Czy Slotball jest gorszy od stylu Kloppa?
Artykuł z cyklu Artykuły
W sobotę Liverpool po raz kolejny stanął na wysokości zadania i po raz kolejny zdobył komplet punktów. Trudny teren, trudny przeciwnik i jeszcze trudniejsza godzina rozgrywania spotkania nie przeszkodziły Arne Slotowi w utrzymaniu się na szczycie Premier League. Mecz mógł być spokojny, ale już od pierwszych minut był wyjątkowo gorący.
Możemy uznać że w przeciwieństwie do początku spotkania, Liverpool tak gorący już nie był i raczej za kadencji Holendra ten trend się utrzymuje. Nie ma tutaj gorącego jak wódka w opakowaniach przypominających mus dla dzieci zespołu the Reds, ale na pewno jest Liverpool elegancki niczym dobrze skrojony garnitur. Może i to nie jest już heavy metal, przy którym dostawało się palpitacji serca a do oglądania meczów potrzeba było dwóch telewizorów, bo jeden wylatywał przez okno. To bardziej marsz Triumfalny. Wzniosły, poważny, wyrafinowany. Taki, którego nie zagrasz z byle okazji. Zagrasz go w weekend lub w środowy wieczór. I będziesz wiedział, że za chwilę, za dosłownie moment nadejdzie długo oczekiwany ale jednak wyczekiwany z nadzieją koniec i że zacznie się kolejny, nowy etap. Tylko, że tym razem na boisku a nie w życiu.
Naprawdę trudno jest zapomnieć o dziewięciu, skądinąd udanych latach Jürgena Kloppa. Jeszcze trudniej zapomnieć styl gry, który pewnie zyskał stado nowych kibiców. Nie tylko Liverpoolu - fanów piłki nożnej w ogóle. Czerwoni potrafi pressować całe spotkanie, biegać od bramki do bramki (wspomniał o tym przecież nawet sam José Mourinho po meczu z Liverpoolem, kiedy to w wywiadzie przyznał, że omal nie zwymiotował od oglądania Robertsona biegającego w obie strony boiska całe spotkanie). Czy Andy nadal tak biega? Zdecydowanie nie. Szkot nie zagrał w ostatnim ligowym meczu, ale nie można powiedzieć, że klub ucierpiał z tego powodu. Grek Tsimikas w pełni przysłużył się drużynie i skutecznie blokował ataki przeciwników. Nie popełnił błędu, starał się grać na połowie przeciwnika a przede wszystkim nie zostawiał luki na lewej stronie obrony, do których niestety w końcowej fazie prowadzenia klubu przez niemieckiego menadżera mogliśmy się przyzwyczaić.
Najgorsze jednak to, że rywale przyzwyczaili się błyskawicznie do takiego stanu rzeczy i skrzętnie wykorzystywali złe ustawienie nie tylko Robbo ale także Trenta, który zbyt często bywał nastawiony ofensywnie a nie defensywnie. Problem jednak trochę pozostał, bo Crystal Palace strzeliło bramkę bardzo szybko, na szczęście gol został anulowany. Znamy to jednak. Milan strzela bramkę błyskawicznie. Crystal strzela bramkę błyskawicznie. Jeden gol zaliczony, drugi nie. Mówi się, że Arne Slot nie jest menadżerem potrafiącym skutecznie bronić bramki, z drugiej strony jednak patrząc na obecne wyniki trudno się z tym zgodzić. Liverpool zachował czyste konta w pięciu z siedmiu spotkań do tej pory w lidze. To dość dobry wynik, niezależnie jaki terminarz był do przejścia. Czy są zatem powody do narzekań? Zawsze się takie znajdą.
Wynik, nie styl
Arne Slot objął mocny zespół co na poziomie Premier League zdarza się raczej rzadko. Nie dokonywał wielu transferów, powoli wprowadza Chiese do pierwszego składu a jedynej dużej zmiany dokonał w przypadku Ryana Gravenbercha, o którym powiedziano już wszystko. Dodanie Ibrahimy Konaté czy raczej przywrócenie Francuza do pierwszego składu to również dzieło na plus w przypadku wzmacniania obecnej drużyny. Czy są to zmiany taktyczne? Tak. Czy są to zmiany jakościowe? Tak. Czy kogoś one dziwią? Praktycznie wszystkich. Holender jednak nic sobie z tego nie robi i gra swoją grę. Dobra gra obronna to podstawa i widać to od samego początku. Ryan, mimo, że w teorii powinien być destruktorem, w praktyce okazał się konstruktorem wielu akcji the Reds. Wiem, że to dopiero siedem spotkań ale myśląc życzeniowo, chciałbym aby był dla nas tym kimś, kim dla Obywateli jest Rodri. Nie do tego jednak zmierzam. Zmierzam do tego, że gra w defensywnie nie jest dziełem przypadku. Powinienem powiedzieć lepsza gra w defensywnie. Poniżej przedstawiam pierwszy dowód w sprawie.
Trent za kadencji Kloppa (zwłaszcza w ostatnim sezonie) był testowany bardzo mocno w środku pola. Miał być pomocnikiem i debata o to, gdzie powinien grać trwała przez pół kampanii. U Slota Trent nadal jest piłkarzem nastawionym na asystowanie, strzelanie i pomoc piłkarzom w ofensywnie, natomiast zdecydowanie rzadziej udziela się jako pomocnik. Jest obrońcą i takim ma pozostać. Tego sobie najwyraźniej życzy pan Slot.
Oczywiście, nadal mówimy o siedmiu spotkaniach do tej pory. Widać jednak pewną zależność. Trenta jest po prostu mniej w środku pola a jak się dobrze przyjrzeć to go jest nawet mniej przy linii końcowej boiska. Nie musi już biegać od linii do linii. Może być ustawiony wyżej niż przeciętny prawy obrońca, natomiast mając do pomocy Gravenbercha może skupić się na swoich zadaniach. Jest asekuracja, jest odbiór, jest kontra. Są statystyki. Anglik dorzucił już jedną asystę i nierzadko stara się umieścić piłkę w bramce. Jego gra obronna uległa poprawie i nie powinniśmy się z tym kłócić. A co po drugiej stronie?
Robbo dalej biega pod linii do linii i poniekąd przejął obowiązki Trenta. Może to wynikać z faktu, że Liverpool przyzwyczaił przeciwników do atakowania prawą stroną boiska. Andy też nie musi schodzić do środka pola aby odebrać piłkę, gdyż ma w/w Gravenbercha. Slot odkopał najwyraźniej złotego graala i ma zamiar używać go w każdej możliwej chwili. To, co kibiców może nie tyle martwić, co irytować, to fakt, że obrońcy nie atakują bramki przy każdej możliwej okazji. Po strzeleniu bramki, często następuje moment kontroli i to się może fanom nie podobać. Jak to tak, bez ciągłego atakowania bramki? Czemu nie strzelić drugiego, trzeciego gola? Trzeba się do tego przyzwyczaić bo nie zapowiada się na zmianę w tej materii.
Barney Ronay z Guardian ładnie określił pierwsze 45 minut spotkania z Palace. "Do połowy Liverpool prowadził 1:0 z 73-procentowym posiadaniem piłki i poczuciem, że figury są sprawnie przesuwane po planszy." Jest w tym dużo racji. Slot powoli przesuwa swoje szachy na boiskowej szachownicy i pokazuje, że ma wszystko pod kontrolą. Do momentu kontuzji Alisona. Wszedł jednak Vítězslav Jaroš, rywale chcieli to wykorzystać, ale nie potrafili przebić się przez mur stworzony z defensywy the Reds. Takie spotkania jak to w ostatniej kolejce dobitnie pokazują jak ważne będą nowe kontrakty dla kluczowych piłkarzy Liverpoolu. Wiemy już, że Quansah i Konaté podpisują nowe umowy. Wiemy, że jest impas w przypadku najlepszej trójki. Wiemy przede wszystkim, że utrata takiego zawodnika jak Van Dijk będzie czymś bardzo bolesnym. Utrata Trenta jeszcze bardziej. Utrata Salaha będzie porażką tym większą, że mimo iż Egipcjanin irytuje swoją grą chyba najczęściej ze wszystkich piłkarzy, to nadal wykręca liczby, o których inni mogą pomarzyć. Takich zawodników po prostu się nie oddaje.
Wracając do stylu gry i tego czy jest on gorszy czy lepszy należy również zadać sobie pytanie czego oczekuje menadżer od swojego zespołu. Zanim Arne Slot przywdział ubiór menadżera Liverpoolu, powiedział w wywiadzie, że poznał bolączki drużyny zostawionej przez Kloppa. Te siedem pierwszych ligowych meczów pokazuje, że faktycznie mogło tak być a najlepszym tego dowodem jest poprawienie gry w drugiej linii. Liverpool ma nadal dominować w środku pola, niekoniecznie korzystając z usług bocznych obrońców. Akcja, która zaczyna się od Ryana przechodzi przez MacAllistera (notabene też nastawionego bardziej defensywnie) aż do Szoboszlaia, który póki co, jako jedyny chyba nie spełnia oczekiwań. Węgier nadal jednak jest ważną figurą w tym zespole a jego upór w pressingu, szukanie gry oraz dobry przegląd pola pomagają w przejmowaniu kontroli podczas spotkań.
Kontrola, która jest kluczem
Bacznie oglądając mecze the Reds można zobaczyć, że środek pola musi ciężko pracować. Musi napierać na przeciwnika, musi zostawiać miejsce skrzydłowym i musi odbierać, i konstruować akcje. Slot wprowadza element pressingu tam, gdzie tego najbardziej potrzebuje drużyna atakująca. Nie ma się co dziwić, że kluby starają się atakować skrzydłami, kiedy w środku pola nie mają siły przebicia. Wszystko, jak już wspomniałem kilkukrotnie, zaczyna się od Gravenbercha. (Statystyki nie uwzględniają ostatniego spotkania ligowego, posiłkowałem się oficjalną stroną Premier League)
Sam procent celnych podań robi wrażenie, jednak to co najważniejsze, to fakt, że drużyna nie musi martwić się o lukę w środku. W zeszłej kampanii ustawiony ofensywnie duet MacAllister - Szoboszlai pomagał w ataku, jednak kiedy trzeba było bronić, pojawiało się sporo problemów. Nie muszę chyba przypominać jak złym wyborem było stawienie argentyńskiego pomocnika na pozycji numer sześć. Ryan jest jednostką na ten moment wybitną i pokazał to chyba najbardziej w meczu z Wolverhampton. Po zwycięstwie 2:1 nad Wolves Ryan został pierwszym zawodnikiem Premier League od kwietnia 2012 roku, który stoczył więcej niż pięć pojedynków w meczu ze 100% skutecznością (wygrał osiem), wykonał trzy lub więcej odbiorów ze 100% skutecznością (wygrał trzy) a na dodatek wykonał ponad 50 podań z ponad 90% dokładnością (ukończył 57 z 62). Są to statystyki na poziomie kosmicznym, niezależnie od klasy rywala. A jak prezentują się pozostali pomocnicy?
A bardzo dobrze. Arne Slot korzysta z podwójnego pivotu, którego używa jako element formacji 4-2-3-1, z dodatkowym wsparciem w postaci numeru 10. Dodatkowo Dominik Szoboszlai, regularnie cofa się lub zamienia pozycjami z Gravenberchem co daje dodatkowe opcje w bronieniu jak i atakowaniu.
Jest to płynna, ale przede wszystkim zsynchronizowana i już czerpiąca korzyści z rygorystycznych instrukcji pozycyjnych od Slota trójka zawodników, która miała zdecydowanie więcej swobody u Kloppa. To daje Liverpoolowi solidniejszą bazę do zabezpieczenia się przed kontratakami, gdy traci piłkę, jednocześnie zapewniając zawodnikom stałe opcje krótkich podań – stąd ich kontrola nad posiadaniem piłki i zmniejszone ryzyko.
Najbardziej wyraźnym przykładem zmiany stylu są progresywne podania Liverpoolu, które spadły z 55,5 na 90 minut w poprzednim sezonie do 45,3 na 90 minut w tej kampanii. To spadek o 18 procent. Zarówno Mac Allister, jak i Szoboszlai wykonują mniej progresywnych podań niż w poprzednim sezonie, podczas gdy obaj poprawili swoją celność zagrań do kolegów.
Pewnie zrobi to wrażenie na taktycznych freakach, czy osobach, które uwielbiają cyferki. Moim zadaniem jest jednak usprawiedliwienie zmiany stylu gry. Czytałem już, że Liverpool zgubił swój charakter, że nie jest tak agresywny. Może i nie jest, ale kto powiedział, że musi być? Na ten moment Slot zapewnia spokój i wytrzymałość. Pragmatyzm, który może zniechęcić nowych fanów do oglądania meczów od deski do deski. Czy będziemy patrzeć z zazdrością na spotkanie Brentford, który aplikuje pięć goli przeciwnikom? Tak, do momentu, kiedy to nam nie zaaplikują pięciu goli. Jak widać, o to chyba nie trzeba będzie się martwić. Czy Liverpool gra nudny futbol? Czasem może się tak wydawać, ale najwyraźniej jest to futbol dostosowany do możliwości przeciwników. W spotkaniu z United przecież czerwoni strzelili trzy bramki, notorycznie atakowali na bramkę rywala i mogli strzelić więcej. W długim jak maraton sezonie, Slot wybiera jednak opcję bardziej pokojowe. Zabijać mecz powoli, męcząc przeciwnika i tworząc w zespole poczucie odpowiedzialności za wynik. Być może to poczucie spowodowało, że w trudnych momentach spotkania z Crystal Palace, nawet Jaroš nie spanikował i zachował czyste konto.
Po nitce do kłębka
Ibrahima Konaté dojrzał w obronie, tworząc z Virgilem van Dijkiem imponujący duet stoperów. Konaté zajmuje pierwsze miejsce w Premier League pod względem wygranych pojedynków powietrznych, osiągając 84,6% skuteczności, a Gravenberch kontroluje środek pola. Liverpool nadal postaje jedynym klubem w tym sezonie Premier League, który nie dał sobie strzelić bramki w pierwszej połowie meczu. The Reds potrafią płynnie skorzystać na dobrej grze defensywy i skutecznie przejść do ataku. Mając w odwodzie zawodników tak wydolnościowych jak Salah czy Gakpo, nie trzeba się martwić o brak sytuacji w ofensywie.
Możemy chwalić defensywę Arne Slota za skuteczność odbiorów, niewielką liczbę poważnych błędów, które prowadzą do utraty bramki czy za mały procent goli traconych na mecz. Przede wszystkim najważniejsze jest to, że większość pojedynków to pojedynki wygrane. Obrona nie panikuje w najważniejszych momentach a warto nadmienić, że Liverpool przetestował już trzech bramkarzy w dotychczasowych siedmiu meczach. Przy dobrych wiatrach może uda się i tutaj wykręcić jakiś rekord. Rekordy można jednak śrubować w ofensywie.
The Reds potrafią podawać piłkę o czym świadczy liczba podań na mecz. Potrafią również podawać skutecznie, bo 87% celnych podań to bardzo wysoki współczynnik. Jest to też współczynnik, który pokazuje, że Liverpool lubi rozgrywać piłkę dłuższymi akcjami, lubi mieć ją w swoim posiadaniu i na pewno nie lubi jej tracić. Podobnie zresztą można uznać, że nie skupia się na wrzutkach w pole karne. Mimo, że w składzie Slota są piłkarze, którzy potrafią zaskoczyć uderzeniem głową, piłkarze the Reds dośrodkowują relatywnie rzadko. Średnio piętnaście zagrań długimi podaniami wychodzi spod batuty zawodników Liverpoolu. Skuteczność na poziomie 29% nie jest porywająca ale to kolejny argument za tym, że dośrodkowania nie są elementem, który polubił holenderski menadżer.
Za kadencji Kloppa skuteczność była poważnym problemem, o czym Niemiec przekonał się w swoim ostatnim sezonie. Dużo było meczów, kiedy piłka po prostu nie chciała wpaść do bramki. Stuprocentowe sytuacje na potęgę marnowali Darwin Núñez, Curtis Jones, Salach czy Jota. W tym sezonie Luis Díaz dba o formę strzelecką Liverpoolu, bramki zdobywali również inni zawodnicy z LFC jak chociażby wspomniany wcześniej Egipcjanin, Urugwajczyk czy portugalski napastnik. Skuteczność nadal jest rzeczą, którą należy poprawiać z meczu na mecz, jednak przy spokojnym prowadzeniu gry przez Liverpool i ona może nie sprawiać aż takich kłopotów.
Liverpool od momentu objęcia przez Arne Slota gra zupełnie inaczej. Holender nie rotuje zbyt często a jak już to robi, to nie tracąc na jakości w grze. Jego uspokojenie gry może zapewnić drużynie świeżość w biegu do ostatniej kolejki. Oczywiście należy pamiętać, że terminarz był dość łaskawy, nie należy jednak obwiniać o to kogoś, kto właśnie zajmuje pierwsze miejsce w lidze. Arne wykorzystał wszystkie możliwe opcje do tego aby znaleźć się w miejscu, w którym obecnie się znajduje. A to tylko przecież fragment. Krótki utwór muzyczny w albumie zwanym sezonem. Trzymając się nomenklatury muzycznej, zakończę również i takim wątkiem.
Futbol Kloppa to był zupełnie inny gatunek muzyki. Zupełnie inny rodzaj koncertu, to było 90 minut pełne energii, instrumentów, nut, gry wszystkim dookoła. Koncert szalonego dyrygenta, który swoją batutą wyczyniał cuda. Slot gra zdecydowanie inny rodzaj muzyki. Pisałem na początku, że to bardziej marsz Triumfalny. Zostawię to porównanie. To marsz, który podczas meczu zamienia się w danse macabre. Przeciwnicy padają na murawę a zwycięzcy pozostają na szczycie tabeli. I trzeba się zastanowić czy ta wzniosłość i wyrafinowanie nie przydaje się bardziej niż półtora godzinny koncert orkiestry symfonicznej.
Sebastian Borawski
Autor: Gall1892
Data publikacji: 08.10.2024