Co przyniesie walka na trzech frontach?
Artykuł z cyklu Artykuły
Sezon 2021/2022 wkroczył już w decydującą fazę. Choć obaw przed startem kampanii było wiele, to Liverpool wciąż jest w grze o wszystkie możliwe trofea. Po wygraniu Pucharu Ligi Angielskiej, na których rozgrywkach the Reds powinni skoncentrować się najbardziej? A może klub z Anfield jest w stanie spokojnie wkładać tyle samo wysiłku w grze na wszystkich frontach?
Podopieczni Jürgena Kloppa zdołali już wygrać na razie najmniej istotne rozgrywki. Mowa tutaj o deprecjonowanym przez wielu Pucharze Ligi. Skład jaki wystawiał niemiecki szkoleniowiec w meczach Carabao Cup także zdaje się mówić, że dla samego Niemca rozgrywki te miały najmniejsze znaczenie. Dla samej kadry było to jednak ważniejsze niż może się wydawać. Właśnie w Pucharze Ligi grali zawodnicy mniej istotni, którzy mogli próbować rozwinąć skrzydła. Mowa tutaj przede wszystkim o Takumim Minamino, Divocku Origim, czy Caoimhínie Kelleherze. Dotarcie do finału pokazało, że zawodnicy, którzy nie mogą liczyć na zbyt wiele minut w lidze, czy europejskich pucharach, dają Kloppowi jednak odpowiednią głębie składu.
W trakcie swojej kariery na Wyspach, Jürgen Klopp nie skupiał także specjalnie swojej uwagi na Pucharze Anglii. Być może w obecnym sezonie byłoby podobnie, ale trzeba przyznać, że drabinka w trwającej kampanii okazała się dla the Reds bardzo łaskawa. Zawodnicy z miasta Beatlesów tylko raz grali z drużyną występującą na tym samym poziomie rozgrywek i było to Norwich City, które w Premier League jest czerwoną latarnią ligi. Oprócz tego Liverpoolczycy mierzyli się ze Shrewsbury, Cardiff City i Nottingham Forest. Te mecze także dały Jürgenowi Kloppowi coś więcej niż same wygrane.
W starciu ze Shrewsbury swoją pierwszą bramkę w seniorskiej drużynie zdobył 17-letni Kaide Gordon. Rywalizacja z Cardiff to powrót do gry po ciężkiej kontuzji Harveya Eliotta i tak jak w przypadku Gordona, premierowy gol Anglika w pierwszej drużynie. W tym samym meczu bardzo szybko na głęboką wodę wrzucony został Luis Díaz. Kolumbijczyk wszedł z ławki zaledwie 3 dni po tym, jak wylądował w Liverpoolu po transferze z FC Porto i od razu przekonał do siebie kibiców i samego trenera. Już wtedy wiedzieliśmy, że będziemy mieć z niego wiele pożytku i to nie za pół roku, ale natychmiast.
Z Norwich znów dał o sobie znać sympatyczny Japończyk. Takumi Minamino swoim dubletem zapewnił Liverpoolowi awans do ćwierćfinału, gdzie zmierzył się z Nottingham. Na City Ground było już mniej kombinacji ze składem, ale i tak pucharowy mecz pomógł wdrożyć się na nowo Gomezowi, który kilka dni później był bardzo ważnym ogniwem w meczu ligowym. Przypomnijmy, że Joe Gomez zaliczył piękną i równie istotną asystę w spotkaniu z Watfordem. To wszystko być może nie wydarzyłoby się gdyby wiceliderzy angielskiej ekstraklasy nie trafiali na teoretycznie słabszych rywali. Na etapie półfinału, zwłaszcza gdy rywalem jest Manchester City, znaczenie Pucharu Anglii znacznie wzrosło. Jest to także pierwsza tak duża okazja na wygranie trofeum, którego Jürgen Klopp w Liverpoolu jeszcze nie wygrał.
Najważniejsze na koniec. 19-krotni mistrzowie Anglii stoją przed szansą na powiększenie tego dorobku do dwudziestu tytułów. Liverpool jest także w dobrej sytuacji do zagrania w trzecim finale Champions League od 2018 roku. The Reds wygrali w Lizbonie pierwszy mecz ćwierćfinałowy przeciwko Benfice i są w świetnym położeniu przed środowym rewanżem na Anfield. Oczywiście nic nie jest przesądzone, ale wygrana 3:1 na wyjeździe pozwala optymistycznie nastrajać się przed drugim starciem. Chociaż w ewentualnym półfinale liverpoolczycy mogą trafić na Bayern Monachium (ten najpierw musi się uporać z Villarealem po porażce 0:1 w pierwszym meczu), a w finale na kogoś z trójki Real Madryt, Chelsea, Manchester City, to wydaje się, że Liga Mistrzów jest bliżej Liverpoolu niż Premier League.
W lidze the Citizens wciąż mają nad Liverpoolem jednopunktową przewagę. W rywalizacji obydwu ekip jest to jednak naprawdę dużo, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę terminarz. Liverpool czekają jeszcze spotkania z Manchesterem United, rozpędzonym Tottenhamem, czy derbowym rywalem z Goodison Park. Natomiast najtrudniejsi rywale City jawią się w zespołach Wolverhampton i West Hamu. Trzeba zatem liczyć się z tym, że Obywatele mogą już punktów nie zgubić. Nawet jeśli podopieczni Jürgena Kloppa wygrają wszystko do końca sezonu, a co za tym idzie, zdobędą 52 na 54 możliwe punkty w ostatnich 18 meczach, co byłoby istnym szaleństwem, to nie wystarczy to na zdobycie tytułu. Będziemy mieć zatem powtórkę z sezonu 2018/2019, gdzie zespół z Merseyside z dorobkiem 97 punktów znalazł się jedno oczko za ekipą Pepa Guardioli.
Szeroki skład i co najważniejsze brak na ten moment kontuzji w zespole Liverpoolu sprawia, że the Reds są w stanie wygrać każde rozgrywki w tym sezonie. Inne drużyny również mają jednak swoje plany i równie dobrze może okazać się, że Liverpool skończy kampanię tylko z Pucharem Ligi. Tylko, nie aż, bo tę drużynę stać na wielkie rzeczy, znacznie większe niż Carabao Cup. O tym czy piękny sen będzie trwał dalej będziemy stopniowo przekonywać się z upływającymi tygodniami.
Autor: Piotr Grymm
Data publikacji: 12.04.2022