SOU
Southampton
Premier League
24.11.2024
15:00
LIV
Liverpool
 
Osób online 1482

Wywiad z Pepijnem Lijndersem

Artykuł z cyklu Artykuły


Pep Lijnders zaczął od tego, co uważał za absolutnie najważniejsze. Nowy trener stanął przed zawodnikami Red Bull Salzburg, w sali konferencyjnej podczas przedsezonowego obozu przygotowawczego, nakreślając wszystkim zasady pracy.

Kiedy skończył już ze swoimi filozofiami, w końcu przedstawił się grupie piłkarzy.

- Uwielbiam to, że mam dostępnych piłkarzy na 2-3 sesje treningowe każdego dnia - powiedział Pep podczas zgrupowania w hotelu Gut Brandlhof w Saalfelden, gdzie wcześniej bywał z Jürgenem Kloppem i ekipą Liverpoolu, szykując się do kolejnych sezonów.

- Podczas pierwszego spotkania z zawodnikami, powiedziałem im 'Słuchajcie, nie zamierzamy zmieniać swojej filozofii. Z kimkolwiek i gdziekolwiek będziemy grać w piłkę, nie zmienimy swojego podejścia do futbolu.

- Potem mówiłem dalej 'Będziemy biegać za rywalem, wywierać nieustanną presję, odzyskiwać piłkę daleko od naszej bramki, na połowie przeciwnika, zawsze starając się atakować'. Po chwili zorientowałem się, że nie przedstawiłem się jeszcze nowym podopiecznym - uśmiechnął się podczas wywiadu Lijnders.

- Pierwsza sesja treningowa wywołała duże emocje. Zdecydowałem się, że od razu zagramy 11 na 11. Wszyscy specjaliści od nauki sportu mogliby dostać zawału serca, widząc taki obrazek, lecz naprawdę wierzę w obraz mentalny piłkarzy i pierwsze wrażenie.

Lijnders ustawił dwa zespoły w systemie 1-4-3-3, który zapewnił sukces Red Bull Salzburg w pierwszych tygodniach pracy w Austrii.

Jego podopieczni wyeliminowali FC Twente i Dynamo Kijów, zapewniając sobie awans do fazy ligowej, zmienionej Ligi Mistrzów.

Austriacka drużyna rozpoczęła pracę z Lijndersem od 6 zwycięstw i 2 remisów we wszystkich rozgrywkach. Później pojawiły się turbulencje, które sprawiły, że były asystent Kloppa znalazł się pod lupą.

Przed przerwą reprezentacyjną, RB Salzburg przegrał u siebie 0:4 z francuskim Brestem w Lidze Mistrzów, ponosząc również druzgocącą porażkę w liderującym w Austrii - Sturmem Graz (0:5).

Wielu trenerów w takich okolicznościach mogłoby chcieć odwołać zaplanowany wcześniej wywiad na Zoomie. Tymczasem 41-latek pojawił się na ekranie, by z uśmiechem na ustach opowiadać o swoich pierwszych tygodniach pracy na własny rachunek w Austrii.

Lijnders pragnie odzyskać w tym sezonie mistrzostwo kraju, które Salzburg stracił na rzecz Sturmu Graz. Wcześniej drużyna ze stajni Red Bulla przez 10 lat zasiadała na tronie w lidze austriackiej, nie dając się strącić z piedestału.

- Przez pierwsze 3 miesiące czułem się, jakbym latał - mówił, cicho chichocząc Holender.

- Ostatni miesiąc to już uczucie spadania. To niesamowite, jak szybko zmieniają się perspektywy w futbolu.

- Dotarcie do fazy ligowej Ligi Mistrzów było dużym sukcesem, z czym wiąże się ogromne wyzwanie. Wiedzieliśmy, że ciężko będzie nam konkurować w tych rozgrywkach, wobec bardzo młodego składu, którym dysponujemy.

- Naprawdę uważam, że ostatnie tygodnie były dla nas trudne z kilku powodów. Po pierwsze zawiesiliśmy sobie bardzo wysoko poprzeczkę. Graliśmy praktycznie co 3 dni od początku sezonu. Wobec tak napiętego terminarza ciężko o normalne jednostki treningowe, gdy non stop jesteś w grze - kontynuował Lijnders.

- Później wobec kontuzji zabrakło nam 4-5 piłkarzy pierwszego zespołu, co spowodowało pewną niestabilność w drużynie. W przyszłości, jeśli będziemy na poziomie, na którym chcielibyśmy być, będziemy w stanie wymienić 5-6 ogniw w składzie i nie wpłynie to na jakość naszej gry. Obecnie to jednak trudne.

- Starasz się szukać rozwiązania ze względu na brakujących piłkarzy, lecz ostatecznie to oni tworzą twoją drużynę. Każdy topowy zespół miałby kłopot, tracąc 4-5 dobrych zawodników. Mamy wielu bardzo młodych graczy, którym brakuje jeszcze nieco doświadczenia.

Wśród podopiecznych Lijndersa jest m.in Bobby Clark, który podpisał 4-letni kontrakt, przechodząc z Liverpoolu za 10 milionów funtów.

Wypożyczony z Anfield został Stefan Bajčetić, gdyż po problemach z urazami Liverpoolowi zależało na odzyskaniu rytmu meczowego młodego pomocnika.

Obaj zawodnicy doświadczyli już krytyki w Austrii i wiedzą, że muszą nieustannie podnosić poziom swoich występów.

- Słuchaj, znam Bobby'ego naprawdę bardzo dobrze. Kocha futbol, uwielbia strzelać bramki, wbiegać w pole karne i być kreatywnym. Poradzi sobie z gorszymi momentami.

- Stefan nie grał przez rok, a nawet dłużej. Potrzebuje czasu, by wpasować się w nową drużynę.

- Kiedy wychodzimy na boisko, powtarzamy sobie 'Chcemy być szaleńcami z Salzburga'. Ludzie rozpoznają drużynę, po jej sposobie gry. Pragniemy, by nasi kibice czuli radość i wzruszenie, kiedy oglądają swoich pupili podczas meczów. W wielu spotkaniach nam się to udawało, lecz nie w ostatnich. Musimy to poprawić.

Jego żona - Danielle, a także dwóch synów, dobrze zaaklimatyzowało się w Austrii. Samodzielna praca w roli trenera wiąże się z wieloma wyzwaniami. Holender po raz pierwszy pracuje na własne nazwisko od 2018 roku, kiedy prowadził NEC Nijmegen. Zdecydował się jednak wtedy na szybki powrót do Liverpoolu, wobec powtarzających się próśb Jürgena Kloppa.

Pep Lijnders upiera się, że obecna sytuacja i rola pierwszego trenera sprawia mu niemałą przyjemność.

- Każdy trener, mogę wam to zapewnić, każdy miewa chwile zwątpienia w siebie - powiedział Pepijn, za którym do Austrii odeszli Vítor Matos i Andreas Kornmayer z Liverpoolu.

- Przy każdej decyzji, którą podejmujesz, musisz mieć zawsze przygotowany plan A i plan B.

- Staram się wydobyć z każdego zawodnika, jego najlepszą wersję siebie. To samo jest z całym zespołem. Chcę, byśmy byli kreatywni, ofensywni i nieustannie przejmowali inicjatywę.

- Gdy dziennikarze pytają mnie, jak chcę grać, zawsze powtarzam, że wysoko pressując, podejmując niekiedy ryzyko, które może zostać sowicie wynagrodzone - kontynuował Pepijn.

Lijnders został zapytany o swoje aktualne kontakty z Jürgenem Kloppem, który został niedawno mianowany szefem globalnej piłki nożnej w grupie Red Bulla.

- Wszyscy wiedzą, jak wiele mu zawdzięczam. Jest moim mentorem. To facet, z którym nie da się nudzić. Uwielbiałem pracę z nim. Nasza relacja stawała się coraz mocniejsza z każdym kolejnym miesiącem w Liverpoolu. Jest dla mnie kimś więcej, niż zwykłym kolegą. Przeżyliśmy fantastyczne momenty w Anglii, kiedy wygrywaliśmy Ligę Mistrzów, Premier League, czy inne trofea.

- Klopp przekazał mi dużo wiedzy i doświadczenia. Zawsze warto rozmawiać z kimś, kto ma takie pojęcie o futbolu, jak Jürgen.

- Ostatnio mniej rozmawialiśmy po moich porażkach, ale to tylko moja wina!

- Na pewno znajdziemy okazję do wspólnej pogawędki w najbliższych dniach. Miło mi, że śledzi nasze wyniki i postępy.

- Naprawdę jestem w stanie sam podejmować różnego rodzaju decyzje. Przybyłem do Red Bull Salzburg, by pracować na własne nazwisko. Jürgen zawsze powtarza mi, że muszę być Pepem! Nawet, gdy prowadziłem treningi przed meczami Liverpoolu, ciągle nakręcał mnie, bym był tam w 100 procentach sobą.

- Jeśli mam jakieś pytanie, nie mam żadnego problemu, żeby zadzwonić do Jürgena!

Lijnders zdecydował się z końcem zeszłego sezonu opuścić Liverpool, lecz jego uczucie do klubu z Anfield jest wciąż wyjątkowo silne. Rozmawiał ze swoim rodakiem - Arne Slotem, gdy został oficjalnie mianowany nowym trenerem i cieszy go dobry start the Reds w obecnej kampanii.

- Jestem naprawdę dumny i szczęśliwy, patrząc na grę i wyniki pod wodza Arne. Chcieliśmy odejść z Liverpoolu, zostawiając klub w dobrym momencie.

- To było dla nas rzeczywiście ważne. Miło się teraz patrzy jak 'nasi' chłopcy sobie radzą.

- Młodzi piłkarze, z którymi wiązaliśmy wielkie nadzieje, są z każdym miesiącem coraz lepsi. Nie mógłbym być teraz bardziej dumny, patrząc z boku na Liverpool. Zawsze wierzyłem, że to może obrać właśnie taki kierunek.

- Mówiłem kilkukrotnie, że nie brałem pod uwagę pozostania na Anfield, ponieważ uznaliśmy z Jürgenem, że razem opuścimy statek i każdy pójdzie w swoim kierunku.

- Jestem teraz bardzo szczęśliwy i robię to, co kocham - zakończył wywiad Lijnders.

Paul Joyce



Autor: AirCanada
Data publikacji: 17.10.2024