FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 927

Klub będzie potrzebować wzmocnień

Artykuł z cyklu Artykuły


Przez ostanie 12 dni, cele stopniowo stawały się mniej ambitne. Mówienie o bijącej rekordy drużynie Jürgena Kloppa, że jest niezwyciężona i da radę zdobyć potrójną koronę, okazało się przedwczesne.

Watford przerwał wspaniałą, trwającą 44 mecze serię bez porażki Liverpoolu w Premier League, następnie Chelsea zakończyła ich przygodę w FA Cup, a teraz Atletico Madryt, wyrzucając z Ligi Mistrzów zdobywców pucharu, sprawiło, że niechciany hat-trick został zdobyty.

Było to bolesne zderzenie się z rzeczywistością.

Doskonała seria Kloppa w europejskich pucharach, podczas jego pobytu na Anfield, zakończyła się. Twierdza Anfield została zdobyta w meczach międzynarodowych po raz pierwszy od października 2014 r.

„Ostatni frajer”, jak sam się nazwał, nie krył się z żalem jaki miał do występu zespołu Diego Simeone. - Nie rozumiem, czemu mając taki skład, grają w ten sposób. Mogliby grać lepszy futbol, ale woleli głęboko się cofnąć i liczyć na kontrataki. Akceptujemy to oczywiście, ale to nie jest w porządku - powiedział Klopp.

Atletico odgrywało rolę złoczyńców do samego końca. Gdy triumfujący Diego Costa przechodził przez mixzone, zignorował hiszpańskich dziennikarzy chcących zadać mu pytania, kaszląc teatralnie i chichocząc z tego. Wpływ koronawirusa na dalsze rozgrywki Ligi Mistrzów może się wydać, byłemu napastnikowi Chelsea, mniej zabawny.

Atmosfera w tunelu stała się gorąca po końcowym gwizdku, gdy dyrektorzy Atletico wpadli w wściekłość, po tym jak ochrona nie wpuściła ich na boisko, by mogli cieszyć się z Simeone i drużyną. Dostęp do miejsc, z których korzystają piłkarze został poważnie ograniczony, jako środek zapobiegawczy.

Godzinę później, 48 puszek piwa San Miguel zostało dostarczonych do szatni gości, gdzie Simeone, jego sztab i gracze świętowali zwycięstwo.

Porażka zabolała mistrzów Europy, ale atmosfera na Anfield daleka była od przygnębiającej. Niepokorne Kop zagrzmiało pieśnią We Shall Not Be Moved.

Powody były dwa.

Po pierwsze, tej nocy widzieliśmy najlepszy występ Liverpoolu odkąd zdemolował Leicester 4-0 w Boxing Day. Gracze bez zarzutu wykonywali polecenia Kloppa i grali takim tempem, że niejednokrotnie przebijali się przez zbitą masę czarnych koszulek. Stworzyli 34 okazje strzeleckie przez 120 minut.

Jedynie bohaterskie wyczyny Jana Oblaka i słabe wykończenie spowodowały, że poza bramką Georginio Wijnaliduma z 43. minuty, nie widzieliśmy więcej goli w regulaminowym czasie gry. Po tym jak Roberto Firmino zakończył swój 11-miesięczny okres bez gola na Anfield na początku dogrywki, sytuacja odwróciła się, gdy trzy minuty później niewytłumaczalny błąd Adriana wykorzystał technicznym strzałem Marcos Llorente. Impet został utracony. Energia i wiara wyparowały.

- Podjął złą decyzję. Gol zmienił wszystko. Nie możemy tego zignorować - Nie mógł odżałować Klopp zachowania rezerwowego bramkarza, który zagrał w meczu z powodu pechowej kontuzji Alissona.

Ból porażki został złagodzony przez to, co może wydarzyć się już niedługo. Drużynę dzieli bardzo niewiele od zdobycia trofeum, którego fani pragną od trzech dekad.

- Zakończyć sezon tylko z mistrzostwem Premier League? Tak? Tylko? To drobnostka, prawda? - wybuchnął niedawno Virgil Van Dijk, zapytany czy przy braku możliwości zdobycia innych trofeów czują się rozczarowani.

- Zdobyliśmy również Superpuchar Europy i wygraliśmy Klubowe Mistrzostwa Świata. Są ludzie, których nigdy nie da się zaspokoić. Skupiam się na pozytywnych rzeczach.

Holenderski obrońca ma rację. Jest to sezon, który Liverpoolu będzie rozpamiętywał. Zostawili daleko w tyle krajowych rywali, w międzyczasie pisząc nowe rekordy.

Tak czy inaczej, wydarzenia z poprzedniego miesiąca nie mogą zostać wyrzucone z pamięci, uznane za pech czy chwiejność formy. Na wizerunku niemożliwych do pokonania pojawiły się rysy, a skutek – cztery porażki w ostatnich sześciu meczach, gdy w poprzednich 42 występach zaliczyli dwie – powinien przypomnieć o tym co należy zrobić w letnim okienku transferowym, jeśli Klopp zamierza nadal dostarczać trofeów.

Z przodu powinna być większa konkurencja. Gdy Sadio Mane i Mohamed Salah nie radzą sobie pod bramką rywala, nie ma odpowiedniej siły ognia w rezerwie.

Przepaść w jakości jest ogromna.

Divock Origi na zawsze zostanie zapamiętany za swój udział w kluczowych momentach poprzedniego sezonu. Jednak nie poczynił postępu. Reprezentant Belgii strzelił jedynie pięć goli w tym sezonie, a jego wpływ na przebieg gry drastycznie spadł.

Takumi Minamino potrzebuje więcej czasu, skoro zmienił środowisko, ale piłkarz ściągnięty w styczniu z Red Bull Salzburg nie strzelił jeszcze gola. Przy całym szumie jaki spowodował jego przyjazd, póki co jego wpływ był minimalny.

Xerdan Shaqiri spędził więcej czasu na stole zabiegowym w tym sezonie, a jego kariera w Liverpoolu prawdopodobnie zakończy się latem.

Oczywisty wydaje się brak topowego napastnika, który nie będzie tylko wysokiej klasy rezerwowym, ale również będzie konkurował o miejsce w składzie z Mane, Salahem i Firmino. Każdy musi czuć, że jego pozycja jest zagrożona, by wysoki poziom mógł być utrzymany.

Liverpool wykazuje silne zainteresowanie napastnikiem RB Lipsk Timo Wenerem, gdyż Klopp jest wielkim fanem reprezentanta Niemiec. Werner pasuje do stylu gry i jest dostępny za dobrą cenę.

Jadon Sancho z Borussii Dortmund i Kai Havertz z Bayeru Leverkusen również znajdują się pod obserwacją, ale ich cena (za każdego trzeba zapłacić ponad 100 milionów funtów) jest obecnie uważana za wygórowaną.

Trio Jordan Henderson, Wijnaldum i Alex Oxlade-Chamberlain spisało się znakomicie przeciwko Atletico. Kloppowi nie można zarzucić złego doboru piłkarzy.

Henderson pokazał dlaczego drużyna cierpiała podczas jego nieobecności, błyszcząc po powrocie, a Wijnaldum po raz kolejny udowodnił, że jest człowiekiem niezawodnym w ważnych momentach. Sprawa przedłużenia kontraktu z Holendrem powinna być kluczowa dla dyrektora sportowego Michaela Edwardsa. Jest zbyt wartościowy, by impas trwał do lata, gdy, według umowy, rozpoczyna się ostatni rok kontraktu.

Oxlade-Chamberlain zagrał, prawdopodobnie, swój najlepszy mecz dla klubu, gdy jego siła i inteligentne poruszanie się wpędzało Atletico w duże kłopoty.

Lecz gdy trio opadało z sił, a mecz nie był rozstrzygnięty, na ławce nie było wystarczająco dużo jakości.

Naby Keita, ściągnięty za 52,75 mln funtów z RB Lipsk, nie siedział nawet na ławce. Reprezentant Gwinei został kupiony na noce takie jak ta. Spodziewano się, że da pomocy Liverpoolu coś innego – składnik X. Po prawie dwóch latach na Anfield, nadal nie odcisnął swojego piętna. Ciągle działa na zasadzie stop-start. Rozpoczął mecz w pierwszym składzie tylko dwa razy w tym roku.

Widać, że cierpliwość Kloppa powoli się kończy, z całym zrozumieniem jakie ma dla szeregu problemów, które nie pozwalają na rozwój Keicie, ale Liverpool nie może czekać w nieskończoność, aż piłkarz będzie mógł wykorzystać swój cały potencjał. Gdy Lallana opuści nas jako wolny zawodnik, miejsce po nim powinno zostać uzupełnione, by wzmocnić arsenał pomocników.

Należy także podjąć decyzję w sprawie Adriana.

Hiszpan wypełnił koncertowo pustkę po Alissonie, który złapał kontuzję w trakcie pierwszego meczu sezonu w Premier League, lecz w ostatnich tygodniach pokazał czemu West Ham United pozwoliło mu odejść poprzedniego lata. Po jego dwóch okropnych błędach Liverpool, w przeciągu ośmiu dni, odpadł z FA Cup i z Ligi Mistrzów. Gdyby Alisson nie doznał kontuzji biodra w Melwood w poprzednim tygodniu, drużyna Kloppa prawdopodobnie byłaby w ćwierćfinałach obu tych rozgrywek.

Mimo szalonego świętowania, które towarzyszyć będzie zdobyciu pierwszego mistrzostwa kraju od 30 lat, menadżer ma się nad czym głowić.

Jeśli Klopp chce zbudować dynastię i rywalizować na wszystkich frontach, potrzebne są wzmocnienia.

James Pearce



Autor: GiveraTH
Data publikacji: 13.03.2020 (zmod. 02.07.2020)