LIV
Liverpool
Premier League
14.09.2024
16:00
FOR
Nottingham Forest
 
Osób online 1893

Pożegnalny wywiad z Kloppem

Artykuł z cyklu Artykuły


W specjalnym wywiadzie spinającym klamrą erę Jürgena Kloppa, Niemiec szczegółowo opisał, dlaczego opuści Liverpool z poczuciem spełnienia i trwałą więzią z klubem, jego kibicami oraz miastem.

Menadżer ugościł Kelly Cates w swoim biurze w AXA Training Centre, aby dokonać kompleksowego przeglądu pełnej wspomnień podróży od momentu podpisania kontraktu jesienią 2015 roku.

Jak się czujesz w relacji, którą stworzyłeś z klubem i ludźmi tutaj?

To bardzo wyjątkowe. Wszyscy czuliśmy się jak w domu, wszyscy czuliśmy się mile widziani. To jest to, co wszyscy czuliśmy od samego początku, to jest wyjątkowa rzecz w ludziach z tego obszaru, Scousers, to jest naprawdę wyjątkowe. Czuliśmy wsparcie, czuliśmy się kochani. Dawaliśmy z siebie wszystko i zawsze walczyliśmy. Tego właśnie oczekują ludzie. Najlepszy przykład sytuacji win-win, który kiedykolwiek widziałem i doświadczyłem w swoim życiu. Nic by się nie wydarzyło bez wsparcia fanów.

Pasowaliśmy do siebie jak ulał od pierwszego dnia do dziś, dlatego pożegnanie jest tak trudne i emocjonalne. Nawet jeśli w głębi duszy wiem, że że jest to w 100% słuszna decyzja. Prawdopodobnie po kilku miesiącach znacznie więcej osób postrzega to w ten sam sposób. Inaczej było styczniu, kiedy to ogłosiłem. Jestem naprawdę szczęśliwy, że wprowadziliśmy tę drużynę na właściwe tory, a teraz przyjdzie ktoś inny i pomoże im wykonać decydujące kroki.

Jak to jest doświadczać słynnej atmosfery na Anfield, zwłaszcza podczas wielkiego meczu lub europejskiego wieczoru?

Niesamowite, to po prostu najlepsze, co można dostać. Kiedy marzysz jako dziecko o grze na najwyższym poziomie, a potem, gdy jesteś dorosłym graczem i chcesz trenować na najwyższym poziomie, marzysz o wielkich okazjach. Jednak nie jesteś w stanie sobie wyobrazić tak dużej energii, ponieważ jest to nierealne. Następnie przyjeżdżasz tutaj i ludzie sprawiają, że staje się to realne, to jest absolutnie wyjątkowe.

Naprawdę trudno to opisać. Nie jestem nawet pewien, czy problemem jest to, że nie jestem tubylcem. Trzeba tego doświadczyć. Wszyscy tego doświadczyliśmy i wszyscy wiemy, jaki to ma wpływ. Wszyscy wiemy, co the Kop może zrobić z meczem, wszyscy wiemy, co Anfield może zrobić z przeciwnikiem. Anfield bez dobrej drużyny nie jest dokładnie tym samym, co Anfield z naprawdę dobrą drużyną piłkarską.

Przez długi czas byliśmy być może jedną z najlepszych drużyn w Europie, w latach 2018-2020 być może byliśmy najlepszą drużyną w Europie. To było wyjątkowe uczucie. I tylko ostatnia część była oczywiście bez kibiców, wcześniej była z kibicami i tam naprawdę pokazaliśmy, co może zrobić dla siebie wspólnota. To było absolutnie wyjątkowe. Nigdy tego nie zapomnę, nikt nigdy tego nie zapomni.

Wychodzisz z szatni, a oni śpiewają You'll Never Walk Alone i to nigdy nie wygląda tak samo. Nie wiem ile zaliczyłem meczów u siebie, pewnie ponad 200 i ani razu nie było tak samo. To zawsze jest wyjątkowe, ale tylko dzięki ludziom.

Twoja zdolność do szanowania historii, a jednocześnie zapisywania w niej własnych stron - czy uznałeś to za trudną równowagę, czy było to coś, co chciałeś zrobić?

Szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego nikt wcześniej o tym nie wspomniał, ale dla mnie jest to całkowicie zdroworozsądkowe. Kocham historię futbolu, jestem futbolowym romantykiem. Uwielbiam zawodników z tamtych czasów, ale nie możemy zrobić tego, co oni, z wielu powodów. To po prostu niemożliwe. Jeśli historia może cię popchnąć do działania, wykorzystaj ją. Jeśli jednak historia cię powstrzymuje, odłóż ją na bok. To samo powiedziałem pierwszego dnia: nie możemy nosić jej ze sobą w plecaku. Ludzie nie mogą ciągle porównywać tej drużyny Liverpoolu z lepszymi zespołami z przeszłości, bo jak [ta] zrobi kolejny krok?

Przyszedłem i byłem jedynym facetem w pokoju, który kochał drużynę, którą mieliśmy. To był jeden z powodów, dla których podpisałem kontrakt z Liverpoolem, ponieważ naprawdę lubiłem wielu zawodników. Nie znałem ich wszystkich doskonale, ale wiedziałem wystarczająco dużo, by powiedzieć: "To jest początek". To mógł być początek absolutnie wszystkiego i podobały mi się wszystkie kroki, które musieliśmy wykonać. Tak wiele się nauczyliśmy. Jak cierpliwi są ludzie w niezbyt cierpliwym świecie, gdy widzą rozwój we właściwym kierunku, a następnie nie proszą o krok trzeci i czwarty natychmiast. Po prostu są gotowi do podjęcia wszystkich niezbędnych kroków. Tego się nauczyliśmy i mam nadzieję, że ludzie to zachowają, ponieważ przyszłość rysuje się w jasnych barwach.

Twój komentarz "od wątpiących do wierzących" wydawał się tak bardzo pasować do rozpoczęcia nowego rozdziału...

Miałem w życiu kilka wywiadów i to był najtrudniejszy moment: "Jaki rodzaj przesłania masz dla opinii publicznej?". Właśnie w tym momencie pojawiło się: "Musimy zmienić się z wątpiących w wierzących". Następnego dnia była konferencja prasowa, powiedziałem to jeszcze raz i był to początek czegoś wyjątkowego. Chciałbym powiedzieć, że to zaplanowałem, ale tak nie było, to po prostu wyszło.

To właśnie tego rodzaju nastawienie doprowadziło do takich momentów, jak mecz z Borussią Dortmund. Było tak wiele niesamowitych momentów podczas twojej kadencji...

Musieliśmy znów się zjednoczyć, to jasne. Może [ja] trochę pomieszałem mecze, to mógł być mecz z Crystal Palace. Nie był to świetny mecz, myślę, że go zremisowaliśmy. Gdy się odwróciłem, ludzie opuścili stadion jakieś 15 minut przed końcem i pomyślałem: "Ech, to dziwne". Więc konferencja prasowa po meczu i oczywiście nie wstydzę się mówić tego, co myślę - zawsze tak było. Nie chcę nikogo urazić, ale jeśli coś jest nie tak... w 15 minut, a nawet w pięć minut można strzelić trzy lub cztery gole, to możliwe. Jeśli damy znak z zewnątrz, że już w to nie wierzymy, to jak piłkarze - to młodzi ludzie, mają 80 minut w nogach, oddychają jak stare konie, to naprawdę intensywne - a potem nagle ludzie mówią mi: "Nie sądzę, że to zrobi". Jak to zadziała?

Kilka tygodni później, West Brom, gol wyrównujący w końcówce, z tego co widziałem, ludzie wciąż tam byli i podziękowaliśmy. To było jedno z największych publicznych nieporozumień, ponieważ myślę, że Tony Pulis powiedział wtedy: "Cóż, jeśli Liverpool świętuje remis z West Bromem w ten sposób, to co dzieje się nie tak w świecie piłki nożnej z pieniędzmi, które wydają?". Chcieliśmy tylko podziękować, a nie świętować, że zremisowaliśmy z West Bromem. Chcieliśmy podziękować, to był kolejny ważny krok. To nie było działanie w stylu: "Daj spokój, musimy zrobić to i tamto, aby przyciągnąć ludzi". To było po prostu uczciwe, co czuliśmy - dziękujemy za wspieranie nas do ostatniego gwizdka, dziękujemy.

Oczywiście wszyscy potrzebujemy tych wyjątkowych momentów, takich jak mecz z Borussią Dortmund, w którym późno odwróciliśmy losy spotkania. We wczesnych fazach, kiedy prowadziliśmy 1:0, ludzie z każdym podaniem, którego nie zagraliśmy do przodu, mówili: "Stracimy bramkę". Musieliśmy więc przejść przez poszczególne fazy meczu.

Podjęliśmy więc wszystkie niezbędne kroki. Zwykle - i to jest szczególna rzecz w piłce nożnej - nie masz na to czasu. Nie wiem dokładnie, co myśleli ludzie w tamtym czasie, ale wiem, co myśleli nasi właściciele - byli całkowicie spokojni i nie denerwowali się. To dało nam czas na stworzenie naprawdę wyjątkowej drużyny.

Czy uważasz, że emocjonalna strona futbolu przyćmiewa umiejętności techniczne?

Tak naprawdę nie mam pojęcia, jak postrzega nas świat zewnętrzny. Dla mnie nie jest to przyćmione i teraz dowiedziałem się, jak to może wyglądać w świecie zewnętrznym. To mieszanka wszystkiego. Nie musimy czynić futbolu większym niż jest. W tym momencie odchodzę i czuję się, jakby to był najważniejszy temat na świecie. Ale świat wciąż jest dość szalonym miejscem i moje odejście z Liverpoolu nie powinno być w wiadomościach o ósmej rano, pozwólcie, że powiem to w ten sposób. Rozumiem w 100 procentach, że musimy zrobić to właściwie. Jeśli futbol nie wzbudzałby emocji, nie mielibyśmy prawa istnieć. Jeśli chcesz oglądać coś innego, możesz to zrobić. J nie powinieneś grać w piłkę nożną, jeśli nie jesteś gotowy dać z siebie wszystkiego.

Na poziomie, na którym gramy, [dla] tak wielu ludzi oznacza to dla nich cały świat podczas tych 90 minut, więc musimy dać z siebie wszystko. Dawanie z siebie wszystkiego bez emocji jest absolutnie niemożliwe. Nie możesz być zawsze spokojny i podawać piłkę tu, podawać piłkę tam i przerzucać ją nad nim - to tak nie działa i to jest to, co kocham w tej grze najbardziej. To mieszanka wszystkich tych elementów, takich jak czynniki taktyczne, fizyczne, emocje. To sprawia, że piłka nożna jest tak wyjątkowa. Ludzie tutaj postrzegają piłkę nożną jako swego rodzaju lustro ich życia.

Dzięki temu, co osiągnęliśmy w ciągu ostatnich dziewięciu lat, jeśli mówisz o Liverpoolu, znów ludzie znają klub z właściwych powodów. Może 10 lat temu ludzie powiedzieliby w Ameryce: "Skąd jesteś? Liverpool? Och, mieliście kiedyś dobrą drużynę". Przez ostatnie dziewięć lat, mówili: "Wow, macie naprawdę dobrą drużynę piłkarską". Fajnie jest robić to dla ludzi. Więc gdziekolwiek pójdziesz i usłyszysz "Och, LFC, naprawdę dobry futbol". Tego typu reakcje to nasza praca. Jesteśmy swego rodzaju ambasadorami, ponieważ jest to tak ogromny klub.

Są trofea, które to potwierdzają. Pierwszy tytuł ligowy od 30 lat. Kiedy patrzysz wstecz i myślisz o swoim czasie tutaj w Liverpoolu, dziewięć lat minęło tak szybko - ale 30 lat wcześniej był poprzedni tytuł. Tobie i zawodnikom udało się to osiągnąć w niesamowitych okolicznościach...

Udało nam się. Widzę to w ten sposób - to jest super-specjalne. I nie mam nic przeciwko jednemu tytułowi Premier League. Patrzę już wstecz, nie żałuję takich rzeczy, ale mogło, a może powinno być ich więcej. Taka jest też prawda. Rozumiem, że ludzie mówią: "Ale tutaj powinieneś był się bardziej postarać". Rzecz w tym, że daliśmy z siebie wszystko, więc od czego można zacząć zmiany? Wiem, że daliśmy z siebie absolutnie wszystko i to doprowadziło nas do jednego punktu straty. Nie było czego krytykować.

To tak, jakbyś przebiegł maraton, nie wygrał go i pomyślał: "Zabiło mnie to na 12. miejscu, miałem jeden błąd i kosztowało mnie to wyścig". Tak nie było. Mogłeś dogonić rywali 12 razy później, wszystko zależy od tego, jak sobie z tym poradzisz. Poradziliśmy sobie ze wszystkimi niepowodzeniami naprawdę dobrze, a niektóre z nich nie były w naszych rękach, nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Rozegraliśmy trzy finały Ligi Mistrzów, co jest absolutnie szalone. Wcześniej nie zakwalifikowaliśmy się przez jakiś czas.

Czy w ogóle wiesz, gdzie są twoje medale?

Jeden z nich jest u mojego przyjaciela. Jeśli mam być szczery, to dałem mu go i myślałem, że go nie weźmie, ale wziął. Mam jeszcze jeden z Dortmundu. Mam kolekcję srebrnych medali!

A ty masz medal zwycięzcy...

Dokładnie. To robi wielką różnicę. Różnica między przegranym a wygranym finałem, mój angielski nie jest wystarczająco dobry, by to opisać. To jest warte całego wysiłku. Nie byliśmy faworytami do tego, by zajść tak daleko. Nikt nie powiedział przed Ligą Mistrzów: "Liverpool na pewno będzie w finale". Zagraliśmy w Lidze Mistrzów dzięki kwalifikacjom, przeszliśmy do finału i przegraliśmy go w najdziwniejszych okolicznościach. Nie sądzę, by wiele osób powiedziało: "Och, mają kolejną szansę w przyszłym roku". My pomyśleliśmy: "Znowu się uda".

Szczególną rzeczą w tej historii jest to, że nie zostaliśmy mistrzem [Premier League] na dzień przed półfinałem Ligi Mistrzów. Gol Vincenta Kompany'ego i można sobie z tym poradzić. To jest sposób Liverpoolu - kolejny cios, jesteśmy do tego przyzwyczajeni, wstajemy i idziemy dalej. Zagraliśmy jeden z najbardziej niezwykłych meczów piłkarskich wszechczasów przeciwko Barcelonie. Więc nie zostać mistrzami w weekend, a za trzy tygodnie wygrać finał Ligi Mistrzów, to absolutnie szalone. Wszystkie te rzeczy są tak wyjątkowe i niektórzy będą postrzegać to jako wyjątkowo udane, a niektórzy będą postrzegać to [jako], że nie wygraliśmy wystarczająco dużo. Mogę powiedzieć, że obaj mogą mieć rację, ale nie możemy już tego zmienić. Przyjmij to lub nie, nie mogę ci pomóc.

Mówisz o "Liverpool Way", o samym mieście i jego mieszkańcach. Czy rozumiesz, dlaczego porównywano cię do Billa Shankly'ego?

Nie, to zbyt duże... nie ma szans, aby naprawdę uzyskać frazę, w której moje imię jest używane w tym samym zdaniu co Bill, Bob [Paisley] [lub] Kenny [Dalglish]. To po prostu nie przejdzie. To różne poziomy. Rozumiem, oczywiście mnie tam nie było... Bill, jestem w stu procentach pewien, że był świetnym facetem, fantastycznym. Idealny człowiek, socjalista, świetny w kontaktach z ludźmi... i to samo dzieje się teraz ze mną. Jestem tym, kim jestem. Kilka rzeczy jest lepszych, a inne gorsze, ale dlatego, że byłem tutaj, kiedy ludzie naprawdę nie byli szczęśliwi. Wszyscy razem ożywiliśmy klub w 100 procentach. To nie było wspaniałe miejsce. Jak powiedziałem, ludzie nie lubili drużyny. Tworzymy niesamowitą atmosferę. Znów jesteśmy tam, gdzie nasze miejsce. Byłem menedżerem drużyny, kiedy to się stało, więc rozumiem, że ludzie łączą to ze mną.

Teraz, kiedy mieliśmy pożegnanie z zawodnikami, starali się naprawdę przygotować. Cudownie, wszystkie trofea, które wygraliśmy, były tam i na małej scenie pożegnałem się z całym sztabem trenerskim. Na scenie był tylko Jürgen Klopp i powiedziałem, że dzisiaj absolutnie najlepiej opisuje was jako drużynę. Charakter. Dlaczego tylko Jürgen Klopp? Siedem, osiem osób [również] odchodzi. I chcę się upewnić, że wiem, co zrobili. Ty wiesz, co zrobili, więc nie mów o mnie. Ale taki jest świat, w którym żyjemy. Rozumiem to.

Moją mocną stroną jest łączenie ludzi, którzy są naprawdę dobrzy w tym, co robią. Ja też nie jestem zły, wiem o tym, ale to moja największa siła. Mieliśmy idealnych trenerów, idealny personel. To właśnie tworzyliśmy przez dziewięć lat i dlatego chłopcy mogli osiągać na boisku takie wyniki. Znam dokładnie swój wpływ i jestem z tego zadowolony, że przywróciliśmy klub tam, gdzie jego miejsce.

Opowiedz mi o drużynie, która wygrała Ligę Mistrzów i Premier League po dekadach oczekiwania fanów Liverpoolu...

Mieliśmy dobry zespół, kiedy podpisałem kontrakt. Dotarli do finału Ligi Europy i ludzie wracają; nie był wystarczająco dobry, nie był dobry - zakwalifikowali się do finału Ligi Europy! Rozegraliśmy niesamowite mecze. Czy z tym zespołem zostalibyśmy mistrzami lata później? Nie ma szans. Ale w tamtym czasie to był zespół. Dobry zespół. Musieliśmy jednak zmieniać kadrę krok po kroku i to zrobiliśmy. Zawodnicy przychodzący, i zawsze o tym mówię, słusznie, Ali [Alisson Becker], Virg [van Dijk], Mo [Salah], wcześniej Sadio [Mane], niesamowity zawodnik, Gini Wijnaldum, niesamowity zawodnik. Andy Robertson, niesamowity. Fabinho, niesamowity zawodnik. Joel Matip, niesamowity zawodnik.

Tak wiele rzeczy, które musieliśmy połączyć, w końcu stworzyliśmy specyficzny sposób gry w piłkę nożną. Czy wynaleźliśmy fałszywą dziewiątkę? Nie wiem. Prawdopodobnie wynalazł ją Bobby Firmino! Czy wymyśliliśmy zrobienie napastników z Sadio i Mo? Wykorzystaliśmy to w bardzo szczególny sposób. Stworzyliśmy najbardziej ofensywne zestawienie bocznych obrońców. Graliśmy niesamowicie wysoko. Słusznie, co zawsze prowadzi do tego, że jeśli stracisz bramkę, to linia jest zbyt wysoka od twoich kolegów [ekspertów]. Uwielbiam to! Tworzysz to i prowadzi to do tego, że środek pola nie strzela bramek wystarczająco często, a ty po prostu myślisz: "O mój Boże". Tak, mieli rację, pomoc nie strzela bramek wystarczająco często. Absolutna racja.

Krok po kroku, kawałek po kawałku stworzyliśmy zespół, który stał się maszyną. Moją ideą zawsze było to, że chcę być trenerem, który może pokonać najlepszych. Chwilami lubię być najlepszą drużyną, ale to tylko chwila. Chcę być zawsze gotowy do pokonania najlepszych. Takiej drużyny chcę. Chcę być trenerem drużyny, przeciwko której nikt nie chce grać. Z tego powodu, że idziemy po nich... w naprawdę uczciwy sposób. Nie chcę ich zabić. Nie chcę w nich skakać... Chcę być nad nimi poprzez granie piłką, a nie za oddawanie rzutów wolnych i byliśmy taką drużyną przez długi czas.

Dla mnie [to] jest bardzo ważne, dla świata zewnętrznego może gdybyś był trochę bardziej nieuczciwy, wygrałbyś więcej. Zrobiliśmy to w odpowiedni sposób. Dla mnie właściwy sposób to sposób Liverpoolu. Nie mamy wszystkiego, ale wciąż możemy walczyć o wszystko. Tak właśnie jest.

To jest to, czego zawsze próbowaliśmy i, jak powiedziałem, nie wiem, ile meczów wygraliśmy i ile punktów zdobyliśmy. Liczba punktów jest szalona. To była prawdziwa maszyna, przeciwko której nikt nie chciał grać i kiedy tylko ich obudziłeś, ruszyli na ciebie. Przez ogień! To było absolutnie wyjątkowe, a potem trzeba je odbudować i zrobić to ponownie i to właśnie zrobiliśmy. Zawodnicy starzeją się, przyzwyczajają do różnych rzeczy i nie bronią już tak często. To wciąż ci sami gracze, ale nie da się utrzymać wszystkiego przez cztery, pięć, sześć lat. Trzeba więc wprowadzać zmiany. Czasami dokonuje się ich zbyt późno. Tak, ktoś strzela 20 bramek w sezonie, a po sezonie się odwracasz i go sprzedajesz, bo w przyszłym roku strzeli tylko 10. To byłaby świetna sytuacja. Trudno jest odnieść sukces. Zawsze byliśmy w pobliżu. Nie mogłem zrobić więcej. Czy mogłem zrobić to lepiej? Tak, oczywiście, ale tylko wiedząc o tym dzisiaj.

Byłeś w stanie wybrać, kiedy opuścić Mainz, Dortmund i teraz w Liverpoolu. Z pewnością mówi to wiele o tym, co udało ci się osiągnąć w tych klubach... ale jaki jest dla ciebie punkt zwrotny, w którym wszystko się zmienia i chcesz odejść?

Wszystkie te powody są różne. Nie można ich porównywać. Mainz to oczywiście pierwszy raz w niezbyt wspaniałej historii wspaniałego klubu, kiedy awansowaliśmy. [Pozostaliśmy trzy lata w Bundeslidze i spadliśmy. Mogłem pójść wszędzie w Bundeslidze do każdego innego klubu, ale zdecydowałem: "Nie, chcę zostać". Chciałem ponownie awansować, nie udało się, zajęliśmy czwarte miejsce i było jasne, że wszyscy jesteśmy gotowi na nowy początek. Klub potrzebuje nowego startu, a ja potrzebuję nowego startu. To był powód. [Nie byłem] zmęczony, po prostu gotowy na nowe wyzwanie i przyjechałem do Dortmundu.

Powiedziałbym, że wycisnęliśmy prawie wszystko. [Każdego roku traciliśmy ważnych zawodników, co jest naprawdę trudne. Zostajesz mistrzem i ludzie oczekują, że zostaniesz nim ponownie, ale zabierają najlepszych graczy. Wymień mi jeden zespół na świecie, w którym zostajesz mistrzem, a oni kupują najlepszych graczy od ciebie, innego rywala w lidze. City zostaje mistrzem, a United kupuje czterech graczy z City, a potem City musi ponownie zostać mistrzem? To jest naprawdę intensywne, ponieważ masz własne oczekiwania.

Najpierw czujesz rozczarowanie, że nie możesz zatrzymać zawodników i ambicję, aby ponownie wygrać, a potem zdajesz sobie sprawę, że nie jest to od razu możliwe. Zajmujesz więc drugie miejsce, co jest w porządku, ale masz 15, 16, 17 punktów straty do lidera. To było trudne. W pewnym momencie poczułem, że musimy bardzo zmienić zespół. Nie można tego zrobić z powodów finansowych czy jakichkolwiek innych. Nie można po prostu wystawić siedmiu zawodników i powiedzieć, że kupimy sześciu, a na pozostałych siedmiu nie ma zbytu. To była jasna decyzja klubu, który powiedział: "OK, to fantastyczny zespół". Tylko w połączeniu ze mną trzeba by było coś zmienić. To niemożliwe, więc odchodzę. W porządku.

Byłem gotowy na nowe wyzwanie. Miałem krótką przerwę i przyjechałem tutaj... Dość szybko zakochałem się w klubie i mieście. Moja odpowiedzialność rosła każdego dnia, czułem się odpowiedzialny. Rzeczywista odpowiedzialność również rosła, ale odpowiedzialność, którą czułem za ludzi, z którymi pracuję i za ludzi, których nawet nie znam, po prostu wiem, że są tutaj w mieście, rosła każdego dnia.

Był taki dzień, tydzień, dwa tygodnie, trzy tygodnie, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mogę tego dłużej robić. Sezon.... grasz sezon, grasz sezon, ale planujesz następny sezon. To nie jest tak, że o tym mówisz, ale to jest ciągłe. Zwykłem obserwować zawodników, których podpisaliśmy dwa lata później, dwa lata wcześniej, obserwując ich, śledzisz ich, patrzysz... rozmawiasz z nimi i tak to idzie. Nie miałem już na to siły. To niemożliwe. Nie da się tego zrobić w ten sposób. Nie mogę tego robić przez tydzień i powiedzieć: "No dalej. Możesz to zrobić w przyszłym tygodniu". Ale to nie było tak, że nie mieliśmy czasu. Po prostu nie mogłem się już do tego zmobilizować. Dla mnie od razu było jasne: "OK, tutaj muszę przestać". Zawsze mówiłem, że w momencie, w którym zdam sobie sprawę, że nie jestem już odpowiednim menedżerem dla klubu, powiem im o tym i tak właśnie zrobiłem. Od tamtej pory nie miałem żadnych wątpliwości. Nie było ani sekundy, w której myślałem [o pozostaniu].

Wiem, że niektórzy mogą powiedzieć, że to było za wcześnie. Od tego czasu wydarzyło się to i tamto. Alternatywą jest to, że nie powiem, albo zostanę zwolniony. Więc nie powiedziałem, zagraliśmy w niedzielę [przeciwko Wolverhampton Wanderers], a po meczu wygłosiłem przemówienie i powiedziałem, że to wszystko. To byłaby dla klubu absolutna katastrofa. Na obecnym rynku menedżerów, spójrz, ilu jest dostępnych? Powiedzielibyśmy, że to dobry wybór, albo on, albo on... ale jest już za późno. Znowu wracam do odpowiedzialności. Odpowiedzialność polega na tym, że musiałem zdecydować wcześnie, a klub musiał wiedzieć wcześnie, a my musimy ogłosić wcześnie, ponieważ w świecie, w którym żyjesz, wszyscy czekają na takie wiadomości i czy możemy je opublikować. Niemożliwe byłoby trzymanie tego pod dywanem przez tak długi czas, dlatego ogłosiliśmy to i teraz musimy żyć z konsekwencjami.

Więc jaka jest ostatnia rzecz, którą oficjalnie zrobisz jako menedżer Liverpoolu? Czy będzie to, gdy opuścisz Anfield w niedzielę?

Nie, mamy imprezę. Ludzie mówią mi, że mam przemówienie na stadionie. Potem mamy imprezę po meczu - ludzie mówią mi, że mam tam przemówienie. Miałem przemówienie teraz, miałem przemówienie wczoraj, miałem wiele wywiadów. Więc potem jest impreza i przemówienie, a następnie tydzień po ostatnim dniu meczowym odbędzie się ceremonia - myślę, że tam będę, ale nie jestem pewien, czy można to nazwać oficjalnym wydarzeniem. Ale znowu, nie widzę tego w ten sposób.

Nie będę już menedżerem, ale w moim umyśle - i to jest naprawdę ważne i dlatego tak często o tym wspominam - pozostaję ambasadorem Fundacji [LFC], więc muszę zachować klucz do miasta i nie chcę tego lekceważyć. Jestem prawie pewien, że klub nie potrzebuje mojej pomocy w przyszłości, ale mogę być w stanie pomóc miastu w kilku rzeczach - pokazując się, zwracając uwagę na różne rzeczy - i chciałbym to zrobić, szczerze mówiąc. Nie jako zagrożenie, ale wrócę!

A co z przyszłością klubu? Wracam myślami do finału Pucharu Ligi i tych młodych zawodników, którzy weszli na boisko i zdołali podnieść trofeum. Czy to napawa cię optymizmem co do przyszłości klubu?

Tak, tak. Powiedziałem chłopakom, że to niesamowity skład. Nie udało nam się, ale nikt nie powinien być zbyt krytyczny. To młody zespół, mieliśmy pecha z kontuzjami i powrotem zawodników. Nie ma nic o jakości drużyny. Grupa wiekowa jest fantastyczna, super doświadczeni gracze, światowej klasy gracze, super utalentowani chłopcy. Tak, miejsce na poprawę, jeśli klub lub nowy menedżer chce to zrobić, na pewno miejsce na poprawę tu i tam. Ale jakość, która tam jest, jest absolutnie wyjątkowa, [charakter] jest naprawdę, naprawdę dobry.

Powiedziałem chłopakom, wszystko jest smutne i emocjonalne, ale dobrze jest dla nich usłyszeć nowy głos, wziąć udział w nowych sesjach, różnych spotkaniach - to wszystko jest dobre i otwiera umysł. W ciągu ostatnich kilku dni miałem w biurze zawodników, którzy żegnali się na poziomie osobistym, ze łzami w oczach, to takie wspaniałe. Ale nie mam wątpliwości co do naszych relacji, wcale nie - są fantastyczne, były fantastyczne przez cały czas. Nie możemy jednak pozostać razem tylko dlatego, że jesteśmy do siebie przyzwyczajeni. Wszyscy musimy nieustannie dążyć do kolejnego kroku i to jest ważna część mojej pracy. Mogę dawać energię innym ludziom, ale do tego sam muszę ją mieć. Może będzie inaczej za rok, dwa lub trzy, nie wiem, a wtedy zobaczymy, co się stanie.

Co dalej?

Wakacje. Dostałem zaproszenie na finał Ligi Mistrzów z Dortmundem, więc go obejrzymy.

Czy jest jakieś miejsce, do którego można pojechać na wakacje, aby całkowicie się wyłączyć, uciec od tego wszystkiego, gdzie nikt nie mówi: "Jürgen, a co z Liverpoolem?"?

Nie chodzi o to, że dużo próbowałem, więc nie miałem czasu. Miałem czas, ale letnie wakacje dla mnie, przynajmniej pod koniec sezonu, były jak padnięcie na pierwszy dostępny leżak i posiadanie telefonu, rozmawianie z agentami, dyrektorami sportowymi. Brak sesji treningowych, owszem, ale cała reszta wciąż trwała. Oznacza to, że nie zobaczyłem jednego procenta świata na darmo. Teraz nie będziemy nic robić, obejrzymy Euro tu i tam, naprawdę nie mogę się doczekać, a potem wakacje, nic nie robiąc. Następnie planujemy zacząć podróżować i zobaczymy, jak to się potoczy.

A bycie mężem, ojcem i dziadkiem....

W stu procentach. Nie mogę się tego doczekać. Wszystko jest w porządku. Jak powiedziałem, nie mogę się doczekać życia, życia po karierze, a teraz zobaczmy, co to dla mnie oznacza. Ludzie pytają mnie: "Co zamierzasz robić?". Po prostu nie wiem. Nigdy tego nie miałem, więc spróbujmy, a potem ci powiem.

Dziękuję, Jürgen. Wiem, że nie podoba ci się porównanie do Shankly'ego, ale uszczęśliwiłeś ludzi...

To dobrze. Taki był plan.



Autor: Bajer_LFC98
Data publikacji: 19.05.2024