SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1261

Nie tak miał wyglądać 'ostatni taniec'

Artykuł z cyklu Artykuły


Coś, co wydawało się zadaniem niemożliwym do wykonania, dziś nie wydaje się już tak straszne.

O ile nie nastąpi cudowny zwrot akcji, Arne Slot, człowiek wskazywany przez Liverpool jako idealny następca Jürgena Kloppa, nie przejmie tego lata drużyny mistrzów Premier League.

Zamiast tego, obecny menadżer Feyenoordu ma odziedziczyć drużynę, która człapie w kierunku nagrody pocieszenia w postaci kwalifikacji do Ligi Mistrzów, mając na koncie triumf w finale Carabao Cup w lutym. Problemy zespołu są rażące, a pole do poprawy spore.

W ciągu sześciu tygodni Klopp przeszedł drogę od potencjalnego pożegnania z klubem z bezprecedensową poczwórną koroną do momentu, w którym jego pożegnalna kampania zaczyna się sypać.

Zaczęło się od porażki na własne życzenie z odwiecznym rywalem Manchesterem United w Pucharze Anglii. Potem przyszło odpadnięcie z Ligi Europy w starciu z Atalantą po wielu rażących błędach. Teraz w gruzach legła również walka o tytuł – The Reds w szybkim rewanżu z United oraz w meczach przeciwko Crystal Palace, Fulham i Evertonowi zdobyli zaledwie cztery z 12 możliwych punktów.

To nie tak miało się skończyć.

Producenci dokumentu telewizyjnego, którzy od grudnia filmowali drużynę Liverpoolu za kulisami, myśleli, że uchwycą zwycięskie i historyczne pożegnanie. Jednak w „Ostatni taniec”, jak nazwali go niektórzy zawodnicy i pracownicy klubu - nawiązując do hitowego serialu Netflixa o triumfalnym ostatnim sezonie Michaela Jordana w Chicago Bulls - wkradło się zbyt wiele błędów.

W środę na Goodison Park The Reds wyłożyli się po całości. Derby Merseyside dały Kloppowi tak wiele pięknych wspomnień w czasie jego ośmioletniego pobytu w Liverpoolu. Kiedyś musiał zapłacić osiem tysięcy funtów grzywny FA za to, że zdecydował się świętować dramatyczne zwycięstwo po bramce w końcówce Divocka Origiego, maniakalnie biegnąc w kierunku środka boiska, by uścisnąć swojego bramkarza, Alissona.

Klopp poza środową porażką przegrał tylko jedno ze swoich pierwszych 18 spotkań z Evertonem, a i tak żaden kibic nie mógł tego zobaczyć, ponieważ mecz odbył się za zamkniętymi drzwiami na Anfield podczas pandemii COVID-19. Jednak jego ostatnie wrażenia z derbów Merseyside będą jednymi z najgorszych wspomnień jego kadencji.

- Przegraliście ligę na Goodison Park - krzyczała uradowana publiczność, gdy Everton świętował swoje pierwsze domowe zwycięstwo nad Liverpoolem od października 2010 roku.

Wówczas Liverpool przystępował do spotkania z ostatniego miejsca w tabeli, a będący pod ostrzałem krytyki Roy Hodgson wystawił w składzie Paula Konchesky'ego, Sotiriosa Kyrgiakosa i Joe Cole'a. Porażki były w tamtym czasie wręcz przewidywalne, a klub pogrążony w chaosie.

Tym razem to było coś zupełnie innego. To był Liverpool walczący o tytuł w ostatnim miesiącu sezonu, Liverpool starający się zwiększyć presję na rywalach - Arsenalu i Manchesterze City - po niedzielnym zwycięstwie na Craven Cottage. Jednak to, co The Reds zaprezentowali przeciwko zagrożonym spadkiem rywalom, było żałosne.

Puste miejsca na trybunach gości po końcowym gwizdku były zarówno zaskakujące, jak i zrozumiałe.

- Myślę, że każdy musi zadać sobie pytanie, czy naprawdę dał z siebie wszystko i czy naprawdę chce wygrać ligę - powiedział kapitan Virgil van Dijk, który ubolewał nad tym, że Liverpool 'nie wygrywał pojedynków' i marnował szanse, po których 'powinny padać gole'.

Zamiast wymachiwania pięściami po zwycięstwie, Klopp musiał przeprosić kibiców za to, jak mizernie zaprezentował się jego zespół. The Reds byli bezbronni po jednej stronie boiska i bezzębni po drugiej.

W grze Liverpoolu można było dostrzec niepokojącą naiwność - The Reds łatwo oddali rywalom kilka rzutów wolnych i dali się zastraszyć, aż zostali ukarani za fatalną obronę przy stałych fragmentach przez Jarrada Branthwaite'a oraz Dominica Calverta-Lewina.

Siła ognia wielokrotnie pozwalała drużynie Kloppa wydostać się z dołka, gdy Liverpool przegrywał w tym sezonie, jednak zdolność do odwracania wyników gdzieś zaginęła, a Darwin Núñez i Mohamed Salah wydają się być kompletnie bez formy.

Jeśli, zgodnie z oczekiwaniami, Slot przejmie stery w klubie, będzie miał wraz z nowym dyrektorem sportowym (Richardem Hughesem) kilka ważnych decyzji do podjęcia.

Na przykład - czy Núñez naprawdę jest numerem 9 zdolnym do poprowadzenia Liverpoolu tam, gdzie chce być?

Dorobek Urugwajczyka w postaci 18 goli i 13 asyst we wszystkich rozgrywkach klubowych w tym sezonie jest na pierwszy rzut oka godny szacunku. Jednak kiedy gra zaczęła toczyć się o większą stawkę, nie udało mu się zdobyć bramki w ośmiu z ostatnich dziewięciu występów. Núñez skończy w czerwcu 25 lat. Nie jest już dzieckiem, a mimo to jego surowość i nierówna forma wciąż są widoczne gołym okiem. Tak wiele szans zostało już przez niego zmarnowanych.

Ostatniej nocy był tak nieskuteczny, że niechęć Kloppa do zastąpienia go 18-letnim Jaydenem Dannsem w drugiej połowie była zastanawiająca.

A co z Salahem, który w czerwcu skończy 32 lata i kilka tygodni później wejdzie w ostatni rok obowiązywania swojego kontraktu? W okresie bożonarodzeniowym propozycja przedłużenia z nim kontraktu wydawała się czymś oczywistym, biorąc pod uwagę jego efektywne występy w ataku.

Jednak odkąd doznał kontuzji ścięgna podkolanowego podczas Pucharu Narodów Afryki w styczniu, by potem ponownie nabawić się urazu wkrótce po powrocie do Liverpoolu, nawet nie zbliżył się do swojego standardowego poziomu. Egipcjanin zdobywał gola tylko w dwóch ze swoich ostatnich siedmiu występów - i dwukrotnie po rzucie karnym.

Podobnie jak Núñez, wygląda na pozbawionego pewności siebie i seryjnie marnował sytuacje w meczu z Evertonem.

Niestrudzony Luis Diaz był jedynym napastnikiem Liverpoolu, który był w stanie ustawicznie tworzyć jakiekolwiek zagrożenie. Ponowna absencja Diogo Joty spowodowana problemami z biodrem oraz wycofanie w ostatniej chwili ze składu Cody'ego Gakpo po tym, jak jego partnerka zaczęła rodzić, były bardzo odczuwalne.

Atak Liverpoolu wyraźnie wymaga wzmocnienia latem. To samo tyczy się środka pola i obrony, biorąc pod uwagę wygasające z końcem sezonu kontrakty Joëla Matipa i Thiago. Mówa tu raczej o trzech lub czterech wysokiej jakości wzmocnieniach, a nie o gruntownych zmianach.

Wygląda na to, że Slotowi zostanie powierzona próba ożywienia losów Dominika Szoboszlaia, który rozświetlił Premier League w pierwszej połowie swojego debiutanckiego sezonu, jednak od tamtego czasu obniżył loty. Środkowy obrońca Ibrahima Konaté jest kolejnym powodem do niepokoju, biorąc pod uwagę jego niedawny spadek formy i liczbę minut, które go omijają. Jarell Quansah z pewnością powinien był wyjść zamiast niego w pierwszym składzie na Goodison.

Można obwiniać kontuzje lub zawodników powracających do gry i pozbawionych rytmu za to, co wydarzyło się na ostatniej prostej, ponieważ Liverpool przypomina właśnie słabnącą siłę. Można również wskazać palcem na zmęczenie psychiczne i fizyczne, patrząc na ogólny brak energii i dynamiki.

Być może presja i emocje związane z pożegnaniem Kloppa również odegrały pewną rolę.

Menedżer wielokrotnie wspominał o tym, jakie szkody wyrządziły dwie wizyty na Old Trafford w krótkim odstępie czasu, kiedy jego drużyna mogła czuć się niepocieszona po porażce w pucharze, a następnie remisie 2:2 w lidze. Od tamtego czasu nie był w stanie znaleźć rozwiązania na problemy po obu stronach boiska.

To, za co nie można winić Kloppa, to jego decyzja o upublicznieniu pod koniec stycznia informacji o swoim odejściu po sezonie.

Po pierwsze, Liverpool wygrał dziewięć z kolejnych 10 meczów, w tym finał Carabao Cup. Po drugie, utrzymanie tego faktu w tajemnicy po prostu nie wchodziło w grę, ponieważ klub rozpoczął szeroko zakrojone poszukiwania jego następcy. Po trzecie, pracownicy Kloppa musieli wiedzieć, na czym stoją, jeśli chodzi o przyszłość.

Po tak burzliwym lecie większość kibiców Liverpoolu z radością przyjęłaby sezon z trofeum i miejscem w pierwszej czwórce. Jednak po świetnym starcie poziom oczekiwań poszybował w górę, a gdy Klopp jasno wyraził swoje zamiary, wielkie trofea stały się pochłaniającą energię obsesją.

Trzy tygodnie temu Liverpool pokonał Sheffield United 3:1 i przesunął się na szczyt tabeli z przewagą dwóch punktów, podczas gdy wszyscy kandydaci do tytułu mieli do rozegrania osiem meczów. The Reds byli panami własnego losu. Wydaje się, że to było całe życie temu, biorąc pod uwagę, jak ten rozpęd został wytracony.

Cokolwiek się stanie, dziedzictwo Kloppa na Anfield jest bezpieczne. Był on najbardziej transformacyjną postacią w historii klubu od czasów Billa Shankly'ego. W przyszłym miesiącu nadal ma zagwarantowane najcieplejsze pożegnanie, jakie można sobie wymarzyć, jednak jego niezwykłe rządy wydają się mieć zdecydowanie rozczarowujący finał.

Slot dał jasno do zrozumienia, że chce objąć tę posadę, podczas gdy Liverpool stara się uzgodnić wysokość pakietu kompensacyjnego z Feyenoordem. Uważa się, że ofensywny styl Holendra, jego doświadczenie w rozwijaniu młodych talentów i wyrazista osobowość pasują do tego projektu.

Poprzeczka jest zawieszona wysoko, jednak ostatnie etapy panowania Kloppa ujawniły również pewne rażące słabości. Jedna era się kończy, a druga zaczyna.

James Pearce



Autor: Bartolino
Data publikacji: 26.04.2024