Finał LM w Toruniu (2007)
Artykuł z cyklu Zloty Fanów
Toruń, 23 maja 2007 – spotkanie na finał Ligi Mistrzów pod banderą LFC.pl. W grodzie Kopernika wspólnie ze swoją towarzyszką życia – Anią odbieramy z przystanku miejskiego pierwszych przybyszy w osobach Duszka i Banana. Miał się z nimi stawić także Veranza, jednak zabrakło go w autobusie miejskim. Razem z wielkimi uśmiechami na twarzach czynimy pierwsze kroki ku starówce, gdzie mamy odebrać Masacrę, który bez dwóch zdań przebył największą trasę, by dotrzeć do Torunia. Widzimy troszkę zagubionego faceta w koszulce Liverpoolu i szalikiem zwisającym na plecaku i wiemy na pewno, że jest to Nasz człowiek. Wspólne przywitania i uściski na dobry początek. Jacek jest pełen podziwu dla miejscowej policji, która z dworca PKP podwiozła go prosto w kierunku starówki. W międzyczasie telefoniczna rozmowa z Damianem w celu namierzenia zastępcy redaktora naczelnego. Za chwilę i on jest już z Nami. Zapada wspólna decyzja – idziemy coś przekąsić i udajemy się rzecz jasna do ‘Piccolo’, gdzie można za grosze zjeść bardzo smaczną pizzę.
Idąc ulicą szeroką, ku Naszemu zaskoczeniu widzimy postacie w czerwonych barwach pod parasolkami. Jakież było zdziwienie, gdy dowiedzieliśmy się, że to goście z okolic stolicy (Pelcu, Angela, Błażej i Karolina). Zamawiali akurat sobie coś do jedzenia, więc umówiliśmy się, że ‘zgarniemy’ ich w trakcie powrotu. W Piccolo, po chwili wyczekiwania wreszcie mamy stolik dla siebie. Zamawiamy pizzę i czekamy na przekąskę. Wkrótce w obstawie taty dociera do Nas Levy. Po Naszym zapewnieniu, że młoda redakcyjna pociecha nie będzie się wieczorem raczyć piwem, tata spokojnie ewakuuje się z lokalu. Czas płynie nieubłaganie a My musimy kierować się na miejsce Naszego spotkania, pod pomnik Kopernika o 19.30. Wreszcie zaczynają się zbierać fani ubrani na czerwono i nie tylko. Nie sposób było ich zliczyć co do osoby. W międzyczasie wspólnie z Duszkiem udzielamy wywiadu miłej Pani z radio ESKA. W końcu pojawia się Dzwoniec z obstawą dwóch kolegów. Decydujemy się na wejście do Szwejka (Naszego lokalu), gdzie mamy zarezerwowane stoliki w Sali tanecznej. Wkrótce zaczynają docierać do Nas kolejni fani Liverpoolu, jak chociażby Karolina z kolegą, przybywa Pelcu ze Świecia z bratem, RobertLFC, Stachoś, Alex (którego już wchłonęliśmy do redakcji), Starzy znajomi w postaci Rejmana z Arturem a także kolegą, Kilaś z kolegą a także jeszcze co najmniej kilka innych osób, których jednak, nie jesteśmy w stanie ‘zidentyfikować’. Wszyscy wygodnie zasiadają, zapełniając wszystkie miejsca po brzegi. Zamawiamy piwko, by chociaż w części rozluźnić się przed stresującymi wydarzeniami, które lada chwila będą Nas czekać.
Finał
Rozpoczyna się spotkanie. Wszyscy w zjednoczonej grupie odśpiewujemy hymn Naszego ukochanego klubu. Bijemy brawo, pozdrawiamy serdecznymi i gromkimi oklaskami Jurka Dudka, kiedy realizator przez parę sekund pokazał bohater z Ataturk Stadium siedzącego na ławce rezerwowych. Wszyscy z wrażeniem podziwiali sztuczkę Kaki w środkowej części boiska, a gdy 5-10min później powtórzył ją bez większego problemu Xabi Alonso rozległy się przyśpiewki na cześć Naszego Baska. Pierwsza połowa to przewaga Liverpoolu, który wydaje się kontroluje grę. Przed końcem wreszcie ten nieszczęsny rzut wolny…Pirlo strzela, piłka odbija się od Inzaghiego, co zmyliło Reinę…1:0 i takim wynikiem kończy się pierwsza połowa. Fani Liverpoolu w pubie wyraźnie podłamani, ale z wiarą w ostateczny sukces po drugiej połowie. Bramka napastnika Milanu najbardziej ucieszyła 3 fanów włoskiej drużyny w Szwejku, którzy jednak byli skutecznie zagłuszani przez blisko 40 osobową rzeszę liverpoolskiej armii. W przerwie w pubie trwa między innymi konkurs podbijania piłki z nagrodami w postaci torby czy oryginalnych futbolówek. Dodatkowo każdy kupujący piwko i typujący na kuponie wynik meczu mógł sobie wybrać komplet okularów słonecznych. Właściciele lokalu jak widać starali się jak mogli uatrakcyjnić ten wieczór swoim gościom.
Wkrótce rozpoczynamy drugą połowę. Doping dla Naszych trwa. Widzimy nieporadność Zendena i wręcz żądamy wejścia Harrego na boiska śpiewając głośno ‘Harry Harry Kewell…Harry Harry Kewell’. Jakaż była radość na twarzach wszystkich, gdy kilka minut później Australijczyk pojawił się na ateńskiej murawie. W 82 minucie następuje ten decydujący moment. Prostopadłe podanie Kaki, wykorzystuje Inzaghi, który strzelił swoją drugą bramkę w tym meczu. Zostało jakieś 10min do końca…czy Liverpool stać na zdobycie 2 bramek? Stambuł pokazał, że tak, ale Milan był na to przygotowany…W pubie zapanowała konsternacja…Niektórzy uronili łzy, inni siedzieli opierając głowę o blat stołu…Jednak na 2 minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wstąpiła w Nas ponownie wielka nadzieja. Po bramce Kuyta ‘Szwejk’ wręcz pękł! Naprawdę nie sposób ocenić poziom decybeli. Kibice tonęli w uściskach, skacząc i śpiewając. Wiara wróciła na dobre…ale to jednak było wszystko na co było stać Liverpool. Przegrywamy ten finał 1-2.
Starówka
Dzwoniec daje jednak szybko sygnał: ‘Idziemy na starówkę’, humory momentalnie się poprawiają, chociaż nie wszystkim. Chóralne śpiewy każą sądzić mieszkańcom Torunia, że to Liverpool po raz 6 w historii sięgnął po Puchar Mistrzów. Jak bardzo byśmy tego pragnęli…Niektórzy przybyli na spotkanie ze względu na pracę, albo zajęcia następnego dnia od rana na uczelni muszą się z Nami żegnać. Przez większość czasu na starówce eskortuje Nas straż miejska, która pilnuje porządku do tego stopnia, że śledziła ekipę nawet w drodze na bulwar. Wspólną ekipą udajemy się nad Wisłę, gdzie Olek ni stąd ni zowąd otwiera szampana oblewając nim co niektórych. Śpiewamy, robimy sobie masę wspólnych fotek i po około 30 minutach wracamy do Szwejka, gdzie zaczyna się potańcówka. Liverpoolskie plemię udowadnia, że potrafi się ze sobą wspaniale bawić nawet na parkiecie. Rzecz jasna przodują tu kobiety w postaci Karoliny, Ani czy Angeli. Wszyscy kapitalnie się bawią czy to w czasie tańca, czy przy stolikach dyskutując na rozmaite tematy.
Pożegnania
Nasz lokal opuszczamy jakoś w okolicach godziny 2-ej. Rozstajemy się z Angie, Maćkiem, Błażejem i Karoliną, którzy byli zmęczeni a następnego dnia rano czekała ich podróż autem. Na placu boju pozostają wówczas: Dzwoniec, Masacra, Levy, Liverpoollover, Damian, Duszek, Banan, Ania i ja. Olek wykazuje się niezwykłą gościnnością zapraszając Nas na te kilka godzin do swojego mieszkania. Udajemy się tam taksówką. Zasiadamy wspólnie w pokoju, by jeszcze przez te kilkadziesiąt minut cieszyć się wspólną obecnością. Przeglądamy w międzyczasie zawartość Naszego serwisu (co nałóg to nałóg) czytając newsy pomeczowe. Przed 4 zbierają się Banan z Krzyśkiem na dworzec PKS, skąd mają transport do domu. Godzinę później wraz z Anią, Levym i Duszkiem taksówką także udajemy się na swoje miejsce. Młody gniewny z Warszawy umówił się z ojcem pod pomnikiem Kopernika, ja z dziewczyną spadamy na PKS-y a Duszek jedzie prosto na PKP. Olek został w domu z Jackiem i Damianem, którzy udali się na blisko trzygodzinną drzemkę. Rano Damian odprowadził Masacrę na dworzec, skąd miał pociąg prosto do Wrocławia o 9.03.
Spotkanie na finał Ligi Mistrzów bez dwóch zdań, było jak najbardziej udane. Nie było absolutnie mowy o żadnych zgrzytach. Fani Liverpoolu po raz kolejny dali dowód, że stanowią jedną wielką rodzinę i nie ma tu miejsc na jakieś utarczki słowne. Forum LFC.pl czy też komentarze pod newsami zamieniliśmy wreszcie na wspólne wymiany widząc drugą osobę naprzeciwko siebie. Dla takich chwil z pewnością warto żyć. Liczymy na jak największą frekwencję na zbliżającym się zlocie fanów w Grotnikach, gdyż tam dopiero otwierają się prawdziwe bramy raju …
Air
Data publikacji: 31.10.2009 (zmod. 02.07.2020)