Firmino udowodnił, że nadal jest istotnym ogniwem
Artykuł z cyklu Artykuły
Były czasy, gdy Roberto Firmino był prawdopodobnie najbardziej niezbędnym zawodnikiem Liverpoolu.
Jürgen Klopp nazywał Brazylijczyka "silnikiem" swojej drużyny. Firmino zawsze narzucał ton swoją pracą zarówno z piłką jak i bez niej.
- Łącznik, egzekutor, wojownik, nasz pierwszy obrońca - mówił o nim menadżer.
Czasy się jednak zmieniły. Liverpool ewoluował i Firmino nie jest już pierwszym wyborem.
W zeszłym sezonie Diogo Jota wszedł do atakującej trójki wraz z drzwiami kosztem byłego zawodnika Hoffenheim. Przyjście pod koniec styczniowego okienka transferowego Luisa Díaza sprawiło, że Firmino spadł jeszcze niżej w hierarchii.
Firmino, który w październiku skończy 31 lat, nie jest już tak dynamiczny i wytrzymały jak kiedyś. Liczba jego występów w tej niezwykłej pogoni za poczwórną koroną, została również ograniczona z powodu większej konkurencji o miejsce w składzie i kontuzji.
Jego siódmy sezon w Liverpoolu będzie najprawdopodobniej tym z najmniejszą liczbą występów. Jak do tej pory zaliczył 30 meczów we wszystkich rozgrywkach (16 od początku). W poprzednich latach nie zdarzało się, by zagrał w mniej niż 40 spotkaniach.
Mimo to, człowiek z oślepiającym uśmiechem jest wciąż uwielbiany przez Kloppa i The Kop. Nie jest już czołowym zawodnikiem, ale wciąż jest cennym rezerwowym.
Jeśli w sezonie 2020/21 wyglądał jakby gasł i był pozbawiony pewności siebie, to w tym udowadnia, że w jego baku jest wciąż sporo paliwa. Przyjął swoją nową rolę w drużynie. Nigdzie nie znajdziecie lepszego piątego napastnika.
Gdy ostatniego wieczora Mohamed Salah i Sadio Mané odegrali drugoplanowe role z uwagi na sobotnie spotkanie z Manchesterem City w półfinale FA Cup, Firmino zapewnił Liverpoolowi awans do półfinału Ligi Mistrzów swoimi dwoma bramkami zdobytymi w drugiej połowie meczu z Benficą.
Najpierw wykorzystał dośrodkowanie Joty, a następnie wolejem wykończył podanie Kostasa Tsimikasa z rzutu wolnego. W obu tych sytuacjach jego świadomość i ruch były równie imponujące jak wykończenia.
Firmino stał się dopiero czwartym zawodnikiem w historii Liverpoolu, który strzelił przynajmniej 20 bramek w Lidze Mistrzów. Przed nim dokonali tego tylko Steven Gerrard, Salah i Mané.
Firmino zaliczył w tym sezonie 11 bramek i 4 asysty, co oznacza, że jest zaangażowany w bramkę średnio co 111 minut. Dla porównania, w sezonie 2020/21 było to 187 minut, w sezonie 2019/20 - 157 minut, a w sezonie 2018/19 - 142 minuty.
Jego najlepszy sezon to 2017/18 kiedy strzelił 27 goli i zaliczył 17 asyst. Wtedy był zaangażowany w bramkę średnio co 95 minut.
Firmino nie zagrał dla Brazylii od finału Copa América przeciwko Argentynie w lipcu zeszłego roku. W klubie uważają, że odpoczynek podczas przerw reprezentacyjnych pozwała mu zresetować się na Anfield. Już strzelił więcej bramek niż w zeszłym sezonie.
Cała uwaga skupia się na sytuacji kontraktowej Salaha, i w trochę mniejszym stopniu Mané, a sytuacja Firmino jest rzadko kiedy wspominana. Jego kontrakt również wygasa w lecie 2023 roku. Będzie się wtedy zbliżał do swoich 32 urodzin.
Jeśli trzeba by wybrać jednego napastnika, którego warto jeszcze zatrzymać, a później oddać za darmo, to powinien być nim Firmino. To z uwagi na jego postawę, użytek i relatywnie niską wartość rynkową.
Pomimo świetnego występu na Anfield w środowy wieczór, Firmino wróci w sobotę na ławkę. Będzie dużym zaskoczeniem jeśli Klopp nie postawi na tercet Salah, Mané i Jota przeciwko City. Díaz, który ponownie przykuł wzrok, będzie następny w kolejce. Firmino wciąż pozostaje jednak przed Divockiem Origim i Takumim Minamino.
Mimo to, ten występ powinien zapewnić Firmino jeszcze trochę minut w nadchodzących tygodniach. Może rozpocznie wyjazdowe spotkanie z Newcastle 30 kwietnia. Mecz rozegra się bowiem o 13:30, pomiędzy dwoma meczami w półfinale Ligi Mistrzów z Villarreal.
Z pewnością w tym sezonie nie zobaczymy już rotacji na taką skalę. Klopp poczuł się po pierwszym meczu wygranym 3-1 na tyle pewnie, że na rewanż z Benficą zdecydował się na siedem zmian w wyjściowym składzie, biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie meczu może dokonać 5 roszad. Zaryzykował i się opłaciło.
Menadżer nie będzie miał takiego bezpieczeństwa w nadchodzących meczach z Manchesterem United i Evertonem. To będą mecze, które Liverpool musi wygrać.
Zmarnowanie prowadzenia 3-1 nie powinno budzić większych zmartwień. W tamtym momencie Liverpool prowadził 6-2. Klopp przyznał, że jego zawodnicy nie zawsze byli wystarczająco skoncentrowani, ale wybacza to, ponieważ robota została wykonana.
- Jeśli kiedyś awansujemy do półfinału Ligi Mistrzów, a ja nie będę zadowolony, to proszę przyjdźcie i mnie walnijcie - powiedział menadżer.
- To nie miałoby żadnego sensu.
Nie zapominajmy, że obrona w takim zestawieniu grała ze sobą po raz pierwszy i to było widać. To była wysoka linia obrony bez liderowania, czujności i szybkości Virgila van Dijka. Nieobecność Holendra była widoczna, ale Liverpoolowi nie stała się krzywda.
Trio van Dijk, Trent Alexander-Arnold i Andrew Robertson będzie wypoczęte i gotowe na mecz z City. Fabinho, Thiago i Salah rozegrali tylko pół godziny, a Mané nawet mniej. W celu uniknięcia kontuzji, zarządzanie czasem gry jest szczegółowo omawiane z pionem medycznym i naukowym. To pewnego rodzaju żonglerka.
Drużyna Kloppa jest w pełni zdrowa, natomiast Pep Guardiola musiał wystawić najmocniejszy możliwy skład. City co prawda wyeliminowało Atletico, ale jest mocno poobijane. Liverpool z pewnością będzie lepiej przygotowany na mecz na Wembley. Ma on również znacznie łatwiejszą drogę do finału Ligi Mistrzów, na której stoi już tylko Villarreal.
Liverpool zagra w półfinale po raz trzeci w pięciu ostatnich sezonach. Marsz na wszystkich trzech frontach trwa. Firmino nie jest już dowódcą, ale jest godnym zaufania żołnierzem, który przeżywa odrodzenie.
tłum. red. Redbeatle
Jürgen Klopp nazywał Brazylijczyka "silnikiem" swojej drużyny. Firmino zawsze narzucał ton swoją pracą zarówno z piłką jak i bez niej.
- Łącznik, egzekutor, wojownik, nasz pierwszy obrońca - mówił o nim menadżer.
Czasy się jednak zmieniły. Liverpool ewoluował i Firmino nie jest już pierwszym wyborem.
W zeszłym sezonie Diogo Jota wszedł do atakującej trójki wraz z drzwiami kosztem byłego zawodnika Hoffenheim. Przyjście pod koniec styczniowego okienka transferowego Luisa Díaza sprawiło, że Firmino spadł jeszcze niżej w hierarchii.
Firmino, który w październiku skończy 31 lat, nie jest już tak dynamiczny i wytrzymały jak kiedyś. Liczba jego występów w tej niezwykłej pogoni za poczwórną koroną, została również ograniczona z powodu większej konkurencji o miejsce w składzie i kontuzji.
Jego siódmy sezon w Liverpoolu będzie najprawdopodobniej tym z najmniejszą liczbą występów. Jak do tej pory zaliczył 30 meczów we wszystkich rozgrywkach (16 od początku). W poprzednich latach nie zdarzało się, by zagrał w mniej niż 40 spotkaniach.
Mimo to, człowiek z oślepiającym uśmiechem jest wciąż uwielbiany przez Kloppa i The Kop. Nie jest już czołowym zawodnikiem, ale wciąż jest cennym rezerwowym.
Jeśli w sezonie 2020/21 wyglądał jakby gasł i był pozbawiony pewności siebie, to w tym udowadnia, że w jego baku jest wciąż sporo paliwa. Przyjął swoją nową rolę w drużynie. Nigdzie nie znajdziecie lepszego piątego napastnika.
Gdy ostatniego wieczora Mohamed Salah i Sadio Mané odegrali drugoplanowe role z uwagi na sobotnie spotkanie z Manchesterem City w półfinale FA Cup, Firmino zapewnił Liverpoolowi awans do półfinału Ligi Mistrzów swoimi dwoma bramkami zdobytymi w drugiej połowie meczu z Benficą.
Najpierw wykorzystał dośrodkowanie Joty, a następnie wolejem wykończył podanie Kostasa Tsimikasa z rzutu wolnego. W obu tych sytuacjach jego świadomość i ruch były równie imponujące jak wykończenia.
Firmino stał się dopiero czwartym zawodnikiem w historii Liverpoolu, który strzelił przynajmniej 20 bramek w Lidze Mistrzów. Przed nim dokonali tego tylko Steven Gerrard, Salah i Mané.
Firmino zaliczył w tym sezonie 11 bramek i 4 asysty, co oznacza, że jest zaangażowany w bramkę średnio co 111 minut. Dla porównania, w sezonie 2020/21 było to 187 minut, w sezonie 2019/20 - 157 minut, a w sezonie 2018/19 - 142 minuty.
Jego najlepszy sezon to 2017/18 kiedy strzelił 27 goli i zaliczył 17 asyst. Wtedy był zaangażowany w bramkę średnio co 95 minut.
Firmino nie zagrał dla Brazylii od finału Copa América przeciwko Argentynie w lipcu zeszłego roku. W klubie uważają, że odpoczynek podczas przerw reprezentacyjnych pozwała mu zresetować się na Anfield. Już strzelił więcej bramek niż w zeszłym sezonie.
Cała uwaga skupia się na sytuacji kontraktowej Salaha, i w trochę mniejszym stopniu Mané, a sytuacja Firmino jest rzadko kiedy wspominana. Jego kontrakt również wygasa w lecie 2023 roku. Będzie się wtedy zbliżał do swoich 32 urodzin.
Jeśli trzeba by wybrać jednego napastnika, którego warto jeszcze zatrzymać, a później oddać za darmo, to powinien być nim Firmino. To z uwagi na jego postawę, użytek i relatywnie niską wartość rynkową.
Pomimo świetnego występu na Anfield w środowy wieczór, Firmino wróci w sobotę na ławkę. Będzie dużym zaskoczeniem jeśli Klopp nie postawi na tercet Salah, Mané i Jota przeciwko City. Díaz, który ponownie przykuł wzrok, będzie następny w kolejce. Firmino wciąż pozostaje jednak przed Divockiem Origim i Takumim Minamino.
Mimo to, ten występ powinien zapewnić Firmino jeszcze trochę minut w nadchodzących tygodniach. Może rozpocznie wyjazdowe spotkanie z Newcastle 30 kwietnia. Mecz rozegra się bowiem o 13:30, pomiędzy dwoma meczami w półfinale Ligi Mistrzów z Villarreal.
Z pewnością w tym sezonie nie zobaczymy już rotacji na taką skalę. Klopp poczuł się po pierwszym meczu wygranym 3-1 na tyle pewnie, że na rewanż z Benficą zdecydował się na siedem zmian w wyjściowym składzie, biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie meczu może dokonać 5 roszad. Zaryzykował i się opłaciło.
Menadżer nie będzie miał takiego bezpieczeństwa w nadchodzących meczach z Manchesterem United i Evertonem. To będą mecze, które Liverpool musi wygrać.
Zmarnowanie prowadzenia 3-1 nie powinno budzić większych zmartwień. W tamtym momencie Liverpool prowadził 6-2. Klopp przyznał, że jego zawodnicy nie zawsze byli wystarczająco skoncentrowani, ale wybacza to, ponieważ robota została wykonana.
- Jeśli kiedyś awansujemy do półfinału Ligi Mistrzów, a ja nie będę zadowolony, to proszę przyjdźcie i mnie walnijcie - powiedział menadżer.
- To nie miałoby żadnego sensu.
Nie zapominajmy, że obrona w takim zestawieniu grała ze sobą po raz pierwszy i to było widać. To była wysoka linia obrony bez liderowania, czujności i szybkości Virgila van Dijka. Nieobecność Holendra była widoczna, ale Liverpoolowi nie stała się krzywda.
Trio van Dijk, Trent Alexander-Arnold i Andrew Robertson będzie wypoczęte i gotowe na mecz z City. Fabinho, Thiago i Salah rozegrali tylko pół godziny, a Mané nawet mniej. W celu uniknięcia kontuzji, zarządzanie czasem gry jest szczegółowo omawiane z pionem medycznym i naukowym. To pewnego rodzaju żonglerka.
Drużyna Kloppa jest w pełni zdrowa, natomiast Pep Guardiola musiał wystawić najmocniejszy możliwy skład. City co prawda wyeliminowało Atletico, ale jest mocno poobijane. Liverpool z pewnością będzie lepiej przygotowany na mecz na Wembley. Ma on również znacznie łatwiejszą drogę do finału Ligi Mistrzów, na której stoi już tylko Villarreal.
Liverpool zagra w półfinale po raz trzeci w pięciu ostatnich sezonach. Marsz na wszystkich trzech frontach trwa. Firmino nie jest już dowódcą, ale jest godnym zaufania żołnierzem, który przeżywa odrodzenie.
tłum. red. Redbeatle
Autor: James Pearce
Data publikacji: 14.04.2022