SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1652

Dlaczego Puchar Ligi jest ważny dla Liverpoolu?

Artykuł z cyklu Artykuły


Bez taryfy ulgowej. Przeważył zdrowy rozsądek, a władze ligi trzymają się zasad prowadzonych przez siebie rozgrywek.

Prośba Liverpoolu o przełożenie czwartkowego półfinału Pucharu Ligi Angielskiej przeciwko Arsenalowi z powodu dużej ilości zakażeń koronawirusem została w końcu zaakceptowana.

Nawet przed falą pozytywnych wyników testów w ciągu ostatnich 48 godzin, aż 11 zawodników pierwszej drużyny The Reds było niedostępnych z powodu zakażenia COVID-19, kontuzji, chorób, a także wyjazdów na Puchar Narodów Afryki.

Wśród przebywających na izolacji są menedżer Jürgen Klopp oraz jego asystent, Pep Lijnders. Kilku innych członków sztabu Niemca również otrzymało pozytywne wyniki testów.

W środę zamknięty został ośrodek treningowy pierwszej drużyny, AXA Training Center, aby zapobiec dalszemu rozprzestrzenianiu się wirusa. Niedorzecznym byłoby oczekiwać, że w takich okolicznościach Liverpool pojedzie na mecz do stolicy.

Nie na miejscu były też głosy, że jeżeli The Reds nie są w stanie wystawić na to spotkanie drużyny, to powinni oddać je walkowerem. Zasady Pucharu Ligi mówią jasno, że jeżeli zespół nie posiada 14 dostępnych zawodników spośród tych, którzy zostali zgłoszeni do rozgrywek ligowych, to mecz może zostać przełożony pod warunkiem, że zostanie rozegrany przed rozpoczęciem kolejnej rundy rozgrywek.

W tym przypadku kolejną rundą jest finał na Wembley, który odbędzie się za siedem tygodni. Znalezienie nowego terminu nie było problemem. Aby zminimalizować problemy logistyczne dla kibiców postanowiono, że spotkanie z 13 stycznia na Anfield, które miało początkowo być rewanżem w tym dwumeczu, zostanie jego pierwszą odsłoną. Drugie starcie zostanie rozegrane na The Emirates w czwartek 20 stycznia. Utrata przewagi własnego boiska w rewanżu jest małą ceną do zapłacenia.

Prawdę mówiąc coś, o czym Klopp mówił już wcześniej, czyli rozgrywanie tylko jednego meczu półfinałowego w obecnej sytuacji byłoby najbardziej sensowne, jednak od początku taka decyzja była mało prawdopodobna, biorąc pod uwagę dochody z praw telewizyjnych generowane przez dwa mecze.

To jasne, że na początku sezonu w sierpniu Puchar Ligi znajdował się dopiero na czwartym miejscu listy priorytetów Liverpoolu.

Te rozgrywki zawsze służyły jako miejsce do ogrywania młodych zawodników, a także jako szansa do pokazania się dla rezerwowych piłkarzy pierwszego składu.

W tak napiętym terminarzu, biorąc pod uwagę dobro graczy, istnienie tego pucharu jest przedmiotem trwającej dyskusji. Pod względem finansowym oferowane nagrody są relatywnie niewielkie. Zwycięzca Pucharu Ligi otrzymuje nagrodę finansową w wysokości stu tysięcy funtów. Dla porównania, za każdy z sześciu wygranych meczów w fazie grupowej Ligi Mistrzów Liverpool zainkasował po 2,5 miliona funtów.

Mohamed Salah, Sadio Mané, Alisson, Virgil van Dijk, Trent Alexander-Arnold, Fabinho i Thiago nie rozegrali w tym sezonie ani minuty w Pucharze Ligi. Co więcej, Alexander-Arnold nie wystąpił w tych rozgrywkach ani razu od czasu swojego pierwszego sezonu w seniorskiej piłce, czyli 2016/17. Kiedy przychodzi do spotkania w tym pucharze, gwiazdorzy zazwyczaj dostają wolne.

We wrześniowym starciu z Norwich City Klopp dokonał dziewięciu zmian, jedenastu na październikowy mecz z Preston, a kiedy Leicester w zeszłym miesiącu przyjechało na Anfield, zmienił dziesięciu zawodników. W tych trzech spotkaniach łącznie menedżer dał szansę dwudziestu pięciu piłkarzom, w tym kilku debiutantom, takim jak Kaide Gordon, Tyler Morton, Conor Bradley, Harvey Blair i Owen Beck.

Szczęście w losowaniach i charakterne występy, takie jak przeciwko Leicester sprawiły, że Liverpool dotarł do swojego pierwszego półfinału krajowego pucharu od pięciu lat.

Dopiero na tym etapie Puchar Ligi staje się bardziej kuszący. Teraz naprawdę coś znaczy. Dlatego warto było walczyć o spotkanie z Arsenalem.

To nie jest niewygodne starcie w trudnym okresie, tylko świetna okazja do walki o trofeum i odzyskanie impetu po kiepskiej serii spotkań w Premier League, gdzie drużynie w ostatnich meczach udało się zdobyć zaledwie dwa punkty z możliwych dziewięciu.

Kiedy w wyścigu o tytuł mistrzowski na pewnym prowadzeniu znajduje się Manchester City, rozmowy na temat dogonienia ich należy doprawić szczyptą realizmu. Przed ekipą Kloppa stoi ogromne wyzwanie, biorąc pod uwagę formę i szeroką kadrę rywali.

Tak, Liverpool powinien być w tym sezonie jednym z faworytów do wygrania Ligi Mistrzów. Zanim w przyszłym miesiącu zmierzą się w 1/8 finału z Interem, z Pucharu Narodów Afryki wrócą Salah, Mané i Naby Keïta. Sytuacja związana z COVID-19 również powinna się do tego czasu poprawić.

W tej chwili to jednak Puchar Ligi Angielskiej zdaje się być najlepszą szansą Liverpoolu na zdobycie trofeum w tym sezonie. A jeśli 27 lutego na Wembley kapitan Jordan Henderson wzniesie je w powietrze, to zwiększą się szanse drużyny na zdobycie kolejnych laurów.

Wystarczy zapytać jednego z zawodników Kloppa o to, czy wygrana w Lidze Mistrzów w 2019 roku była dla zespołu trampoliną do kolejnych sukcesów. Niedługo później do kolekcji dodali Superpuchar Europy, Klubowe Mistrzostwo Świata i mistrzostwo w Premier League.

To ostatnie wygrali bez obecności kibiców, co może być kolejnym źródłem inspiracji w walce o awans na Wembley.

Liverpool kiedyś grał tam tak często, że kibice zaczęli nazywać ten stadion ‘Anfield Południa’, jednak w ostatnim czasie takich okazji było jak na lekarstwo. Zwłaszcza tych bardziej znaczących, biorąc pod uwagę, że mecz o Tarczę Wspólnoty jest traktowany jako nieco ważniejszy sparing.

Przez wzgląd na rangę menedżera i zespołu, który zbudował, niewiarygodną statystyką jest to, że Klopp wziął udział w takiej samej ilości finałów na Wembley jako szkoleniowiec Liverpoolu i Borussii Dortmund.

W finale Ligi Mistrzów w 2013 roku uległ Bayernowi Monachium, z kolei w 2016 roku w finale Pucharu Ligi Angielskiej po rzutach karnych jego Liverpool przegrał z Manchesterem City.

Od tamtego czasu krajowe puchary nie były raczej źródłem radości. Po przegranej z Southampton w półfinale Pucharu Ligi sezonu 2016/17 przyszły dwie porażki w pierwszych spotkaniach, najpierw z Leicester, a rok później z Chelsea. W kampanii 2019/20 doszło do kuriozalnej sytuacji, kiedy to w piątej rundzie rozgrywek Liverpool miał zmierzyć się z Aston Villą, jednak na boisku pojawił się młodzieżowy skład The Reds, ponieważ data starcia pokrywała się z rozpoczęciem Klubowych Mistrzostw Świata w Katarze. Z kolei w zeszłym roku Liverpool przegrał po rzutach karnych z Arsenalem w czwartej rundzie.

W Pucharze Anglii The Reds również nie radzą sobie ostatnio najlepiej. Za panowania Kloppa nie doszli dalej niż do piątej rundy.

W tym czasie z rozgrywek odpadali pokonani przez West Ham United, Wolverhampton Wanderers (dwukrotnie), West Bromwich Albion, Chelsea i Manchester United. Brak awansu do ćwierćfinału przez sześć lat z rzędu to najgorsza passa klubu w tych rozgrywkach od lat 50.

W przyszłym miesiącu minie dziesięć lat od kiedy Liverpool ostatni raz wygrał Puchar Ligi, trenerem był wtedy Kenny Dalglish. Z kolei Puchar Anglii The Reds wygrali ostatnio w 2006 roku, po finale Stevena Gerrarda. To zdecydowanie zbyt długo jak na klub tej rangi.

W ostatnich latach odpadanie z krajowych pucharów kibice przyjmowali raczej z obojętnością niż wściekłością, ponieważ Liverpool walczył o większe trofea, które w końcu udało się zdobyć.

Krytycy oskarżali Kloppa o lekceważenie Pucharu Anglii, ponieważ do zmagań posyłał rezerwowe składy, jednak jemu też nie okazano szacunku, kiedy dwa lata temu powtórzony mecz z Shrewsbury Town zorganizowano w czasie przerwy zimowej w Premier League. Liverpool wygrał tamto spotkanie młodzieżą.

Zasady w obu pucharach krajowych różnią się od siebie. Nawet w czasie pandemii angielski związek podkreślał, że mecze muszą się odbywać nawet wtedy, kiedy drużyny będą zmuszone posyłać do boju nastolatków. W zeszłym roku w trzeciej rundzie Liverpool pokonał na przykład młodzieżowy skład Aston Villi.

W najbliższy weekend trzecioligowe Shrewsbury Town kolejny raz zagra na Anfield w ramach Pucharu Anglii. Piątkowe spotkanie Młodzieżowego Pucharu Anglii pomiędzy Liverpoolem i Burnley zostało przełożone, ponieważ wielu zawodników drużyny do lat 18 będzie potrzebnych w pierwszym zespole, o ile mecz dojdzie do skutku.

Wciąż nie wiadomo ilu piłkarzy prowadzonej przez Kloppa ekipy będzie dostępnych w niedzielę. Do tego czasu izolację powinni zakończyć przynajmniej Alisson, Roberto Firmino, Joël Matip oraz sam menedżer.

W Pucharze Anglii na Wembley jeszcze daleka droga, jednak w Pucharze Ligi jest ono kusząco blisko, zwłaszcza, że z powodu kryzysu związanego z COVID-19 władze ligi zgodziły się na przeniesienie pierwszego półfinałowego starcia z Arsenalem na inny termin. Byłoby farsą, gdyby ten mecz odbył się w pierwotnie planowanym terminie.

Do następnego czwartku sytuacja w AXA Training Center powinna się poprawić. W tym miesiącu Liverpool nie rozegra ważniejszych spotkań od dwóch starć z ekipą Mikela Artety. Być może większe pieniądze można zdobyć gdzieś indziej, ale w piłce nożnej chodzi przede wszystkim o chwałę i tworzenie wspomnień. Perspektywa finału na Wembley w lutym wciąż jest realna.

James Pearce



Autor: Mdk66
Data publikacji: 07.01.2022