Liverpoolu, przestań mi United prześladować!
Artykuł z cyklu Artykuły
Zespół Jürgena Kloppa wygrał 5:0 na Old Trafford. Przegrana ta prawdopodobnie wywrze jeszcze większą presję na menadżerze Czerwonych Diabłów, Ole Gunnarze Solskjærze.
Nie ma nikogo, kto po takim spotkaniu mógłby się z tym nie zgodzić.
Liverpool w przeszłości często nie radził sobie na owym wielkim stadionie, ale wczoraj był to kompletnie dzień The Reds.
Przybyli na teren swoich największych rywali i upokorzyli ich.
Ciężko w to uwierzyć, ale The Reds pokonali wielki Manchester United 5:0 na wyjeździe. To rekordowa wygrana.
Cztery bramki stracone do przerwy, kibice gospodarzy opuszczający stadion; Paul Pogba wchodzący na boisko po przerwie i ukarany czerwoną kartką niedługo później. Sir Alex Ferguson wyglądający jak ktoś, kto właśnie dowiedział się, że będzie musiał opłacać pensję Cristiano Ronaldo przez następne dwa lata. Sir Kenny Dalglish radujący się wynikiem.
Ole Gunnar Solskjær stojąc przy linii, wyglądał na załamanego, podczas gdy kibice Liverpoolu. śpiewali przyśpiewkę „Ole musi zostać”. Może jest to okrutne, ale nacierpieli się już oni kiedyś z powodu innego trenera United. To była ich słodka zemsta.
Możliwe, że Solskjær zostanie zwolniony. Już wcześniej stąpał po cienkim lodzie, który teraz kompletnie popękał. United musi wykonać jakiś ruch i to jak najszybciej.
Na szczęście nie jest to problem Liverpoolu. Nikt związany z klubem nie powinien zaprzątać sobie tym głowy. Zamiast tego powinni cieszyć się każdą chwilą. Takie momenty nie zdarzają się zbyt często.
Mimo, że to jedno z najważniejszych spotkań w angielskim futbolu, to nie wyglądało na rozgrywane jak równy z równym. To była pestka dla zawodników z Anfield.
Najlepsze jest to, że nie musieli nawet grać specjalnie dobrze, aby zmiażdżyć swoich największych rywali.
Salah, strzelając hat-tricka, był pierwszym zawodnikiem Liverpoolu, któremu udało się tego dokonać na Old Trafford od czasów Freda Howe’a w 1936 roku. Egipcjanin strzelił teraz gola w 10 kolejny występach i ma na swoim koncie 15 goli we wszystkich rozgrywkach w tym sezonie.
Kibicowskie pieśni o Salahu zaczęły wybrzmiewać na długo przed rozpoczęciem, a United odpowiadając, zdecydowało się odtworzyć „Sit Down” Jamesa jako część swojej przedmeczowej playlisty. Fani Liverpoolu wykorzystali to i nadal śpiewali głośno po finałowym gwizdku sędziego Anthony'ego Taylora.
I pomyśleć, że kiedy pojawiły się pierwsze informacje dotyczące wyjściowego składu, kibice zaczęli się niepokoić. Liverpool miał wystąpić bez Fabinho, który doznał stłuczenia kolana, a na ławce znaleźli się zarówno Joël Matip i Sadio Mané.
Czy poradzili sobie? Głupie pytanie. Ibrahima Konate, który wystąpił dopiero po raz drugi w Premier League, nie musiał się niczym przejmować. Dla francuskiego obrońcy było to kompletnie spokojnie i bezstresowe popołudnie, niczym u sześćdziesięciolatka na emeryturze.
Diogo Jota, który zastąpił w wyjściowym zespole Mané, spisał się świetnie. Reprezentant Portugalii strzelił drugiego gola dla Liverpoolu i była to jego czwarta bramka w siedmiu występach przeciwko United. Grał z przodu, mądrze naciskając na rywala i poświęcając się mrówczej pracy.
To samo było w przypadku Naby’ego Keïty, wystawionego przez Kloppa, który rozpoczął grę po przerwie w meczu z Atletico Madryt we wtorek. Gwinejczyk dobrze wszedł w mecz, strzelając pierwszego gola w ciągu pięciu minut, a potem miał duży wkład przy drugim i trzecim trafieniu The Reds, nieustannie wygrywając walkę o piłkę i odpowiednio podając.
Niestety opuścił boisko na noszach, co było jednym z nielicznych przykrych sytuacji tego dnia, jeśli chodzi o Liverpool. Barbarzyński atak Pogby kompletnie nie licuje z jego teoretycznie zakładanym poziomem światowej klasy. Pogba mógłby obejść się bez tego rodzaju lekkomyślnych zagrań, gdyż Keicie cały czas zależy, aby stać się zawodnikiem regularnie występującym dla The Reds. Szkoda, że nie może zaliczyć tego występu do udanego w stu procentach.
United było w rozsypce, a ich występ podsumował Cristiano Ronaldo, który cieszył się już ze zdobytej na pocieszenie bramki, aby analiza VAR chwilę później unieważniła ją.
Ronaldo miał szczęście, że nadal był wtedy na boisku, ponieważ pod koniec pierwszej połowy agresywnie zaatakował Curtisa Jonesa. Otrzymał za to żółtą kartkę, jednak ktoś z mniejszą renomą mógłby równie dobrze zostać ukaranym czerwoną.
Różnica między zespołami nie mogła być wyraźniejsza. United – niezdyscyplinowani, nerwowi i pozbawieni jakiegokolwiek pomysłu na to spotkanie, podczas gdy Liverpool zamęczał ich grając piłką i cały czas naciskał, gdy zawodnikom United udało się ją zdobyć. Widać było pojedynek zespołu będącego drużyną przeciwko zbiorowi indywidualistów. Zwycięzca mógł być tylko jeden…
Jedynie dzięki niebywałym umiejętnościom Davida de Gei, United nie straciło szóstego gola. Edinson Cavani za to trafił w poprzeczkę z bliskiej odległości, mimo że wydawało się, że bramka dla United jest już przesądzona. Na powtórce okazało się, że przeszkodził mu w tym Andy Robertson.
Ta sytuacja może podsumować całe spotkanie – Liverpool był zawsze o krok (lub pięć) przed swoimi rywalami.
Świętujcie, fani The Reds. Poniedziałkowy kac jest tego wart.
Neil Jones
Autor: Cyryl
Data publikacji: 25.10.2021