ARTYKUŁ
Na kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania z Evertonem zachęcamy do przeczytania podsumowania spotkania pomiędzy LFC a CFC widzianego okiem Paula Tomkinsa. Życzymy miłej lektury.
Kosmiczna godzina, kosmiczny dzieciak
Rozpacz to taka nadzieja, której nie da się wytrzymać. To najlepiej podsumowuje cały obecny sezon The Reds.
Wróciła nadzieja, ale wraz z nią obawa przed jeszcze większym rozczarowaniem i na to trzeba uważać. Trzeba mieć stalowe nerwy. Cokolwiek się teraz wydarzy, musimy uważać, aby nie doprowadzić się do szału.
Liverpool obecnie występuje w roli ścigającego i jest w tej chwili drugim faworytem do wygrania całej ligi. Liverpool teraz może wywierać presję, lecz cały czas musi oglądać się za siebie.
Żeby wygrywać trofea musisz mieć dużo szczęścia. Czy je masz w dużej mierze zależy od ciebie, ale musisz umieć w odpowiednim momencie je wykorzystać.
Musisz również mieć swoich najlepszych zawodników do dyspozycji cały czas.
Zdrowy w super formie Torres był rzadko dostępny w tym sezonie. Trzykrotnie był kontuzjowany i najgorsze jest to, że urazy nie były groźne lecz wymagały długiej rehabilitacji.
Dobrze, że Rafa oszczędził go w meczu z Wigan, które było meczem podwyższonego ryzyka i pozwolił mu zagrać całe spotkanie z Chelsea. Ta decyzja dała nam większe korzyści: dwa gole w meczu o "6 punktów" i brak kontuzji młodego Hiszpana.
15 minut na ławce jest lepsze niż 15 tygodni w szpitalu. Gdyby Torres został do końca spotkania i odnowiłaby się kontuzja to kiedy mielibyśmy z niego pożytek?
Torres musiał sporo poświęcić aby znów uwierzyć w siebie po takiej dramatycznej walce o formę w końcówce sezonu. Wrócił kosmiczny dzieciak w kosmicznej godzinie, a raczej kosmiczny dzieciak w kosmicznej 88 minucie.
Kiedy Liverpool wygrywał spotkania już na ich początkach to był to dla mnie objaw jakości, bo tak robią dobre drużyny. Kiedy robi tak ekipa United, to są traktowani jak nie z tej planety, a Liverpool oskarżany jest o nadmiar szczęścia.
Teraz wszyscy skupiają się na tym, że powrócił duet Torres-Gerrard, ale nikt nie wspominał jak szło ekipie United bez Ronaldo na początku sezonu.
Nie wydaje mi się, aby ekipa United była silniejsza od nas personalnie w przekroju całej drużyny, lecz przewagą Fergusona jest to, że ta drużyna budowana była przez długie lata i w tym tkwi jej siła.
Nie wiem w jakim miejscu byliby, gdyby Ronaldo nie grał w tylu spotkaniach co Torres, lecz wiem, że możesz wygrać niektóre spotkania bez swoich gwiazd, ale bez nich nie wygrasz trofeów.
W spotkaniu z Chelsea mieliśmy dużo szczęścia chociażby przez czerwoną kartkę Lamparda, ale w momencie gdy on jeszcze był tylko jedna drużyna wyglądała jak zwycięzcy.
Ciągle mam żal do Riley'a za to, że w 2005 pomógł zdobyć Chelsea 6 punktów nad ekipą The Reds, bo nie podyktował dla nas karnego za ewidentny brutalny faul Tiago w polu karnym, ale miejmy nadzieję, że te 6 punktów, które my zdobyliśmy z Chelsea pomogą nam zdobyć tytuł.
Podobnie było ze złamaniem jakiego nabawił się Xavi po starciu z Alonso. tym razem Anglik zarobił czerwoną kartkę. Sprawiedliwości stało się zadość.
Nie wiem jakim cudem Boswinga uniknął kary za atak na Yossim, ale podobał mi się komentarz Scolariego, który po meczu stwierdził, że czerwona kartka należała się Boswingwie a nie Lampardowi, a Liverpool był w całym spotkaniu lepszy.
Chelsea w ataku nie pokazała nic, za to fenomenalnie zagrał Alex, który zblokował mnóstwo sytuacji Torresa.
Liverpool trafił w słupek i dwie piłki były wybijane z linii, a trzeba jeszcze wspomnieć o kilku wyśmienitych interwencjach Cecha. Podobał mi się występ Yossiego, który kontynuuje swoje dobre występy na Anfield.
Większość specjalistów przed sezonem uważała, że Liverpool musi dobrze zacząć sezon, aby na półmetku być w granicach drugiego miejsca z niewielką stratą do lidera, aby realnie myśleć o tytule. Mówiono również, że musimy się poprawić w meczach w 'wielką czwórką'. Wszystko się spełniło i w 23 spotkaniach doznaliśmy tylko jednej porażki.
Rozumiem frustracje w trakcie sezonu, ale trzeba dać trochę czasu tej drużynie, która ciągle się uczy i która ciągle jest w przebudowie i dopiero dobija do miejsca w którym Chelsea i United są od kilku lat.
Trzeba pamiętać, że obie te drużyny biły w tym roku rekordy. Jedna pobiła rekord wyjazdowych zwycięstw a druga zachowanych czystych kont. Nie ma drużyn, które miałby idealny sezon, ale statystyki przemawiają same za siebie.
Liverpool musi pokazać, że minął czas, kiedy ta drużyna grała niepewnie. Te ostatnie remisy były bardzo pechowe. Jeśli pokonamy Everton w pucharze, to może to zadziałać jak trampolina.
Liverpool potrzebował wygranej i to takiej jak ta na własnym terenie. Następnie dobrze, że Torres odblokował się przed własną publicznością, bo to również doda mu skrzydeł.
Co do Robbiego Keanea, który kolejny raz nie zagrał to sprawa jest prosta. Trener rozliczany jest za wyniki, a nie za to kogo wystawia.
Zawsze szkoda mi zawodników, którzy nie grają, ale w składzie jest tylko 11 miejsc i co tydzień jest masa pokrzywdzonych ludzi z tego tytułu. Wsparcie musi być udzielone tym którzy grają i tym co mają coś do zaoferowania.
Liverpool miał problemy z przedarciem się pod bramkę tylko raz, kiedy wrócił na pozycje pomocnika, ale potem wszystko zaczęło się układać tak jak powinno.
W pierwszych 15 minutach drugiej połowy gra Gerrarda była fenomenalna i były to jego najlepsze minuty przeciwko Chelsea kiedykolwiek. Torres pokazał, że kiedy jest zdrowy i ma formę to jest zawodnikiem praktycznie nie do zatrzymania.
Dobra fala powraca, a my zaczynamy się uśmiechać, ale cokolwiek się wydarzy od tej chwili powinniśmy to przyjmować z uśmiechem i patrzeć tylko na dobre strony tych pojedynków. To zwycięstwo nie oznacza, że Liverpool zdobędzie tytuł, bo do tego jest długa droga.
Paul Tomkins
Komentarze (0)