WHU
West Ham United
Premier League
27.04.2024
13:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 976

Morton - Scouser, który spełnia marzenia

Artykuł z cyklu Artykuły


Tyler Morton z uśmiechem na ustach powiedział nam, że ostatni czas był dla niego po prostu szalony. Nastolatek właśnie wrócił z treningu do swojego rodzinnego domu w Wirral, gdzie wszystko się zaczęło. Sezon ten już teraz przekroczył wszystko co młody pomocnik miał odwagę sobie wymarzyć. Tyler przekonuje, że w domu próbuje odciąć się od futbolu, ale surrealistyczne momenty zapadają w pamięć, tak jak ból i siniaki, które towarzyszyły jego przebiciu się do pierwszego zespołu.

Morton zadebiutował w meczu Premier League przeciwko Arsenalowi na oczach swojego ojca, który jest posiadaczem karnetu na trybunę Anfield Road Stand. Wcześniej młody Anglik zaliczył również pierwszy występ w Lidze Mistrzów, a także w krajowych pucharach.

- Nie możesz zbyt długo zachwycać się tymi rzeczami, ale nigdy nawet o tym nie myślałem - powiedział uśmiechnięty Morton.

- Każda minuta była wspaniała.

Przełom w karierze Mortona nastąpił w listopadzie i był w pewnym sensie zrządzeniem losu. Wychowanek wszedł do kadry pierwszego zespołu, gdy ta zmagała się z problemami zdrowotnymi w formacji środka pola. Anglik świetnie pamięta moment, gdy stał przy linii bocznej i poczuł nieuniknioną nerwowość i oczekiwania, które narosły przez dziesięć lat w akademii. Wszystko do momentu, w którym Jürgen Klopp objął Mortona swoim niedźwiedzim uściskiem.

- Powiedział mi tak: "Jeśli zagrasz źle, to będzie to moja wina, a nie twoja. To ja stawiam cię w tej sytuacji, więc po prostu pokaż mi co potrafisz". To zdjęło ciężar z moich pleców. To sprawia, że chcesz grać dla niego dużo lepiej, ponieważ on pokłada w tobie zaufanie. To był dumny moment, który zostanie ze mną na zawsze.

Jeśli był to chrzest bojowy, to Morton umiejętnie sobie z nim poradził. To ambitny, ale pragmatyczny zawodnik, który zdaje sobie sprawę, że walczy o miejsce w składzie z najlepszymi pomocnikami na świecie. W wieku 19 lat nadal jest bardzo chudy, co stara się nadrobić pracując popołudniami na siłowni. Jednak braki w sile fizycznej chce nadrabiać swoją techniką.

- Jeśli jesteś dość inteligentny to nie musisz wchodzić w pojedynki siłowe. Na ten moment nie jestem najsilniejszym chłopakiem, dlatego nauczyłem się używać mózgu częściej niż inni, ponieważ oni mogą bazować na swojej sile fizycznej.

Zapytany o piłkarza, który mu w tym pomaga, Morton nie zawahał się ani przez sekundę.

- Po prostu oglądam Thiago. Nie możesz nie podziwiać tego co on robi - jak gra, jak dotyka piłkę i z jaką gracją podaje. W takim miejscu właśnie chcę być. Jest po prostu tak dobry.

Jednak przy całej tej autentycznej radości, Morton pozostaje wytrwały i nieustępliwy.

- Jestem chłopakiem stąd dlatego jesteśmy bardzo.. jakby to powiedzieć? Po prostu bardzo chcemy wygrywać. Widać to po Gerrardzie, Carragherze czy Trencie. To ludzie stąd, którzy uwielbiają walczyć. Myślę, że tak mają ci, którzy stąd pochodzą.

To nie był długi dystans, ale zdecydowanie długa podróż, aby dostać się na Anfield. Morton grał dla lokalnej drużyny Greenleas FC, gdy został wyskautowany przez Liverpool. Anglik cały czas pamięta jak wsiadał do małego busa należącego do taty Maxa Waltmana, który zawoził ich na lokalne turnieje. Obaj piłkarze są przyjaciółmi od szkoły podstawowej, a teraz razem wyszli w pierwszym składzie na mecz FA Cup przeciwko Shrewsbury Town.

Tata Tylera, Scott, był asystentem trenera w drużynie Greenleas FC. Zespół w ciągu dwóch lat przegrał zaledwie jedno spotkanie, po czym skauci z klubów Premier League przyjechali oglądać młodych piłkarzy tej drużyny.

- Pomimo tego, że byliśmy tak młodzi to już mieliśmy mentalność zwycięzców. Nawet nasi ojcowie nie musieli krzyczeć, bo mieli przewagę na resztą. To bardzo nam pomogło.

Morton i jego rodzina nigdy nie rozważali żadnej innej oferty przed dołączeniem do klubowej akademii. W weekend po meczach Greenleas, tata Tylera miał w samochodzie przygotowane ubrania na przebranie i od razu jechali razem na Anfield.

- Jesteśmy wielkimi kibicami Liverpoolu. Od mojego pradziadka aż do mnie.

- Mój tata kocha Kenny'ego Dalglisha. To jego ulubiony zawodnik w całej historii. Zawsze opowiada też o Stevie McMahonie oraz Stevie McManamanie. Zachwyca się nimi i mówi jak grali.

- Głównym powodem, dla którego gram w piłkę jest mój tata. Od początku wiedział, gdzie chciałby żebym był, ale znał granice. Zawsze pozwalał mi mieć życie poza futbolem i nigdy nie był zbyt surowy. Jestem bardzo wdzięczny mojej rodzinie za to jak wychowała mnie jako człowieka, a nie tylko piłkarza. Gdy debiutowałem w Liverpoolu to był to bardzo emocjonalny moment dla nas wszystkich.

W Liverpoolu głośno mówi się o ambicjach Mortona, a jego przyziemna postawa sprawiła, że gładko przeszedł przez wszystkie szczeble akademii.

- Zawsze chciałem być wzorem do naśladowania. Mam nadzieję, że byłem i jestem. Zawsze będą wzloty i upadki, ale ja cieszyłem się z tego i dzięki temu byłem przygotowany na ten skok do pierwszego zespołu.

To był nagły skok, który sprawił, że Morton znalazł się w siódmym niebie. Dzięki niemu młody Scouser wiele się nauczył, ale zdaje sobie sprawę, że takie szanse nie zawsze będą swobodnie przychodziły.

- Patrzę na to realistycznie i wiem, że aby grać w Liverpoolu regularnie tydzień w tydzień musisz być jednym z najlepszych pomocników na świecie. Dlatego teraz pracuję nad tym, aby stać się profesjonalnym piłkarzem. Liverpool zawsze był moim celem. Od początku aż do zakończenia kariery. Muszę po prostu cały czas pokazywać co potrafię.



Autor: Barry Allen
Data publikacji: 05.02.2022