Liverpool na drodze do nieśmiertelności
Artykuł z cyklu Artykuły
„Liverpool, Liverpool, śmieje się z was” – radośnie śpiewało the Kop. Zwycięstwo już od dawna było pewne, Manchester United został upokorzony po raz drugi w tym sezonie, a drużyna Jürgena Kloppa nonszalancko utrzymywała się przy piłce.
Wyścigi o mistrzostwo są zazwyczaj bardzo nerwowe. To właśnie w tym okresie roku pojawia się zmęczenie, drużyny odczuwają trudy sezonu, a presja zaczyna odgrywać rolę.
Jednak nie w tym wypadku. Liverpool wraz ze zbliżaniem się do mety staje się coraz silniejszy. Anfield jest pełne nadziei i euforii, wyrażając głośno swoje intencje.
Publicznie Klopp i jego zawodnicy tonują nastroje związane z możliwością zdobycia poczwórnej korony. Mimo to, gdzieś głęboko czują, że ten początkowo obiecujący sezon stał się obecnie być może jedyną w życiu szansą na osiągnięcie piłkarskiej nieśmiertelności.
Puchar Ligi został już zdobyty. Drużyna zapewniła sobie również miejsce w finale FA Cup z Chelsea. Tylko dwumecz z Villarreal stoi Liverpoolowi na drodze do trzeciego występu w finale Ligi Mistrzów w przeciągu pięciu ostatnich sezonów.
W Premier League ekipa Kloppa musi liczyć, że ktoś wyświadczy jej przysługę i pokona Manchester City, co pozwoli otrzymać wielką nagrodę. Wiara jest jednak duża. Obecny Liverpool ma po swojej stronie świetną formę. Ta napędzana przez Kloppa ogromna siła tylko przyspiesza.
Od początku roku Liverpool zdobył 35 na 39 możliwych punktów. Nie udało się wygrać tylko na Stamford Bridge i na Etihad. Nic nie jest jednak gwarantowane. Jak mogłoby być, skoro the Reds nie są panami swojego losu?
Klopp nie mógłby jednak życzyć sobie, by jego drużyna była w lepszej formie na tym etapie. Najprawdopodobniej jest to najsilniejszy skład z jakim kiedykolwiek przyszło i przyjdzie mu pracować.
- Powiedziałbym, że mają w składzie 25 bolidów Formuły pierwszej - powiedział menadżer United Ralf Rangnick.
Nawet pomimo drobnego urazu stopy Roberto Firmino, na ławce rezerwowych zabrakło miejsca dla Alexa Oxlade-Chamberlaina, Takumiego Minamino czy Harvey'a Elliotta.
Kluczem do tej niezwykłej konsekwencji Liverpoolu okazał się dryg Kloppa do odpowiedniego rotowania składem i utrzymywania ciągle wysokich standardów. Niemiec ryzykuje w odpowiednich momentach, a zawodnicy wskakujący do składu odpłacają się dobrą grą.
Z pewnością pomogło ściągnięcie Luisa Díaza z Porto już w styczniu, zamiast tak jak pierwotnie planowano w wakacje. Kolumbijski napastnik jest prawdziwą rewelacją. Klopp ma dług wdzięczności u Tottenhamu, który próbował kupić Díaza i tym samym zmusił Liverpool do szybszego zakontraktowania Kolumbijczyka.
Nikt nie ma takiej siły ognia jak Liverpool. Jedyny poważnym problemem w ostatnich miesiącach była słaba skuteczność Mohameda Salaha. Egipcjanin nie zdobył bramki z gry od dwóch miesięcy. Jedyne trzy gole w ostatnich 11 meczach we wszystkich rozgrywkach padły z rzutów karnych.
Najważniejsze po meczu z United jest więc to, że Salah ponownie odnalazł w sobie tą bezwzględność pod bramką rywali. Egipcjanin wykończył świetną drużynową akcję, która z pewnością będzie zaliczana do najpiękniejszych bramek sezonu. Drużyna wymieniła dwadzieścia pięć podań, a piłki dotknął każdy zawodnik Liverpoolu poza Virgilem van Dijkiem. Akcja zakończyła się golem Salaha po wspaniały podaniu Sadio Mané.
Salah zaliczył również asystę przy bramce Díaza otwierającej mecz. Díaz asystował z kolej Mané przy trzeciej bramce, zanim zszedł zastąpiony przez Diogo Jotę, który zaliczył asystę przy drugiej bramce Salaha. Zgranie ze sobą atakującej trójki zapierało dech w piersiach.
Salah ma już w tym sezonie na swoim koncie 30 bramek. Odkąd jest w Liverpoolu dokonał tego po raz trzeci. Jest również pierwszym zawodnikiem, który strzelił pięć bramek Manchesterowi United w jednym sezonie. Gdyby wybierać skład będący obecnie w najlepszej formie, to Jota prawdopodobnie by się do niego nie załapał, pomimo zdobycia 21 bramek we wszystkich rozgrywkach. Tak szalona jest rywalizacja o miejsce w składzie.
Liverpool ma obecnie 5 napastników światowej klasy, oraz Divocka Origiego i Takumiego Minamino na zapas. Niemożliwe, żeby mieli taką głębię składu również w przyszłym sezonie. Niektórzy bez wątpienia odejdą.
Klopp miał już problemy z kontuzjami na różnych etapach, ale nic nie może się równać z sezonem 2020/21, kiedy to urazy storpedowały pogoń za trofeami.
Wpływ Thiago w pomocy stale rósł, aż w końcu osiągnął mistrzowski poziom w meczu z United. Hiszpan zaliczył 105 celnych podań na 110 wykonanych (96% skuteczności). Zaliczył 129 kontaktów z piłką, najwięcej ze wszystkich graczy na boisku. Poza tym wykonał trzy wślizgi, dwa razy przerwał akcje rywali i trzy razy odebrał piłkę. Gdy schodził z boiska otrzymał owację na stojąco, co było wyrazem docenienia jego mistrzowskiego kunsztu.
Fabinho jest obecnie podstawowym zawodnikiem, a o trzecie miejsce w pomocy rywalizują kapitan Jordan Henderson i Naby Keïta. W kolejce czekają również Curtis Jones i James Milner. Milnerowi kończy się kontrakt w wakacje. Zaskoczeniem będzie jeśli w drużynie pozostanie również Oxlade-Chamberlain.
Defensywa jest zbudowana na najtrwalszych fundamentach dzięki czemu Liverpool zaliczył dziewięć czystych kont w ostatnich dwunastu meczach ligowych. Van Dijk wrócił do swojej najlepszej formy po ciężkiej kontuzji kolana, a Joël Matip się w pełni odrodził. Ibrahima Konaté zdobywał bramki w swoich trzech ostatnich występach, a mimo to ciągle jest na drugim planie. Joe Gomez nie zrobił nic złego, ale pozostaje czwartym w kolejności środkowym obrońcą.
Trent Alexander-Arnold i Andy Robertson nadał mają masę energii, a za nimi jest jeszcze Alisson, który wiele razy dokonywał ważnych interwencji. W meczu z United Brazylijczyk dwa razy powstrzymywał rywali przy stanie 2-0, najpierw broniąc strzał Marcusa Rashforda, a później Anthony'ego Elangi.
Szczęśliwe losowania tylko podkreśliły to jak dobrze ułożyły się gwiazdy dla Liverpoolu. W drodze po Puchar Ligi the Reds musieli zmierzyć się z Norwich, Preston, Leicester, Arsenalem i Chelsea. W FA Cup natomiast grali z Shrewsbury, Cardiff, Norwich, Nottingham Forest i Manchesterem City. Faza pucharowa Ligi Mistrzów to z kolej rywalizacja z Interem Mediolan, Benficą i teraz z Villarrealem.
Liverpool sporo się wycierpiał z rąk United w erze Premier League. To dlatego Anfield sprawiło teraz, że największy rywal został poddany pod topór i kazano mu tak cierpieć. Wyobraźcie sobie jakich zniszczeń mógłby dokonać Liverpool, gdyby nie odpuścił United w pierwszych 20 minutach drugiej połowy.
Tak dużej różnicy w poziomie tych dwóch drużyn nie było nawet w czasach, gdy to United był dominującą siłą w Anglii. Stan 9-0 w dwumeczu jest najgorszym w historii United od sezonu 1892/93 kiedy to Czerwone Diabły miały bilans 11-0 z Sunderlandem. United wydało tyle pieniędzy, a wciąż jest daleko w tyle za ekipą stworzoną przez Kloppa.
- To niewiarygodne, jak beznadziejni jesteście - słychać było z the Kop, gdy sektor kibiców gości opustoszał na długo przed końcem meczu.
Salah był wkurzony na siebie, że nie wykorzystał szansy na skompletowanie hat-tricka, i że nie udało się zdemolować rywala 5-0 po raz drugi. Właśnie taką mentalność ma ten skład. Zawsze chcą więcej.
Kolejne wyzwanie odhaczone przez Liverpool. Kolejny pokaz siły na Anfield. Kolejny krok bliżej do osiągnięcia niemożliwego. Teraz mogą już tylko usiąść i obserwować odpowiedź City.
tłum. red. Redbeatle
Autor: James Pearce
Data publikacji: 20.04.2022