WYWIAD Z LEE
Redakcja oficjalnej strony Liverpoolu w czwartek poprosiła o rozmowę asystenta trenera, Sammy'ego Lee. Zapytano go o ocenę przygotowań na obozie w Szwajcarii przed nadchodzącym wznowieniem walki o tytuł.
Jak twoje wakacje?
Teraz je mam! Żartuję, lecz mówiąc szczerze zawsze myślami jestem w pracy. Jest wiele do zrobienia, ale dostajemy wystarczająco długą przerwę i z ochotą wróciłem do zajęć. Kiedy pracujesz z tymi chłopakami i widzisz ich zapał, chce ci się to robić jeszcze bardziej. Cieszę się sesjami treningowymi.
Jak oceniasz pierwszy sparing przeciwko St Gallen?
Pierwsze spotkanie zawsze jest trudne i chcieliśmy dać każdemu 45 minut. Wiele się po nim dowiedzieliśmy. Rywale rozpoczęli przygotowania przed nami i w sobotę rozegrali swoje pierwsze ligowe spotkanie, które wygrali (przeciwko Basel), więc wiedzieliśmy, że będą lepsi kondycyjnie. Każda sesja treningowa ma strony pozytywne, ale i negatywne - tak samo traktujemy ten mecz.
Wydaje się, że Glen Johnson dobrze się zaaklimatyzował i wykonywał dobrą robotę na lewej obronie przez 45 minut, prawda?
To wartościowy zawodnik, co nie jest dla nas zaskoczeniem. Jednak kilku piłkarzy zanotowało dobre występy.
Co dzisiaj trenowaliście z chłopakami?
Zastosowaliśmy mieszankę. Były elementy odnowy i taktyki, a także sesja podnoszenia ciężarów. Ten okres jest dla nas niezmiernie ważny, ponieważ podczas sezonu nie ma na to zbyt wiele czasu z powodu natłoku spotkań. Piłkarze obecnie radzą sobie z tym co im zadajemy. Zostają nam 3-4 tygodnie do momentu, w którym będziemy oczekiwać od nich gotowości. Na pewno nie chcemy osiągnąć maksimum zbyt wcześnie. Czujemy, że wszystko idzie dobrze.
Przed sparingiem z Rapidem Wiedeń oczywiście wykonujecie to samo rozpoznanie co przed meczem ligowym, czy europejskim?
Jasne. Dla Liverpoolu nie istnieje termin meczu towarzyskiego. Każdy chce nas pokonać. W pełni przygotowaliśmy się na starcie z St Gallen - mieliśmy DVD z ich spotkaniami i tak samo będzie teraz. Zawsze trzeba odrabiać zadanie.
Jak dzisiejsze przygotowania różnią się od tych, które stosowano za twoich czasów?
Całkowicie, różnica jest ogromna. Teraz na szczęście o wiele więcej pracuje się z piłką. To wciąż ciężka praca, biegi z piłką są cięższe niż bez niej - ale nie mów tego zawodnikom, ponieważ uważają, że z piłką jest łatwiej. Dalej wiemy ile kilometrów z piłką i bez dziennie robi każdy piłkarz. Chociaż za moich czasów też bardzo dobrze trenowaliśmy. Ronnie Moran zawsze był pewien, że osiągnęliśmy maksimum rozpoczynając mecz.
Jak bardzo cieszysz się z drugiego sezonu po powrocie do klubu?
To dopiero drugi sezon? Nie, to fantastyczne. Każdy wie, że tak uważam. To nie praca, a powołanie. Naprawdę się tym cieszę. Są gorsze strony - nikt nie jest szczęśliwy, kiedy przegrywa, ale ja jestem po prostu zadowolony z pracy tutaj. Praca z takimi chłopakami to radość.
Komentarze (0)