FUL
Fulham
Premier League
21.04.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 997

Liverpool wleciał do 1/4 klasą ekonomiczną

Artykuł z cyklu Artykuły


Ciężko o zachwyty i peany pochwalne nad grą Liverpoolu we wczorajszym rewanżu z Interem Mediolan na Anfield. Podopieczni Kloppa postawili na ekonomiczne zwycięstwo w dwumeczu, niekoniecznie wielkim nakładem sił, mając w perspektywie ciężkie boje na trzech frontach na przestrzeni najbliższych kilkunastu tygodni.

Trzeba przyznać, że większość kibiców, również tych neutralnych, spodziewała się kolejnego zwycięstwa Liverpoolu i postawieniu mocnego stempla w tegorocznej Lidze Mistrzów.

Tymczasem the Reds mimo kilku naprawdę dogodnych okazji bramkowych, w ogólnym rozrachunku raczej rozczarowali i po raz pierwszy poczuli smak porażki w Champions League w bieżących rozgrywkach.

Minęło 727 dni, kiedy zawodnicy Kloppa mieli okazję zaprezentować się kompletowi fanów na Anfield w fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Ogólnoświatowa pandemia COVID-19 zbierała coraz większe żniwa, a Liverpool po dogrywce musiał uznać wyższość Atletico i pożegnał się z nadziejami na 7 w historii Puchar Europy.

Inter nie czekał i wziął się ostro do pracy od pierwszych minut, posiadając optyczną przewagę. Nie miało to jednak większego przełożenia na sytuacje bramkowe stwarzane przez Nerazzurrich. Jürgen Klopp w pomeczowym wywiadzie zwracał uwagę, że jego piłkarze mieli w początkowych kilkunastu minutach problemy z kontrpressingiem i wygrywaniem tzw. bezpańskich piłek. Większość tego typu zagrań i boiskowych przebitek padała łupem wyraźnie zmotywowanych gości z Mediolanu.

Liverpoolowi odzyskać rytm pomogła przymusowa przerwa zarządzona przez arbitra, wobec potrzeby interwencji medycznej na the Kop, gdzie zasłabł jeden z fanów.

Od tego momentu kibice mogli wreszcie zobaczyć agresywny Liverpool, grający z zębem, szybko starający się odebrać piłkę i napędzający się każdym udanym zagraniem.

Główka Matipa, po której piłka odbiła się od poprzeczki, zablokowany strzał Van Dijka, jak również minimalnie chybiony rzut wolny przez Trenta Alexandra-Arnolda zwiastowały jeszcze lepszą grę wicelidera Premier League po przerwie.

Początek drugiej połowy i znów podobny scenariusz, jak w pierwszych trzech kwadransach. Goście ruszają do odważnych ataków, a Liverpool ma problemy z wymianą kilku składnych podań, będąc pod dużą presją wysoko naciskających ich Włochów.

61 minuta i błąd w wyprowadzeniu piłki przez Matipa na własnej połowie. Inter przejmuje piłkę, która lada chwila wędruje do Lautaro Martineza. Argentyńczyk odpalił efektowną 'bombę' z 17 metrów, z którą nawet Alisson nie miał szans sobie poradzić.

Liverpool miał jednak szczęście. 2 minuty później ktoś wyłączył oprogramowanie w głowie Alexis Sancheza, który brzydko sfaulował Fabinho i wyleciał z boiska.

Ekipa Kloppa miała swoje dogodne okazje w drugiej połowie. Mo Salah dwukrotnie trafił w słupek. Egipcjanin sprawia wrażenie 'zajechanego' po Pucharze Narodów Afryki, jednak mimo to znajduje się w sytuacjach strzeleckich, co daje nadzieje, że w niedalekiej przyszłości znów wpiszę się na listę strzelców.

Wprowadzony z ławki rezerwowych Luis Díaz, który idealnie zaaklimatyzował się w nowym zespole, w końcówce mógł doprowadzić do remisu, ale jego strzał z bliskiej odległości ofiarnie zablokował Aleix Vidal.

Liverpoolowi wyraźnie brakowało błysku we wtorkowy wieczór. Lutowa wygrana w Mediolanie sprawiła, że the Reds mogli pozwolić sobie na występ z delikatnie zaciągniętym hamulcem ręcznym.

Interowi należą się ogromne brawa, gdyż zagrali na wysokim poziomie, Inzaghi odrobił pracę domową, dobrze ustawiając swój zespół, dyrygowany przez Marcelo Brozovicia. Kto wie, jakby wyglądała końcówka tego spotkania, gdyby Inter grał w pełnym składzie. Z drugiej strony, jeśli Liverpool wykorzystałby chociaż połowę ze swoich okazji ... Teraz można jedynie gdybać, co by było gdyby.

Faktem niezaprzeczalnym jest, że awansował zespół piłkarsko lepszy i bardziej zaprawiony w europejskich bojach pod wodzą niemieckiego menadżera.

Jürgen Klopp zaproponował swoim piłkarzom przelot do ćwierćfinału klasą ekonomiczną i mimo drobnych turbulencji, Czerwoni szczęśliwie wylądowali i będą oczekiwać losowania kolejnego etapu europejskiej przygody.

Zawodnicy z pewnością zdają sobie sprawę, że chcąc marzyć o finale w Paryżu, będą musieli wrzucić wyższy bieg w kwietniowym dwumeczu.



Autor: AirCanada
Data publikacji: 09.03.2022