TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1862

Czas postawić na Naby'ego Keïtę

Artykuł z cyklu Artykuły


Mecz z Manchesterem City miał dać odpowiedź na pytanie kto zdobędzie tytuł, jedynie w przypadku zwycięstwa Obywateli. Tak się nie stało, a status quo na szczycie ligowej tabeli zostało utrzymane. Tak, Liverpool nie jest teraz zdany tylko na siebie, musi liczyć na potknięcie podopiecznych Guardioli i najprawdopodobniej wygrać wszystkie swoje spotkania, by marzenia o dwudziestym ligowym tytule pozostały żywe.

Wczorajsze starcie, pokazało niebywałą siłę dwóch gigantów zbudowanych przez Kloppa i Guardiolę. Dwaj najlepsi trenerzy w światowej piłce klubowej tworzą piękną i pełną emocji rywalizację, która już w sobotę napisze kolejny rozdział, gdy zespoły spotkają się na Wembley w ramach półfinału Pucharu Anglii.

Pojawia się więc pytanie, co zmienić, aby tym razem przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść? Co do wyborów personalnych niemieckiego szkoleniowca, nie można było mieć zastrzeżeń. Mimo, że wielu fanów The Reds po cichu liczyło na obecność Luisa Díaza w wyjściowej jedenastce, można było się spodziewać, że w spotkaniu takiego kalibru, Klopp postawi na tych, którzy w tej rywalizacji już okrzepli. Można rzec, że się nie pomylił. Diogo Jota, mimo przeciętnego występu znów trafił do siatki, chociaż warto nadmienić, że spokojnie mógł mieć na koncie jednego gola więcej. Jeśli nie gola, to przynajmniej asystę, gdyby zdecydował się podawać do Mo Salaha, zamiast w niezrozumiały sposób holować piłkę przy zbliżających się defensorach gospodarzy.

W linii ataku panuje jednak taki komfort, że ktokolwiek z piątki Mané, Salah, Jota, Firmino, Díaz pojawi się, wchodząc z ławki rezerwowych, jest w stanie stworzyć realne zagrożenie. Inaczej sytuacja wygląda w linii pomocy. Tam opcji, które realnie wpłyną na poprawę jakości i będą w stanie dać dodatkowy impuls w drodze do zwycięstwa, jest znacznie mniej. Curtis Jones miewa przebłyski, ale jego rozwój zdecydowanie nie jest tak dynamiczny, jakiego wszyscy oczekiwali, gdy wchodził on do zespołu. James Milner pełni już jedynie rolę zadaniowca, pojawiającego się na placu gry, kiedy Liverpool w ostatnich minutach broni wyniku. Dyspozycja Alexa Oxlade’a-Chamberlaina jest na tyle mizerna, że ma on problemy ze złapaniem się chociażby do kadry meczowej, z kolei Harvey Elliott wciąż potrzebuje czasu, by wrócić na odpowiednie tory po poważnej kontuzji kostki.

Wczoraj jedyną realną opcją na odmianę gry w środku pola był Naby Keïta, który zaostrzył apetyty swoim świetnym występem na Estádio da Luz przeciwko Benfice. Jürgen Klopp postawił wczoraj na brak niespodzianek. Kiedyś żelazną trójkę środka pola na mecze o najwyższą stawkę tworzyli Henderson, Wijnaldum i Milner dziś są to Henderson, Fabinho i Thiago. Pojawia się jednak pytanie, czy również tej konfiguracji nie można jakkolwiek udoskonalić? Henderson jest żołnierzem Jürgena Kloppa, kapitanem zespołu, który wielce przyczynił się do jego sukcesów w ostatnich latach, jednak biorąc pod uwagę umiejętności czysto piłkarskie, Keïta w spotkaniach tego typu jest w stanie zaoferować znacznie więcej.

Henderson to swego rodzaju bufor bezpieczeństwa w układance Kloppa. Mniej polotu, mniej finezji, mniej ryzyka, za które odpowiada głównie Thiago Alcântara ze swoją niebywałą wizją przeszywających podań. Jednak, czy we wczorajszym spotkaniu, przy bardzo przeciętnym występie Fabinho, Henderson rzeczywiście był kołem ratunkowym dla funkcjonowania linii pomocy? Niekoniecznie. Przez pierwsze 45 minut, cała druga linia była ciągnięta na barkach Thiago. Jedynie on momentami pozwalał odnieść wrażenie, że The Reds funkcjonują w środkowej strefie boiska, kiedy regularnie oddawali inicjatywę gospodarzom.

Sobotnie starcie w półfinale FA Cup może być bardzo istotne z psychologicznego punktu widzenia. The Reds mogą utrzeć nosa swoim największym rywalom i przybliżyć się do drugiego krajowego pucharu w obecnej kampanii. Jedynego, którego w swojej kolekcji trofeów zdobytych z Liverpoolem nie ma jeszcze Jürgen Klopp. Może jest to idealny moment, by podjąć trochę ryzyka i dać szansę występu od pierwszej minuty właśnie Keïcie, kosztem Hendersona. Wczoraj Gwinejczyk rozegrał zaledwie dwanaście minut, co w końcowej fazie spotkania znacznie utrudniało mu możliwość realnego wpływu na jego losy. To raczej był czas pragmatyzmu i ewentualnego polowania na okazję, by nie narazić się nadmiernie na utratę cennego w perspektywie całego meczu punktu.

Połączenie Thiago i Keïty, na które fani Liverpoolu czekali od dawna, przyniosło dobry efekt w Lizbonie. Naby wykazywał się dużą swobodą w dryblingu, jego podania były na bardzo wysokim poziomie. Już w pierwszej połowie, pięknie obsłużył Luisa Díaza, którego wówczas zatrzymał bramkarz gości. W końcówce spotkania Díaz już z zimną krwią wykorzystał kolejną okazję, dzięki czemu Keïta mógł dopisać na swoje konto bardzo ważną w kontekście ćwierćfinałowego dwumeczu asystę. Bardzo dobrze funkcjonował również w defensywie.

W niedzielę na Etihad, The Reds kilkakrotnie mogli pokusić się o strzał z dystansu. Jednak w jednej z najlepszych okazji, ku przetestowaniu dość niepewnego wczoraj Edersona z daleka, Jordan Henderson zdecydował się na niecelne podanie w kierunku znajdującego się w polu karnym Joty. To kolejny argument przemawiający na korzyść Gwinejczyka. Wystarczy przypomnieć jego bramkę zdobytą przeciwko Crystal Palace na Anfield. Dobry strzał z dystansu to coś, z czego Keïta z pewnością słynie, a to może stanowić potężną broń w spotkaniach takiego kalibru, gdzie defensywa rywala jest doskonale zorganizowana, co niesamowicie utrudnia konstruowanie skutecznego ataku pozycyjnego.

„Jeszcze nie wiedzieliście prawdziwego Naby’ego Keïty” mówił o sobie ostatnio w jednym z wywiadów. Abstrahując od problemów z kontuzjami, nie da się ukryć, że Gwinejczyk wchodzący na swój optymalny poziom jest piłkarzem dającym ogromną jakość. Jest w klubie wystarczająco długo, by rozumieć ile znaczą takie spotkania jak to, które odbędzie się w sobotę na Wembley. To on zdaje się mieć odpowiednie atuty, ku temu, by dać Liverpoolowi coś ekstra w ofensywie z perspektywy drugiej linii. Jego występ od pierwszej minuty mógłby znacznie zwiększyć szanse The Reds na skuteczną rywalizację ze znakomitą linią pomocy The Citizens, o dominację w tej strefie boiska. Pozostaje pytanie, czy Jürgen Klopp, będzie wolał postawić tego dnia na brawurę, czy jednak ponownie wygra stabilizacja. 

Adam Porażyński



Autor: Ad9am_
Data publikacji: 11.04.2022