Virgil van Dijk - przywódca Liverpoolu
Artykuł z cyklu Artykuły
Virgil van Dijk wprowadził nowy przedmeczowy nawyk w postaci krótkiej narady z kolegami z drużyny. Przedstawienie kilku instrukcji przed pierwszym gwizdkiem jest dla holenderskiego obrońcy doskonałym sposobem, by pokazać ich wspólnotę. To podkręca fanów i pokazuje, że drużyna Jurgena Kloppa jest gotowa do walki.
Holender był naturalnym następcą Jordana Hendersona po jego odejściu do Arabii Saudyjskiej w lipcu. Van Dijk budzi szacunek i daje dobry przykład. Noszenie opaski, z którym wiążą się dodatkowe obowiązki, jest źródłem ogromnej dumy dla byłego środkowego obrońcy Celticu i Southampton.
W ostatnich miesiącach jego głos na boisku treningowym stał się bardziej doniosły, a on sam okazał wsparcie letnim nabytkom – Alexisowi Mac Allisterowi, Dominikowi Szoboszlaiowi, Wataru Endo i Ryanowi Gravenberchowi - witając ich i upewniając się, że mają wszystko, czego potrzebują, by zaaklimatyzować się w Merseyside. Nie zabrakło również porad dla wschodzących młodych zawodników, takich jak Jarell Quansah i Ben Doak.
Choć w klubie nie ma już strażnika dyscypliny w postaci Jamesa Milnera, liderzy zespołu (obok Van Dijka są to Trent Alexander-Arnold, Andy Robertson, Alisson i Mohamed Salah) pilnują punktualności na treningach i wyjazdach, a także dbają o uiszczanie kar za nieadekwatny do okazji strój. Standardy zostały utrzymane, a fundusz na imprezy uzupełniony.
Tradycyjna inicjacja karaoke dla nowych nabytków nie miała miejsca w okresie przedsezonowym, ale co się odwlecze, to nie uciecze. W planach jest, aby zajęli miejsce na scenie, gdy harmonogram pozwoli na nocne wyjście drużyny w późniejszym czasie.
Gdy latem Liverpool stracił tak wiele osobowości i doświadczenia, zaistniała obawa, że powstanie pustka na boisku i poza nim. Tak czy inaczej, to, co zostało wypracowane w ostatnich miesiącach wydaje się świeże i tętniące życiem.
- Pod koniec ubiegłego sezonu wszyscy byli wyczerpani - powiedział Van Dijk po zakończeniu sezonu, po którym Liverpool zajął 5. pozycję i nie zagwarantował sobie miejsca w Lidze Mistrzów. - To był bardzo rozczarowujący sezon. Brakowało nam spójności. Teraz panuje zupełnie inna energia w klubie.
- Kibice Liverpoolu mogą być podekscytowani. Gramy w jednym z największych klubów na świecie. To ogromny zaszczyt. Bądźmy dumni i cieszmy się z tego wspólnie.
Z pewnością rozkoszowali się sobotnim, ciężko wywalczonym tryumfem w derbach Merseyside, który na chwilę pozwolił wskoczyć im na szczyt tabeli.
Nie był to wybitny mecz, ale drużyna Kloppa dominowała. Cierpliwość okazała się cnotą i po długim czasie udało się przełamać opór, grającego w 10 po wyrzuceniu Ashleya Younga, Evertonu.
Owszem mieli trochę szczęścia, a Ibrahima Konate mógł wylecieć z boiska za faul na Beto, gdy na tablicy wyników wciąż było 0-0. Jednak Liverpool, który w tym sezonie raczej nie miał powodów do radości z powodu kontrowersyjnych decyzji sędziów, zdobył to, na co zasłużył. Najpierw Salah wykorzystał karnego, a w doliczonym czasie wykończył kontratak po podaniu Darwina Nuneza.
Ukłony należą się Egipcjaninowi, który strzelił gola lub asystował w każdym ze swoich ostatnich 13 występów w najwyższej klasie rozgrywkowej na Anfield (14 goli, 3 asysty). Tylko Alan Shearer (serie po 18 i 17 spotkań) i Thierry Henry (17) dokonali tego w większej liczbie kolejnych występów u siebie w lidze.
Dublet Salaha pozwolił mu przeskoczyć Sir Kenny’ego Dalglisha i Stevena Gerrarda w klasyfikacji najlepszych strzelców na Anfield ze 105 trafieniami. W erze Premier League jedynie Gerrard (z dziewięcioma golami) ma więcej bramek w derbach Merseyside od Salaha, który uzbierał ich siedem.
Bądź co bądź, to występ Van Dijka był najbardziej przekonujący.
Gdy rosła frustracja wśród gospodarzy, stoper zachowywał spokój i opanowanie. Wpływał na kolegów wokół siebie. 95 spośród 116 wykonanych przez niego podań było celnych (90%), zaliczył pięć przechwytów i dwa odbiory.
Dominic Calvert-Lewin miał szansę na zdobycie gola na początku starcia, ale kolejnych prób nie było, bo Van Dijk doskonale wyłączał go z gry. Holender wygrał 12 z 17 pojedynków (71%), w tym 10 z 15 w powietrzu, gdy Everton w kółko posyłał górne piłki.
Gdy Konate wpędzał swój zespół w kłopoty, Van Dijk był czujny i gotowy, by zażegnać niebezpieczeństwo. Alisson otrzymał odpowiednie wsparcia i Liverpool zaliczył czwarte z rzędu czyste konto w ligowych meczach z Evertonem - najdłuższa passa od okresu 1972-1976, gdy takich spotkań było dziewięć.
Kilka dni wcześniej kapitan Liverpoolu dał zwycięstwo Holandii, gdy w doliczonym czasie gry w meczu przeciwko Grecji w Atenach w eliminacjach do Euro zdobył bramkę z karnego, mimo laserów, które wymierzono w jego twarz.
W swojej ojczyźnie musiał mierzyć się z krytyką byłych graczy, takich jak Marco van Basten czy Ruud Gullit, którzy zostali ekspertami.
Każde potknięcie, takie jak czerwona kartka w meczu z Newcastle w sierpniu, przez niektórych traktowane jest jako dowód na spadek sił stopera. Jednak wpływ 32-latka na klub i reprezentację pozostaje niezmienny.
Jakże zróżnicowane doświadczenia ma Van Dijk w związku z derbami Merseyside. Była radość z bramki zdobytej w debiucie przed the Kop w styczniu 2018 roku, był też horror zerwanych więzadeł przez lekkomyślną decyzję Jordana Pickforda trzy lata temu na Goodison Park.
To była długa i bolesna droga powrotna po tej kontuzji. Jak sam przyznał, w poprzednim sezonie nie był dla siebie zbyt sprawiedliwy, ale tak jak cały zespół, w tej kampanii wygląda na odmłodzonego.
Van Dijk nie przegrał żadnego spośród 14 meczów (osiem zwycięstw, sześć remisów) przeciwko Evertonowi.
Holender stanowi skałę, na której Klopp wybudował odnowioną drużynę Liverpoolu.
James Pearce
Autor: GiveraTH
Data publikacji: 24.10.2023