Liverpool stracił wątek
Artykuł z cyklu Artykuły
Ciężko zrozumieć co się stało podczas ostatniej chaotycznej i szalonej nocy na Villa Park.
W ciągu kilku ostatnich lat Liverpool był w stanie zmieniać bieg najważniejszych meczów, jednak to co się stało w Birmingham będą wspominać z mocnym zażenowaniem. Nastąpiło kompletne i całkowite upokorzenie.
Nikt nie spodziewał się takiego rozwoju sytuacji. Drużyna, która przegrała tylko cztery z ostatnich osiemdziesięciu meczów w lidze, została rozgromiona przez Aston Villę, której ledwo udało utrzymać się w Premier League na końcu ostatniego sezonu.
To najwyższa porażka Liverpoolu w lidze od czasu, kiedy tak samo przegrali 7-2 z Tottenhamem w 1963 roku, a, by znaleźć przykład, kiedy panujący mistrz stracił ostatni raz 7 bramek, trzeba cofnąć się jeszcze o kolejną dekadę - do 1953 roku, kiedy to Arsenal został pokonany prze Sunderland.
- To był prawdopodobnie najgorszy występ obronny The Reds jaki kiedykolwiek widziałem. Bez wymówek, to okropieństwo. Naprawdę dzwonek, aby się obudzili - stwierdził były zawodnik Liverpoolu John Aldridge.
Spójrzmy na ostatni sezon - dopiero pod koniec lutego Liverpool stracił siódmego wyjazdowego gola w ciągu całego sezonu. W ostatnim meczu wystarczyło tylko 71 minut.
Biorąc pod uwagę, że stracili już 11 goli we wszystkich 4 meczach od początku sezonu - jest to najgorszy start pod względem defensywy od sezonu 1937/1938.
Nie dziw, że Jürgen Klopp udzielający pomeczowego wywiadu wyglądał bardziej na zaszokowanego niż złego. Podczas wywiadu dla Sky Sports po ostatnim gwizdku był bardziej oszołomiony, niż kiedy później usiadł, by odpowiadać na zadawane przez media w czasie konferencji na Zoomie pytania.
- Nic co teraz powiem nie zmieni wyniku, więc nie widzę sensu w byciu wściekłym lub oburzonym, prawda? Czy to jednorazowy blamaż? Chciałbym myśleć, że tak - stwierdził Klopp. - Nie udowodnię tego dzisiaj - przekonamy się za kilka miesięcy. W każdym razie - gry takie jak tak nie powinny się nigdy zdarzyć, na sto procent. Nic takiego się nie wydarzyło od kiedy jestem trenerem tego zespołu. Nawet nie sądzę, żebym kiedykolwiek przegrał tak wysoko. Możecie uważać co chcecie. Dla mnie najważniejsze jest to, jak zareagujemy.
Klopp nie oskarżał nikogo, kiedy tłumaczył przegraną swojej drużyny i również szczegółowo opisał powody, przez które The Reds byli tak bardzo chwaleni po solidnej wygranej z Arsenalem, zaledwie sześć dni przed swoją całkowitą kapitulacją z Aston Villą.
Jasnym jest, że menadżer wiedział, że pierwsza krytyka po meczu skupi się głównie na Adrianie, który źle podając po otrzymaniu piłki od Robertsona, pozwolił Olliemu Watkinsowi zdobyć otwierającego gola. To ustawiło mecz tego fatalnego wieczoru, jednak Klopp starał się neutralnie dobierać słowa, gdyż nie chciał jeszcze bardziej obniżać pewności siebie Hiszpana. Z Alissonem nie grającym od czterech do sześciu tygodni z powodu kontuzji barku, wydaje się, że to Adrian rozpocznie na bramce następne derby z Evertonem.
- Prawie wszyscy gracze popełnili jakieś błędy przy bramkach. Pierwsze na pewno idzie na konto Adriana, ale spójrzcie na reakcję zespołu po stracie tego gola - była jeszcze gorsza niż on. Straciliśmy kompletnie pomysł na grę - powiedział Klopp. - Owszem, przy pierwszym golu źle podał, ale nie uważam, żeby miał coś wspólnego z resztą goli. To bardzo solidny bramkarz. W zeszłym sezonie Premier League zagrał dla nas jedenaście meczów i wszystkie wygraliśmy. Oprócz pierwszej bramki, dzisiaj bramkarz nie był problemem.
Forma Adriana budzi zaniepokojenie. Hiszpański bramkarz nie może zaliczyć do udanych końca zeszłego sezonu - jego błędy z Chelsea i Atletico Madryt kosztowały Liverpool kolejno odpadnięcie z Pucharu Anglii i Ligi Mistrzów. Klopp zdecydował się dać rezerwowemu kolejną szansę podczas ostatniego okienka transferowego, ale wygląda na to, że nic się nie zmieniło. Jego naiwne i niedbałe podanie kosztowało Liverpool dużą cenę. Adrian popełnił aktualnie 5 błędów bezpośrednio prowadzących do utraty gola w 21 występach, dokładnie tyle, ile Alisson popełnił w 92 dwóch występach.
Przygotowanie do meczu z Aston Villą również nie pomogły skupić się zespołowi - utrata Thiago Alcântary i Sadio Mané, którym stwierdzono zarażenie wirusem COVID-19 zaraz przed tym, jak Alisson ucierpiał na treningu w Melwood. Klopp podsumował:
- Nie chcę, żeby to były nasze wymówki. Nieważne jaką drużynę bym wystawił, w życiu bym nie przypuszczał, że przegramy 7-2. To nie ma nic wspólnego z brakującymi graczami.
Klopp próbował głównie zaznaczyć, że ta przegrana była winą całego zespołu. Jego najbardziej cierpki komentarz brzmiał:
- Dziś wieczorem, wszystkim graczom Aston Villi chciało się zdecydowanie bardziej niż naszym. Widziałem ten brak zaangażowania, bardzo mi się on nie spodobał.
Dużo czasu upłynęło, od kiedy Klopp oraz ostatni zakwestionował zacięcie i samozaparcie swoich graczy. Ten żałosny występ przypominał stan, w którym klub był pięć lat temu, kiedy Niemiec zaczynał tam pracować. Występy The Reds przyzwyczaiły wszystkich do ich możliwość przy walce, odrabianiu wyniku i wygrywaniu wbrew przeciwnościom, ale tutaj kompletnie tego brakło, za co Klopp skutecznie ich skrytykował.
Dużo pytań po meczu dotyczyło wysoko ustawionej linii Liverpoolu. Villa, która posiadała tylko 31% posiadania piłki i 11 celnych strzałów na bramkę, nie miała z obrońcami The Reds żadnego problemu.
- Możliwe, że to po prostu jakość naszych kontr- stwierdził trener Villi Dean Smith. - Wiele zespołów próbuje tak grać. My ciężko pracowaliśmy nad ustawieniem i udało nam się zagrać bardzo dobre spotkanie.
Nie ma nikogo, kto by się z tym nie zgodził, Klopp był pierwszą osobą by pogratulować Villi tego jak zagrali. Virgil van Dijk również.
Wysoko ustawiona linia defensywa raczej nie była głównym powodem przegranej. Liverpool, grając tak w zeszłym sezonie, wygrał mistrzostwo z 18-punktową przewagą. Z reguły, ten styl pozwala im łapać przeciwników na spalonym i szybko przenosić grę na połowę przeciwnika. Ale nie zadziała to, gdy zespół źle się ustawia i nie wywiera presji na przeciwniku.
Tak, Joe Gomez ledwo dawał sobie radę, do momentu gdy został zmieniony, jednak Klopp był bardziej zdenerwowany na to, jak łatwo Villa jest w stanie przejmować i wymieniać podania na połowie Liverpoolu. Trójka pomocników - Naby Keïta, Georginio Wijnaldum i Fabinho - była nieefektywna i nie potrafiła szybko i wystarczająco zamykać wolnych przestrzeni.
Klopp uważa Firmino za pierwszego defensora Liverpoolu, jednak ten cały mecz był spóźniony. Sposób, w jaki stracił piłkę przy szóstym golu dla Aston Villi, podsumował jego występ.
- Zagraliśmy naprawdę dobrze w ofensywie, ale po stracie piłki nie potrafiliśmy wziąć się w garść - strata kosztowała nas groźny kontratak i masę problemów. Asekuracja zespołowa był poniżej poziomu - powiedział Klopp. - Jeśli przegrywasz pojedynki, przegrywasz mecze. Jeśli nie potrafisz właściwie odzyskać piłki po stracie w ataku, masz duży kłopot. To u nas nie działało. Potrafimy przejmować piłkę i zamykać wolne przestrzenie o wiele lepiej, niż dzisiaj.
Trzy z goli zdobytych przez Villę zostały zdobyte po bardzo mocnym rykoszecie, ale Klopp również nie chciał tłumaczyć porażki, poprzez jakiekolwiek narzekanie na pechowe odbicia. To nie był właściwy wieczór.
- Źle blokowaliśmy strzały. Prawie wszystko robiliśmy źle, to może być przykładowy mecz jak czegoś nie robić. Gracze przeciwnej drużyny szybciej podejmowali decyzje.
Nieważne czy po wygranej, czy przegranej - Klopp zawsze rozmawia z graczami zaraz po meczu, zostawiając szczegółową analizę na następny dzień w Melwood, kiedyś emocje nie są tak mocne. Ponieważ przerwa reprezentacyjna tym razem nie dała mu tej możliwości, przekazał graczom, że porozmawia z nimi dłużej po meczu na wyjeździe w Villa Park.
W czwartek za tydzień, kiedy zostanie im 48 godzin do nadchodzącego meczu z rosnącym w siłę Evertonem na Goodison park. Wtedy drużyna zbierze się ponownie w Melwood. Tak szybki powrót po przerwie reprezentacyjnej nie daje drużynie dużych możliwości do poprawy stylu gry, ale tak został wylosowany terminarz. Klopp jest ostatnim, który będzie narzekał na los, to ktoś kto szuka rozwiązań, a nie wymówek.
- Chłopaki widzą swoje błędy, są dość samokrytyczni. Nikt z nich nigdy nie zwali winy na kogoś innego - przekazał Klopp. - Wiedzą, że każdy z nich odpowiada za wynik. Musimy dać sobie z tym radę, zrobimy to. Nie jest przyjemnie, tak czasem jest w życiu i w piłce. Winić można tylko nas. Wiem, że kiedy chłopaki wrócą, będę wstanie właściwie ich potraktować.
Kiedy Liverpool w przyszły weekend uda się na Goodison, minie dziesięć lat od ostatniej porażki Liverpoolu w derbach Merseyside. Ich dominacja to seria dwudziestu dwóch zwycięstw, ale Everton będzie niecierpliwie czekał, by pokazać swoje odrodzenie.
To jak Liverpool teraz zareaguje na najgorszy mecz za kadencji Jürgena Kloppa, pokaże i zdefiniuje nadchodzący sezon, który The Reds zaczęli dobrze, ale niespodziewanie nastąpiła katastrofa.
James Pearce
Autor: Cyryl
Data publikacji: 08.10.2020