TOT
Tottenham Hotspur
Premier League
22.12.2024
17:30
LIV
Liverpool
 
Osób online 1799

Liverpool nie może polegać tylko na golach Salaha

Artykuł z cyklu Artykuły


Od uczty do głodu. Od historycznego pogromu na odwiecznych rywalach po strzelanie ślepakami.

Zamiast kumulacji kolejnych nieszczęść na wyczerpanym i rannym Manchesterze United, Liverpool pozwolił im odpocząć na Anfield w dniu ogromnej frustracji, w wyniku której zespół Jürgena Kloppa po raz pierwszy w tym sezonie stracił punkty na własnym boisku. The Reds oddali 34 strzały - to ich rekord uderzeń na bramkę bez zdobycia gola w całej ich meczów w Premier League. Osiem z tych strzałów było celnych– co zaskakujące, tyle samo udało im się osiągnąć w marcowym meczu z Manchesterem United, który zakończył się zwycięstwem Liverpoolu 7:0.

Jednak tym razem widoczna przewaga nie została udokumentowana zdobyciem gola. Liverpool zapłacił cenę za marnotrawstwo, ponieważ ich dominacja nie została nagrodzona i zmarnowali szansę na odzyskanie pozycji lidera.

- Musimy mieć pewność, że nie wyciągniemy z tego żadnych negatywów - nalegał Klopp.

- Jesteśmy dokładnie tam, gdzie powinniśmy, dzięki występom, które już za nami. Teraz jesteśmy w sytuacji, w której jesteś naprawdę rozczarowany, gdy remisujesz z United. To trochę dziwne, ale tak właśnie jest.


Z pewnością ważne jest wyczucie perspektywy. Liverpool traci jeden punkt do lidera prawie na pewno będzie na szczycie w Święta Bożego Narodzenia, jeśli w sobotę pokona Arsenal na Anfield. Jeśli w środę pokonają West Ham, to będą o krok od finałowego wyjazdu na Wembley, a awans do 1/8 Ligi Europy także drużyna Kloppa ma zapewniony.

Biorąc pod uwagę prace związane z odbudową, którą Klopp nadzorował zeszłego lata i problemy z kontuzjami, które nękają ich od sierpnia, to można stwierdzić, że przerośli oczekiwania.

Błędem byłoby jednak traktowanie niedzielnego impasu jako jednorazowego zdarzenia. Odważne kontrataki w końcówkach meczu, gole z nieprawdopodobnych pozycji i bohaterstwo Mohameda Salaha maskowały fakt, że atak Liverpoolu nie był skuteczny.

Trzeba wrócić do wygranej 3:0 u siebie z Brentford pięć tygodni temu, kiedy to ostatni raz w Premier League jeden z napastników inny niż Salah strzelił gola. Diogo Jota strzelił tego dnia gola i mimo że opuścił sześć ostatnich meczów z powodu kontuzji ścięgna podkolanowego, nadal jest drugim najlepszym strzelcem Liverpoolu w tym sezonie z ośmioma bramkami we wszystkich rozgrywkach. Bardzo brakuje reprezentanta Portugalii.


Darwin Nunez nie wyglądał na zawodnika, który zamierza zakończyć serię meczów bez gola, która obecnie trwa już od 10 występów. Nie miał zbyt wiele miejsca do wykorzystania, biorąc pod uwagę, jak głęboko United się broniło, a jego irytacja narastała. W pierwszej połowie miał tylko osiem kontaktów z piłką, pozostając na peryferiach tego spotkania.

Nie można było kwestionować etyki pracy Urugwajczyka, a Klopp był zachwycony tym, jak nadał ton wywieraniu presji na zawodników pierwszego składu, szczególnie na początku sezonu.

Jeśli jednak Liverpool zamierza utrzymać się w walce o tytuł, potrzebuje, aby Nunez wywarł większy wpływ w ostatniej tercji boiska. Cztery gole w lidze na półmetku kampanii to skromny wynik, biorąc pod uwagę pozycję, jaką zajmuje i spustoszenie, jakie jest w stanie siać.

To samo dotyczy Luisa Diaza, którego jedyny gol w ostatnich ośmiu meczach padł przeciwko LASK w Lidze Europy. Kolumbijczyk może pochwalić się w tym sezonie zaledwie trzema występami w najwyższej klasie rozgrywkowej i pięcioma w sumie. Jest wiele momentów naprawdę obiecujących, kiedy drybluje na lewym skrzydle, ale tak naprawdę nic z tego nie wynika. Diazowi nie udało się wygrać pojedynku z Diogo Dalotem i - podobnie jak Nunez - został zdjęty z boiska.

Kiedy w drugiej połowie Liverpool szukał inspiracji, Klopp zwrócił się do Cody’ego Gakpo, ten jednak wyglądał na człowieka zbyt zdesperowanego, by wywrzeć wpływ. Nie wykorzystywał szans, które miał w tym spotkaniu, nie był spokojny. Mocny strzał głową w końcówce meczu nie był posłany z odpowiednią precyzją.


Gakpo strzelił tylko dwa gole w ostatnich 10 meczach i oba strzelił przeciwko LASK. Od września nie strzelił gola w Premier League.

Niemal połowa z 34 prób Liverpoolu na bramkę padła zza pola karnego, co zbyt często zakrawało na desperację. Podejmowanie decyzji wielokrotnie ich zawiodło, ponieważ wybierali niewłaściwą opcję.

- Raz czy dwa razy mieliśmy trochę pecha, a innym razem nie byliśmy wystarczająco spokojni, trochę za bardzo się spieszyliśmy - powiedział Klopp.

- Kiedy masz taką liczbę strzałów, powinieneś mieć jeszcze kilka celnych. Gdybyśmy strzelili gola, wszystko by się zmieniło, ponieważ oczywiście nasi rywale nie byli tu po to, aby przegrać.


Diaz, Nunez i Gakpo oddali łącznie dziewięć strzałów, ale żaden z nich nie przetestował Andre Onany.

Salah, tak często będący koszmarem United, był przez większość czasu mocno ograniczany i wygrał tylko dwa ze swoich ośmiu pojedynków. Egipcjanin, który odpowiedzialny był połowę celnych strzałów Liverpoolu, potrzebuje pomocy innych graczy, którzy włączą się w działania ofensywne i odciążą go.

Ogólnie występy w ostatnich tygodniach były nierówne, a problemem był również brak kontroli w środku pola. Po tak efektownym rozpoczęciu przygody na Anfield Dominik Szoboszlai przeżywa trudny okres. Tylko w pierwszej połowie tracił piłkę kilkanaście razy.

Ponieważ Ryan Gravenberch zszedł z boiska z powodu problemów ze ścięgnem podkolanowym, a Alexis Mac Allister jest nadal nieobecny, Liverpool jest w dużym stopniu zależny od Szoboszlaia, który stara się wracać na właściwe tory.

Jednak gdyby nie kapitalna interwencja Trenta Alexandra-Arnolda, która powstrzymała Alejandro Garnacho oraz doskonała parada Alissona po strzale Rasmusa Hojlunda wynik mógł być gorszy dla Liverpoolu. United wciąż nie strzeliło gola na Anfield od 2018 roku, ale w ostatniym kwadransie meczu nie było pewne czy tak zostanie. Zmiana systemu, przez Kloppa nie pomogła gospodarzom, ponieważ nagle pojawiły się luki, które gracze United mogli wykorzystać w kontratakach.

Wzmocniona częściowym otwarciem nowej górnej kondygnacji trybuny Anfield Road, widownia licząca 57 158 widzów była najwyższa na stadionie od meczu Pucharu Anglii przeciwko Burnley w 1963 r. (57 906), ale przez rezultat meczu atmosfera zdecydowanie się pogorszyła.

Piłkarze United świętowali punkt, po który przyjechali, podczas gdy Liverpool musiał pożałować swojej rozrzutności. Nunez, Diaz i Gakpo nie dają tego, na co ich stać, i tym razem nie było żadnych bramek zdobytych przez innych, które mogłyby ich uratować.

James Pearce 



Autor: B9K
Data publikacji: 18.12.2023