ZAPOWIEDŹ MECZU
Już jutro The Reds czeka jedno z najważniejszych spotkań sezonu. Nastroje na Anfield nie są najlepsze po trzech porażkach z rzędu i kolejny mecz Ligi Mistrzów ma być powrotem na ścieżkę zwycięstw. Tym razem przeciwnikiem będzie wymagająca ekipa Lyonu.
W historii europejskich rozgrywek jeszcze nigdy nie było meczu Liverpool-Lyon, a statystyki The Reds w starciach z francuskimi klubami są dużo korzystniejsze niż Lyonu z angielskimi. Powodem do niepokoju podopiecznych Beniteza może być fakt, że ich jutrzejsi rywale nie stracili jeszcze bramki w fazie grupowej LM, a przegrali zaledwie 2 z 15 ostatnich wyjazdów w Europie.
Jak wiadomo, Champions League to jedno, a rozgrywki krajowe to zupełnie inna sprawa. Oba zespoły nie popisały się w miniony weekend przegrywając swoje mecze. Bez swoich największych gwiazd Liverpool uległ na Stadium of Light Sunderlandowi 1:0 po kuriozalnym golu Benta. Lyon z kolei doznał pierwszej porażki w sezonie i to na własnym stadionie, kiedy w niedzielę przegrał 2:0 z Sochaux.
Po niedawnych zgrupowaniach reprezentacji do Melwood z kontuzjami powrócili ci, których kontuzje najbardziej osłabiają zespół. Wiemy już, że nieobecny z meczu z Sunderlandem Steven Gerrard będzie mógł wystąpić we wtorek na Anfield (Anglik uczestniczył w dzisiejszym treningu), ale siła ataku The Reds będzie znacznie zmniejszona przez absencję Fernando Torresa. El Nino nabawił się kontuzji mięśnia przywodziciela w czasie przygotowań do meczu Hiszpania-Bośnia w ramach eliminacji Mistrzostw Świata. Oprócz Hiszpana nie wystąpi na pewno Aquilani, który powrócił już do normalnych treningów, ale wydaje się, że Rafa Benitez chce mieć pewność, że ze zdrowiem Alberto wszystko jest w najlepszym porządku, zanim pozwoli swojemu nowemu pomocnikowi na debiut na Anfield.
W drużynie gości zabraknie natomiast kontuzjowanego obrońcy Jean-Alaina Boumsonga (ciekawostka: jest on kuzynem Davida Ngoga). Claude Puel nie mógł zabrać do Anglii także Mathieu Bodmera. Środkowy pomocnik wciąż zmaga się z urazem uda, którego nabawił się w meczu z Tuluzą 26 września. W tym samym meczu kontuzji barku doznał Cleber Anderson, który powróci na boiska dopiero w styczniu 2010 roku.
W składzie Liverpoolu wciąż jest kilka niewiadomych. Bez swojego najlepszego napastnika Rafa Benitez będzie musiał zadecydować, czy kontynuować swoją taktykę zakładającą grę z jednym snajperem na szpicy i wystawić Woronina, Kuyta, Ngoga lub Babela, czy też postawić na dwóch napastników. Zastanawiające jest też, gdzie zagra Steven Gerrard. W obliczu problemów związanych ze środkiem pola kapitan The Reds może zostać użyty jako architekt gry na środku boiska, albo zagra tuż za plecami napastników, co przynosiło wiele korzyści w jego współpracy z Torresem.
Jak wiemy, Liverpool od trzech spotkań nie strzelił bramki i wszystkie trzy mecze przegrał. Jeden z najbardziej krytykowanych zawodników, a zarazem legenda klubu z Anfield, Jamie Carragher uważa, że kibice zgromadzeni na Anfield Road mogą mieć decydujący wpływ na postawę swoich ulubieńców i wie, jak wielka odpowiedzialność spoczywa na zawodnikach:
- To jest właśnie część grania dla tak wielkiego klubu, ale myślę, że jak wybiegniemy jutrzejszego wieczoru na murawę, nasi fani będą nas wspierać. Oni wiedzą, że potrzebujemy dużo zaufania.Wszyscy trzymamy się razem, na Anfield będzie wspaniała atmosfera, jak zawsze podczas takich okazji i jestem pewien, że odpowiemy na to.
Wtorkowy mecz na Anfield Road będzie miał dla The Reds ogromne znaczenie jeśli chodzi o sytuację w grupie. Liverpool musi wygrać to spotkanie, ale lider grupy, Lyon, na pewno nie będzie ułatwiał zadania. Ponadto, zwycięstwo nad taką drużyną jak Lyon po trzech porażkach z rzędu dodałoby naszym zawodnikom pewności siebie przed arcyważnym spotkaniem z Manchesterem United na Anfield.
Jak mówi Benitez, skupmy się na najbliższym spotkaniu i życzmy naszym piłkarzom motywacji, konsekwencji w obronie i przede wszystkim BRAMEK, które pozwolą nam wrócić na drogę zwycięstw, z której nie zejdziemy aż do maja.
Liverpool-Lyon. Wtorek 20:45
YNWA!
Komentarze (0)