Pomeczowy przegląd prasy
Poczynając od żałosnej porażki przeciwko Middlesbrough, poprzez standardowe zwycięstwo nad Sunderlandem, Liverpool zaprezentował się wczoraj najlepiej w całym obecnym sezonie, przejeżdżając się po hiszpańskim gigancie Realu Madryt 4-0. Dyspozycja Liverpoolu była wyśmienita, wydawał się on nieosiągalny dla zszokowanego Realu, któremu gospodarze zafundowali dwie bramki w trakcie pół godziny gry.
- Steven Gerrard jak czerwony niszczyciel rozgromił potężny Real Madryt - pisze The Times,
- Benitez ucisza krytyków poprzez kanonadę goli - głosi The Guardian,
- Torres nadaje blask Anfield poprzez swoją błyskotliwość - stwierdza The Independent,
- Rafie Benitezowi należy się szacunek - przyznaje The Telegraph,
- Madryt rozbity w pył przez Gerrarda i Torresa - kończy Daily Mail.
Dzisiejszego ranka pierwsze strony gazet zachwycały się wczorajszą postawą the Reds. To było po prostu uderzenie geniusza, który przejechał się po wielkim Realu Madryt, czołowej drużynie w La Liga, sprowadzając ich do roli małych chłopców.
Richard Williams z The Guardian porównuje wczorajsze starcie do wydarzeń z przeszłości:
- Jako obrazę można odnieść obserwację ataków Liverpoolu w pierwszej połowie na bramkę Hiszpanów, ale w stosunku do Realu porównując ich postawę do tej najlepszej którą pamiętamy z historii. Z kolei jeśli chodzi o Liverpool to rozegrał on jedno z najlepszych spotkań w swej historii. Ich zawodnicy poruszali się z szybkością graczy 21-ego wieku, a w podaniach można było odczuć subtelność, jak z najlepszych czasów legend takich jak Keegean, McDermott, Dalglish czy Whelan.
Tłumy kibiców były wczoraj obecne z graczami w każdym momencie, a Anfield tętniło swoim życiem jak nigdy już przed rozpoczęciem spotkania. Pięknie było patrzeć, jak fani wstawiają się za każdym swoim graczem i za menedżerem. Popatrzcie tylko, co się dzieje gdy dziennikarze zaczynają popierać, zamiast krytykować?
Także decyzja o wprowadzeniu debiutującego Jaya Spearinga pod koniec drugiej połowy spotkania, za schodzącego Stevena Gerrarda, była wyśmienitym pociągnięciem. Jakże to był wielki moment dla młodego zawodnika, należycie wejść na scenę. Także w samej grze zachowywał się bardzo dobrze, a nie tylko przyglądał się takim gwiazdom jak Gago, Guti czy Sergio Ramos.
James Lawton z Independent zachwyca się geniuszem Fernando Torresa, który dopiero co wrócił na murawę po kontuzji:
- Torres oczywiście był największą gwiazdą, która nie dawała spokoju Realowi. Grał po prostu perfekcyjnie. Ciągle był w centrum wydarzeń na boisku. Kto wie? Może już jest w tej formie aby znowu zawojować Europę?
Podobnie wyraża się The Mirrors:
- Torres był tak dobry jak to tylko możliwe. Jego siła, moc i waleczność siały strach wśród rywali.
Liverpool nie powinien spocząć na laurach po tym zwycięstwie. Już w sobotę czeka ich wizyta na Old Trafford i kolejna potyczka w boju o tytuł mistrza kraju. Jednak jeśli the Reds zagrają tak jak wczoraj z Realem, Manchester będzie w dużych kłopotach.
The Times:
- Było to świetne przetarcie się przed spotkaniem z Manchesterem w sobotę. Jeśli Liverpool marzy o mistrzostwie i o przerwaniu 19-letniego okresu oczekiwania na tytuł, musi tam wygrać.
Tak więc w sobotę wszystkie oczy zwrócone będą na Old Trafford. Ale zanim to nastąpi, dziś Czerwone Diabły będą podejmowały Inter Mediolan.
Komentarze (0)