To był Curtis Jones, na jakiego wszyscy czekaliśmy
Artykuł z cyklu Artykuły
Jürgen Klopp wraz ze swoim sztabem niejednokrotnie zachęcał Curtisa Jonesa, by dodał do swojej gry wyższe tempo. I wydaje się, że wiadomość dotarła wreszcie jasno i wyraźnie.
Wychowanek klubowej akademii błyszczał we wczorajszym meczu, a mocno odmieniony zespół perfekcyjnie zareagował na niedzielny bezbramkowy remis z Manchesterem United. Płynność i kontrola powróciły do gry The Reds, którzy po bezlitosnym wyeliminowaniu West Hamu, w półfinale Carabao Cup zmierzą się w dwumeczowym pojedynku z Fulham.
Jones nie wpisał się na listę strzelców od maja, jednak gdy wrócił do strzelania, to w wielkim stylu – od razu popisał się dubletem w drugiej połowie spotkania z Młotami i przypomniał wszystkim, jak wielki drzemie w nim potencjał.
Przy pierwszym golu Jones mądrze wbiegł w pole karne, by otrzymać zwrotne podanie od Darwina Núñeza i ostatecznie ośmieszyć Alphonse'a Areolę wykończeniem przy krótkim słupku z bardzo ostrego kąta.
Później byliśmy świadkami rajdu przez całą połowę West Hamu, zakończonego spokojnym strzałem w dolny róg bramki obok interweniującego Angelo Ogbonny.
Tylko Jarell Quansah (93) zaliczył więcej kontaktów z piłką od Curtisa Jonesa (89), który wykonał też 62 celne podania (na 67 prób, celność na poziomie 93%) i stworzył kolegom dwie okazje bramkowe.
- Naprawdę się cieszę, on ma ogromne umiejętności - mówił Klopp.
- Czasami zapomina o przyspieszeniu tempa gry. Przyspieszenie z piłką jest naprawdę ważne.
- Drugi gol to był świetny przykład tego, co potrafi robić Curtis. On ma tę szybkość, tylko odpowiednio często jej nie wykorzystuje. Często z nim o tym rozmawiamy. Dzisiaj wykorzystał ten atut i miejmy nadzieję, że ten mecz otworzy mu oczy.
- Wyglądał dziś super świeżo. Nie jest to jednak mocno zaskakujące, w końcu nie rozegrał kilku tysięcy minut w ostatnich tygodniach.
Podczas świętowania zwycięstwa po końcowym gwizdku Klopp i Jones odbyli na boisku dłuższą rozmowę.
Menedżer Liverpoolu chciał wiedzieć, dlaczego Jones nie wykorzystał przestrzeni po wrzucie z autu pod koniec pierwszej połowy.
Jones wyjaśnił, że 'zarządzał grą' i nie chciał ryzykować utraty piłki w niebezpiecznej strefie, biorąc pod uwagę skromne prowadzenie przed przerwą.
Wszystko skończyło się na uśmiechu. Klopp jest tak wymagający wobec Anglika, ponieważ wie, jak wiele ten ma jeszcze do zaoferowania. Jones jest zdecydowanie bardziej efektywny, gdy jest pozytywnie nastawiony i gra bezpośrednio – lepiej radzi sobie operując na dużej szybkości, niż wykonując zbyt dużo kontaktów i spowalniając grę.
Dla Jonesa ten sezon jest póki co dość przerywany. Po tym, jak wrócił do gry po kontuzji kostki w sierpniu, zasłużenie przebił się do najsilniejszego zestawienia pomocy Kloppa, gdzie grał u boku nowo pozyskanych Alexisa Mac Allistera i Dominika Szoboszlaia.
Jones stał się w tamtym czasie dopiero drugim zawodnikiem po Trencie Alexandrze-Arnoldzie, który przeszedł przez kolejne szczeble akademii klubowej i osiągnął sto występów w pierwszym zespole od czasów Stevena Gerrarda.
Jednak jego postępy zostały wstrzymane przez trzymeczową karę dyskwalifikacji, którą musiał odbyć po czerwonej kartce w meczu z Tottenhamem Hotspur pod koniec września. Później przytrafił mu się jeszcze uraz uda, który tylko przedłużył jego absencję.
22-latek od czasu feralnej porażki w stolicy zagrał w najwyższej klasie rozgrywkowej tylko raz. Jednak nie mógł chyba lepiej zawalczyć o odzyskanie miejsca w składzie na sobotnią potyczkę z Arsenalem na Anfield.
- Święty Mikołaj przyszedł wcześnie - żartował Cody Gakpo, wręczając Jonesowi nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu.
- Jestem bardzo dumny z ciebie, bo naprawdę ciężko pracujesz. Nikt tego nie widzi za zamkniętymi drzwiami, ale zasłużyłeś na to, więc nie poprzestawaj na tym.
Środek boiska funkcjonował o wiele lepiej jako blok z Jonesem i Szoboszlaiem operującymi po bokach Wataru Endō.
Szoboszlai, który otworzył wynik soczystym strzałem z 25 metrów, odzyskał swój luz. Endō wykonał tylko dwa niecelne podania przez cały mecz i zdobył piłkę aż dziewięć razy - więcej niż którykolwiek inny zawodnik na boisku.
- To jest silnik tego zespołu. Ci chłopcy są zarówno solidni w defensywie, jak i zuchwali w ataku - powiedział Klopp.
Pozytywy były widoczne w każdym aspekcie gry. Dobrze zadziałało przesunięcie Núñeza na lewą stronę i ustawienie Gakpo w środku.
Gakpo strzelił swojego pierwszego gola w ostatnich sześciu występach, a Núñez, mimo że nadal przeżywa strzelecką posuchę, generalnie wyglądał na boisku dużo lepiej. Urugwajczyk wręcz uosabiał wczoraj pasję całego zespołu, zaliczając pięć odbiorów i stosując nieustanny pressing.
- Zanim powiecie cokolwiek o nas dzisiejszego wieczoru, oni zaliczyli bardzo dobry występ. Siedzieli na nas od pierwszej minuty, nie mieliśmy szans na złapanie oddechu – narzekał David Moyes, który jeszcze nie wygrał jako menedżer na Anfield (seria ta trwa już od 21 spotkań).
Kiedy Mohamed Salah wyjedzie na Puchar Narodów Afryki w przyszłym miesiącu, Klopp będzie potrzebował alternatywy na prawym skrzydle. Harvey Elliott z pewnością zwrócił na siebie uwagę, pełniąc zastępstwo na tej pozycji, zanim przeniósł się na środek, gdy Egipcjanin - który zdobył wczoraj czwartą bramkę dla Liverpoolu - pojawił się z ławki w drugiej połowie.
Elliott, który jest zdeterminowany, by pozbyć się łatki 'super zmiennika', doskonale radzi sobie w ciasnych przestrzeniach i schodząc głębiej do rozegrania. Jego poruszanie się po boisku było wczoraj doskonałe i miał pecha, że nie udało mu się strzelić gola.
Poza tym, obrona Liverpoolu zagrała stanowczo. Młody Quansah ponownie był niesamowicie spokojny, a boczni obrońcy - Joe Gomez i Kostas Tsimikas – raz po raz tłumili zagrożenie ze strony gości na skrzydłach. Alexander-Arnold po raz kolejny został wprowadzony do linii pomocy i zdążył po wejściu z ławki zanotować dwie asysty.
- Dzisiaj zadziałały rzeczy, które w niedzielę nie działały - powiedział Klopp.
- To był jeden z tych wieczorów, podczas których naprawdę możesz cieszyć się grą od początku do końca. To była czysta radość z oglądania chłopców. W sobotę musimy jednak podnieść swój poziom o kolejne 40, 50, 60 procent, ponieważ Arsenal jest niewiarygodnie silny.
Trener Liverpoolu oczekuje również więcej od trybun, mając świadomość, że drużyna Mikela Artety miała cały tydzień na przygotowania. Niemiec nie był zadowolony z atmosfery w pierwszej połowie wczorajszego meczu i w pewnym momencie odwrócił się, aby zwrócić uwagę kibicom za jego plecami.
- Spytałem ludzi: 'Czego jeszcze chcecie?'. Dominowaliśmy nad West Hamem jak szaleni, po prostu zmarnowaliśmy parę szans. Nie wiem, czy mecz z Manchesterem United był aż tak zły, że musimy teraz za coś przepraszać. Potrzebujemy Anfield w gotowości bojowej od pierwszej sekundy w sobotę – bez konieczności wdawania się w kłótnie z trenerem rywali. Jeśli nie czujesz, że jesteś w odpowiedniej formie, to oddaj swój bilet komuś innemu.
Na samym boisku spotkanie z West Hamem było natomiast idealnym przetarciem przed meczem z Arsenalem. W środę to gwiazda Jonesa świeciła najjaśniej i wydaje się, że nie powinien on stracić miejsca w środku pola Liverpoolu na nadchodzący weekend.
James Pearce
Autor: Bartolino
Data publikacji: 21.12.2023