PODSUMOWANIE MECZU
Kibice The Reds byli dziś świadkami rozczarowującego widowiska w pierwszym ligowym meczu w roku 2009, choć zespół wciąż ma tylko jedną porażkę na koncie. Pozwoliło to powiększyć przewagę nad Chelsea do 4 punktów - zespół z Londynu jedzie jutro do Manchesteru grać z obrońcami tytułu.
To był bardzo frustrujący mecz w wykonaniu zespołu Rafaela Beniteza, którego podopieczni mieli jeszcze dwie okazje w końcowych minutach spotkania przechylić je na swoją korzyść, jednak dwukrotnie Stevena Gerrarda powstrzymało obramowanie bramki.
Boss Liverpoolu dokonał sześciu zmian w stosunku do składu, jaki urzeliśmy w meczu z Preston w FA Cup - okazję do powrotu do serca defensywy miał Martin Skrtel, który partnerował dziś Samiemu Hyypii.
To był pierwszy występ Słowaka od pierwszych minut od październikowego urazu, a jego wystawienie zdradzało, iż the Reds spodziewają się od przeciwników dużej liczby długich piłek i walki w powietrzu.
I to faktycznie był plan, którym próbowali zaatakować podopieczni Tony'ego Pulisa, gdyż już wcześniej w tym sezonie pokazywali jego niezłą skuteczność. W momencie, gdy Dirk Kuyt po dośrodkowaniu Alberta Riery z ósmej minuty miał okazję wyprowadzić Reds na prowadzenie, szybka kontra nieomal dała gospodarzom prowadzenie.
Długi wrzut z autu Rory'ego Delapa został jedynie częściowo wybroniony przez defensorów Liverpoolu, a gdy Amdy Faye uderzył piłkę spadającą z wysoka, któryś z pomocników wbiegł w pole bramkowe i strzelił z pięciu metrów w poprzeczkę.
Tym razem Reds mieli szczęście, lecz potem musieli być już bardziej skoncentrowani.
Faktycznie, pozostała część drugiej połowy była bardzo szarpana, pozwalała Hyypii i Skrtelowi pokazać swój kunszt, podczas gdy na drugim końcu Dirk Kuyt miał szansę wpakować piłkę do bramki z ostrego kąta, niestety - lepszy okazał się Thomas Sorenson.
Rafa i jego współpracownicy z pewnością byli zirytowani widokiem pierwszej połowy, a Reds rozpoczęli drugą połowę zdeterminowani, by przywieźć trzy punkty nad Mersey. Mimo to, szybko zostali ściągnięci na ziemię, gdy Pepe Reina niepewnym wybiciem podarował Dave'owi Kitsonowi sytuację strzelecką w 50. minucie.
Były piłkarz Reading przejął podanie i minął hiszpańskiego bramkarza. Na szczęście, napastnik Garncarzy uderzył w boczną siatkę.
Liverpool odpowiedział wprowadzając Fernando Torresa, a jego obecność momentalnie zainspirowała Reds do lepszej gry, a w 61. minucie Hyypia przestrzelił po przedłużonym przez Lucasa Leivę dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
El Nino strzelił 6 bramek dla the Reds w tym sezonie, i wszystkie na wyjeździe oraz po 55. minucie - lecz na siódmą bramkę będzie musiał jeszcze poczekać.
Komentarze (0)