2006 - Zwycięzcy Pucharu Anglii
Artykuł z cyklu Historia
Finał Pucharu Anglii w 2006 roku zostanie zapamiętany na Anfield jako finał Gerrarda. Kapitan uratował Liverpool strzałem w ostatniej minucie wyrównując rezultat i doprowadzając do dogrywki.
Finał był również prawdziwą opowieścią z bajki dla bramkarza Pepe Reiny, który obronił trzy rzuty karne zapewniając the Reds siódmy Puchar Anglii.
Sprawy wyglądały ponuro dla Liverpoolu, kiedy po 28 minutach West Ham prowadził 2-0. W finale rozgrywek nigdy nie wolno przekreślać Liverpoolu. Ponownie zobaczyliśmy tego ducha zespołu, kiedy Gerrard pokierował swój zespół. Podawał do Djibrila Cisse, który fantastycznym golem ustanowił wynik na 2-1, a potem sam strzelił w 54 minucie wyrównującą bramkę.
Młoty odzyskały jednak inicjatywę. Dośrodkowanie Paula Konchesky'ego okazało się strzałem i wpadło do bramki obok Reiny. Gerrard nie poddał się jednak w walce o kolejny tytuł i kiedy tylko spiker ogłosił na Millennium Stadium doliczony czas gry, kapitan the Reds uderzył z 35 metrów w dolny róg bramki. Było 3-3.
Jak na ironię było więcej podobieństw do Stambułu 2005. Liverpool grał na czerwono, a West Ham zupełnie jak AC Milan rok wcześniej, na biało. Wynik meczu to 3-3, a w rzutach karnych Reina poszedł w ślady Jerzego Dudka broniąc w zadziwiający sposób strzał Nigela Reo-Cokera. Nie było oczywiście takiej euforii, jak po obronie strzału Szewczenki, ale to było również ważne zwycięstwo.
Didi Hamann, Gerrard i John Arne Riise zdobyli bramki z rzutu karnego. To przypieczętowało kolejną zwariowaną drogę do zwycięstwa, która zapewniła kolejne trofeum na konto Rafaela Beniteza.
Droga do Cardiff również była pełna wydarzeń mając na uwadze kilka fantastycznych występów i emocjonujących meczów. Trzecia runda z Luton była nieprawdopodobna. Liverpool przegrywał 3-1, a jednak wygrał 5-3. Xabi Alonso strzelił sensacyjną bramkę z własnej połowy. Po wyeliminowaniu Portsmouth na Fratton Park, bramka Petera Croucha na Anfield przekreśliła Manchester United. W tym momencie fani Liverpoolu poczuli finał w zasięgu ręki.
W ćwierćfinale widzieliśmy siedem bramek the Reds. Zagrożony spadkiem Birmingham przegrało 7-0 na St Andrews. Potem, zupełnie jak w drodze do Stambułu czekała na nas Chelsea w półfinale. Mecz był na Old Trafford. Bramki Johna Arne Riise i Luisa Garcii dały bilet Liverpoolowi do Cardiff. Reszta to już historia.
Rafael Benitez (Trener Liverpoolu 2004 – obecnie): To zasługa piłkarzy i muszę im to przyznać. Po 62 meczach w sezonie wielu z nich odczuwało skurcze. Wytrwali do końca, nigdy się nie poddali i wykonali fantastyczną robotę.
Steven Gerrard strzelił dwie fantastyczne bramki, ale on jest znakomity. Przyczynił się do tego, ale według mnie to był sukces zespołu. Steven sam może to powiedzieć. Energia włożona w ten mecz była zadziwiająca. To był fantastyczny finał.
Nasi fani jak zawsze byli fantastyczni, wspierali nas. Byłem trochę rozczarowany z powodu naszych błędów, ale to się zmieniło. Cisse zdobył gola przed przerwą i to było ważne. Wprowadziłem Kromkampa na prawą stronę, by zatrzymać Konchesky'ego. Potrzebowaliśmy więcej kontroli w środku pola, więc wystawiłem też Didiego Hamanna. Dobrze utrzymywał piłkę i podawał.
Benitez pochwalił również bramkarza Pepe Reinę za jego interwencje w rzutach karnych, w których obronił trzy jedenastki.
Pepe słynie w Hiszpanii z obrony rzutów karnych. Pokładaliśmy w nim nadzieje i wykonał swoją robotę dodał Benitez.
Steven Gerrard (Piłkarz LFC 1998 – obecnie): Rzuty karne były dla nas jedyną szansą, ponieważ brakowało nam sił. Karne były dla nas zawsze dobrą okazją. Tego dnia mieliśmy lepszego bramkarza. Pepe w ostatniej minucie wspaniale interweniował i zasłużył na status bohatera.
To coś wyjątkowego. Kibice byli fantastyczni. West Ham zagrał tego dnia znakomicie, ale nasza wola walki stale była taka sama. Strzelenie dwóch bramek i karnego to dla mnie marzenie, jak również świętowanie z fanami. Mieliśmy w zespole wielkiego ducha i nie ma znaczenia ile bramek stracimy, będziemy walczyć zawsze do końca.
Pepe Reina (Piłkarz LFC 2005 – obecnie): Nie zasłużyłem na to, ponieważ nie zagrałem najlepiej. Ten dzień był dla mnie zmienny. W loterii jaką jest seria jedenastek ja miałem szczęście.
John Arne Riise (Piłkarz LFC 2001 – obecnie): Nigdy nie myślałem, że możemy przegrać ten mecz, nawet pięć minut przed końcem i w doliczonym czasie. Kiedy masz w składzie najlepszego piłkarza na świecie, wtedy wszystko jest możliwe. Modliłem się o jakiś cud i ponownie Stevie nas wybawił. Kiedy piłka wpadła do siatki biegłem go wycałować, ale zmieniłem decyzje!
Gerrard jest najlepszy. Jest nadal młody, posiada wszystko czego potrzeba w piłce i może zrobić wszystko. To było coś niezwykłego wygrywając ten finał. W pewnym momencie szanse były po stronie przeciwnej, ale w zespole panuje wielka wiara i nigdy się nie poddajemy.
Poprosiłem trenera o czwartego karnego, tak jak było w Stambule. To mnie zabolało. Miałem uraz co oznaczało, że nie mogłem wykonać karnego jak na co dzień. Ustawiłem piłkę, ale Dida ją obronił. To był koszmar, nawet po tym jak już wygraliśmy. Nadal mam to w pamięci, ale teraz mogłem uderzyć z siłą.
Wiem, że mój karny nie był wcale dobry, ale gol to gol. Uderzyłem w środek, a piłka wpadła. Miałem jednak obawy, dopóki piłka nie przekroczyła linii. Ostatni sezon był dla mnie trochę emocjonalny. To była dla mnie szansa, by się zrewanżować i naprawić błąd.
Alan Pardew (Trener West Ham): Piłkarze byli wspaniali i jestem dumny z tego, w jaki sposób uczyniliśmy ten finał wspaniałym widowiskiem. Czułem się jak przegrany, kiedy padła trzecia bramka. Podnieśliśmy się i największą dla nas szansą była dogrywka.
Musieliśmy się bronić. To był najlepszy zespół, z jakim graliśmy. Naprawdę czułem, że możemy to wygrać. Bramka Gerrarda zmieniła wszystko.
Rafael Benitez: Chyba lubimy utrudniać sobie grę w finałach i to nie jest najlepsze dla mojego zdrowia! Ludzie mówili, że było jak w Stambule, ale się nie zgadzam. Wtedy przegrywaliśmy 3-0 do przerwy. Cisse zdobył bramkę przed przerwą na 2-1 i wiedzieliśmy, że mecz nie jest przegrany. To zasługa piłkarzy, grali dalej i nigdy się nie poddali.
David Moores (Prezes LFC): Steven Gerrard jest naszym talizmanem - jest niezastąpiony. Dzięki Bogu, że uporządkowaliśmy jego sprawę w zeszłym roku! Teraz wszystko jest w porządku i wiem, że będzie z nami całe życie. Jest nieprawdopodobnym graczem i nie zamieniłbym go na żadnego piłkarza. Posiada wszystkie umiejętności i nigdy nie przestaje zadziwiać. Był wspaniały, to zupełna inna klasa.
Steven Gerrard: Tuż przed drugą bramką miałem rzut wolny. Wykopałem piłkę prawie poza stadion. Moje nogi były zmęczone, więc nie wiem skąd dostałem ten przypływ energii.
Nie słyszałem głosu spikera o doliczonym czasie gry. Wiedziałem, że zostało mało czasu i to było naprawdę ciężkie, ale biegałem wszędzie. W dogrywce nie chciałem już piłki. Patrzyłem na zegar i wypatrywałem końca meczu. Nie miałem już sił.
Data publikacji: 18.10.2009 (zmod. 02.07.2020)