Szósty zlot (2010)
Artykuł z cyklu Zloty Fanów
Długo czekałam na VI Zlot Fanów Liverpoolu. Od momentu wpłaty zaliczki żyłam tylko tym. Nikt z kręgu moich znajomych, czy rodziny nie potrafił tego zrozumieć. Dla nich sprawa była jasna. Jestem naiwna lub niespełna rozumu, bo marzę o tym, żeby pokonać setki kilometrów, by spędzić cztery dni z zupełnie obcymi dla mnie ludźmi. Może i obcymi, to fakt, ale fanami LIVERPOOLU. Nie potrafię racjonalnie wyjaśnić pewnych decyzji, które podjęłam byle tylko pojawić się na zlocie. Dlatego chcę, żeby czytający to podsumowanie zobaczyli, jak wielka jest magia TEGO klubu, jak ogromna siła tkwi w TEJ czerwieni. Doprowadzają one do zrzeszania się w jednym miejscu tylu ludzi oddanych jednej sprawie...
Pokonałam wszelkie trudności i pojawiłam się na zlocie. Nie pożałowałam mojej decyzji. Dzięki Wam, Czerwoni jeszcze bardziej pokochałam Nasz Liverpool.
Pierwsze wrażenie
Podekscytowana, jak nigdy dotąd weszłam na teren ośrodka w Rząsawie i zaniemówiłam. Wszędzie mnóstwo ludzi, wszyscy w koszulkach The Reds. Większość osób kojarzyłam z forum naszej strony, czy facebooka, niektóre miałam przyjemność poznać bliżej poprzez rozmowy na Gadu-Gadu. Teraz mogłam porozmawiać z nimi w 'prawdziwym życiu'. Ktoś kiedyś napisał na forum, że wspaniała jest chwila, gdy nicki ze strony zamieniają się w twarze. Stwierdzenie to, nie jest w żadnym stopniu przesadzone. TA chwila jest wspaniała, niesamowita wręcz.
Na werandzie domku naszego szefostwa zostałam niezwykle ciepło przyjęta przez Aira i inne osoby, które na zlotach pojawiają się już od kilku lat. Dostałam instrukcje odnośnie lokalizacji domku, w którym miałam mieszkać i jak na skrzydłach pognałam na wyznaczone miejsce, by poznać moje współlokatorki. Justynka, Lady Milan, Kaki oraz Ola i Ewelinka, które dotarły do nas pod wieczór powitały mnie, jakbyśmy się znały od lat. Byłam jedyną debiutantką w naszym domku, a mimo to, dziewczyny nie dały mi tego odczuć.
Po szybkim i mało starannym rozpakowaniu niezbędnych tylko rzeczy wyruszyłyśmy na obchód ośrodka. W parę minut poznałam kilkadziesiąt nowych twarzy i muszę przyznać, że pierwszego dnia, nawet nie próbowałam spamiętać wszystkich imion. Było to, po prostu niemożliwe. Mimo iż na początku nie mogłam wyzbyć się onieśmielenia spowodowanego ogromem ludzi, którzy do mnie podchodzili, już po godzinie spędzonej w ośrodku czułam się po prostu wspaniale. Byłam szczęśliwa, że tam jestem. Patrzyłam na innych fanów i wiedziałam, że oni czują dokładnie to samo.
Potem było już tylko lepiej...
Pierwszy wieczór upłynął pod znakiem ciepłych powitań, śmiechów i rozmów. Po grillu rozpoczęła się prawdziwa zabawa. Śpiewanie na werandach, picie za zdrowie wszystkiego i wszystkich, jakże ambitne dyskusje z wielbicielami forumowego tematu 'Plotki transferowe', opowiadanie anegdotek czy kawałów (czego mistrzem jest niewątpliwe Błażej) i tańczenie poloneza między drzewami. Tylko osoby obecne na zlocie mogą sobie wyobrazić, jak mięśnie brzucha potrafią być nadwyrężone przez nadmiar śmiechu (o ile takowy nadmiar w ogóle istnieje). Tylko na zlocie na jednej werandzie może się zmieścić 30 osób, z czego duża ich część na małej, drewnianej ławeczce.
Tylko na zlocie nikt nie myśli o szarej codzienności. Jest tylko tu i teraz.
Mimo długiej i wyczerpującej podróży, większość z nas była na nogach do 4-6 nad ranem.
Obowiązkowo o 7 pobudka. Nie było mowy o spaniu, wylegiwaniu się w łóżku. Pogoda była piękna i większość zlotowiczów postanowiła wykorzystać to jak najlepiej. Jedni grali w piłkę nożną, czy w siatkówkę, inni wylegiwali się na plaży lub pływali na rowerach wodnych. Po południu przyszedł czas na obiad. Już przed zlotem zostałam mianowana na domkową kucharkę i poważnie myślałam o moich kulinarnych obowiązkach (wszystko, byle tylko nie sprzątać!). Dopiero po zlocie dowiedziałam się, że dopóki nie wyciągnęłam kurczaka z lodówki, dopóty nikt nie wierzył, że naprawdę będę gotować. W końcu, kto normalny myśli na zlocie o przyrządzaniu ciepłego posiłku... Obietnica jednak musiała zostać spełniona. Moje wspaniałe współlokatorki, a także Adam_25 spisali się świetnie i razem przyrządziliśmy tortillę, na którą załapało się trochę osób.
Niedługo po tym, mogliśmy się znów zajadać różnymi pysznościami na grillu i przygotowywać się do kolejnej, obfitej we wrażenia nocy. Jako, że na drugi dzień miał się odbyć długo wyczekiwany mecz Redakcji z Resztą Świata, niektórzy zawodnicy chcieli zebrać siły idąc wcześniej spać. Zamiast tego, bawili się, jak poprzedniej nocy śpiewając późną porą kolędy na werandzie i denerwując przy tym ochronę ośrodka. Oczywiście, obowiązkowe było też odśpiewanie klubowych przyśpiewek, co bardzo wzbogaciło mój ubogi jak dotąd repertuar. Pierwszy raz w życiu, miałam możliwość zaśpiewania Torres Song w gronie tak niesamowitych kibiców.
I nadszedł dzień meczu...
W sobotę rozpoczęły się ostatnie przygotowania do TEGO meczu. Meczu o niezwykłej randze. Meczu Redakcji Serwisu LFC.pl z Resztą Świata. Wspaniałe było to, jak szczególnie zawodnicy przejęci byli całą sprawa. Większości z nas udzielało się to przejęcie. Osobiście wyczekiwałam tego spotkania z podekscytowaniem równym temu, które towarzyszyło mi podczas oglądania finału LM z Milanem, czy pamiętnego, wygranego przez Liverpool 4:1 meczu z Manchesterem United.
Redakcja - Reszta Świata (szósty zlot)
Tradycji musiało stać się za dość, na 6 zlocie fanów z lfc.pl jak co roku, rozegrano mecz pomiędzy Redakcją i Resztą Świata. Słońce mocno prażyło, temperatura była dość wysoka, ale do wytrzymania, na niebieskim niebie raz po raz przemykały fantazyjne chmury...
Przed meczem chciałyśmy jeszcze usmażyć naleśniki, ale nie mogłyśmy przewidzieć, że na obiedzie w naszym domku zjawi się tyle osób. Razem z Lady Milan (nowy pseudonim: Mikser) Mistrzynią Wyrabiania Ciasta, Adamem Wirtuozem Patelni i redaktorem Nuttim Prekursorem Nowatorskiego Rozbijania Jajek przyrządziliśmy pyszne naleśniczki cynamonowe z czekoladą. Nie można też nie wspomnieć o Kaki, która z powodu rzekomego braku talentu kulinarnego postanowiła przydać się na coś i pozmywać naczynia. Zabawa w kuchni była przednia, szczególnie, że ładnie nagimnastykowaliśmy się przy smażeniu nie mając do dyspozycji oleju, trzepaczki i innych, wydawałoby się niezbędnych przy robieniu naleśników przyrządów czy składników.
W międzyczasie, zdążyłyśmy jeszcze z dziewczynami ustalić, że na następny zlot przyjeżdżamy za 40 lat w czerwonych garsonkach, z czarnymi kreskami zamiast brwi i po kilkukrotnym wstrzyknięciu sobie botoksu. Któż to teraz wie, skąd w naszych głowach takie pomysły...
Mecz Redakcji z Resztą Świata rozpoczął się po 16. Od pierwszego gwizdka naszej wspaniałej Pani Arbiter Kasi spotkanie było bardzo emocjonujące. Wynik idealny – remis, po golu strzelonym w ostatniej minucie przez Resztę Świata. Zacięcie i pasja widoczna na twarzach zawodników – niesamowite! Na długo zapamiętam to wydarzenie.
Wiecznie nie trwa nic.
Po meczu przyszedł czas na świętowanie, a ostatnia noc zbliżała się nieubłaganie. Wieczorem zebraliśmy się wszyscy przy ognisku. My, debiutanci przeszliśmy nasz chrzest, który taki znowu straszny nie był. Osobliwy 'konkurs' recytatorski wygrał Piotrolka. Potem śpiewom i rozmowom nie było końca. Wszyscy skupili się wokół ogniska skacząc i wyśpiewując kolejne zwrotki liverpoolowych przyśpiewek. Niemożliwym było czuć się obco bądź nieswojo w towarzystwie tak niesamowitych kibiców. Ta ostatnia noc musiała być przez nas w pełni wykorzystana. Rotacja między domkami była ogromna, wciąż coś mnie zaskakiwało, bawiło... Uśmiech znikał z mojej twarzy tylko wtedy, gdy zdawałam sobie sprawę, że nic nie trwa wiecznie, a zlot zmierza już ku końcowi.
Rano nastał czas pożegnań. Miałam to nieszczęście wyjechać z ośrodka stosunkowo wcześnie. Zdążyłam jednak, pożegnać się z większością zlotowiczów. Jak wielkie było moje zdziwienie, gdy przy pożegnaniu z Czerwonymi z moich oczu popłynęły łzy wzruszenia. Niesamowite było to, jak szybko można przywiązać się do ludzi, których praktycznie się nie zna, ale z którymi coś nas łączy.
Teraz z utęsknieniem wyczekuję następnego zlotu i wiem, że wcześniej zrobię wszystko, aby dotrzeć na między-zlotowe spotkania najwspanialszych fanów na świecie. Przepełnia mnie ogromna duma, gdy myślę o tym, że teraz naprawdę jestem jednym z nich.
Na końcu dziękuję jeszcze raz szefostwu serwisu LFC.pl, moim wspaniałym zlotowym współlokatorkom i innym niesamowitym osobom, które miałam okazje poznać. Dziękuję za wszystko, co przeżyłam.
paulasanz
Lista zlotowiczów
1. Wieviór
2. Kazik
3. Olaf
4. Nooldir
5. DWT-Adaś
6. Iza
7. Arek
8. openmind
9. paulasanz
10. Olaf 2
11. Vielinka
12. veV_
13. kokosso
14. Daga
15. Grzegoorz
16. Angela
17. Pelcu
18. piotrolka
19. Air
20. rynek15
21. TJHicks
22. Gin
23. Ewcia
24. Sochal
25. k0la
26. Kaminho
27. wokky
28. 007
29. Beco
30. Banan
31. Brewka
32. Guru
33. 'Dołu'
34. Bizzy
35. RobertLFC
36. Glapa91
37. Kasia
38. Balcerek
39. Skiłi
40. Justyna
41. majki
42. Jamie
43. Sensej
44. Kuna
45. Nutty
46. Guziec
47. Iwona
48. Lady_Milan
49. Szafir
50. Mody Reegis
51. Canig
52. GoodShit
53. Ilon
54. Adam25
55. Frytek
56. Juras
57. Kuba
58. Iwan
59. lfc
60. Serek91
61. Bałtur
62. Błażej
63. Moloko
64. Ewelina
65. Ola
66. Comebackking
67. Torresnine
68. Kaki
69. Bati91
Data publikacji: 02.04.2010 (zmod. 02.07.2020)