21.02.2013 21:05
Bramki
19 Hulk27 Suarez43 Allen59 SuarezSkłady
Liverpool
Reina, Johnson, Enrique, Agger, Carragher, Lucas, Allen (60 Shelvey), Gerrard, Henderson (60 Assaidi), Downing (83 Sterling), SuarezGulacsi, Coates, Wisdom, SusoZenit
Małafiejew, Aniukow, Lombaerts (45 Criscito), Neto, Hubocan, Szirokow, Siemak (83 Rodic), Denisov, Witsel, Danny (45 Fayzulin), HulkŻaunou, Alves, Bucharow, KierżakowOpis
Liverpool pomimo wygranej 3:1 z Zenitem nie zdołał odrobić strat i na etapie 1/16 pożegnał się z Ligą Europy. Gorycz porażki osłodziła nieco sympatykom the Reds postawa, jaką zaprezentowali tego wieczora ich ulubieńcy.
Przedmeczowe nastroje w zespole należałoby określić mianem "bojowe". Kibice mieli świeżo w pamięci festiwal bramek sprezentowany w niedzielnym meczu ze Swansea i liczyli na powtórzenie rezultatu 5:0 w czwartkowy wieczór. Jak przyznali sami zawodnicy, niezbędne jest wsparcie fanów. Najważniejsi członkowie ekipy ze Stevenem Gerrardem na czele pragnęli ponownie poczuć niesłabnący doping niczym za dawnych lat, kiedy to wieczory europejskie na Anfield stanowiły prawdziwą ucztę dla koneserów pięknego futbolu.
Liverpool stawał przed zadaniem odrobienia dwubramkowej straty i przechylenia szali na swoją korzyść, więc wielka odpowiedzialność spoczęła na barkach najlepszego snajpera the Reds, Luisa Suareza. Jedni z bohaterów meczu ze Swansea, czyli Daniel Sturridge oraz Philippe Coutinho nie byli dostępni na starcie z Zenitem ze względu na występy w tegorocznej edycji europejskich pucharów w barwach swoich poprzednich klubów, jednak Suarez po wielokroć udowadniał, że jest w stanie z powodzeniem kierować atakiem the Reds.
Kibice wzięli sobie do serca słowa zawodników i od pierwszych minut uczynili z Anfield najgłośniejsze miejsce w Anglii. Niesieni dopingiem gospodarze udanie rozpoczęli spotkanie, a bramce Wiaczesława Małafiejewa zagrażali kolejno Gerrard i Jordan Henderson. Nadeszła jednak 18. minuta i koszmar Jamiego Carraghera. Wice-kapitan Liverpoolu wycofując piłkę do Pepe Reiny nie zauważył czyhającego na najmniejszy błąd Hulka, a Brazylijczyk nie zwykł marnować takich okazji. Kibicom w tym momencie przypomniał się gol Carlosa Teveza w sierpniowym meczu Manchesteru City z the Reds, zdobyty po niemal identycznym zagraniu Martina Skrtela.
Stracona bramka nie podcięła skrzydeł gospodarzom, wręcz przeciwnie - wiedząc, że nie mają już nic do stracenia, ruszyli do szturmowych ataków. Wspaniałą, indywidualną akcję przeprowadził Daniel Agger. Duńczyk w swoim stylu przebiegł przez boisko, mijając rywali, którzy ostatecznie zmuszeni byli nieprzepisowo powstrzymać obrońcę the Reds tuż przed polem karnym. Do piłki, niczym we wspomnianym meczu z City, podszedł Suarez i również tym razem nie pozostawił bramkarzowi szans. Liverpool rozpoczął odrabianie strat...
Tymczasem Zenit, zachęcony golem, dążył do kolejnych, a zagrożenie stwarzali zwłaszcza Danny oraz Hulk. Ich strzały najczęściej lądowały jednak daleko od bramki.
W 35. minucie gości przed stratą gola uchronił Aniukow, który na linii bramkowej zatrzymał strzał Gerrarda. Przewaga the Reds rosła z minuty na minutę, aż w końcu waleczni Czerwoni doczekali się nagrody. Cudowną akcję przeprowadził z Hendersonem Jose Enrique. Hiszpan rozegrał z Anglikiem wymianę na jeden kontakt, a następnie dograł w pole karne do Joe Allena. Ten z małymi problemami pokonał Małafiejewa i tuż przed przerwą wyprowadził drużynę na prowadzenie.
Druga połowa rozpoczęła się od kontrowersyjnej sytuacji pod bramką gości. Tomas Hubocan przyjmując piłkę pomagał sobie ręką, jednak o ile nie uszło to uwadze stojącego blisko Hendersona, o tyle sędzia nie dopatrzył się nieprzepisowego zagrania. Z kolei kilka minut później podyktował rzut wolny, a przed kolejną szansą na zdobycie gola stanął Suarez. Urugwajczyk udowodnił, że tego dnia nikt nie jest w stanie go powstrzymać, a niemoc strzelecka w pierwszym meczu z Zenitem była jedynie wypadkiem przy pracy. Suarez idealnie przymierzył, nadając piłce rotacji i pozostawiając bez szans interweniującego bramkarza. Do końca spotkania pozostawało pół godziny, zatem kibice jak nigdy tego wieczoru mieli nadzieję na szczęśliwe zakończenie, najlepiej z hat-trickiem niesamowitego Suareza.
Niebawem na murawie pojawili się Jonjo Shelvey oraz od miesięcy nie widziany w składzie Oussama Assaidi. Marokańczyk zaprezentował kilka udanych dryblingów, ponadto za faul na nim podyktowano w 70. minucie rzut wolny. Tym razem jednak Małafiejew obronił strzał Suareza.
Z kolei na kwadrans przed końcem dogodną sytuację zmarnował Shelvey, który z bliskiej odległości trafił zaledwie w boczną siatkę.
Bramce Reiny próbował zagrażać strzałami z rzutów wolnych Hulk, lecz Brazylijczyk nie miał tego dnia szczęścia przy uderzeniach z dystansu.
Brendan Rodgers postanowił na ostatnie minuty wzmocnić atak przebojowym Raheemem Sterlingiem, jednak obrońcy gości nie pozwolili już na stratę kolejnych goli.
Liverpool, mimo iż odpadł w dość wczesnej fazie rozgrywek, przypomniał, z czego przed laty słynął - z charakteru, determinacji, walki do końca. Piłkarze udowodnili, że niesieni fantastycznym dopingiem kibiców potrafią odwdzięczyć się za wsparcie wspaniałą grą. Choć tym razem nie było szczęśliwego zakończenia, gra the Reds z pewnością zwiększy pokłady pewności siebie u zawodników i zaprocentuje już w niedalekiej przyszłości. Niestety, już bez boiskowego udziału kończącego karierę Jamiego Carraghera, dla którego był to ostatni, 150. występ w europejskich pucharach.
Sędzia: Bjoern Kuipers
Frekwencja: 43 026