SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1674

Jak zmieniliśmy się z niepokonanych na zranionych?

Artykuł z cyklu Artykuły


1 stycznia Liverpool był liderem Premier League. W trakcie świąt udało im się zwiększyć dystans wobec ścigających ich drużyn, ale z końcem stycznia zajmują dopiero piątą lokatę.

Spadek w tabeli jest skutkiem słabej formy graczy the Reds - z możliwych piętnastu punktów zebrali tylko trzy. Po raz ostatni nie udało im się strzelić bramki w czterech kolejnych meczach ligowych w maju 2000 roku.

Lepszy występ na Old Trafford w ubiegły weekend nie uchronił ich przed kolejną porażką i odpadnięciem z Pucharu Anglii. Burzliwy sezon można jednak jeszcze ożywić. Nadchodzące tygodnie zadecydują, czy Liverpool będzie walczył o tytuł, czy desperacko o kwalifikacje do Ligi Mistrzów - począwszy od czwartkowego starcia z Tottenhamem. Jürgen Klopp stoi przed największym wyzwaniem podczas panowania na Anfield. Na półmetku rok temu Liverpool miał 16 punktów przewagi w drodze do klubowego rekordu 99 punktów. Tym razem mistrzowie mają 21 punktów mniej.

Czemu? Znaki ostrzegawcze pojawiły się zeszłego lata, a problemy nadal rosły - od COVID-19 po druzgocące problemy związane z kontuzjami, które zwolniły rozpęd i pogorszyły morale. Pojawiła się furia zarówno z powodu terminarzu, jak i standardu sędziowania.

Sezon jak żaden inny był wypełniony przeszkodami na drodze Liverpoolu i zespół się potknął. Oto historia o tym, jak drużyna, która rok temu wyglądała prawie na niezwyciężoną, nagle wygląda na tak bezbronną.

Okres przedsezonowy, o którym warto zapomnieć

Bazą Liverpoolu w Austrii był Hotel Gut Brandlhof, godzinę jazdy samochodem od Salzburga. Najszybsza trasa z najbliższego lotniska prowadzi z powrotem do Niemiec i ponownie przez austriacką granicę. Kompleks znajduje się tuż przy trasie 311, a za nim rozpościerają się góry, sosny i kościoły. W pobliżu płynie rzeka Saalach przy której można spotkać rybaków.

Idylliczna okolica? Tak. Czy spędzone tam 10 dni dobrze wykorzystano? Nie. Liverpool planował przygotować się do kampanii w Evian we Francji, zanim ograniczenia spowodowane kwarantanną zostały wprowadzone bez wcześniejszego powiadomienia. Doprowadziło to do znalezienia alternatywnej bazy treningowej przed sezonem. Wiele klubów korzystało wcześniej z Gut Brandlhof, w tym Zenit Saint Petersburg, Besiktas, Anderlecht, Athletic Bilbao i Borussia Monchengladbach. Po przybyciu Kloppowi spodobało się to, co zobaczył. Czterogwiazdkowy ośrodek z przyzwoitym basenem i restauracją, chociaż Liverpool zabrał własnych szefów kuchni z Melwood. Były rowery do wynajęcia, pełnowymiarowe boisko z dodatkową przestrzenią dla bramkarzy do osobnego treningu. Słońce świeciło. Wszyscy byli zadowoleni, że znów byli razem.

W ciągu 48 godzin nastrój Kloppa uległ zmianie. Poinformowano, że jeden zawodnik Liverpoolu otrzymał pozytywny wynik testu na COVID-19. Rzeczywista liczba to trzech zawodników. Każdy gracz był w otoczeniu innych. Czy infekcja się rozprzestrzeniła? Czy obóz musiałby zostać odwołany, zanim się jeszcze zaczął?

Pracownicy zajmujący się zdrowiem przypomnieli sobie wytyczne rządu i postępowali zgodnie z nimi. Były rozmowy telefoniczne między Austrią a brytyjskim departamentem kultury, mediów i sportu (DCMS). Zarażeni gracze spędzili resztę podróży w odosobnieniu w swoich pokojach. Klopp modlił się o ich pomyślność. Modlił się również, aby nikt inny nie został zakażony.

Potem zaczął padać deszcz. Nie zdarzało się to w Evian, gdzie pogoda była wspaniała w poprzednich latach i gdzie gracze bawili się nocą na zewnątrz, korzystając z zestawu karaoke przygotowanego przez Kloppa. Pogoda w Austrii zmusiła wszystkich do spędzania czasu w środku, gdzie ważne było zachowanie bezpiecznej odległości od siebie. Ta ograniczona rozmowa. Duch nie był taki, jak zwykle. Klopp był zmartwiony i sfrustrowany, ale starał się nie pozwolić swoim graczom zobaczyć, jak się czuje. Powiedział sobie, że wiele z tego, co się dzieje, wymknęło się spod jego kontroli, że wszyscy zaangażowani są dojrzali i dostosują się, a sprawy będą się stopniowo poprawiać.

Pierwszy przedsezonowy mecz Liverpoolu odbył się pięć mil dalej, na małym stadionie w Saalfelden, bez widzów. VfB Stuttgart, drużyna której Klopp kibicował w młodości, została pokonana 3:0. Jednak mecz został prawie przełożony przed rozpoczęciem z powodu monsunu, a sędzia zagroził rezygnacją w trakcie drugiej połowy, ponieważ warunki się pogorszyły. Najwyraźniej niektórzy gracze zgodzili się, że byłaby to rozsądna decyzja. Był to dziwny okres, który dopiero się zaczynał.

Decyzje podjęte w letnim okienku transferowym

Klopp zawsze lubi, gdy jego transfery są wykonywane wcześniej. Woli pozyskiwać nowych graczy w trakcie okresu przedsezonowego, aby mieli czas na dostosowanie się i zmierzenie się z wymaganiami gry dla the Reds. Jednak konsekwencje finansowe pandemii sprawiły, że latem 2020 roku po prostu nie było to możliwe.

- Kluby są w różnych sytuacjach - powiedział Klopp w przeddzień nowego sezonu.

- Żyjemy obecnie w świecie, w którym panuje duża niepewność. Dla niektórych klubów wydaje się mniej ważne, jak niepewna jest przyszłość - tych w rękach państw, w rękach oligarchów. Taka jest prawda. Zachowujemy spokój i zawsze staramy się podejmować właściwe decyzje.

Kiedy sezon się rozpoczął, jedynym nowym przybyszem był Kostas Tsimikas, zakupiony za 11,7 miliona funtów z Olympiakosu. Wsparcie lewej strony uznano za priorytet, aby odciążyć Andy'ego Robertsona. Zainwestowane pieniądze uzyskano ze sprzedaży Dejana Lovrena do Zenitu.

Jednak to nie był znak, by przyspieszyć. Letnie plany rekrutacyjne Liverpoolu były początkowo utrudnione przez brak jasności co do tego, kiedy dochody wrócą, w połączeniu z niepowodzeniem w generowaniu funduszy przez pozbycie się graczy z marginesu, jak Harry Wilson, Marko Grujić, Loris Karius, Sheyi Ojo i Yasser Larouci.

Podczas gdy niektóre kluby ryzykowały i korzystały ze złagodzenia zasad finansowych fair play, Fenway Sports Group nadal nalegała, aby klub był samowystarczalny i żył w granicach swoich możliwości. To było w połowie września, po ekscytującym, ale nieprzekonującym zwycięstwie w weekend otwarcia z Leeds United, kiedy Klopp z opóźnieniem dostał zastrzyk piłkarskiego talentu. W ciągu 48 godzin dyrektor sportowy Liverpoolu, Michael Edwards, sprowadził za 25 milionów funtów Thiago Alcântarę z Bayernu Monachium i przypieczętował 45-milionowy zakup Diogo Joty z Wolverhampton Wanderers. Sprowadzenie Joty było częściowo podyktowane sprzedażą Ki-Jana Hoevera, zmierzającego w przeciwnym kierunku za 13,5 miliona funtów. Podjęto również decyzję o sprzedaży Rhiana Brewstera, który dołączył do Sheffield United za 23,5 miliona funtów.

- Skończyliśmy - powiedziała osoba z Anfield w wywiadzie dla The Athletic po zaprezentowaniu Joty 19 września.

Pomimo oczekiwań, że Liverpool sprowadzi środkowego obrońcę przed zamknięciem okna, podjęto już decyzję, aby kontynuować z tym, co mieli. Latem, gdy brakowało pieniędzy, Klopp i Edwards postanowili nadać priorytet innym obszarom. Thiago został sprowadzony, by nadać Liverpoolowi nowy wymiar z centralnych obszarów, a Jota zająłby się problemem zbyt dużego spadku jakości między wyjściową ofensywną trójką, a rezerwowymi.

Brak zastępstwa dla Lovrena był ryzykiem - warto wspomnieć, że w poprzednim sezonie zagrał 15 razy. Oznaczało to, że na środku obrony mogli grać Virgil van Dijk i Joe Gomez oraz Joël Matip, którego problemy z kondycją ograniczyły go do zaledwie 11 startów we wszystkich rozgrywkach w sezonie 2019/2020.

Uzasadnieniem było to, że pomocnik Fabinho, który wcześniej pokazał swoją wszechstronność, byłby w razie potrzeby czwartym wyborem na środek defensywy, a młody reprezentant Francji Billy Koumetio był piątym wyborem, który wywarł ogromne wrażenie na Kloppie przed sezonem.

Van Dijk był zawsze obecny w Premier League przez dwa poprzednie sezony, a Klopp żartował, że „od czasu do czasu robi sobie przerwy w meczach”. Wydawało się, że prawdziwa rotacja będzie dotyczyć kompana Holendra na środku defensywy.

Sztab skautingowy stwierdził również, że brakowało najwyższej klasy obrońców dostępnych za rozsądne kwoty. Przykładowo Brighton zażądało ponad 35 milionów funtów za Bena White'a.

W ciągu dwóch miesięcy plany Liverpoolu legły w gruzach, ponieważ kontuzje były poważne. Klopp musiał zwrócić się do nowicjuszy Rhysa Williamsa i Nathaniela Phillipsa. Williams miał spędzić sezon z Liverpoolem U-23 po wypożyczeniu go do Kidderminster Harriers. Phillips nie był nawet zarejestrowany w Lidze Mistrzów, ponieważ był bliski podpisania kontraktu ze Swansea City, zanim klub z Championship zrezygnował w ostatnim dniu. W tym sezonie rozegrali już 15 występów w seniorskiej drużynie.

19 meczów ligowych Liverpool zaczynał dziesięcioma różnymi kombinacjami w sercu defensywy. Brak ciągłości zranił ich.

Burzliwy sezon Alexandra-Arnolda

Gdy Liverpool zbliżał się do pierwszego tytułu od 30 lat, Trent Alexander-Arnold zastanawiał się, jak mógłby się poprawić. Choć w poprzednich sezonach bił rekordy, chciał, żeby jego statystyki były lepsze. Chciał więcej asystować. Chciał też strzelać więcej goli. Był wykonawcą rzutów wolnych w Liverpoolu, ale czuł, jak Van Dijk i Jordan Henderson wkraczają w jego przestrzeń. Pomyślał więc o zatrudnieniu trenera, który towarzyszyłby mu latem 2020 roku. Pomyślał, że to zapewni, że nie zostanie mu odebrana odpowiedzialność.

Kiedy nadszedł lockdown, został zmuszony do trenowania w ogrodzie na tyłach swojego domu razem ze swoimi braćmi. Początkowo do treningu strzeleckiego używał glinianego kosza. Z biegiem czasu zdał sobie sprawę, że potrzebuje czegoś większego i bardziej praktycznego. Później obramowanie bramki zostało prawie rozbite na kawałki. Tak czy inaczej, ten okres pomógł mu wyzdrowieć. W drugim meczu po powrocie do gry strzelił z rzutu wolnego przeciwko Crystal Palace. Dzień później Liverpool został mistrzem. Wydawało się, że wszystko znowu idzie dobrze.

Potem zaraził się koronawirusem. Klub i zawodnik zgodzili się zająć tą sprawą prywatnie. Nie uczestniczył w całym obozie treningowym Liverpoolu w Austrii, a także w starciu o Tarczę Wspólnoty przeciwko Arsenalowi. Chociaż był w pierwszym składzie przeciwko Leeds United w dniu otwarcia sezonu, a drużyna dobrze wyglądała aż do porażki z Aston Villą, czuł, że jest o krok w tyle. Jego podania nie były tak dokładne, jak zwykle.

Kiedy zaczął przypominać siebie samego, doznał kontuzji łydki. Odkąd wrócił do zespołu, sytuacja jest trudna, a on sam nie daje już aż tyle w ofensywie.

Koszmar na Villa Park

- Ten występ… absolutnie, wow. Nasza gra była wyjątkowa.

Klopp był na emocjonalnym haju po zakończeniu września przez Liverpool, kiedy zwyciężyli z Arsenalem i utrzymać doskonały start. Asystent trenera, Pep Lijnders, powiedział nawet, że jedna z bramek była dla niego „wymarzoną", kiedy dwaj boczni obrońcy wzięli udział przy trafieniu - Robertson wykończył dośrodkowanie Aleksandra-Arnolda.

Jednak czynnik dobrego samopoczucia nie trwał długo. Następny tydzień był katastrofalny. Oprócz wyrzucenia z Carabao Cup przez Kanonierów po rzutach karnych, Thiago i Sadio otrzymali pozytywne wyniki testów na COVID-19.

Następnie, w przeddzień wyjazdu na Villa Park, Alisson skrzywił się z bólu w Melwood po uszkodzeniu ramienia podczas kolizji na boisku z kolegą z drużyny. Klopp zwrócił się do Adriana, który zachował status bramkarza numer 2 pomimo katastrofalnych błędów, które przyczyniły się do odpadnięcia the Reds z Pucharu Anglii i Ligi Mistrzów w zeszłym sezonie w krótkim odstępie czasu.

Historia powtórzyła się z ekipą z Birmingham, kiedy Hiszpan swoim błędem ułatwił Olliemu Watkinsowi zdobycie bramki i natychmiast sprawił, że Liverpool musiał odrabiać straty. To, co nastąpiło później, pozostawiło Kloppa w szoku. Zamiast rajdu mistrzowie zwiędli. Oskarżył ich o „utratę koncepcji”. Upokorzenie 7:2 było najwyższą porażką Liverpoolu od 1963 roku.

Gracze wyruszyli prosto na zgrupowania narodowe, ale następnego ranka ich telefony zadzwoniły długim dźwiękiem SMS-a od ich menadżera. Przypomniał im o tym, co razem osiągnęli i aby zachować poczucie perspektywy. Zapewnił ich, że trzymając się razem, mogą przekształcić ból w coś pozytywnego. „Nie wyolbrzymiajcie tego bardziej, niż potrzeba” napisał.

Ogromny wpływ kontuzji na Goodison Park

Nie ma ucieczki od znaczenia 17 października 2020 roku w kontekście sezonu Liverpoolu. W Liverpoolu wciąż utrzymuje się złość z powodu wydarzeń na Goodison Park. Klopp nie tylko stracił dwa punkty, ale stracił dwóch światowej klasy wykonawców z powodu lekkomyślnych posunięć.

Nie można przecenić wpływu zerwanego więzadła krzyżowego przedniego, którego doznał Van Dijk. To nie tylko zostawiło Liverpool bez najbardziej kompletnego obrońcy w światowym futbolu, ale także pozostawiło ziejącą pustkę w szatni, której nie można było wypełnić.

Kiedy Van Dijk pokuśtykał wokół linii bocznej boiska i opuścił Goodison Park o kulach, aby przejść badania w Szpitalu Spire w rejonie Mossley Hill w Liverpoolu. Wtedy koledzy z drużyny i personel byli już przygotowani na najgorsze.

Poczucie niesprawiedliwości potęgował fakt, że Jordan Pickford uniknął kary. Liverpool powinien był grać przeciwko dziesiątce przez 80 minut. Tak się złożyło, że zremisowali 2:2 po tym, jak zwycięska bramka Hendersona została kontrowersyjnie nieuznana przez spalonego podyktowanego przez przez VAR. Koszt tych derbów Merseyside wzrósł jeszcze bardziej w wyniku kontuzji kolana, której Thiago doznał po tym, jak uderzył go Richarlison, który słusznie został wyrzucony z boiska za straszny wślizg.

Minęło dwa i pół miesiąca, zanim Hiszpan, który debiutował w Premier League, ponownie włożył koszulkę Liverpoolu. Wystartował tylko w czterech z 19 meczów ligowych.

- Thiago dopilnuje, aby zespół ewoluował i zrobił kolejny krok. Ważne jest, żeby drużyna pozostała nieprzewidywalna - wyjaśnił Lijnders krótko po podpisaniu umowy z Thiago.

Przed Thiago jedynym graczem w wieku powyżej 26 lat, którego Liverpool sprowadził na zasadzie transferu gotówkowego za panowania Kloppa był środkowy obrońca Ragnar Klavan. Estończyk został zakupiony za 4,2 miliona funtów z Augsburga w 2016 roku. W przypadku Thiago zrobiono wyjątek, ponieważ Klopp mocno naciskał na tego wyjątkowego zawodnika. Jednak bez własnego wkładu reprezentant Hiszpanii nie byłby w stanie przenieść się do Premier League. Jego wpływ na nadchodzące tygodnie i miesiące z pewnością będzie wzrastał.

Strata Gomeza

Początkowo Liverpool doskonale radził sobie bez van Dijka. Wygrali pięć kolejnych meczów we wszystkich rozgrywkach po tym bolesnym popołudniu na Goodison.

- Virgil jest popularnym facetem i wszyscy cierpieli - zdradziła w rozmowie z The Athletic osoba będąca blisko drużyny.

- To zbliżyło nas jeszcze bardziej do siebie. Menedżer mówił o tym, że nie możemy się użalać i nie możemy pozwolić, aby jedna bolesna wpadka zdefiniowała sezon. Odpowiedzieliśmy na to.

Liverpool przed listopadową przerwą reprezentacyjnym zremisował 1:1 z Manchesterem City na Etihad. Jednak nastrój Kloppa ponownie się pogorszył po tym, jak Alexander-Arnold nie dokończył tego starcia ze względu na uraz łydki.

Klopp uderzył zarówno w Premier League, jak i w telewizję za terminarz ligowy. Określił wyznaczenie meczu na godzinę 13:30 w sobotę po zagraniu w europejskich pucharaach w środę jako „mordercze”. Oskarżył również dyrektora generalnego Premier League, Richarda Mastersa, o „brak przywództwa” i powiedział, że „sprzedał to całkowicie źle”, gdy nie udało mu się przekonać wszystkich klubów o zaletach dopuszczenia pięciu zmian w meczu w tym sezonie.

Po ostatnim gwizdku na Etihad, Klopp objął Gomeza w uznaniu za solidny występ. Środkowy obrońca rozwinął się i wziął na siebie większą odpowiedzialność pod nieobecność Van Dijka. Jednak trzy dni później Gomez wił się w agonii po tym, jak poczuł ból w kolanie podczas sesji treningowej na zgrupowaniu reprezentacji Anglii. Wydawało się to okrutne dla młodego gracza, który wcześniej w swojej karierze przezwyciężał już poważne problemy z kontuzjami, zagrał 43 razy w sezonie, w którym zdobył tytuł. Wieści o tym, że Gomez potrzebuje operacji, aby naprawić uszkodzone ścięgna, które zakończyły jego sezon, miały ogromny wpływ na graczy i personel. To mocno uderzyło Kloppa.

Nagle sezon Liverpoolu w dużej mierze zależał od współpracy środkowych obrońców, Fabinho i Matipa. Jednak problemy ze sprawnością fizyczną tego ostatniego zmusiły Kloppa do ciągłych zmian. Gra Fabinho i Hendersona w defensywie niewątpliwie osłabiła linię pomocy i przyczyniła się do braku kontroli w meczach.

Ryzyko z Jotą

Ostatni mecz Liverpoolu w Lidze Mistrzów na wyjeździe z Midtjylland na początku grudnia nie miał już dużego znaczenia. Grupa została już wygrana przed tamtym spotkaniem. Jednak Klopp wystawił zaskakująco silny zespół.

- To wciąż Liga Mistrzów, a my wciąż jesteśmy Liverpoolem - twierdził Klopp. Chciał utrzymać tempo. Nie chciał wystawiać zbyt wielu młodych zawodników.

To było ryzyko, które przyniosło odwrotny skutek. Liverpool nie tylko nie zdołał zgromadzić 2,3 miliona funtów bonifikaty po remisie 1:1, ale także stracił Jotę z powodu kontuzji kolana. Kiedy badanie wykazało, że czeka go przerwa trwajaca około ośmiu tygodni, personel medyczny klubu miał mieszane odczucia. Początkowo istniały prawdziwe obawy, że sezon reprezentanta Portugalii dobiegł końca.

Nie było tak źle, ale zważywszy na jego wpływ na drużynę, nadal był to cios. Jota strzelił dziewięć goli w zaledwie 17 występach. Był świetny, bezpośredni, z klinicznym wykończeniem, co okazał się główną nową bronią w ofensywie Kloppa. Szybko zatęskniono za facetem opisanym przez Lijndersa jako „pressującego potwora”. Jego powrót w lutym szybko nie nadejdzie.

Tsimikas również doznał kontuzji kolana, mimo że dopiero niedawno wrócił do gry. Sześć miesięcy po podpisaniu kontraktu reprezentant Grecji jeszcze nie wystąpił w Premier League. Naby Keïta, Alex Oxlade-Chamberlain i Takumi Minamino mieli walczyć o skład w tym sezonie. Jednak ze względu na problemy ze sprawnością i formą oznaczały, że ich wkład był minimalny.

Rozproszenia pozaboiskowe

Klopp starannie przemyślał, czy przenieść się z Melwood w połowie sezonu. Pandemia opóźniła ukończenie ich nowego obiektu szkoleniowego o wartości 50 milionów funtów w Kirkby. Mogli zostać na miejscu do tego lata. Jednak Klopp zgodził się na zmianę w listopadzie, a AXA Training Centre jest użytkowane od trzech miesięcy.

Starsi pracownicy odrzucili pogląd, że przenosiny przyczyniły się do pogorszenia wyników. Obiekty w Kirkby są wyraźnym ulepszeniem w stosunku do tego, do czego przywykła drużyna w Melwood. Nic też nie wskazuje na to, że kontuzje w tym sezonie obudziły wątpliwości co do pracy działu medycznego i nauk o sporcie. W rzeczywistości Klopp opierał się na swojej wiedzy w kwestii tego, kto znajduje się w „czerwonej strefie” i potrzebuje wytchnienia bardziej niż kiedykolwiek.

Starał się uzupełnić istniejący układ, mianując Andreasa Schlumbergera na dyrektora działu ds. regeneracji i wydajności. Skupia się na regeneracji boiskowej, pomagając graczom, którzy ukończyli rehabilitację, ale potrzebują dodatkowej pracy, aby poprawić swoją kondycję przed powrotem do pełnego treningu. Chodzi o próbę ochrony przed ponownymi urazami graczy.

Jednak w obliczu wyczerpującego terminarza pojawiły się niepożądane i możliwe do uniknięcia zakłócenia. Liverpoolowi nie udało się rozwiązać sprawy kontraktu z Georginio Wijnaldumem. Nikt dotychczas nie zagrał w klubie więcej niż Holender w tym sezonie (28 meczów we wszystkich rozgrywkach, na równi z Roberto Firmino i Mohamedem Salahem), ale jego czas na Anfield wydaje się kończyć. Jego kontrakt wygaśnie za pięć miesięcy.

Przyszłość Salaha również była przedmiotem spekulacji. Złamał zasady, uczestnicząc w weselu swojego brata w Kairze, a następnie uzyskał pozytywny wynik testu na obecność COVID-19. Następnie udzielił wywiadu, w którym ujawnił swoje rozczarowanie, że został przeoczony jako kapitan przeciwko Midtjylland i zostawił otwarte drzwi do potencjalnych przenosin do Hiszpanii. Jego reprezentanci naciskają na nowy kontrakt w czasie, kiedy należy skupić się wyłącznie na tym sezonie.

Brak fanów na Anfield

Gra za zamkniętymi drzwiami jest taka sama dla wszystkich drużyn. Publicznie nikt w Liverpoolu nie użył tego jako wymówki dla spadku formy. Nie ma jednak wątpliwości, że ciągła nieobecność fanów zaszkodziła ekipie Kloppa bardziej niż innym. Wystarczyło zobaczyć jak wyglądała ich gra z 2000 kibiców na Anfield, kiedy wygrali 4:0 z Wolverhampton Wanderers w grudniu. Sukces klubu ostatnich lat opiera się na ścisłej więzi między zawodnikami i kibicami. Pobierają energię z trybun.

- Piłka nożna bez kibiców to bzdura - powiedział Robertson The Athletic na początku tego sezonu.

To było wyczerpujące mentalnie. Pandemia wiele ich pozbawiła. Po triumfie Liverpoolu nie było parady. Nie mogli właściwie uczcić swojego osiągnięcia. Teraz próbują powtórzyć ten wynik, wiedząc, że jest mało prawdopodobne, aby fani wrócili na boisko przed następnym sezonem.

Psycholog Liverpoolu, Lee Richardson, mówił o tym wpływie, kiedy rozmawiał z The Athletic.

- To efekt publiczności. Była to jedna z pierwszych koncepcji psychologii sportu odkryta pod koniec XIX wieku przez psychologa społecznego Normana Tripletta. Założenie było takie, że ​​tłum wpływa na wyniki sportowca podczas zawodów. W rzeczywistości Triplett odkrył, że im bardziej zdolny sportowiec, tym bardziej poprawiłyby się jego występy w obecności tłumu. Myślę, że ograniczenia dotyczące COVID zdecydowanie wyrównują w tej chwili szanse.

Po listopadowej wygranej z Leicester City Klopp przyznał: „Ludzi tu nie ma i jest to absurdalne, nie wydaje się to być właściwe”.

W trudnych czasach inspirujące wsparcie może pomóc ci przetrwać. Jednak ci gracze muszą to wszystko zrobić samodzielnie, bez motywującej ścieżki dźwiękowej.

Cichsza szatnia

Od przyjazdu Van Dijka Liverpool był zespołem, który nie musiał dużo bronić. Wysokie tempo, któremu towarzyszy pressing w środku pola i ataki bocznych obrońców w celu wsparcia napastników, przytłoczyło przeciwników. Czytanie meczu przez Van Dijka, jak również jego tempo, oznacza, że ​​potrzebuje tylko jednego gracza, który będzie z nim trzymał się z tyłu, aby zanegować groźby kontrataków, podczas gdy reszta jego kolegów z zespołu atakuje.

Jego nieobecność zmusiła innych do gry nie na swojej pozycji. Bez niego ta sama synergia nie była obecna w grze Liverpoolu. Jego nieobecność poza boiskiem również była odczuwalna. Brakowało go nie tylko w meczach, ale także na boisku i w szatni. Rzadko kiedy nowy gracz dostosowywał się tak szybko jak Van Dijk, w sensie sportowym i społecznym.

Już w pierwszym tygodniu zgrupowania, które odbyło się w Dubaju w 2018 roku, wpływał na wybory muzyczne w szatni. Od tamtej pory w momentach testu inni gracze szukali w nim inspiracji. W takich sytuacjach był nieoceniony, był jednoczącą postacią. Koledzy z zespołu mówią, że van Dijk jest również dobrym słuchaczem - kimś, kto sprawia, że ​​otaczający go ludzie czują się docenieni.

W składzie Liverpoolu są też inne ważne głosy. Henderson nigdy nie zamyka się na boisku. James Milner spróbuje zmobilizować zespół, niezależnie od tego, czy zaczyna w wyjściowym składzie, czy na ławce rezerwowych. Wijnaldum i Robertson czują się swobodnie na czele mediów. Jednak bez Van Dijka - zwłaszcza w czasach, gdy nic nie jest takie, jak powinno - utracono poczucie równowagi.

Jego droga do wyzdrowienia obejmuje inny harmonogram niż reszty zespołu, którego wzorce są dostosowane do spotkań. Choć jego dni są teraz dłuższe, piłkarze Liverpoolu widzą się z van Dijkiem tylko przelotnie. Nawet jeśli zobaczenie go na siłowni pokazuje, że jest w drodze, przypomina im o jego nieobecności w drużynie.

W składzie Liverpoolu i wśród trenerów Kloppa panuje akceptacja, że ​​ van Dijk jest niezastąpiony. Jednak jest też ryzyko, że ​​klub nie działał na rynku transferowym, biorąc pod uwagę poważną kontuzję Gomeza i kłopoty zdrowotne Matipa. Klopp przyznał w listopadzie, że harmonogram Matipa musi być starannie zarządzany - nawet jeśli jest w formie, niekoniecznie oznacza to, że jest również dostępny.

Klub już latem 2021 roku planował pozyskać środkowego defensora w razie wystąpienia kontuzji. Odejście Lovrena w sierpniu uznano za rozsądne, biorąc pod uwagę jego wiek (31), sytuację kontraktową (pozostał mu rok umowy) i pieniędze z Zenitu (11 milionów funtów).

Pracownicy działu skautingowego Liverpoolu - ci, którzy nie mają nic do powiedzenia na temat strategii - uważają, że podpisanie kontraktu z obrońcą jest teraz oczywistym rozwiązaniem.

Złość na VAR

Liverpool był stratny przez kilka złych decyzji w tym sezonie, co rozzłościło Kloppa i jego zespół. Prywatnie wierzą, że kilka decyzji przeciwko mistrzom kosztowały ich od sześciu do ośmiu punktów.

Gniew na Anfield był tak duży ze względu na termin październikowych derbów Merseyside, że poprosili Zarząd Profesjonalnych Sędziów Meczowych (PGMOL) o pełne wyjaśnienie, w jaki sposób sędzia VAR, David Coote, podjął swoje decyzje. Byli równie zdumieni, że Johnowi McGinnowi uszedł płazem faul na Salah na Villa Park.

Był też kontrowersyjny karny Pascala Grossa w doliczonym czasie gry, który zapewnił Brighton punkt po tym, jak Stuart Attwell zmienił swoją pierwotną decyzję przy pomocy monitoru na boisku. Nawet Danny Welbeck, który z opóźnieniem upadł w polu karnym, określił karnego jako „miękkiego”.

Po remisie na Fulham panowała wściekłość, że VAR nie ukarał przewinienia na Salahu przed bramką Bobby'ego De Cordova-Reida. Frustracja Kloppa wzrosła po styczniowej porażce z Southampton, kiedy odmówiono mu dwóch rzutów karnych.

- To, co Andre Marriner zrobił dzisiaj wieczorem z Sadio Mané, nie jestem pewien, czy to jest w porządku, szczerze mówiąc - powiedział Klopp.

- Słyszałem, że Man United miało więcej rzutów karnych w ciągu dwóch lat niż my w ciągu pięciu i pół roku. Nie mam pojęcia, czy to moja wina, ani jak to się może dziać?

Jego dane nieznacznie się nie zgadzały - United dostało 26 rzutów karnych w ciągu ostatnich dwóch lat, a Liverpool miał 30 rzutów karnych, odkąd Niemiec przejął władzę w październiku 2015 roku - idea Kloppa pozostaje niezmieniona.

Tydzień wcześniej determinacja Mané, by utrzymać się na nogach, sprawiła, że ​​Karl Darlow chwycił go za nogę podczas szamotaniny w meczu z Newcastle. Obwinianie decyzji jest odwieczną wymówką, ale jak dotąd w tym sezonie było prawdziwym czynnikiem. W czasach, gdy kontuzje wciąż się przytrafiały, szczęście umknęło również Kloppowi.

Ponury styczeń

Kiedy Liverpool pokonał Crystal Palace 7:0 na krótko przed Bożym Narodzeniem, miał pięć punktów przewagi na pierwszej lokacie. Trzy dni wcześniej wygrali starcie na szczycie tabeli z Tottenhamem dzięki dramatycznej późnej główce Firmino.

Od tego czasu zebrali tylko trzy punkty i to w meczach przeciwko West Bromwich Albion, Newcastle, Southampton, Manchesterowi United i Burnley. Dumny, niepokonany rekord domowej dominacji w lidze, sięgający prawie czterech lat wstecz, zakończył zespół Seana Dyche'a.

Największym problemem była próba rozbicia drużyn grających defensywnie. Liverpool często dominował w posiadaniu piłki, ale nie wyglądali groźnie. Brakowało im płynności i rytmu. Zaufanie spadło. W końcu to grupa, która jest przyzwyczajona do wygrywania.

Klopp stanął w obliczu sytuacji, w której całe ofensywne trio dołowało w tym samym czasie.

Początkowo dobrze poradził sobie z kryzysem kontuzji w defensywie, ale teraz zebrało to swoje żniwo. Transfer, którego pragnęli kibice w styczniowym oknie, wciąż nie nadszedł.

- Te decyzje nie są moimi decyzjami. Jeśli ktoś uważa, że ​​może powinieneś coś zrobić, nie mogę zdecydować, czy zrobimy coś na rynku transferowym, czy nie - mówił Klopp.

Pieniądze są ograniczone, ponieważ pandemia wciąż odgrywa swoją rolę. Jednak potrzeba jest tak wielka, że ​​teraz nawet rozwiązanie krótkoterminowe będzie pomocne. Sami gracze byliby ogromnie wzmocnieni przez nowego zawodnika, tak samo jak podczas wrześniowego podwójnego ataku na Thiago i Jotę. Pomimo zawirowań pozostaje poczucie jedności.

- To pierwszy sygnał od trzech lat - dodaje informator the Athletic.

- Nikt w nikogo nie wątpi. Nie ma tarć. Jürgen jest nadal bardzo pozytywnie nastawiony do tego miejsca. Musimy się podnieść i walczyć. Wszyscy wiemy, że następnych kilka tygodni będzie bardzo ważnych. Ten sezon można jeszcze zmienić.

James Pearce i Simon Hughes

*Tekst został przygotowany przed meczem z Tottenhamem



Autor: BartekB8
Data publikacji: 30.01.2021