LIV
Liverpool
Premier League
31.03.2024
15:00
BHA
Brighton & Hove Albion
 
Osób online 1076

Jürgen Klopp zaskoczył i znów się nie pomylił

Artykuł z cyklu Artykuły


Odczarowanie Old Trafford zajęło Jürgenowi Kloppowi trochę czasu. Odkąd Niemiec trafił na Anfield w październiku 2015 roku, musiał czekać na pierwsze zwycięstwo na terenie odwiecznego rywala aż sześć lat. Przez cały ten czas, spotkania Liverpoolu z United, odbywające się w Manchesterze, bywały raczej wątpliwej jakości widowiskami, niespełniającymi oczekiwań wobec sławnej na cały świat „bitwy o Anglię”. Przełamanie przyszło w najmniej spodziewanym dla The Reds momencie. Bo kto by przewidział, że zespół z defensywą złożoną z Nathaniela Phillipsa i Rhysa Williamsa odniesie historyczny dla Kloppa triumf 4:2, po czym będzie kontynuować serię zwycięstw do samego końca sezonu i ostatecznie zakończy go na na trzecim miejscu w tabeli, mimo ciągnących się przez cały czas trwania kampanii problemów z kontuzjami. 

W piłce wszystko zmienia się w mgnieniu oka, wówczas, United było pewne drugiego miejsca w tabeli, a Liverpool musiał toczyć desperacką walkę o miejsce w czołowej czwórce. Niespełna pół roku później, The Reds przyjechali na Old Trafford jako faworyt, zespół grający na najwyższych obrotach, z zabójczą ofensywą i najlepszym w tym momencie piłkarzem na świecie, Mohamedem Salahem. Co więcej, w każdym z ostatnich ośmiu spotkań wyjazdowych podopieczni Kloppa zdobywali minimum trzy bramki. Byli świeżo po pokonaniu Atletico Madryt na Wanda Metropolitano i ostrzyli sobie zęby na znajdujące się w niemałym kryzysie defensywnym Czerwone Diabły. Sadio Manè zdawał się wracać do swojej optymalnej dyspozycji, a Joël Matip zbierał pochwały z każdej strony. Wielu twierdziło nawet, że znajduje się aktualnie w lepszej dyspozycji niż Virgil van Dijk. 

Kiedy poznaliśmy składy, można było więc doznać niemałego szoku, że obaj panowie zasiedli na ławce rezerwowych. Ibrahima Konaté, który do tej pory rozegrał tylko 180 minut w czerwonej koszulce, miał zastąpić Matipa w pierwszej jedenastce i stanąć w szranki z Cristiano Ronaldo, Masonem Greenwoodem i Marcusem Rashfordem. Z kolei Jota, który w ostatnich tygodniach przeżywał chyba jeden z gorszych okresów od czasu transferu z Wolverhampton, wskoczył w miejsce Senegalczyka.

Jürgen Klopp po raz kolejny pokazał jednak, że trzeba ufać mu w każdej sytuacji, nawet wówczas, gdy inne wybory wydają się bardziej oczywiste. Konaté zdawał się nie odczuwać żadnego stresu, był dynamiczny, silny, dobrze się ustawiał, dzięki czemu wybijał głową niezliczoną liczbę piłek. Jego warunki fizyczne niezmiennie wywierają ogromne wrażenie i już teraz gołym okiem widać, że z Francuza będziemy mieć w klubie ogromną pociechę. Z kolei Jota zagrał najprawdopodobniej swój najlepszy mecz w tym sezonie. I wcale nie przesądza o tym bramka strzelona po idealnym podaniu od Trenta Alexandra-Arnolda. Portugalczyk był aktywny, pracował w defensywie, szukał wolnych przestrzeni, dobrze współpracował z Mohamedem Salahem. To był taki Diogo jakiego zapamiętaliśmy z poprzednich rozgrywek. 

W środku pola znakomicie spisali się Jordan Henderson i Naby Keïta. Gwinejczyk otworzył wynik spotkania, brał udział przy drugiej bramce, kiedy pięknie uruchomił Alexandra-Arnolda, a następnie asystował przy pierwszym golu Mohameda Salaha. Co więcej, imponował pressingiem i był widoczny niemal w każdym sektorze boiska. Pozostaje mieć nadzieję, że bandycki faul Paula Pogby, nie wykluczy Keïty na dłuższy czas. Naby od jakiegoś czasu wskakiwał na coraz wyższe obroty, a w dniu wczorajszym miana zawodnika meczu pozbawił go tylko i wyłącznie geniusz Mohameda Salaha. Henderson również wszedł na swój najwyższy poziom, świetnie dyktował tempo w pierwszych minutach, uspokajając środek pola i potrafiąc inteligentnie rozgrywać piłkę, gdy Manchester w początkowej fazie spotkania był jeszcze skory do walki. Asysta przy bramce na 5:0, wymagała owacji na stojąco, klasa światowa w wykonaniu kapitana. 

The Reds odnieśli niesamowite zwycięstwo na terenie odwiecznego rywala. Mohamed Salah został pierwszym zawodnikiem w historii Premier League, który zdobył hat-tricka na Old Trafford jako piłkarz gości. Jürgen Klopp przyjechał do Manchesteru jak po swoje, a mimo to w wywiadach podkreślał, że Liverpool wciąż może grać lepiej. Z tym menadżerem niemożliwe nie istnieje, Niemiec wydobywa ze swoich piłkarzy to co najlepsze, bez setek milionów wydawanych w każdym okienku transferowym. Po raz kolejny zaskoczył wyborem składu, w najmniej spodziewanym momencie i po raz kolejny się nie pomylił. Ten występ na zawsze zapisał się w historii odwiecznej rywalizacji między klubami. 

Adam Porażyński



Autor: Ad9am_
Data publikacji: 25.10.2021