100 ważnych wspomnień
Pozycja w rankingu
33
Opis
Miejsce 33 na liście „100 Ważnych wydarzeń z historii Liverpoolu” znalazł się mecz finałowy rozgrywek FA Cup z 1986 roku, w którym to przyszło nam się zmierzyć z rywalami zza miedzy – Evertonem. Zapraszamy do lektury!
10 maja 1986 roku Liverpool podejmował Everton w swoistych derbach Merseyside, odbywających się podczas finału zawodów o FA Cup. Ostatni mecz turnieju tradycyjnie miał się odbyć na stadionie Wembley, na którym zgromadziło się przeszło 98,000 widzów.
Felietonista TIA Ste Speed tak wspomina jeden ze swoich ulubionych meczów w historii – finał FA Cup w 1986:
To jest mój najbardziej ulubiony mecz, jaki dane mi było oglądać. Było to niezwykle ważne spotkanie, gdyż Liverpool zmierzał po swój pierwszy w historii „dublet”, zaś Everton pragnął się zrewanżować za niepowodzenie w lidze. Każdy, kto żył wtedy w Liverpoolu doskonale wiedział, jakie emocje były z tym spotkaniem związane. Pamiętam dzień w szkole tuż przed meczem – wszyscy byli poubierani w kolory obu drużyn.
Mieliśmy wtedy specjalny apel, na którym śpiewaliśmy „Abide With Me”, a po nim nasz własny mecz Liverpool vs Everton na szkolnym boisku. Natomiast w dniu meczu całe miasto nabrało stricte świątecznego nastroju – wszyscy wyszli na ulice by razem się bawić, były stoły z zimnym bufetem i napojami, flagi i chorągiewki powiewały na ulicznych latarniach, a niektórzy nawet umieścili plakaty i flagi w oknach swoich domostw. Wydaje mi się, że tak cudowna atmosfera może się wydarzyć tylko i wyłącznie w mieście Beatlesów.
Jestem zdania, że finał z 1986 roku był najlepszym finałem rozgrywek o FA Cup w historii, a ten z 2006 wcale go nie przebił. Oprócz tego spotkały się w nim ówcześnie dwa najlepsze zespoły w całej Anglii, zaś samo spotkanie było niesłychanie ekscytujące, na dodatek rozgrywane w szaleńczym tempie. Padło sporo bramek, poza tym mogliśmy być świadkami tak niezapomnianych momentów, jak parada Bruce'a Grobbelaara po strzale głową Graeme'a Sharpa. Gary Lineker wysunął Everton na prowadzenie i do końca pierwszej połowy kontrolował grę. Liverpoolowi udało się trzykrotnie pokonać bramkarza rywali, za sprawą Iana Rusha (dwukrotnie) i Craiga Johnstone'a.
Nastąpiło to dopiero w drugiej połowie, która była zupełnie odmienną historią. Jan Molby grał chyba zawody życia, dzieląc i rządząc w środku pola, zaliczając dwie asysty i mając znaczny wkład w zdobycie trzeciego gola – po jego wrzutce w pole karne Ronnie Whelan strącił piłkę głową w stronę Iana Rusha, który tylko dopełnił formalności. Molby miał także okazję, by samemu wpisać się na listę strzelców – lecz wychodząc sam-na-sam z bramkarzem Evertonu, Bobbym Mimmsem trafił prosto w niego.
Sam mecz wygrali może i The Reds, lecz prawdziwymi zwycięzcami tamtego dnia są wszyscy mieszkańcy Liverpoolu. Wciąż przechodzi mnie dreszcz pozytywnych emocji, kiedy tylko oglądając powtórki finału wracają wspomnienia atmosfery związanej z tamtym derbowym meczem.
Skład Liverpoolu: Bruce Grobbelaar, Mark Lawrenson, Jim Beglin, Steve Nicol, Ronnie Whelan, Alan Hansen, Kenny Dalglish, Craig Johnston, Ian Rush, Jan Molby, Kevin MacDonald.
10 maja 1986 roku Liverpool podejmował Everton w swoistych derbach Merseyside, odbywających się podczas finału zawodów o FA Cup. Ostatni mecz turnieju tradycyjnie miał się odbyć na stadionie Wembley, na którym zgromadziło się przeszło 98,000 widzów.
Felietonista TIA Ste Speed tak wspomina jeden ze swoich ulubionych meczów w historii – finał FA Cup w 1986:
To jest mój najbardziej ulubiony mecz, jaki dane mi było oglądać. Było to niezwykle ważne spotkanie, gdyż Liverpool zmierzał po swój pierwszy w historii „dublet”, zaś Everton pragnął się zrewanżować za niepowodzenie w lidze. Każdy, kto żył wtedy w Liverpoolu doskonale wiedział, jakie emocje były z tym spotkaniem związane. Pamiętam dzień w szkole tuż przed meczem – wszyscy byli poubierani w kolory obu drużyn.
Mieliśmy wtedy specjalny apel, na którym śpiewaliśmy „Abide With Me”, a po nim nasz własny mecz Liverpool vs Everton na szkolnym boisku. Natomiast w dniu meczu całe miasto nabrało stricte świątecznego nastroju – wszyscy wyszli na ulice by razem się bawić, były stoły z zimnym bufetem i napojami, flagi i chorągiewki powiewały na ulicznych latarniach, a niektórzy nawet umieścili plakaty i flagi w oknach swoich domostw. Wydaje mi się, że tak cudowna atmosfera może się wydarzyć tylko i wyłącznie w mieście Beatlesów.
Jestem zdania, że finał z 1986 roku był najlepszym finałem rozgrywek o FA Cup w historii, a ten z 2006 wcale go nie przebił. Oprócz tego spotkały się w nim ówcześnie dwa najlepsze zespoły w całej Anglii, zaś samo spotkanie było niesłychanie ekscytujące, na dodatek rozgrywane w szaleńczym tempie. Padło sporo bramek, poza tym mogliśmy być świadkami tak niezapomnianych momentów, jak parada Bruce'a Grobbelaara po strzale głową Graeme'a Sharpa. Gary Lineker wysunął Everton na prowadzenie i do końca pierwszej połowy kontrolował grę. Liverpoolowi udało się trzykrotnie pokonać bramkarza rywali, za sprawą Iana Rusha (dwukrotnie) i Craiga Johnstone'a.
Nastąpiło to dopiero w drugiej połowie, która była zupełnie odmienną historią. Jan Molby grał chyba zawody życia, dzieląc i rządząc w środku pola, zaliczając dwie asysty i mając znaczny wkład w zdobycie trzeciego gola – po jego wrzutce w pole karne Ronnie Whelan strącił piłkę głową w stronę Iana Rusha, który tylko dopełnił formalności. Molby miał także okazję, by samemu wpisać się na listę strzelców – lecz wychodząc sam-na-sam z bramkarzem Evertonu, Bobbym Mimmsem trafił prosto w niego.
Sam mecz wygrali może i The Reds, lecz prawdziwymi zwycięzcami tamtego dnia są wszyscy mieszkańcy Liverpoolu. Wciąż przechodzi mnie dreszcz pozytywnych emocji, kiedy tylko oglądając powtórki finału wracają wspomnienia atmosfery związanej z tamtym derbowym meczem.
Skład Liverpoolu: Bruce Grobbelaar, Mark Lawrenson, Jim Beglin, Steve Nicol, Ronnie Whelan, Alan Hansen, Kenny Dalglish, Craig Johnston, Ian Rush, Jan Molby, Kevin MacDonald.