LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 950

Mentalne Potwory powróciły

Artykuł z cyklu Artykuły


Ból z powodu poniesionej porażki był wypisany na twarzach zawodników Jurgena Kloppa.

Alisson pospieszył, aby pocieszyć zrozpaczonego Joela Matipa, który nieumyślnie posłał dośrodkowanie Pedro Porro do własnej bramki w doliczonym czasie gry. Inni opadli na kolana po tej okrutnej końcówce meczu na stadionie Tottenham Hotspur, w którym nie brakowało kontrowersji.

Po 17 meczach bez porażki Liverpoolu w Premier League zapanowała złość i udręka.

Po niesłusznie nieuznanej bramce Luisa Diaza pozostanie poczucie niesprawiedliwości, ale dla Kloppa było coś o wiele cenniejszego, co może wykorzystać w przyszłości.

Niepowodzenia mogą być bolesną konfrontacją z rzeczywistością – ujawnianiem niedociągnięć i sprawianiem, że zastanawiasz się, dokąd zmierza zespół. Ale nie ten. Nie, to był występ, który raczej wzmocnił niż osłabił wiarę, że Liverpool ponownie będzie poważnym przeciwnikiem w tym sezonie.

Byli imponujący grając w pełnym składzie, zdecydowani, gdy zostało ich 10, i bohaterscy przy grze w podwójnym osłabieniu

- Powiedziałem chłopakom, że jestem bardzo dumny – powiedział Klopp.

- Nigdy nie widziałem takiego meczu, w którym podejmowano najbardziej niesprawiedliwe decyzje; jednak ważne jest to, jak sobie z tym poradziliśmy, jak utrzymaliśmy się w grze, jak walczyliśmy.

- Aby zbudować coś wyjątkowego, potrzebujesz zawodników z mentalnością i dzisiaj widziałem, że wszyscy z nich to potwory. Dużo wyniosłem z tego spotkania i pomogę chłopakom, aby też to odczuli. Wiele się nauczyłem o moim zespole.

W odświeżonym Liverpoolu Kloppa jest świeżość i dynamika, których brakowało przez większą część poprzedniego sezonu. Letnie transfery nie tylko zapewniły bardzo potrzebny zastrzyk jakości, ale ich przybycie dodało energii także reszcie drużyny.

Mohamed Salah pokazał, dlaczego Liverpool odrzucił bogactwa Arabii Saudyjskiej pod koniec okna transferowego. W wieku 31 lat jego wartość dla zespołu jest większa niż kiedykolwiek. Pustka powstała po jego odejściu byłaby ogromna.

Spójrzcie tylko na kapitalnego gola, który został niesłusznie nieuznany. Siła Salaha pozwalająca przepchnąć Micky'ego van de Vena i wizja uwolnienia Diaza, który wykonał wręcz kilniczne ruchy pod tak trudnym kątem po ucieczce od Porro.

Już wtedy wyglądało to na brak spalonego, a powtórka szybko to potwierdziła. A jednak w jakiś sposób nieudolni urzędnicy to zlekceważyli. „Istotny błąd ludzki” – z opóźnieniem przyznało ciało sędziowskie PGMOL.

Do tego czasu Liverpool grał już w osłabieniu – żółta kartka Curtisa Jonesa została zmieniona na czerwoną po tym, jak sędzia Simon Hooper został poproszony o ponowne spojrzenie na ekran.

Dlaczego sędziego natychmiast powitał nieruchomy obraz, na którym Jones trafia Yvesa Bissoumę, zamiast pełnej powtórki incydentu?

- Mecz toczy się w czasie rzeczywistym, ale oceniamy go w zwolnionym tempie – to nie ma zbyt wielkiego sensu – ubolewał Klopp, który w swojej ocenie był wyjątkowo wyważony i zdeterminowany, aby uniknąć kolejnego oskarżenia od FA i wysokiej kary.

W obliczu przeciwności losu w zeszłym sezonie Liverpool miał tendencję do opadania z sił. Jednak w straciu ze Spurs wiara powróciła.

Panuje w nich duch i jedność, co z pewnością dobrze wróży na przyszłość. Walczyli i motywowali siebie nawzajem, zamykając przestrzenie i frustrując odradzający się Tottenham.

Zapominając o wyniku, Klopp przyznał, że widok Cody'ego Gakpo opuszczającego stadion w ortezie kolana był jego „największym problemem”. Holenderski napastnik czuł się już niekomfortowo po wejściu, które wykonał Destiny Udogie, kiedy odwrócił się i strzelił wyrównującego gola po zagraniu Virgila van Dijka tuż przed przerwą. Zaraz potem musiał zejść z murawy.

Pod względem taktycznym Liverpool był bardzo dobrze przygotowany. Alisson musiał popisać się dwoma kapitalnymi paradami, aby pokrzyżować plany Jamesowi Maddisonowi, a następnie Sonowi na początku drugiej połowy, ale biorąc pod uwagę okoliczności, brazylijski bramkarz był dobrze asekurowany dzięki pokazowi solidner grze w defensywie The Reds.

Zmieniona formacja Kloppa z 4-4-1 zmieniła się na 5-3-0 po wyrzuceniu Diogo Joty, który zebrał dwie żółte kartki w ciągu 90 sekund. Był to pierwszy raz, kiedy Liverpool w meczu najwyższej klasy rozgrywkowej kończył mecz w dziewięciu, od porażki 4:0 ze Spurs na White Hart Lane pod wodzą Kenny’ego Dalglisha we wrześniu 2011 roku.

Ich liczba czterech czerwonych kartek w ostatnich sześciu meczach ligowych to tyle, ile podopieczni Kloppa zebrali razem w poprzednich 178 meczach w rozgrywkach. Ale to nie jest tak, że nagle przyjęli bardziej waleczne podejście. Pierwsza żółta kartka Joty była dyskusyjna, ale wślizg, który nastąpił po niej, był bezsensowny.

Na tym etapie, gdy do końca pozostało 21 minut plus doliczony czas, sytuacja wydawała się beznadziejna, ale Liverpool, który w drugiej połowie miał zaledwie 27 procent posiadania piłki, odpierał kolejne fale ataków. W sumie Tottenham oddał 24 strzały, ale 14 zza pola karnego, a kilkanaście zostało zablokowanych. Wykonali 23 dośrodkowania z gry i mieli 11 rzutów rożnych.

Van Dijk szybko odcisnął piętno jako kapitan i dał przykład innym – wybijając piłkę osiem razy, wykonując sześć bloków i wygrywając wszystkie cztery pojedynki.

Matip był równie znakomity, 10 razy wybił piłkę, zaliczył jeden przechwyt i wygrał siedem ze swoich 10 pojedynków. Gomez zwyciężył w siedmiu ze swoich 11 pojedynków.

Niestrudzony Dominik Szoboszlai aż 13 razy zdobywał piłkę i gonił za każdą białą koszulą, jakby od tego zależało jego życie.

Liverpool był o krok od zapewnienia sobie odważnego remisu, który wydawałby się najsłodszym z triumfów, zanim Porro wrzucił piłkę w pole karne The Reds.

- Takie dośrodkowanie zawsze jest trudne do wybicia - powiedział Van Dijk o samobóju Matipa pod koniec meczu.

- Joel jest moim dobrym przyjacielem i wiem, że wszystko będzie z nim w porządku.

Kibice gości zaśpiewali później serenadę dla zawodników Kloppa, którzy podnieśli w ich kierunku zaciśnięte pięści i okazali im wdzięczność.

Liverpool przegrał ten mecz, ale to starcie pokazało, że znów trzeba się z nimi liczyć.

James Pearce



Autor: B9K
Data publikacji: 02.10.2023