Dosseny pobyt na Anfield
Z przyjemnością oddajemy w Państwa ręce artykuł pochodzący z najnowszego Magazynu LFC. Głównym bohaterem tekstu jest zawodnik grający w Liverpoolu z numerem 2 na koszulce, Andrea Dossena.
Piłkarz opowiada o ciężkich początkach w klubie z Anfield, pamiętnych golach strzelonych światowym gigantom oraz o wielu innych ciekawych aspektach jego pobytu w Liverpoolu. Życzymy przyjemnej lektury.
Andrea Dossena jest pierwszym zawodnikiem, który przyznaje, iż jego debiutancki sezon w klubie z Anfield nie należał do najłatwiejszych. Musiał nauczyć się sporo nowych rzeczy, lecz teraz wie, że sprawy zmierzają ku lepszemu i to zarówno jeśli chodzi o niego jak i klub. Obecnie już nie tylko Michael Caine docenia rolę Dosseny, jaką ten odegrał w spotkaniu z odwiecznym rywalem z Manchesteru…
Kiedy rok temu Andrea Dossena meldował się na Anfield, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przed nim bardzo ciężkie zadanie.
Mając w pamięci to, że dotychczas grał jedynie w swojej ojczyźnie, nagła przeprowadzka do Anglii stała się dla zawodnika niezwykłym wyzwaniem.
W Udinese grał głównie na lewym skrzydle przy kombinacji 3-4-3. Przerzucenie zawodnika na tyły obrony sprawiło, że już od samego początku Dossena wiedział, że nie będzie łatwo. I nie pomylił się.
- W ostatnim sezonie (2007/2008) grałem na środku, czasem na obronie - w zależności od tego na jakie ustawienie postawił w danym meczu trener - powiedział Dossena magazynowi LFC zaraz na początku jego przygody z Liverpoolem.
- Najważniejsze to po prostu znaleźć odpowiednią harmonię w drużynie.
- Ważne jest, by umieć odnaleźć się na każdej pozycji na boisku. Zawodnik musi zrozumieć czemu mają służyć zmiany techniczne, zmiany ustawień, dlatego też jestem zdania, że zawodowiec powinien umieć zagrać na każdej pozycji.
- Jeszcze przed rozpoczęciem treningów w Anglii zauważyłem, że Premier League to bardzo trudna liga i znacznie różni się od tej, w której dotychczas grałem. Bardzo istotne jest tutaj posiadanie piłki, która nota bene rozgrywana jest o wiele szybciej niż we Włoszech. Determinacja zawodników, a także zaangażowanie na treningach to również aspekty wyróżniające angielska piłkę spośród innych.
Teraz, 8 miesięcy później, Dossena przyznaje, że proces adaptacji był o wiele trudniejszy niż początkowo przewidywał.
- Myślę, że zacząłem całkiem ok - powiedział.
- Po paru spotkaniach zaczęły się pojawiać pewne problemy, które zauważalne były gołym okiem przez wszystkich.
-Wiedziałem, że odmienny styl gry to ogromne wyzwanie, które będzie wymagało ode mnie wielu poświęceń. Widzę teraz jak ogromna różnica jest między włoską Serie A a Premier League. Sami zresztą możecie to zobaczyć, zwłaszcza gdy angielskie teamy walczą z włoskimi np. w Lidze Mistrzów. Od razu rzuca się w oczy odmienny styl obu ekip.
Największą różnicą jaką dostrzegł nasz numer 2 jest brak przestrzeni jaką daje się zawodnikowi na boisku.
- Tutaj zawodnik będący właśnie przy piłce nie ma ani cala przestrzeni - mówi Dossena wzruszając przy tym ramionami na znak, iż sam do końca nie wie z czego to wynika.
- We Włoszech, gdy jesteś przy piłce, masz dużo więcej swobody i czasu na to, by przemyśleć swój następny ruch.
- Tutaj wszystkie teamy grają bardzo ostro, treściwie. Mnóstwo akcji kończy się już po dwóch podaniach. Zawodnik nie ma wiele czasu, by myśleć o swoim kolejnym posunięciu. Przeciwnicy naciskają od pierwszej piłki i tak wygląda to na całym boisku.
- Również sędziowie są nieco inni. Nie mówię, że nie oceniają sytuacji sprawiedliwie, ale często pozwalają na grę siłową. To jest coś do czego ciągle się przyzwyczajam.
Kolejnym problem, na jaki natknął się Dossena był język. Bez wątpienia jest to aspekt, nad którym zawodnik ciągle żmudnie pracuje choć wydaje się, że poczynił już znaczne postępy od początku sezonu.
- Bez wątpienia zajęło mi trochę nauczenie się języka. Teraz jednak mam wrażenie, że idzie mi coraz lepiej. Bez problemu mogę się komunikować z wszystkimi, lepiej też rozumiem polecenia trenera i całej kadry szkoleniowej.
Jak więc Włoch zdołał zaakceptować i przywyknąć do twardych reguł angielskiej piłki?
- To bardzo proste - przez ciężką pracę - odpowiedział Dossena na postawione wyżej pytanie. Z całą pewnością Rafa Benitez byłby bardzo usatysfakcjonowany z takiej właśnie odpowiedzi.
- Codziennie pracuję ciężko, staram się ze wszystkich sił. To jedyne, co mogę zrobić.
Owoce tej pracy widoczne były w spotkaniu z Fulham, które ekipa Beniteza zakończyła zwycięstwem 1:0. Dossena zaczął ten mecz w wyjściowej jedenastce wraz z Insuą na lewym skrzydle. Ten wieczór pokazał, iż Dossena radzi sobie całkiem dobrze w angielskiej lidze.
- Ten mecz był faktycznie bardzo dobry w moim wykonaniu. Oczywiście byłoby lepiej gdybym strzelił bramkę, ale mimo wszystko cieszy mnie to, że miałem sporo sytuacji strzeleckich. Myślę, że wszystko jeszcze przede mną. Na jakiejkolwiek pozycji będę musiał grać tak też zrobię. To żaden problem dla mnie.
Nie można zapominać, że Dossena zdobył już wcześniej bramki dla Liverpoolu. I to w jakich spotkaniach…
Pierwszą bramkę dla the Reds zdobył w meczu z Realem Madryt. Wszedł wtedy z ławki, by wspomóc atak Dirka Kuyta i Rayana Babela. Nikt nie przypuszczał nawet, że odegra tak ważną rolę w tym meczu pogrążając mistrzów z Hiszpanii.
Swoją radość po strzeleniu gola zamanifestował uderzając się kilka razy w klatkę piersiową. Jak potem tłumaczył, ten gol dedykowany był jego żonie.
- To było dla niej - powiedział Włoch.
- Chciałem pokazać jak bliska jest memu sercu.
- Wspierała mnie zawsze, gdy nie wszystko szło po mojej myśli. Zawsze mi pomaga.
- Bez wątpienia był to wyjątkowy moment zarówno dla mnie jak i dla mojej rodziny. Od tego momentu wszystko wydawało się zmieniać na moją korzyść. Naprawdę jest to niesamowite uczucie strzelić gola naprzeciw the Kop. Rzeczywiście jest to wyjątkowa trybuna.
Cztery dni później Liverpool znów stanął przed ogromnym wyzwaniem. I tym razem the Reds rozgromili rywala strzelając im aż 4 bramki, z czego jedna była autorstwa właśnie Dosseny.
Nikomu nie trzeba przypominać z kim wtedy graliśmy. Wszyscy wiedzą, że chodzi o spotkanie z Manchesterem United na Old Trafford.
Dossena przyjął długą piłkę od Pepe Reiny po czym znakomicie przelobował bramkarza United, Edwina Van der Sara i umieścił piłkę w bramce przeciwnika.
Każdy gracz Liverpoolu marzy o tym, by być autorem chociaż jednej z bramek strzelonych w tak ważnych spotkaniach. Dossena ma to szczęście i może pochwalić się zarówno bramką przeciwko United jak również przeciwko Realowi. Wybór tej ważniejszej nie jest rzeczą łatwą, lecz mimo to Dossena ma swoją faworytkę.
- Na pewno ta przeciwko United - śmieje się Dossena, który odpowiedział na to pytanie bez sekundy namysłu.
- Wydaje mi się, że znalazłem się wtedy w nieco trudniejszej sytuacji strzeleckiej aniżeli w meczu z Realem. Wiem, że kibice również bardzo cieszyli się z tego gola. Gdy tylko zdobyłem tę bramkę usłyszałem ich śpiew. To była naprawdę fantastyczna chwila. Wydaje mi się, że najważniejsze dla każdego zawodnika jest to, by strzelić gola w meczu ze swoim największym rywalem.
Przy ani jednej z tych bramek Dossena nie miał okazji ujrzeć momentu, kiedy piłka dotyka siatki bramki.
- Faktycznie nie widziałem - śmieje się zawodnik.
- Nie byłem w stanie tego zobaczyć , gdyż moi koledzy od razu rzucili się na mnie. Nie przeszkadzało mi to jednak.
Obie bramki padły w spotkaniach, które Dossena zaczynał na ławce. Jak wiadomo nie jest łatwo przebić się do pierwszego składu graczom Beniteza.
Fabio Aurelio zaliczył sporo świetnych spotkań w sezonie 2008/2009, Insua również radził sobie często ponadprzeciętnie. Nikt jednak nie może być pewien swojego miejsca w składzie. O możliwość gry na tej pozycji od początku sezonu toczy się ostra walka.
- Jestem graczem Liverpoolu, jednej z najlepszych drużyn świata. To chyba normalne, że zawodnicy konkurują z sobą, by wyjść w pierwszej jedenastce w najbliższym spotkaniu - tłumaczy Dossena.
- Przecież spodziewałem się takiego stanu rzeczy - dodaje.
Zatem nie pozostaje mu nic innego jak cieszyć się z możliwości rywalizacji z takimi klasowymi zawodnikami.
- Fabio to znakomity zawodnik. Myślę, że jest to typowy przykład Brazylijczyka - doskonale przygotowany technicznie, dysponujący niesamowitą szybkością. Jak sami widzieliśmy w ostatnich spotkaniach, gra świetnie lewą nogą. Zdobył już przecież kilka bramek bezpośrednio z rzutów wolnych.
- Emiliano jest jeszcze ciągle młody. Jeśli dobrze pamiętam, ma zaledwie 20 lat. Wszystko zatem przed nim. Ma sporo czasu na to, by stać się świetnym piłkarzem. To, że w takim wieku znalazł się w Liverpoolu - najlepiej o nim świadczy.
- Dla zawodników w jego wieku istotne jest to, by być szkolonym przez dobrego managera i prezentować odpowiednie podejście do gry. Insua ma to szczęście, że zarówno jedno jak i drugie znalazł tutaj, w Liverpoolu.
Bez wątpienia, właśnie takiego podejścia Rafa oczekuje od swoich zawodników. Szczególnie siła jest im bardzo potrzebna biorąc pod uwagę to, iż mecze w lidze angielskiej rozgrywane są w bardzo krótkim okresie czasu.
Dla Dosseny udział w Lidze Mistrzów to też nowość, której doświadczył dopiero w Anglii. Niestety nasza przygoda z tymi rozgrywkami zakończyła się w ćwierćfinale, kiedy to zostaliśmy odprawieni przez Chelsea przegrywając w dwumeczu stosunkiem 7:5.
Włoch był szczególnie rozgoryczony, gdyż finał tychże rozgrywek miał być rozegrany w jego kraju. Przyznaje jednak, że odpoczynek od europejskich pucharów pozwoli the Reds skupić się lidze.
- To jasne, że nikt nie chce być wyeliminowany. Jeśli jednak tak się już stało, należy się z tym pogodzić i skupić się na lidze. Myślę, że wciąż mamy szansę na mistrzostwo. Tytuł stał się naszym jedynym celem i mam nadzieję, że brak dodatkowych spotkań w Lidze Mistrzów wyjdzie nam tutaj na dobre.
Dossena doskonale wie, że jest to bardzo trudne zadanie, zważywszy na to, że mecz z Arsenalem ekipa Beniteza jedynie zremisowała, a Manchester wygrywa swoje kolejne spotkania. Włoch nie chce jednak porzucać nadziei.
- Bardzo chcemy wygrać ligę w tym sezonie i mamy świadomość tego, że by to osiągnąć, musimy wygrywać wszystkie spotkania. Jeśli tak się stanie, a przy okazji Manchester pogubi troszkę punktów wówczas wykorzystamy okazję i wskoczymy na fotel lidera.
- Nie mamy wpływu na ich grę. Jedyne co możemy zrobić to wygrać wszystkie pozostałe spotkania i mieć nadzieje, że Manchester nie pójdzie w nasze ślady.
- Jeśli się potkną, my musimy zrobić wszystko, by to wykorzystać. Są naprawdę dobrą drużyną, która radzi sobie świetnie w tym sezonie. Już teraz mają kilka trofeów na swoim koncie i ciągle grają a Lidze Mistrzów. Musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by zatrzymać tę ich passę zwyciężania.
Jeśli faktycznie słowa Dosseny się sprawdzą i the Reds zdobędą upragniony 19 tytuł, czeka nas wielka impreza w Merseyside. Każdy zawodnik o tym marzy i jeśli tak się stanie, Dossena będzie mógł powiedzieć, iż jego pierwszy sezon w Anglii zakończył się znakomicie.
- Faktycznie byłoby fantastycznie - mówi Dossena z błyskiem w oku.
- Marzenia się spełniają. To jedyne, co teraz przychodzi mi na myśl chcąc opisać tę sytuację.
- Wiem, że klub już dawno nie sięgnął po to trofeum, dlatego tym bardziej chcę być tego częścią. Pomóc w zdobyciu mistrzostwa po tylu latach to coś fantastycznego.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy związani z Liverpoolem, zwłaszcza kibice, marzą o tym.
- To właśnie oni z tak niezwykłą pasją wspierają zawodników. Aż miło się patrzy. We Włoszech kibice również dają z siebie wszystko, lecz tutaj jest inaczej. Tutaj działa to wszystko ze zdwojoną siłą. Kibicie są niesamowici i bez wątpienia zasługują na sukces swojego klubu. Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że zrobimy wszystko, by tytuł mistrzowski powrócił do Liverpoolu bardzo szybko.
Komentarze (0)