El Zhar o dorastaniu, LFC i Maroku
Nabil El Zhar w rozmowie udzielonej serwisowi Goal.com mówi o swoich nadziejach na coraz częstsze występy w składzie Liverpoolu oraz o tym, iż chciałby przyczynić się do sukcesu klubu w Premier League.
O El Zharze można powiedzieć, że przynosi Liverpoolowi szczęście. W ubiegłym sezonie wchodząc kilkakrotnie z ławki rezerwowych pomógł drużynie Rafy Beniteza zwyciężyć, wydawałoby się, przegrany mecz.
Młody Marokańczyk pojawiając się na boisku przyczynił się do zwycięstwa the Reds nad Sunderlandem, Middlesbrough, Standard Liege i Wigan Athletic. W spotkaniu z Arsenalem był bliski zapewnienia Liverpoolowi kompletu punktów, jednak piłka po jego uderzeniu głową minimalnie minęła bramkę rywala.
El Zhar przyszedł na świat we Francji, lecz postanowił grać dla reprezentacji Maroka, kraju, w którym urodzili się jego rodzice. W 2005 roku pomógł narodowej drużynie dojść do półfinału Młodzieżowych Mistrzostw Świata, gdzie odpadli przegrywając z Brazylią. Dla Nabila to zaszczyt móc grać dla narodowej reprezentacji. - Uwielbiam to - mówi, szeroko się uśmiechając.
Za wzór stawia sobie byłego gracza Coventry i Aston Villi, Mustaphę Hadji'ego. - Rozmawiałem z nim nie tak dawno będąc w Marrakeszu. To świetny facet - uważa El Zhar.
- Podziwiam go. To wielki piłkarz. Świetnie radził sobie grając w Anglii. Zawsze chciałem być taki jak on. Jako młody piłkarz, który chce coś osiągnąć, powinienem wszystkie moje wysiłki poświęcić grze, by móc w końcu dostać szansę. Liverpool był wobec mnie zawsze w porządku w tej kwestii.
Zdaniem El Zhara drużyna Rafy Beniteza udowodniła, że ma siłę i determinację potrzebną do pozostania na szczycie. Jednocześnie uważa, iż Liverpool musi przestać tracić punkty z zespołami, z którymi teoretycznie powinien wygrywać.
- Liverpool jest czołową drużyną i wszyscy wiemy, że musimy ciężko pracować. Cały zespół wie, że aby przedostać się do składu i w nim pozostać, trzeba dobrze grać i ciężko pracować.
- Pokonując Manchester United i Chelsea, oraz remisując na wyjeździe z Arsenalem udowodniliśmy, że potrafimy wygrywać z największymi. Jednak jeśli chcemy pozostać pretendentami do tytułu, musimy zacząć wygrywać więcej spotkań przeciwko słabszym rywalom.
Nabil El Zhar podpisał kontrakt z klubem z Anfield w 2006 roku, odrzucając propozycję dalszej gry dla francuskiego St. Etienne. Swoją obecność w drużynie the Reds zaznaczył rok później, gdy w debiutanckim meczu przeciwko Cardiff City w ramach Carling Cup zdobył wspaniałego gola z 25 metrów.
Pomimo wsparcia ze strony Beniteza, ambicją młodego Marokańczyka jest regularna gra w składzie Liverpoolu oraz reprezentacji swojego kraju. Grający na skrzydle piłkarz, który liczy na coraz więcej występów w podstawowej jedenastce, czuje, że należy teraz do składu seniorów.
- Muszę ciężko pracować i polepszać swoje umiejętności, udowodnić swoją wartość i być częścią pierwszej drużyny.
- Czuję, że teraz klub jest bardziej moim domem. Pokonując coraz cięższe przeszkody zyskałem więcej pewności siebie. Teraz muszę po prostu trzymać tak dalej, nadal się starać i rozgrywać więcej spotkań. Trzeba zapomnieć o wielkich piłkarzach, z jakimi przychodzi nam grać, a skupić się tym, by udowodnić ludziom co tak naprawdę się potrafi. Muszę utrzymać się na tym poziomie. Trener powiedział mi, że chce dać mi więcej szans na grę w pierwszym składzie oraz że muszę ciężko pracować, słuchać dobrych rad i wykorzystywać nadarzające się okazje.
- Tak jak wspomniałem wcześniej, uwielbiam także grać dla Maroka i chciałbym przyczynić się do sukcesów reprezentacji. Przede mną ciągle mnóstwo pracy i muszę twardo stąpać po ziemi, jednak strzelenie bramki przed trybuną the Kop było jak spełnienie marzeń.
Wracając wspomnieniami do lat dzieciństwa, Nabil opowiada o swoim dorastaniu. Urodzony w mieście Nimes w południowej Francji był wychowywany wraz z 15 lat starszym bratem Karimem przez ojca Kasema, rolnika oraz matkę Aminę, pracownicę zakładu produkującego ubrania z dżinsu. Niesamowicie dumny ze swych korzeni wyjaśnia, że słowo "denim" (dżins) pochodzi od francuskiego serge de Nimes - rodzaju tkaniny z jego rodzinnego miasta, która powstała we Francji jeszcze przed XVII wiekiem.
Wszystko co osiągnął Nabil zawdzięcza swoim rodzicom. - Chociaż gdy byłem mały nie było nas stać na kupno koszulki piłkarskiej byliśmy normalną, dobrą rodziną. Zawsze chciałem być zawodowym piłkarzem. Za zgodą rodziców wyprowadziłem się z domu w wieku 17 lat, by móc grać dla St. Etienne. Byłem na swoim jeszcze jako młody chłopak. Rodzice mówili mi, bym uważał i dbał o siebie. Staram się spędzać z rodziną i przyjaciółmi tyle czasu, ile tylko mogę.
Pytany o wkład, jaki w dzisiejszy wygląd klubu wniósł Bill Shankly i Bob Paisely, El Zhar odpowiada, że jest świadomy tradycji i historii Liverpoolu. Billa Shankly'ego i Boba Paisely'a uważa za osoby, które zainspirowały ludzi z różnych środowisk do kibicowania Liverpoolowi.
- Będąc jeszcze we Francji wiele czytałem o historii Liverpoolu, o tym co osiągnął oraz jak wielkie imię ma w światowym futbolu. Ten klub jest bardzo dobrze znany przez wiele różnych ludzi. Oprócz francuskim drużynom wielu ludzi z różnych środowisk kibicuje Liverpoolowi bardziej niż jakiemukolwiek innemu angielskiemu zespołowi właśnie dzięki temu, co osiągnęli Shankly oraz Paisely. Zainspirowali wielu ludzi do kibicowania the Reds. Jest także wielu francuskich piłkarzy, który grając w Anglii rozwinęli się i stali się znani. Liverpool ma także wielu kibiców zarówno w Maroku, jak i w całej Afryce.
Kończąc rozmowę, Nabil El Zhar mówi o szczęściu, jakim był jego transfer do Liverpoolu.
- Bardzo pomocni byli moi rodzice. We Francji znałem wielu chłopaków, którzy byli bardzo dobrymi piłkarzami, jednak nie dostali szansy, by to udowodnić.
- Na szczęście mnie udało się podpisać kontrakt z Liverpoolem. Tutaj wszyscy mnie wspierają, są życzliwi, mili i uczciwie dają mi szanse.
Komentarze (0)