Wywiad z Jordanem Hendersonem
Artykuł z cyklu Artykuły
Jordan Henderson szczegółowo opisał swoje wspomnienia chwil sprzed roku, kiedy to Liverpool po raz szósty został najlepszym zespołem w Europie. 1 czerwca 2019 roku The Reds pokonali w finale Ligi Mistrzów Tottenham 2:0.
Z okazji rocznicy wielkiego triumfu Henderson podzielił się swoimi refleksjami na temat nocy, w którą został piątym kapitanem klubu z Anfield, sięgającym po to trofeum.
W rozmowie z liverpoolfc.com Anglik wrócił do niezapomnianego wieczoru w Madrycie, przeanalizował przebieg samego meczu i powspominał oczywiście wielką radość.
Poniżej zapis całej rozmowy…
Minął rok od finału Ligi Mistrzów, ale wróćmy najpierw do półfinału. Włożyliście w niego dużo energii, jak poradziliście sobie zatem z przygotowaniem się do decydującego spotkania?
Oczywiście sezon ligowy był dla nas dobrym sezonem. Zdobycie 97 punktów to fantastyczny wynik, ale niestety nie zdołaliśmy całkiem przeważyć szali na swoją korzyść. Tak więc odczucia po ostatnim meczu w lidze były naprawdę trudne do zniesienia. Wiedziałem jednak, że w dziwny sposób pomoże nam to w podejściu do finału i w samym meczu ze Spurs w Madrycie - mogliśmy wykorzystać ten ból, upewnić się, że to się nie powtórzy i tym razem wynik będzie korzystny dla nas. Na szczęście tak właśnie było.
Jak porównałbyś przygotowania do zeszłorocznego finału z tymi do finałowego meczu w Kijowie rok wcześniej?
Było trochę inaczej, ponieważ mieliśmy tak dużo czasu od ostatniego meczu do finału. Będąc uczciwym wobec menedżera i jego personelu, myślę jednak, że udało mu się to osiągnąć - mam na myśli okres poprzedzający finał, a także różne okresy w czasie tych trzech tygodni. Gdy w końcu przyszedł czas na grę, czułem, jakbyśmy byli w naprawdę dobrym miejscu fizycznie i mentalnie. Myślę, że pokazaliśmy to w meczu.
Co wyciągnąłeś dla siebie z Kijowa i wykorzystałeś w przygotowaniu do lepszego występu w Madrycie?
Myślę, że doświadczenie płynące z gry w finale Ligi Mistrzów jest czymś, czego nie możesz przecenić. Wielu z nas było tam rok wcześniej i doświadczyło tego.
Myślę, że pomogło nam to za drugim razem. Tylko to doświadczenie, zarządzanie grą w meczu, to, jak czułbyś się przed nim, adrenalina itd. Wydaje mi się, że kiedy już tego doświadczyłeś, za drugim razem możesz się wiele z tego nauczyć i czułem, że my to zrobiliśmy. Na szczęście udało nam się wykonać swoją pracę i ostateczny rezultat był dla nas wspaniały, to była wyjątkowa noc.
Co było głównym elementem, który sprawiał, że czułeś się lepiej przygotowany niż do meczu Kijowie 12 miesięcy wcześniej?
Znów myślę, że tu chodzi o czerpanie z całego doświadczenia. Za pierwszym razem oczywiście również czułem, że możemy wyjść i wygrać ten mecz. Czułem, że jesteśmy na dobrej pozycji, naprawdę solidnie przygotowaliśmy się do tego spotkania i podchodząc do niego, czuliśmy się naprawdę dobrze. Czasem taki jest futbol. Nie zawsze wyciśniesz z meczu to, na co być może zasłużyłeś. Patrząc na to później z dozą refleksji, uczysz się na podstawie pewnych rzeczy w grze i rzeczy, które możesz zrobić lepiej. Myślę, że wszystkie te rzeczy następnym razem pomogły nam - zarówno te na boisku jak i poza nim - i wszyscy nabraliśmy dzięki temu doświadczenia. Pomogło nam to dojść do finału w Madrycie.
Wspomniałeś o porażce w Premier League jako o elemencie motywacji do finału w Madrycie, ale jak bardzo wykorzystałeś jako motywację to, co wydarzyło się w Kijowie?
To był kolejny ważny czynnik. Nie tylko to, ale też wcześniejsze finały, w które byliśmy zaangażowani - finał Ligi Europy, finał Pucharu Ligi, które przegraliśmy. Wszystkie te rzeczy dają ci lekcje, a to daje jeszcze większy głód, aby wyjść jeszcze raz i zrobić wszystko jeszcze raz tak, jak należy, poprawić się. Za każdym razem, gdy spotykamy się z takimi przeciwnościami, odgryzaliśmy się w naprawdę dobry sposób. To była tylko kwestia kontynuowania tego - wiedzieliśmy, że jeśli wciąż będziemy robić to samo, nadejdzie czas, w którym uda nam się coś wygrać. Na szczęście tak się stało.
Jakie to było uczucie w końcu wyprowadzić swój zespół na Estadio Metropolitano po trzytygodniowym przygotowaniu?
W ciele jest dużo emocji i adrenaliny. Przez te trzy tygodnie nie było dnia, w którym nie myślałem o tym. Prawdopodobnie była to pierwsza rzecz, o której myślałem, kiedy się budziłem, i ostatnia rzecz, o której myślałem, kiedy kładłem się spać i to przez długi czas. Tak więc w całym tym nagromadzeniu adrenaliny, emocji chodzi o to, aby próbować wykorzystać je we właściwy sposób, kontrolować je i wykorzystać w grze we właściwy sposób. Czułem jednak, że zdecydowanie zrobiliśmy to i znowu - takie rzeczy pomagają, a to dzięki doświadczeniu gry w dużych spotkaniach i finałach.
Jak utrzymać tę nerwową energię pod kontrolą i pozytywnie skierować ją na boisko w tak dużym meczu?
Kiedy jesteś w trakcie gry lub na rozgrzewce, jest to o wiele łatwiejsze. Jest mi o wiele łatwiej, gdy jestem na stadionie i rozgrzewam się lub gram w meczu. O wiele łatwiej jest skupić się na swojej pracy i tym, co próbujesz zrobić, skupić się na grze, ponieważ dzieje się to tam i wtedy. Tygodnie do tego wydarzenia są ciężkie, to wszystko, co myślisz, to była prawdopodobnie najtrudniejsza część dla mnie - przygotowania i ten trzytygodniowy okres czekania tak długo, aż chcesz tylko wyjść tam i zagrać. Ostatecznie osiągnęliśmy fantastyczny wynik i udało nam się załatwić sprawę.
Mieliście świetny start w tym meczu. Co chodzi ci po głowie, gdy rzut karny zostaje przyznany w pierwszych minutach meczu?
Zachwyt! Z otrzymania karnego, wykorzystania go i zdobycia pierwszego gola, bo to zawsze ważne. Może to tylko trochę zmienia sposób myślenia obu drużyn, ale ostatecznie pomyślałem, że strzelenie gola tak wcześnie miało, gdy oglądałem go później. Próbując znaleźć rozwiązania zaraz po meczu, myślałem, że nie graliśmy na takim poziomie, jaki prezentowaliśmy wcześniej i nie był to nasz świetny występ. Kiedy jednak naprawdę przeanalizowałem grę, pomyślałem, że bardzo dobrze poradziliśmy sobie z tą sytuacją. To był bardzo dojrzały występ, broniliśmy się naprawdę dobrze i zrobiliśmy wszystko, co musieliśmy zrobić w finale, aby wygrać mecz, więc wciąż było wiele pozytywnych rzeczy w naszej grze.
Tak długo prowadziliście 1:0 - czy czułeś w trakcie gry, że dowieziecie zwycięstwo, czy też były może jakieś obawy, ponieważ prowadzenie było tak niewielkie?
Tak, 1:0 jest niebezpiecznym wynikiem, ponieważ wystarczy jeden błąd lub błysk piłkarza Spurs i znów mamy remis. To zawsze jest niebezpieczne, ale w lepszy sposób, myślałem, że naprawdę dobrze kontrolowaliśmy to w obronie. Jesteśmy znani z tego, że idziemy naprzód, stwarzamy tyle szans i zdobywamy tak wiele bramek, ale sądzę, że występy wszystkich w defensywie tamtej nocy były całkiem dobre. Mimo, że broniliśmy być może przez długie części meczu, nadal czułem kontrolę. Zrobiliśmy to bardzo dobrze i ciężko było nas złamać. Wiedziałem, że jeśli uda nam się stworzyć jedną lub dwie kolejne szanse, pójdziemy do przodu i możemy zdobyć kolejną bramkę.
No i dostaliście kolejną bramkę, gdy pod koniec meczu gola strzelił Divock Origi. Jakie emocje towarzyszyły tej drugiej bramce, gdy wreszcie wpadła?
To był wielki gol, w bardzo ważnym momencie meczu. Oczywiście to dało nam trochę oddechu i pewnie odebrało go piłkarzom Spurs, więc był to kolejny ważny moment tego spotkania. Jednak wciąż to 2:0, musisz wciąż po prostu dawać z siebie wszystko, starać się bronić jak tylko umiesz, starać się utrzymać piłkę do końcowego gwizdka.
Wytłumacz nam, jakie to było uczucie, gdy wybrzmiał ostatni gwizdek?
To wszystkie emocje, o jakich myślicie, naprawdę. Radość, ulga, szczęście, po prostu wszystko, o czym prawdopodobnie pomyślisz. To był po prostu najbardziej wyjątkowy moment - usłyszeć końcowy gwizdek. W końcu wiedzieć, że cała ta ciężka praca, wszystko, co zrobiliśmy razem przez ostatnie lata, w końcu udało nam się doprowadzić do końca i udało nam się wygrać jedno z największych trofeów. To było wszystko, o czym marzyłem, a nawet więcej, naprawdę.
Czy możesz porównać te uczucia z czymkolwiek, czego doświadczyłeś, czy też należy to do innej kategorii niż wszystko inne w życiu?
Tak, nie można porównywać tego uczucia z niczym innym. Tak trudno to teraz wytłumaczyć. To najlepsze uczucie, jakie kiedykolwiek miałem w życiu. Oczywiście ludzie powiedzą o posiadaniu dzieci i takich rzeczach, co oczywiście jest zupełnie wyjątkowym uczuciem na świecie, ale to coś innego. Po prostu wszystko, co wiąże się ze sportem, rywalizacją, to po prostu inne uczucie niż posiadanie dzieci. To wyjątkowe i to niesamowite uczucie Mam nadzieję, że nigdy tego nie zapomnę.
Czy wcześniej zastanawiałeś się, jak podniesiesz trofeum?
Tak, ale tak naprawdę nie planowałem robić "tego", jeśli mam być szczery.! Wcześniej w szatni było trochę śmiechu. Robbo się wygłupiał, zawsze człapał nogami, udając, że podnosi trofeum itd. Tak więc, gdy nadszedł czas, poczułem, że chciałem po prostu zrobić to razem i użyć podobnych żartów do tych, które mieliśmy wcześniej. Chciałem tylko zobaczyć twarze chłopaków tuż przed tym, jak je podniosłem. To było naprawdę wyjątkowe, że mogłem zobaczyć chłopaków, a nie tylko odwrócić się od nich plecami, więc tak, to było trochę nieprzygotowane, szczerze mówiąc. Po tym, jak zrobiliśmy to w Lidze Mistrzów, chłopaki upewnili się, że zrobię to także po zdobyciu Superpucharu Europy i Klubowego Pucharu Świata.
Cóż, teraz jest to kultowy sposób wznoszenia trofeum...
Dużo ludzi się podobało, zwłaszcza małym dzieciom. Miałem dużo filmów z dziećmi, które to robią, szurają nogami itd., więc to było naprawdę miłe, ale tak naprawdę w nocy to nie było… cóż, nie planujesz tego robić, gdy wznosisz trofeum Ligi Mistrzów. Po prostu chcesz je już podnieść, ale to było coś, co uważałem za słuszne, przez rzeczy, które Robbo robił wcześniej. Ja po prostu chciałem widzieć chłopaków, zanim to podniosłem. To był także wyjątkowy moment.
Czy jest chwila, która w czasie świętowania po meczu była dla ciebie szczególnie ważna?
Cóż, oczywiście osobiście wyróżniłbym tę, gdy zobaczyłem z boku mojego ojca. Długo byliśmy na boisku i nie chciałem zejść! Jednak kiedy tak świętowaliśmy na boisku, miło było móc spędzić ten moment z tatą. Powiedziałbym, że to kolejna chwila, która była dla mnie wyjątkowa tej nocy.
Czy wszystkie te emocje związane z przedmeczową motywacją, by tym razem udało się zrobić ostatni krok, wylały w tym momencie?
Tak. Piłka nożna wiele znaczy dla mnie, dla mojej rodziny i wiele przeszliśmy nie tylko jeśli chodzi o kwestie piłki nożnej. Futbol jest wszystkim, na co pracujesz, ale to także życie, to, przez co przeszedł mój tata, jego życie i ile to dla niego znaczy. Wiem, ile to dla niego znaczy, a on wie, jak wiele dla mnie znaczy. Po prostu wszystko aż do tej chwili sprawiało od teraz wrażenie, jakby tak miało w końcu być, patrząc wstecz. Tak miało być i był to wyjątkowy moment.
Jak wyjątkowe było to, że twój tata, który wiele w życiu przeszedł, obserwował w Madrycie, jak odbierasz jedną z największych nagród w piłce nożnej?
To było bardzo wyjątkowe. Nie tylko mój tata, ale także moja mama, żona, to, że była tam moja rodzina, oczywiście wiele znaczy. Jednak szczególnie wyjątkowe była obecność taty po tym, przez co przechodził przez naprawdę długi czas, wiedząc ile to dla mnie znaczy, że mogę wygrać to trofeum i przechodząc przez to wszystko, przez co przeszliśmy razem. Możliwość spędzenia z nim tej chwili tak szybko po tym było czymś wyjątkowym, to był wyjątkowy moment.
Na The Kop jest teraz baner z wizerunkiem przedstawiającym ciebie podnoszącego trofeum - jakie to uczucie, gdy patrzysz w górę i widzisz go przed meczami?
Jest wyjątkowy. Szczerze mówiąc, być częścią historii klubu i zobaczyć ten baner na The Kop, do tego nigdy się nie przyzwyczajasz! Po prostu staram się wykorzystać to jako jeszcze większą motywację, aby upewnić się, że robię wszystko, co w mojej mocy, aby klub i ten zespół odniósł sukces, co zresztą zawsze starałem się robić. Jeśli chodzi jednak o takie rzeczy, nigdy nie możesz wystarczająco podziękować fanom za to, co dali nam jako klubowi i zespołowi. Właśnie dlatego ten klub piłkarski jest naprawdę wyjątkowy.
Jak opisałbyś skład, klub, którego jesteś członkiem?
To wyjątkowy czas, aby być w Liverpool FC... Zdecydowanie. Jak powiedziałem wcześniej, nie mogłem marzyć o robieniu tego z nikim innym. Ilość świetnych piłkarzy, których mamy w tym zespole to jedno, ale jakimi oni są ludźmi, jacy jesteśmy jako szatnia, jak blisko jesteśmy - nie tylko zawodnicy, ale także personel. Fani są oczywiście niesamowici, więc jest to po prostu niesamowity klub piłkarski. W ciągu ostatnich kilku lat graliśmy całkiem niezłą piłkę, przeżyliśmy ciężkie czasy, ale także niesamowite czasy, więc jestem bardzo podekscytowany, by zobaczyć, co przyniesie przyszłość tej drużynie i klubowi, ponieważ wiem, że będziemy nadal dawać z siebie wszystko, ciągle się doskonalić i uczyć. Jeśli to zrobimy, nie ma powodu, dla którego nie moglibyśmy odnosić większych sukcesów w przyszłości.
Wreszcie, czy jest jakaś szczególna pamiątka z finału, którą zatrzymałeś w domu, aby przypominała ci o tym wyjątkowym wieczorze w Madrycie?
Wiesz, jest wiele rzeczy, które zatrzymujesz z tego dnia! Koszula, buty, wszystko. Nawet dres i buty sportowe, po prostu trzymasz wszystko, bierzesz to i przechowujesz w bezpiecznym miejscu. Wszyscy dostaliśmy też książkę o podróży od przegranej w Kijowie do kolejnego finału w Madrycie i zwycięstwa. Wszyscy mamy książkę, więc jest to dobra pamiątka. Od czasu do czasu znajdę chwilę na samo przeglądanie zdjęć... miło jest je przeglądać od czasu do czasu.
Autor: Bartolino
Data publikacji: 07.06.2020 (zmod. 02.07.2020)