ARTYKUŁ
Po ostatnim spotkaniu derbowym o całej sytuacji z naszą drużyną postanowił wypowiedzieć się Paul Tomkins, który dokonał kilku porównań z ekipą United. Serdecznie zapraszamy do lektury najnowszego artykułu.
Czerwone serce bije mocno
Cóż... Od dawna wiedzieliśmy, że z tym meczem wiąże się spore ryzyko. Liverpool był na szczycie ligowej tabeli, a Everton miał świetny bilans wyjazdowych spotkań.
Mimo niepewnego przebiegu spotkania byłem zadowolony patrząc na naszą drużynę, która pomimo tego, że nie była w stanie przebić się przez obronę Evertonu w pierwszej połowie, to w drugiej kontynuowała ataki pozwalając Evertonowi na niewiele w ataku. Szkoda tylko, że nasi chłopcy zafundowali nam tai atak serca w ostatnich minutach.
Rzut wolny, po którym straciliśmy bramkę mógł być lepiej obroniony, ale i tak wydaje mi się, że nasza obrona strefowa, to najlepszy system defensywy w PL. W ostatnich tygodniach widziałem sporo takich udanych akcji w wykonaniu Artety i Cahilla, więc obrona 'każdy swojego' przyniosłaby podobny efekt.
Problem tkwi w tym, że ten remis stał się praktycznie porażką, bo straciliśmy 2 punkty w kontekście walki o mistrzostwo, ale nasza drużyna mogła podłamać się psychicznie, choć ciągle realnie walczymy o trzy trofea.
Nie chcę się podłamywać i wiem, że nikt z drużyny nie rzuci ręcznikiem o mate, bo walka ciągle trwa.
Wiem, że sporo ludzi nie ma ochoty czytać żadnych pozytywnych recenzji po tym spotkaniu, ale prawda jest taka, że jeszcze możemy niejednokrotnie się rozczarować w tym roku, bo ciężko teraz będzie na każdym stadionie wywieźć 3 punkty. Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości, dlatego nie możemy skazywać się na zamartwianie się nad tym co się stało.
W październiku zrobiliśmy mały konkurs na stronie i zgadywaliśmy ile punktów będzie miał Liverpool po 1 stycznia i jaka będzie różnica bramek. Ja podałem jeden z najniższych wyników i się okazało, że się pomyliłem o jedno oczko. Nie jestem optymistą, bo wiem, że czeka nas w tym sezonie jeszcze sporo rozczarowań i możemy jeszcze w niejednym miejscu zgubić cenne punkty.
Zwycięzca musi się skupić na tym, co jest pozytywne, bo w przeciwnym razie przestaną dbać o to co robią i nie będą już zwycięzcami. To nie znaczy, że trzeba ignorować to co się robi źle, ale nie znajdziesz zwycięzce, który myśli negatywnie.
Dla mnie priorytetem przed tym sezonem było stworzenie drużyny, który zrobi ogromne postępy w każdym calu. Liverpool był na czele Premier League przez 7 tygodni, a to jest ogromny postęp, z którego możemy wyciągnąć pozytywne wnioski.
Od kilku lat powtarzam, że żadna drużyna nie zdobyła mistrzostwa nie będąc rok wcześniej na drugim miejscu. Drużyny nie mogą ot tak sobie wyskakiwać z czwartego miejsca na miejsce mistrza. Jeśli to nie jest ten rok, w którym mamy zdobyć tytuł, to przynajmniej zauważmy, że wszystko jest budowane bardzo rozsądnie. To będzie bolało, ale będzie bardzo edukujące.
Mimo wszystko w tym momencie tabela ligowa w cale nie wygląda tak źle. Mogłaby być lepsza, ale wiem, że każda drużyna patrzy na inne, które również gubią punkty.
Tak się jakoś dziwnie ułożyłem, że Chelsea i United wygrywały swoje mecze ( w których grały przeciętnie) w końcówkach spotkań, a w tym samym czasie Liverpool w meczu ze Stoke trafiał w poprzeczkę. Czasami przeważają centymetry o tym, czy jesteś na szczycie tabeli czy też nie.
Wcześniej w tym sezonie cieszyliśmy się, jak Liverpool szczęśliwie wygrywał spotkania w końcówkach meczów, a drwimy z kibiców Evertonu, którzy po bramce cieszyli się, jakby zdobyli jakieś trofeum. Niedawno tak samo było z Liverpoolem i United, a teraz obie drużyny rywalizują na tym samym poziomie.
Liverpool nie stał się złą drużyną ponieważ spadł z piedestału. Czasami tak się zdarza, że po kilku świetnych występach przychodzą dwa, trzy gorsze spotkania. Takie wpadki przytrafiają się każdej drużynie na każdym poziomie rozgrywek i tak już jest. Czasami nawet mistrzowie nie grają tak jak powinni i nie wygrywają co tydzień.
Ludzie skupiają się teraz na remisach, których mamy sporo, ale zobaczcie, że na tym etapie gdybyśmy mieli 3 lub 4 porażki to inaczej wyglądałoby to wszystko. Te remisy nie są w cale takie złe, i lepiej jest mieć jedną porażkę i 8 remisów niż mniej remisów i więcej porażek.
Wiem, że sporo mamy remisów, ale jeśli przyjrzymy się dokładniej okolicznościom przy jakich je odnieśliśmy, to w niektórych przypadkach możemy się cieszyć, że dostaliśmy ten jeden punkt. Lepszy rozczarowujący remis, niż rozczarowująca porażka.
Te remisy to albo brak szczęścia, albo brak Torresa. On potrzebuje regularnej gry, żeby powrócić do swojej kondycji i rytmu meczowego, który jeszcze nie jest na najwyższym poziomie.
Z meczu na mecz będziemy go widzieć lepiej wychodzącego na pozycje, silniejszego i lepiej walczącego z obrońcami. W meczu z Evertonem widziałem przebłyski jego powrotu do świetnej formy.
Drużyna United musiała sobie radzić bez Ronaldo na początku sezonu i zanim powrócił do optymalnej formy minęło kilka spotkań. Tak więc Liverpool nie jest unikatowy i takie rzeczy zdarzają się wszystkim drużynom.
Torres w wyśmienity sposób uporał się z trzema obrońcami i idealnie wyczuł rzuconą piłkę. Zabrakło właśnie tego meczowego rytmu, aby wykończyć całość.
Jego zmiana dała Evertonowi skrzydła i pozwoliła pójść do przodu zawodnikom skrajnym, którzy już nie byli tak defensywnie nastawieni. Bycie trenerem jest niewdzięczne, bo jeśli zrobisz złe zmiany, to masz przechlapane, ale jeśli ich nie zrobisz, to również masz przechlapane.
Piłka jest bardzo dziwna i jak patrzę na statystyki to aż łapię się za głowę. W swoim pierwszym sezonie Peter Crouch nie potrafił wstrzelić się w LM, a w swoim drugim sezonie w Europie zakończył rozgrywki na drugim miejscu wśród najlepszych strzelców, za takim małym kolesiem o imieniu Kaka. Podobnie było z Kuytem, który miał podobne perypetie.
Teraz mamy taką sytuację z Torresem, który w zeszłym sezonie strzelał gole jak na zawołanie na Anfield, a w tym roku, jeszcze bramki przed własną publicznością nie zdobył. Gdyby był zdrowy, podejrzewam, że kilka spotkań nie skończyłoby się remisami.
Wiadomo, że derby zawsze będą miały posmak małej loterii. United w dwóch ostatnich sezonach przegrywało swoje spotkania derbowe z drużyną, która nie jest tak mocna jak Everton obecnie. Więc to nie jest tak, że Liverpool traci tam gdzie inni nie ponoszą strat.
Liverpool jest obecnie ganiony za to, że nie potrafi tak jak ekipa United przystawić nóż do gardła drużynie przeciwnej, ale Liverpool bez Torresa zdołał zdobyć o wiele więcej bram niż większość drużyn.
Na początku tego sezonu pisałem, że Liverpool przejawia oznaki mistrzowskiej drużyny. Jak się okazuje, nie tylko Liverpool ma taką formę i o tytuł rywalizuje więcej drużyn niż zwykle. Teraz to ekipa United jest faworytem i właśnie teraz są w swojej optymalnej formie i mają jeszcze jedno zaległe spotkanie. Na tą chwilę ustępujemy im tylko różnicą goli, a to i tak jest dobra oznaka.
Liga się wyrównała i teraz dzielą tylko trzy punkty pierwszą czwórkę. Musimy się poprawić na Anfield i zacząć tu regularnie wygrywać, bo zbliżamy się do momentu, kiedy kilka wpadek pozbawi nas szans na tytuł.
Mecze z Chelsea, United i Villą stanowią szansę na odwrócenie tabeli. Jeśli pokonamy United na Old Trafford to wszystko jeszcze może się wydarzyć. Liverpool do tych spotkań musi podejść bez starty punktów w poprzednich spotkaniach.
Podsumowując to wszystko, nie wydaje mi się, że jesteśmy w złej pozycji i każdy przed sezonem brałby taki układ w ciemno na tym etapie. Żałuję tylko, że Torres opuścił tak dużo spotkań, lecz mimo wszystko i tak jest więcej pozytywów niż negatywów dla naszej ekipy,
Teraz musimy być silni i nie możemy popełniać głupich błędów. Musimy udowodnić, że czerwone serce biję bardzo mocno.
Paul Tomkins
Komentarze (0)