Wieści z obozu rywali

Prezentujemy Państwu wywiad z kibicem Burnley, Tony Scholesem z www.claretsmad.co.uk. Fan wypowiada się na temat sobotniego spotkania z Liverpoolem na Anfield Road. Zapraszamy do lektury.

Jak się żyje w elicie Premier League?

Powiedziałem sobie przed sezonem, że będę cieszyć się każda minuta spędzoną w Premier League. Muszę przyznać, że trudno było być zadowolonym, gdy na Stamford Bridge po 52 minutach wynik wskazywał już 3:0 dla Chelsea. Dziś pomimo klęski jestem jednak w stanie dalej docenić to jak wielki krok wykonało Burnley awansując do PL w poprzednim sezonie. Patrząc na wielkość naszego klubu to po prostu coś niesamowitego. Wiedzieliśmy, że od początku sezonu, że będzie bardzo ciężko, ale gdy damy z siebie to co najlepsze, z pewnością pozostaniemy tu i na sierpień 2010 roku.

Podekscytowany jest Pan wyjazdem na Anfield?

Na Anfield zasiadałem wiele razy w ciągu roku. Patrząc wstecz, graliśmy w rozgrywkach ligowych z takimi zespołami jak Gillingham, Colchester i York. Z szacunkiem dla tych klubów, ale to jednak przy wizycie takiej jak tu o spokój będzie bardzo trudno.

Jak wygląda tegoroczna forma Burnley?

Nie sądzę, że znajdziesz fana Burnley, który byłby niezadowolony z początku sezonu. Niektórzy eksperci wskazywali, iż nie damy rady odebrać punktów nikomu w pierwszych pięciu lub sześciu grach. A tu proszę, jesteśmy z sześcioma punktami, przy tym z dwoma fantastycznymi wygranymi spotkaniami na Turf Moor z Manchesterem United i Evertonem. Założę się też, że nie ma zbyt wielu kibiców Liverpoolu, którzy nie są zadowoleni tym faktem.

Jaka jest strategia gry menagera Burnley?

Przed meczem z Chelsea, powiedział że mamy nie być tylko chłopcami do bicia. To daje obietnicę przed jakąkolwiek przyszłą grą, że bez względu na to przeciwko komu gramy, wizja taktyki menagera powinna być odtwarzana przez pełne 90 minut spotkania. Owen Coyle (przyp. były piłkarz, obecnie szkoleniowiec Burnley) wciąż powtarza o tym, aby wykorzystywać każda nadarzającą się okazje. On nigdy takiego podejścia nie zmieni. Myślę, że dokładnie takie samo podejście do gry będzie i w sobotę.

Kogo Liverpool powinien się obawiać?

Powiem tak, David Nugent, który będzie debiutował podczas nadchodzącego meczu. Dlaczego właśnie jego powinniście się obawiać? Jest on kibicem Evertonu, a to już więcej niż jeden powód. Poza nim oczywiście Robbie Blake, który nadal wnosi do zespołu bardzo wiele oraz jest inspiracja dla pozostałego składu. Swoją grą daje przykład wysokiej jakości. Również i on powinien być poważnym zagrożeniem.

A na kogo stawiasz po stronie Liverpoolu?

Steven Gerrard, który czai się zawsze tuż za Fernando Torresem. Jest zawsze sporym niebezpieczeństwem dla przeciwnika. Ich obu pozostawić samych bez pokrycia po prostu nie można.

Czego możemy spodziewać się ze strony fanów Burnley?

Kiedy gramy u siebie, trybuny stadionu są wypełnione po brzegi. Fani Burnley są fantastyczni, a poziom wsparcia jest genialny. Mimo przytłaczającego hałasu na Anfield postaramy się ze wszystkich sił wspierać naszych.

Jaki wynik oraz jaki ma Pan typ na ten mecz?

Nienawidzę tych ostatnich pytań. Chciałbym powiedzieć, wielkiej wygranej w Burnley. Odpowiadając jednak na to pytanie cofnę się do historii, kiedy to we wrześniu 1974 na Anfield pokonaliśmy Liverpool 1-0. Byłem tam w nocy, aby zobaczyć tylko ten gol Iana Brendana. Ian wciąż jest zwolennikiem Burnley. Niestety jego rodzinę dotknął dramat. Jego syn Johnny został poważnie ranny w wypadku. Jest teraz częściowo sparaliżowany. Myślę, że byłoby cudownie, gdybyśmy właśnie dla rodziny Brendana mogli wrócić tu do Liverpoolu po wygrana.