LIV
Liverpool
Premier League
05.05.2024
17:30
TOT
Tottenham Hotspur
 
Osób online 990

Występ, który powinien dodać wiary

Artykuł z cyklu Artykuły


Virgil van Dijk trafnie określił to uczucie jako "słodko-gorzkie".

Dało się to wyczuć na Anfield, gdy już opadł kurz po szalonym, bajecznym starciu z Manchesterem City. Nawet jeśli była to opowieść o tym, jak mogło to wyglądać dla uszczuplonej drużyny Jurgena Kloppa.

Gdyby tylko Luis Diaz zachował zimną krew i wykorzystał podanie Mohameda Salaha, który wszedł z ławki, dałoby im to lepszą pozycję w tabeli Premier League.

Gdyby tylko sędzia VAR Stuart Attwell wezwał arbitra Michaela Olivera, aby na ekranie jeszcze raz przyjrzał się sytuacji, gdy w doliczonym czasie gry Jeremy Doku wysoko uniesioną nogą wpadł na Alexisa Mac Allistera, mogliby dzięki rzutowi karnemu wywalczyć trzy punkty.

Pojawiła się złość z powodu poczucia niesprawiedliwości, ale przede wszystkim towarzyszyła im duma, gdy kibice nagrodzili brawami Van Dijka i jego kolegów.

City wciąż nie zdobyło wypełnionego kibicami Anfield (od 2003 roku), a trzynastomiesięczna seria Liverpoolu bez porażki u siebie we wszystkich rozgrywkach osiągnęła wynik 30 spotkań.

Było zbyt wiele rzeczy godnych podziwu, by narzekać na straconą szansę. Jest jeszcze zbyt wiele punktów do zgarnięcia, by obawiać się konsekwencji tego, że nie zdobyliśmy wszystkich. Walka trwa dalej.

Dziesięć spotkań do końca, Arsenal przegania Liverpool dzięki różnicy bramek, a City traci do nich punkt. Drużyna Mikela Artety przyjedzie na Etihad 31 marca. Sytuacja wygląda tak, że jeżeli Liverpool i City wygrają wszystkie swoje mecze, Klopp będzie cieszył się z mistrzostwa. Jest jednak mało prawdopodobne, żeby to było tak proste.

Wyjazdowe starcia z Manchesterem United i Aston Villą oraz domowy mecz z Tottenhamem Hotspur to najtrudniejsze wyzwania, jakie jeszcze czekają Liverpool. To, że mimo plagi kontuzji drużyna Kloppa wciąż jest w grze na tym etapie rozgrywek, jest czymś niesamowitym.

Od czasu przegranej z Arsenalem w zeszłym miesiącu, Liverpool zdobył 13 punktów z 15 możliwych, wygrał Carabao Cup, awansował do kolejnej rundy FA Cup i wykonał krok w stronę ćwierćfinału Ligi Europy. Ci, którzy znajdowali się na peryferiach składu, wielokrotnie dawali z siebie wszystko. Nie zabrakło jedności i odporności.

Wydaje się, że Ibrahima Konate będzie gotowy na niedzielne starcie w FA Cup z Manchesterem United. Trent Alexander-Arnold, Curtis Jones, Ryan Gravenberch, Alisson i Diogo Jota powrócą do składu w pewnych odstępach po przerwie na reprezentacje. Salah będzie mógł odpocząć po tym, jak został pominięty przez selekcjonera Egiptu na prośbę Liverpoolu. Posiłki są w drodze.

- Obejrzałem nasze najlepsze 53 minuty (druga połowa z doliczonym czasem) przeciwko Manchesterowi City. Graliśmy w sposób wyjątkowy - mówił Klopp.

- Od razu po meczu spotkałem się z moją żoną Ullą, która była naprawdę rozemocjonowana, więc oglądanie meczu z trybun również musiało być dobrą zabawą.

- W skali, w której oceniam mecze piłkarskie, nie ma wyższej skali niż zagranie najlepszego futbolu, jaki możesz zagrać przeciw Manchesterowi City, sprawiając, że mają kłopoty, tak jak to zrobiliśmy.

Nic dziwnego, że Klopp był tak podekscytowany. Liverpool rozpoczął mecz bez czterech podstawowych zawodników z defensywnej piątki, a Salah nie był sprawny na tyle, by odegrać kluczową rolę.

Od początku byli drużyną słabszą, a ich problemy spotęgowały się, gdy po sprytnie wykonanym rzucie rożnym przez Kevina De Bruyne piłkę do siatki skierował John Stones. W pierwszej połowie Darwin Nunez pięciokrotnie został złapany na pozycji spalonej, a Liverpool nie był w stanie wykreować w ataku nic wartościowego. City miało zdecydowaną przewagę.

Ale po przerwie to było co innego. Nunez pokazał, że poprzeczka została podniesiona, czujnie przejął podanie Nathana Ake i wywalczył rzut karny zamieniony przez Mac Allistera na gola.

Poziom decybeli wzrósł. Podobnie jak poziom tempa i intensywności na boisku. Natychmiastowo Anfield zamieniło się w dziką wersję siebie. Pep Guardiola porównał to do "tsunami", a Liverpool nieustannie atakował City. Wprowadzenie Salaha i Andy'ego Robertsona z ławki jeszcze bardziej doładowało ich odrodzenie.

Z Conorem Bradleyem, Harveyem Elliottem i Jarellem Quansahem w wyjściowym składzie, Liverpool po raz pierwszy od 2015 roku wystawił w meczu z City trzech zawodników w wieku nieprzekraczającym 21 lat.

Nie było słabych ogniw. Bradley błyszczy pod nieobecność Alexandra-Arnolda, natomiast wydaje się, że wkład Elliotta w tym sezonie nie został doceniony w takim stopniu, na jaki zasługuje. Ma już 39 występów we wszystkich rozgrywkach w obecnym sezonie, a jego wytrzymałość i jakość sprawiają, że jest bardzo cenny.

Quansah odwdzięczył się za zaufanie Kloppa. Młody obrońca stworzył z Van Dijkiem duet przeciwko takim przeciwnikom. Erling Haaland, którego jedyny strzał został bez problemu wyłapany przez Caoimhina Kellehera, zaliczył przez cały mecz jedynie 21 kontaktów z piłką. Dla porównania Salah miał ich 26 w ciągu pół godziny, które spędził na bosku.

Nic nie jest w stanie powstrzymać Quansaha, czego dowodem był jego rajd do przodu, który zmusił do interwencji rezerwowego bramkarza Stefana Ortegę.

- To fajna historia - powiedział Van Dijk. - Gdy Jarell wrócił z wypożyczenia (z Bristol Rovers) w okresie przedsezonowym, nie sądzę, żeby spodziewał się, że będziemy walczyć o tytuł i zaczynać razem mecze. Poradził sobie z każdym wyzwaniem, jakie otrzymywał. Niebo jest limitem, więc musi pozostać pokorny i ciężko pracować.

Van Dijk zaliczyć 98% celnych podań (77 z 79), wygrał trzy pojedynki i zaliczył cztery przechwyty. Phil Foden poklepał go z uznaniem po plecach, gdy Holender fachowo odebrał mu piłkę. Stoper Liverpoolu jest w szczytowej formie.

Przebudowana zeszłego lata linia pomocy rządziła środkiem pola. Liverpool nie łapał City na kontrataki, ale przegrywał piłkę przez rywala w tej ekscytującej drugiej połowie. Niezmordowany Wataru Endo, który zaliczył 95% celnych podań (59 z 62), był najmniej otrąbianym z ostatnich klubowych nabytków, ale jakże się zwróciła ta stosunkowo skromna inwestycja.

Diaz mógłby nie marnować okazji, ale trudno mieć pretensje do człowieka, który uczynił z lewego skrzydła autostradę - pamiętny obrazek, gdy Kyle Walker i Rodri ścigali go przez całą długość boiska.

Liverpool oddał 19 strzałów - najwięcej w ligowym meczu przeciw City od 2013 roku - z czego 12 padło w drugiej połowie. Jeśli chodzi o gole oczekiwane (xG) gospodarze osiągnęli wynik 2.46, a goście 1.61. Rzadko widzi się City tak stłamszone i wybite z rytmu przez rywali.

Zrobiło się gorąco, gdy pod koniec meczu piłka po strzale Doku odbiła się od słupka i wpadła wprost w ręce Kellehera.

- Dla każdego człowieka na świecie to jest karny - stwierdził Klopp, gdy kopnięcie wysoko uniesioną nogą Mac Allistera przez Doku nie spotkało się z reakcją sędziego.

- W jaki sposób facet w wozie VAR uznał, że to nie jest jasne i oczywiste? Co musisz jeść na lunch, żeby tak uważać?

Gdy Klopp zastanawiał się nad dietą Attwella, nie ma wątpliwości, że jego drużyna odczuwa głód walki.

Było czego żałować, ale górę biorą pozytywy. To był dzień, który powinien dodać wiary, że Liverpool jest w stanie sięgnąć po mistrzostwo Premier League.

James Pearce



Autor: GiveraTH
Data publikacji: 11.03.2024