Torres i jego biała klątwa
Nie ma wątpliwości, ze piłkarz który największą ochotę na pojedynek z Realem Madryt nazywa się Fernando Torres. Jego przeszłość i biało-czerwone serce są wystarczającym dowodem. El Nino ma jeszcze więcej powodów by się zmotywować. Po pierwsze to nigdy mu się jeszcze nie udało wygrać z Realem. Po drugie, nigdy nie strzelił gola w oficjalnym meczu na Santiago Bernabeu. Dwie nieprzyjemne statystyki jednego z najlepszych napastników na świecie.
Od kiedy stawił czoła Realowi po raz pierwszy, Torres miał dziewięć okazji żeby zasmakować zwycięstwa z największym rywalem jego byłej drużyny, Atletico Madryt. Niestety za każdym razem musiał przełykać gorycz porażki, całej drużyny bądź własnej.
Ani na Bernabeu ani na Vicente Calderon nie miał swojego momentu glorii. 4 remisy i 5 porażek to cały jego dorobek w starciach z Królewskimi.
Żeby tego było mało, nigdy nie strzelił gola na Bernabeu największemu rywalowi z którym przyjdzie mu się zmierzyć już w środę. Jest świadomy jego statystyk w świątyni "blancos".
- Chce zagrać na cześć mojego powrotu do Madrytu, na stadionie na którym nigdy nie wygrałem, i przeciwko wielkiej drużynie jaka jest Real - mówi Torres.
Wie ze jest to najlepsza okazja żeby złamać jego klątwę, ponieważ w Lidze Mistrzów bramki na stadionie rywala są na wagę złota.
Torres ma świadomość tego ze nie będzie miał zbyt milej atmosfery. Na pewno będzie głównym powodem buczenia, czy gwizdów i nie powinno go to zaskoczyć, nawet może być to dla niego motywujące. Wydoroślał bardzo w te półtora roku które już spędził na brytyjskich ziemiach i jest piłkarzem bardziej kompletnym niż za czasów swojej gry dla Atletico. To jest rzecz która szczególnie będą musieli mieć na uwadze piłkarze Realu. Kto wie czy przeznaczenie nie zarezerwowało tego dnia najmniej odpowiedniego na jego triumf w domu wielkiego rywala.
Komentarze (0)