Turyn marzy o sprawiedliwości
Artykuł z cyklu Heysel
W chwili, gdy Nereo Ferlat sądził, że jego życie dobiega końca, wzniósł modły do Ojca Pio. Ojciec Pio był katolickim kapłanem i kapucynem, który miał pięć ran od ukrzyżowania – w dłoniach, stopach i boku i ciągle wiele osób pielgrzymuje do klasztoru w Foggi, gdzie zmarł 36 lat temu. Ferlat był 33-letnim bankierem z Turynu i nigdy nie był na wyjazdowym meczu Juventusu do momentu Finału Pucharu Europy z 1985 roku. Razem z przyjacielem postanowili, że jeśli Juve awansuje do Finału to pojadą na to spotkanie. Niestety znaleźli się w pechowym sektorze Z stadionu Heysel.
Ferlat pamięta każdą sekundę z tamtego okropnego horroru, który miał miejsce w sektorze Z i te wspomnienia były tak tragiczne, że jedynym sposobem, jaki znalazł na odgonienie tych koszmarów było spisanie wspomnień. „Miałem pecha, że stałem nieopodal miejsca, gdzie runął mur,” powiedział. „Byłem tak bardzo przygnieciony, że nie mogłem oddychać. Myślałem, że umieram. Zacząłem już się żegnać w myślach. Mówiłem dowidzenia rodzicom, żonie, córce. W takich chwilach człowiek robi wszystko, żeby się uratować. Ja modliłem się do Ojca Pio.”
Działo się to wszystko w momencie, gdy Ferlat zaczął czuć, że ten cały tłok i napór zaczyna go wypychać w górę na ramiona ludzi, którzy go otaczali. Ciężko jest mu mówić o kolejnych chwilach: momencie, w którym był zmuszony do przebrnięcie przez tłum ludzi, ludzi, o których wiedział, że umierają. „Byłem przerażony możliwością ponownego wpadnięcia do jakiejś dziury, co spowodowałoby, że już pewnie nie miałbym szans na przeżycie. Jednak udało mi się przebrnąć przez ciała i osoba z Czerwonego Krzyża udzieliła mi pomocy.”
Kolejne noce były pewnego rodzaju rekolekcjami. „Nie mogłem spać,” wspomina. „Przez dziesięć nocy nie zmrużyłem oka, wciąż słyszałem krzyki tych ludzi. Postanowiłem to wszystko opisać przez całą i z upływem czasu te głosy zaczęły zanikać.”
Miesiąc później Ferlat wydał książkę - L’Utima Curva, co dosłownie oznacza Ostatnia Trybuna, ale zawiera ona głębsze przesłanie. Ta książką była jego oczyszczeniem, takim napisanym katharsis, ale zarazem czuł więź do innych osób znajdujących się w sektorze Z, więc kolejnej jesieni – gdy dowiedział się o Otello Lorentinim, który także przeżył tą tragedię i organizował spotkanie – od razu się z nim skontaktował i spytał, czy może przyjść. Jednak Lorentini zorganizował to spotkanie nie dla tych, którzy przeżyli, ale dla rodzin ofiar tej tragedii. Lorentini był w sektorze Z wraz z synem Roberto, który był lekarzem. Roberto udzielał pomocy rannemu, gdy nagle zwaliły się na nich kolejne ciała. Żaden nie przeżył.
„Na spotkaniu Lorentini wytłumaczył, że musimy trzymać się razem, żeby wywalczyć sprawiedliwość,” wspomina Ferlat. „Nie czuliśmy już żałoby, ludzie zaczęli pragnąć sprawiedliwości i chcieli poznać prawdę.”
Już po sześciu miesiącach ta grupa zaczęła przyjmować do wiadomości coś, co 20 lat jest ogólno-przyjętym faktem: nikt nie wziął odpowiedzialności za Heysel – nawet nikt nie chciał znać prawdy. Włoscy politycy nie poruszali tego tematu. Dopiero 40 dni po meczu Premier Włoch – Ciriaco De Mita, przyznał, że był na stadionie, ale zdecydował się na takie wyznanie tylko z tego względu, że gazeta Tutto-sport opublikowała takie zdjęcia. Wcześniej panowała cisza.
Grupa Lorentiniego zaczęła być znana jako Stowarzyszenie Rodzin Heysel. Ferlat odkrył, że jego własne spostrzeżenia – nieodpowiedni stadion, zła polityka, brak sprawdzania biletów – były podzielane przez wszystkich należących do Stowarzyszenia. Podczas tamtego wieczoru w Brukseli, Niemiecka telewizja okazała wrażliwość i oznaczyła transmisję jako wyjątkowo brutalną. Reporter z amerykańskiej telewizji opisał te wydarzenia: „jak chory widok ze Średniowiecza”. Jednak piłkarze dalej grali w piłkę. Gdy Ferlat opuszczał stadion, w autobusie było jedno wolne miejsce, powinna tam siedzieć osoba, która zginęła na stadionie, a piłkarze Juventusu mimo wszystko świętowali swój sukces, tak jakby nic się nie wydarzyło.
Ferlat ma swoją własną teorię, dlaczego Heysel stało się tematem tabu. Jego książką bardzo szybko się sprzedała, 1 500 egzemplarzy rozeszło się, jak świeże bułeczki, ale nagle sklepy nie dostawały kolejnych kopii. „Jakimś cudem rząd przeszkodził w dalszych publikacjach,” mówi konspiracyjnie Ferlat.
Minęło 20 lat, ale po lekturze kolejnej książki dochodzi się do podobnych wniosków. Mówię tutaj o Prawdy o Heysel napisanej przez Francesco Caremaniego, dziennikarza z Arezzo, który miał być na Heysel, jednak ojciec nie pozwolił mu pójść z powodu słabych wyników w szkole. „W mojej książce ukazuje prawdę, którą ludzie starali się zataić,” powiedział Caremani. „Zachowanie chuliganów, piłkarzy Liverpoolu i Juventusu, UEFA i sportowe autorytety w Belgii – wszyscy są winni. UEFA, Liverpool i Juventus zrobi jak najmniej, żeby pamiętać o ofiarach Heysel, tak jak to miało miejsce przez te 20 lat.”
BRUKSELA 20 MARCA 2005. LORENTINI nie obejrzał nawet jednego meczu piłki nożnej od czasów Heysel. Nawet w telewizji. To był jego sposób, żeby poradzić sobie z tą tragedią. Jednak 20 marca po raz pierwszy powrócił do miejsca śmierci swojego syna. Heysel się całkiem zmieniło: zburzone, odbudowane i zmieniono nazwę. Tylko jedna tabliczka przypomina o tym meczu, który zostanie zapamiętany na zawsze. „To był ładny dzień,” mówi Lorentini o chwilach powrotu do miejsca tragedii. „Jednak mogliśmy wejść tylko między 10 a 12. Nie zobaczyłem niczego, co przypominałoby mi tamte chwile, ale emocje były tak silne, że wydawało mi się, iż to jest ten sam stary stadion.” Lorentini powrócił do Heysel, ponieważ włoska telewizja kręciła film dokumentalny o tragedii. Uważa, że ma obowiązek przekazywać te wydarzenia przyszłym pokoleniom. Razem ze sobą zabrał dwóch wnuków Andreę i Stefano – synów Roberta, którzy mieli odpowiednio 3 lata i rok, gdy ojciec, którego nie pamiętają po raz ostatni opuścił dom.
„Znam ojca jedynie z rodzinnych opowieści,” mówi Andrea. „Już wcześniej mi o Stefano o tym, co się stało i jak zginął nasz ojciec, ale okropnie się czułem przychodząc na ten stadion i słysząc opowieści dziadka.”
Jednak odpowiedź Andrei na Heysel jest zupełnie inna niż jego dziadka. Ottelo unika futbolu, natomiast Andrea jest zagorzałym fanem Interu Mediolan, kocha sport i pragnie w przyszłości zostać dziennikarzem sportowym. „Zawsze chciałem to w życiu robić,” powiedział Andrea. „Sport to życie, a nie śmierć. Może być piękny, nie jest reprezentowany przez tragedię Heysel. To właśnie chcę przekazać.”
Otello ciągle w sporcie szuka rekompensaty, sprawiedliwości i prawdy – wartości, o które walczy od 20 lat. Udało mu się jedynie osiągnąć to, że każdy członek Stowarzyszenia otrzymał od UEFA 2 000 funtów. Organizacja z czasem zamieniła się w Komitet Zwalczający Przemoc w Sporcie i jest aktywny na wielu płaszczyznach.
Jednak jego cel jest bardzo ambitny. Nie interesuje, go niedawno rozegrany Ćwierćfinał Ligi Mistrzów pomiędzy obiema drużynami i chce, żeby oba klubu rozegrały trzeci mecz, towarzyski, jako upamiętnienie tych 39 osób. Napisał już w tej sprawie do klubów, UEFA, Unii Europejskiej i włoskiego rządu, ponieważ uważa, że jest to jedyny sposób na zakończenie ’20 lat pełnych łez.’
Jednak możliwe, że będzie musiał niestety zadowolić się nowym pomnikiem, który niedługo zostanie odsłonięty przed Stadionem Króla Beduina – tak nazywa się Nowe Heysel. Jest to kwadrat o powierzchni sześćdziesięciu metrów kwadratowych, na którym znajduje się znicza dla każdej z 39 ofiar, a także wiersz Niebiańskie pogrzeby. „W końcu.” Stwierdził Lorentini. „Coś naprawdę pięknego.”
Może to pomoże mu w odzyskaniu spokoju ducha. W poszukiwaniu własnego oczyszczenia Ferlat w końcu zdecydował się wyruszyć do klasztoru w Foggi, gdzie żył Ojciec Pio.
Autor: Liverpoollover
Data publikacji: 19.10.2009 (zmod. 02.07.2020)