Liga arabska niebezpieczna dla Premier League?
Artykuł z cyklu Artykuły
Nie do końca to miał na myśli Gareth Southgate kiedy mówił, że angielscy piłkarze powinni poszerzyć swoje horyzonty i rozważyć grę w innych krajach.
Southgate martwił się, że angielscy zawodnicy za duże pieniądze godzą się na wygodne role w szerokich składach klubów Premier League, kiedy za granicą można było znaleźć bardziej konkurencyjne, ożywiające i rozwijające doświadczenia. Trzy lata temu proponował, żeby pomyśleć o lidze francuskiej, niemieckiej, włoskiej czy hiszpańskiej (robił to także jeszcze trzy lata wcześniej, w 2017 roku), wtedy zapewne nie wyobrażał sobie nawet, że jego wicekapitan dołączy do pogoni za złotem w Arabii Saudyjskiej.
Czy to inny styl gry? Zdecydowanie. Inny styl życia? Z pewnością. Jordan Henderson jest jednak gotowy na oddanie opaski kapitańskiej w Liverpoolu na rzecz gry w siódmej najlepszej ekipie w Arabii Saudyjskiej, gdzie zaproponowano mu nie tyle wygodne co oszałamiająco wysokie zarobki w wysokości około 700 tysięcy funtów tygodniowo.
Ten ruch na pewno będzie miał znaczące konsekwencje dla Liverpoolu - zszokowane jest między innymi środowisko LGBTQI+, którego jak do tej pory Henderson był największym sprzymierzeńcem w męskim futbolu, lampki alarmowe zapalą się jednak w całej angielskiej piłce.
Topowy angielski piłkarz prędzej czy później musiał być kuszony przez Arabię Saudyjską, jednak mało kto mógł się spodziewać, że będzie nim ktoś taki jak Henderson, który ma bardzo dużo do stracenia zarówno profesjonalnie, jak i pod kątem reputacji.
Czy tak dużo jak Cristiano Ronaldo czy Karim Benzema? Pod niektórymi względami nawet więcej.
Ronaldo ma 38 lat, a po swoim kuriozalnym rozstaniu z Manchesterem United był wolnym zawodnikiem bez realistycznych opcji w Europie. 35-letniemu Benzemie kończył się kontrakt z Realem Madryt, choć zaproponowano mu lukratywną ofertę przedłużenia.
Henderson ma 33 lata i mimo tego, że zaliczył w ostatnim czasie obniżkę formy, to z Liverpoolem wiązała go jeszcze dwuletnia umowa. W przeciwieństwie do Roberto Firmino, który w maju opuścił Anfield jak bohater, Hendo wymyka się z klubu tylnymi drzwiami.
Gdyby spojrzeć tylko na ten jeden transfer, to odejście Hendersona nie będzie miało większych konsekwencji dla Premier League czy angielskiej piłki jako całości. Podobnie sprawa ma się z transferami Fabinho i Firmino z Liverpoolu, Édouarda Mendy'ego, Kalidou Koulibaly'ego oraz N’Golo Kanté z Chelsea, Riyada Mahreza z Manchesteru City (zakładając, że ta transakcja dojdzie do skutku), Alexa Tellesa z Manchesteru United czy Rúbena Nevesa z Wolverhamptonu Wanderers. Spośród tych dziewięciu graczy tylko Fabinho (ledwie) oraz Neves są przed trzydziestką.
Chodzi bardziej o to, co ten konkretny transfer sobą reprezentuje. Hendo był nie tylko piłkarzem Liverpoolu i reprezentacji Anglii, był kapitanem The Reds i wicekapitanem kadry. Jest nie tylko piłkarzem z topu, ale osobą wykorzystującą swoją pozycję do szerzenia dobra, wypowiadał się przeciwko homofobii, dyskryminacji i niesprawiedliwości. Nic dziwnego, że wiele osób jest zszokowanych czy wręcz złych na jego decyzję o przenosinach do Arabii Saudyjskiej, która jest szeroko krytykowana za łamanie praw człowieka.
W środowisku piłkarskim Henderson jest bardzo szanowaną osobą. Kiedy w trakcie pandemii COVID-19 Premier League i PFA wymagały przywództwa w sprawie problemów na boisku i poza nim, to właśnie on wyrósł na 'kapitana kapitanów'. Southgate miał na myśli coś więcej niż wiek, kiedy nazywał Hendersona 'starszyzną plemienną' w reprezentacji Anglii.
W składzie będą też inni zawodnicy, którzy będą oglądali go dołączającego do Kanté, Benzemy, Ronaldo i tak dalej, przyjmującego ofertę niewyobrażalnie wysokiej pensji nawet jak na standardy Premier League i będą decydowali, że oni też by tego chcieli, nawet kosztem własnej kariery.
Henderson poddał w wątpliwość chociażby swoją karierę w reprezentacji, a wielkimi krokami zbliża się Euro 2024. Southgate co prawda nie zamknął przed nim drzwi - jak donosił The Athletic selekcjoner zapewnił go, że będzie brany pod uwagę w przyszłości - jednak transfer Hendersona do Al-Ettifaq jeszcze bardziej przetestuje lojalność Soutgate'a niż znacznie ograniczona rola Harry'ego Maguire'a w Manchesterze United w ubiegłym sezonie.
Ronaldo jak na razie zachował swoje miejsce w kadrze Portugalii - Roberto Martínez w charakterystyczny dla siebie sposób stwierdził nawet, że jego przenosiny do Al-Nassr są pozytywne w kontekście reprezentacji narodowej - jednak z całym szacunkiem, ale Henderson nie jest Ronaldo.
Co więcej Al-Ettifaq to nie Al-Nassr. Ronaldo będzie grał przed rzeszą kibiców, u jego boku zobaczymy Marcelo Brozovicia, Seko Fofanę i być może Sadio Mané, zespół będzie walczył o trofea (w tym o Ligę Mistrzów AFC, o ile przejdą przez play-offy).
Dla porównania Henderson dołączy do zespołu, który w zeszłym sezonie zakończył ligowe rozgrywki na siódmym miejscu, na meczach średnia frekwencja wynosi 5561 kibiców, a którego największym transferem ubiegłego lata był brazylijski napastnik Vitinho, który strzelił trzy bramki. Nawet przed sprowadzeniem Ronaldo i Brozovicia Al-Nassr wysłało na ubiegłoroczny mundial siedmiu graczy. Al-Hilal wysłało dwunastu piłarzy. Al-Ettifaq żadnego.
Jeśli chodzi o byłego kolegę Hendersona z Liverpoolu, Fabinho, to łączone z nim Al-Ittihad jest aktualnym mistrzem Arabii Saudyjskiej, a po sprowadzeniu Kanté, Benzemy i byłego napastnika Celticu Joty w nadchodzącej kampanii będzie jednym z głównych kandydatów do tytułu mistrzowskiego i do wygranej w Lidze Mistrzów AFC. Średnia frekwencja na ich meczach w zeszłym sezonie wyniosła 40453 kibiców. Ich ostatni mecz w sezonie, po którym wznieśli puchar mistrzowski, z trybun oglądało 59892 osób. To również zupełnie inna historia niż ta, która czeka na Hendersona w Dammam.
Pod względem piłkarskim Henderson zgodził się na coś niewyobrażalnego dla osób, które dobrze go znają - absolutną strefę komfortu. Nigdy nie wyglądał na kogoś, kto tego oczekuje, biorąc pod uwagę fakt, że całą karierę spędził na nieustannym rozwoju i pchaniu do przodu nie tylko siebie, ale także swoich partnerów z zespołu. Właśnie to może martwić Southgate'a, a także inne osoby związane z angielskim futbolem.
Jeśli udało się przekonać Hendersona, to kto będzie nastepny?
Z całym szacunkiem dla otwartości Soutgate'a, historycznie angielska piłka zawsze miała trudne relacje z tymi zawodnikami, którzy zdecydowali się kontynuować swoje kariery za granicą. Glenn Hoddle i Chris Waddle byli pomijani mimo tego, że we Francji osiągali szczyt swoich form w latach odpowiednio 80. i 90., z kolei Steve McManaman był pomijany przy powołaniach w czasie, kiedy zdobywał trofea z Realem Madryt.
Transfer do Arabii Saudyjskiej to jednak zupełnie inna sprawa. Bardziej niż do Hoddle'a, Waddle'a czy McMamamana (czy nawet Jermaina Defoe'a, który nie został powołany na Mundial w 2014 roku po przenosinach z Tottenhamu do Toronto FC, choć został do reprezentacji przywrócony w wieku 34 lat, kiedy dołączył do Sunderlandu) tę sytuację można porównać do historii Neila Franklina, Charliego Mittena i Georgea Mountforda sprzed ponad siedemdziesięciu lat.
Franklin, kluczowy obrońca Stoke City i reprezentacji Anglii, a także Mitten, grający na skrzydle gwiazdor Manchesteru United, byli gwiazdami angielskiej piłki w latach 50., jednak sfrustrowani ograniczeniami płacowymi w kraju postanowili przenieść się do kolumbijskiego Independiente Santa Fe. Szczególnie szokujący był przypadek Franklina, który odrzucił możliwość gry na nadchodzącym Mundialu na rzecz umowy wartej ponad 60 funtów tygodniowo, darmowego mieszkania i bonusu za podpisanie kontraktu na poziomie między 2 i 3,4 tysiąca funtów.
73 lata później to brzmi niezbyt imponująco, jednak w tamtym czasie piłkarze w Anglii mogli zarabiać maksymalnie 12 funtów tygodniowo, zatem te kwoty są równie szokujące co aktualnie pieniądze w Arabii Saudyjskiej.
Po dotarciu do Kolumbii mówiło się, że Franklin odwrócił się do swoich rodaków i powiedział: 'Będziemy żyć tu lepiej niż jacykolwiek piłkarze na świecie'. Jednak 'buntownicy', jak przedstawiano zawodników, którzy odeszli do Santa Fe, stali się wyrzutkami - po części dlatego, że nowa liga kolumbijska nie była uznawana przez FIFĘ, a po części dlatego, że... cóż, angielska piłka z wielką rezerwą traktuje każdy klub, ligę czy federację, która stara się zaburzyć długoletni porządek.
Jak można było przewidzieć, 'El Dorado' okazało się być fałszywym złotem. Franklin wrócił już po trzech miesiącach, jednak federacja zawiesiła go na cztery miesiące, a Stoke do odwołania, finalnie został sprzedany do Hull City. Nigdy więcej nie zagrał w angielskiej kadrze. Mitten został w Kolumbii na nieco dłużej, federacja zawiesiła go na pół roku, a menedżer United Matt Busby stracił do niego zaufanie i sprzedał do Fulham. Nigdy nie pozbył się przydomku 'Bandyta z Bogoty'.
Można także przywołać postać Dona Reviego, który w 1977 roku zrezygnował z posady selekcjonera reprezentacji Anglii i podpisał czteroletni kontrakt wart 340 tysięcy funtów - nieopodatkowanego dochodu - z kadrą Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Jeden z dziennikarzy stwierdził, że Revie zasłużył na 'kastrację'.
Co absurdalne, angielska federacja oskarżyła Reviego o przyniesienie hańby piłce nożnej i zawiesiła go na 10 lat. Mimo tego, że były menedżer Leeds United wygrał sprawę o odwołanie tego wyroku w Sądzie Najwyższym, to nigdy nie pracował już w Anglii.
Henderson nie zostanie potraktowany w ten sposób. Samoświadomość federacji znacznie wzrosła mimo tego, że jej reputacja spadła.
Poza tym co daje prawo federacji czy Premier League, aby wpływać na personalne decyzje zawodników dotyczące ich karier, zwłaszcza że zamiast walczyć z plagą wybielania się poprzez sport, zezwolono na rozwój tego zjawiska w Anglii?
To Premier League podpisało zezwoliło na kupno klubów przez saudyjski Public Investment Fund i przez wicepremiera Zjednoczonych Emiratów Arabskich, z kolei federacja podpisała umowę z Katarem i nagle zarzuciła publiczny sprzeciw wobec FIFY i przyznania temu krajowi organizacji Mundialu w 2022 roku - oczywiście zupełnym przypadkiem zbiegło się to w czasie z podpisaniem przez brytyjski rząd umowy na ogromne inwestycje i zwiększoną współpracę z tym krajem.
Ludzie mają oczywiście prawo oceniać decyzję Hendersona. Bardziej niż jakikolwiek inny zawodnik przenoszący się do Arabii Saudyjskiej w tym okienku będzie on oskarżany o zdradę własnych przekonań i wartości, o których mówił głośno. Bardziej niż o innych znanych piłkarzach wybierający ten kierunek będzie mówiło się o nim w kontekście odejścia od poważnej piłki, bo wybrał nie tylko słabszą ligę, ale w niej wybrał słabszy klub.
To z całą pewnością będzie zmartwieniem dla Southgate'a, pomijając wszelkie prywatne zapewnienia. Martwić będzie go nie tylko to, że jeden z jego bardziej doświadczonych zawodników zdecydował się na wyraźną obniżkę standardów w obliczu zbliżającego się turnieju, ale także to, jaką wiadomość wysyła ten transfer: że jeden z doświadczonych graczy reprezentacji, kapitan jednego z największych klubów na świecie, wzór do naśladowania dla innych może być namówiony do odwrócenia się od angielskiej piłki, że saudyjczycy złotem i bogactwami mogą go przekonać do przenosin w miejsce, gdzie średnia frekwencja na meczach jest niższa niż w 18 z 24 zespołów League One.
Obecna generacja angielskich piłkarzy nie zna sytuacji, w której można więcej zarabiać gdzieś indziej.
Inne ligi doświadczały zawodów i sytuacji, w której ich najlepsi zawodnicy odchodzili, aby odgrywać marginalne role w klubach Premier League. To szok kulturowy dla angielskiego futbolu, kiedy jeden z kluczowych zawodników całej ligi przyjmuje lukratywną ofertę dołączenia do klubu w lidze, o której wcześniej dwa razy by nawet nie pomyślał.
Jasne, przez chwilę trwał fenomen chińskiej Super Ligi, którą przez chwilę rozważał Wayne Rooney pod koniec swojej kariery w Manchesterze United, jednak większość zawodników Premier League nie brało wtedy takich przenosin pod uwagę. Wtedy całą sytuację nakręcała grupa agentów, jednak żadna z dużych angielskich agencji nie została przez nich skuszona.
Zmieniło się to jednak z chwilą objęcia Al-Ettifaq przez Stevena Gerrarda i ofertą dla Hendersona, który osiem lat temu zastąpił go w roli kapitana Liverpoolu, a której to ofercie czuł, że nie może odmówić.
Daje to sygnał, że najlepsi zawodnicy w Anglii, nawiązując do portalu LinkedIn, są otwarci na oferty - tak długo, jak będą opiewały one na kwoty niewyobrażalne nawet w snach.
Oliver Kay
Autor: Mdk66
Data publikacji: 27.07.2023