymałości, gdy rozpoczął się konkurs rzutów karnych, jednak podobnie jak w Rzymie 21 lat wcześniej, Czerwoni wytrzymali presję i zamienili ją w triumf.

Djimi Traore: Mieliśmy wiele kontuzji pod koniec regulaminowego czasu gry, a także w dogrywce. Przygotowywaliśmy się dokładnie i fizycznie byliśmy gotowi na ten mecz, lecz napięcie, nerwy i zmęczenie psychiczne były zbyt wielkie. To była jakby modlitwa o rzuty karne i w końcu się to udało. Pokazaliśmy wytrwałość, determinację i waleczność. Byliśmy silni mentalnie.

Jerzy Dudek: Oglądaliśmy na wideo jak rzuty karne wykonują zawodnicy Milanu i wiedziałem, w którą stronę z reguły kopią piłkę, lecz kiedy już nadeszła ta chwila wybierałem przeciwną stronę. Carra podbiegł do mnie po zakończeniu dogrywki i mówił "Pamiętasz Grobbelaar i jego chwiejące się nogi w 84? – zrób to samo. Tańcz, rób cokolwiek, wyprowadź ich z równowagi.

Djimi Traore: Nie zdecydowaliśmy przed meczem kto ma wykonywać rzuty karne, nie spodziewaliśmy się, że dojdzie do tego. Rafa zapytał wszystkich piłkarzy czy chcą wykonywać jedenastki, ale ja stwierdziłem "Nie, dziękuję".

Ostatnia interwencja Dudka, karnego wykonywanego przez Szewczenko, rozpoczęła niecodzienne sceny radości zarówno na boisku, jak i poza nim. Liverpool odzyskał tytuł Królów Europy i rozpoczął świętowanie.

Jamie Carragher: Po wszystkim po prostu podbiegłem do naszych fanów. Nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Na stadionie znajdowało się około 40 000 fanów Liverpoolu, podbiegłem tam gdzie była moja rodzina i przyjaciele, strasznie się cieszyliśmy. To było niesamowite ponieważ szczerze nie miałem pojęcia gdzie oni mogą być. Biegałem jak opętany, musiałem mieć jakieś zaćmienie. Rzuciłem się gdzieś na murawę i nie pamiętam pojedynczych rzeczy, wszystko kręciło się wokół mnie przez kilka chwil. Jedyne co pamiętam to to, iż leżałem na murawie i zacząłem ponownie wstawać.

Jerzy Dudek: Będąc szczery gdy obroniłem rzut karny wykonywany przez Szewczenko nie wiedziałem jak to się stało, ale zobaczyłem wszystkich chłopaków biegnących na mnie i było to wspaniałe uczucie. Naprawdę nie można tego opisać – było niesamowicie. Świętowaliśmy do nocy i było bajkowo. Wypiliśmy kilka drinków, no dobrze… może więcej niż trochę!

Steven Gerrard: Nie spałem z pucharem, lecz jedynie znajdował on się w moim pokoju. To było czymś specjalnym, po prostu miałem go przy sobie, podniesienie pucharu jako kapitan Liverpoolu było najwspanialszym momentem mojego życia.

Vladimir Smicer (Gracz LFC 1999-2005): Świętowałem sukces największym cygarem jaki kiedykolwiek widzieliście. Poszedłem tańczyć z fanami na ulicach. Niesamowicie było być z nimi. Chciałem po prostu podzielić się z nimi tym, co czułem. To była najwspanialsza noc naszych żyć. W ogóle nie spałem. Po takiej nocy jak ta nie chce się spać. Chciałem tylko wyjść i świętować.

Jaap Stam: Trzeba bić brawo zawodnikom Liverpoolu za pokazanie wiele determinacji i za to, że nigdy się nie poddali. Nie wiem czy to przeznaczenie sprawiło, że The Reds wygrali, czy coś innego, ale wydaje mi się, iż byliśmy lepszą drużyną.

Diego Maradona: Angielski klub udowodnił, że cuda naprawdę mogą się zdarzać. Liverpool jest teraz moim ulubionym zespołem z Anglii. Pokazali, iż piłka nożna jest najpiękniejszą dyscypliną sportu ze wszystkich. Mogli ograniczyć się już tylko do obrony, jednak drużyna pokazała, że także potrafi grać i napisała sobie kolejną kartkę w historii klubu. Ten mecz przetrwa na zawsze. Kibice Liverpoolu nie dali mi spać jedną noc wcześniej. Było ich 10 na każdych trzech fanów Milanu. Pokazali swoją niesamowitą miłość do klubu, gdy w przerwie przegrywali 0-3 i nie przestali śpiewać.

Johan Cryuff: Tym zwycięstwem Liverpool nawiązał do sukcesów wspaniałych drużyn Liverpoolu z przeszłości.

Rafael Benitez: Nie mam żadnych wątpliwości, że była to moja największa noc w piłce nożnej. Byłem niesamowicie dumny z moich zawodników.



Data publikacji: 18.10.2009 (zmod. 02.07.2020)