Torres o najlepszych obrońcach PL
Pamiętacie zapewne przegrany mecz sprzed kilku tygodni z Aston Villa. Miało być święto na Anfield, bardzo łatwe i spokojne spotkanie, skończyło się horrorem. Pomimo, iż LFC zdobywa ostatnio co mecz po trzy punkty w lidze, po przeczytaniu pewnego artykułu z chęcią podjąłem się redakcji niniejszego tekstu. Chciałbym na chwilę wrócić do tamtego spotkania. Motywem przewodnim będą tu słowa El Nino oraz artykuł opublikowany w The Times autorstwa Jonathana Northcrofta. Zapraszam do lektury.
Przed pierwszym gwizdkiem sędziego, AV nie było faworytem. Nie prezentowało jakiejś rewelacyjnej formy, a mimo to jednak wielu fanów The Reds po 90 minutach wprost przecierało oczy ze zdumienia i zastanawiało się jak to możliwe? Przecież Martin O'Neil przed sezonem miedzy innymi musiał oddać swą gwiazdę Garetha Barrego do Citizens. Torres tak wypowiada się o defensorach w Anglii.
- Premier League rządzi się własnymi prawami. Wbrew pozorom to nie obrońców Manchesteru United, ani Chelsea, ani Arsenalu staram się omijać jak najszerszym łukiem. Wiadomo, graczy takich jak Nemanja Vidic, Rio Ferdinand, czy John Terry przedstawiać nie trzeba. Jest jednak ekipa w Anglii spoza wielkiej czwórki, której defensywna gra jest przeraźliwie efektywna. Tym zespołem jest Aston Villa. Dochodzi już do tego, że kiedy gram przeciwko The Villans na przysłowiowej szpicy, czuje się niesamowicie nieskuteczny.
- W zeszłym sezonie wygraliśmy z Chelsea, United i Arsenalem. Zawsze są w lidze obrońcy, którzy sprawiają ci bardzo dużo kłopotów podczas meczów. W moim przypadku, mówimy tu o obrońcach Aston Villi. Najgorsze jest to, że nie wiem naprawdę dlaczego tak się dzieje. Nie ma na nich jakiejkolwiek sprawdzonej taktyki. Grają praktycznie zawsze bardzo, bardzo agresywnie i to dosłownie na całej wysokości boiska. Jednym z powodów takiego ich krycia była nasza porażka na Anfield w tym sezonie.
Jest to fragment autobiografii Hiszpana, która pojawiła na Wyspach w ostatni czwartek pod tytułem "Torres: El Niño - My Story". Co ciekawe, okazuje się, że Torres zdobył dopiero swojego pierwszego gola przeciwko Aston Villi, pomimo iż grał już z nimi pięć razy. Do tej pory była to jedyna drużyna w Premier League, z którą to Hiszpan miał tyle kłopotów. Nawet wówczas, gdy na sam koniec rozgrywek poprzedniego sezonu Liverpool pokonał na Villa Park The Villians 5-0, El Nino nie mógł sobie poradzić i z Daviesem i z Cuellarem. Tak samo jest, gdy na obronie grają Nicky Shorey, Steve Sidwell, Martin Laursen, było też tak, gdy grali tam wcześniej wspominany już Gareth Barry oraz choćby Olof Mellberg, czy Gary Cahill. Torresowi, jak dotąd przełamać się było potwornie ciężko.
Fernando, zapytany o powody takiej sytuacji, wskazał na to, jak on podchodzi do gry kontaktowej, kiedy mówimy tu o pojedynkach jeden na jeden. Hiszpan, w przeciwieństwie do Cristiano Ronaldo, Didiera Drogby, czy ostatnio negatywnie zapamiętanego Eduardo, ma kompletnie inną filozofię gry, jeśli chodzi o tak zwane nurkowanie.
- Myślę, że zawodnicy na boisku, własną grą powinni pokazywać swój talent i wyszkolenie techniczne. Moim zdaniem ważniejszą sprawą jest uczciwa gra. Staram się po prostu grać w piłkę nożną oraz cieszyć się esencją tego sportu. Tym samym nie szukam na przykład próby wymuszenia faulu.
Reasumując, wybór gry przez Fernando Torresa na Wyspach nie był przypadkowy. Transfer na Anfield ma swoje drugie dno. El Nino bowiem celuje również w przyszłoroczne Mistrzostwa Świata. Bardzo dobrze wiedział gdzie przechodzi, podpisując kontrakt z Liverpoolem. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż to właśnie w Anglii oraz w Brazylii napastnik ma najtrudniejsze zadanie do wykonania. Doskonale pamiętamy podbite oko Torresa w spotkaniu z AV. Napastnik z Anfield Road przyznał jednak po sobotnim spotkaniu z West Hamem, że preferuje taki wymiar piłki nożnej, jaki widzimy w Premier League.
- Tu obrońcy nie przebierają w środkach. Oni walczą o każda piłkę, nie odpuszczą. Chcą utrzymać się w posiadaniu piłki, jednakże w swojej grze są uczciwi. Grając w Anglii mogę się wiele jeszcze nauczyć.
Słysząc takie słowa, dochodzę coraz bardziej do konkluzji, że Hiszpan z numerem 9. na koszulce The Reds naprawdę chce spełnić kolejne swoje marzenie oraz osiągnąć następny cel w życiu - Mistrzostwo Świata.
Komentarze (0)